Nowy Napis Co Tydzień #101 / Żarcik kosmonaucik, czyli poetycki kosmos Anny Adamowicz w „Nebuli”
1. Co przed „Nebulą” i dlaczego 2020 nie był taki zły
Anna Adamowicz zadebiutowała w 2016 roku tomem Wątpia, który otrzymał nominację do Nagrody Literackiej Gdynia. Wcześniej projekt tej książki był nominowany do nagrody głównej Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina, a jego autorka dwukrotnie znalazła się w finale „Połowu” Biura Literackiego. Trzy lata po debiucie, w 2019 roku, pojawił się kolejny tom poetycki Adamowicz, Animalia, a już rok po tej publikacji, w felernym 2020, do czytelników trafiła kolejna pozycja – Nebula.
Tempo publikacji Adamowicz wydaje się zawrotne i choć taka prędkość bywa zgubna dla wielu autorów – to znaczy dla udostępnianych przez nich tekstów – poetce nie można zarzucić nadmiernego pośpiechu, który skutkowałby obniżeniem jakości wierszy. Jak czytamy na samym końcu Nebuli, „Autorka pragnie podziękować Ninie Manel za wymyślenie tytułu książki oraz pandemii wirusa SARS-CoV-2 za podarowanie wolnego czasu niezbędnego do zakończenia prac nad książką”. A zatem okoliczności zewnętrzne – choć trudne i wymagające – miały tę zaletę, że pozwoliły na intensywne prace twórcze i tym samym na wydanie kolejnej książki. Sądząc po liczbie publikacji poetyckich, które pojawiły się w zeszłym roku, COVID-19 miał taki wpływ na wielu autorów. Nie lekceważąc negatywnych i wciąż rosnących skutków pandemii, należy zaznaczyć, że izolacja zdecydowanie sprzyjała pisaniu. Jej efekty będziemy zapewne obserwować również w kolejnych latach.
Choć teksty zamieszczone w książce – a przynajmniej ich znaczna część – powstawały w czterech ścianach, w lockdownie, w zamknięciu, paradoksalnie jest to tom niezwykle otwarty, nastawiony na zewnątrz, a nie do wewnątrz. Adamowicz pytana przez Karolinę Kapistę o sens organizacji jej wierszy wokół jednego tematu, oddanego – jak do tej pory – zawsze w jednowyrazowym tytule, odpowiedziała, że: „tytuł książki powinien być jak precyzyjnie rzucona lotka do darta – celnie, w sam środek, prosto w oko. […] Wątpia były książką o ciele, Animalia ‒ książką o zwierzętach, Nebula jest książką o kosmosie i o końcu świata”
2. Kosmos przeszły, kosmos przyszły
Skoro wspomniałam wcześniej o okolicznościach towarzyszących powstaniu najnowszej książki autorki nominowanej do Nagrody Literackiej Gdynia, to od tego punktu zacznijmy podróż po tym tomie. Znajdziemy w nim wiersz o tytule, nomen omen, roku 2020:
klęska za klęską, wszystkie sposoby trawienia:
wirus żuje płuco
woda żuje ziemię
bomba żuje ciało
zamiast tego
zamieszkaj w duchówce
zamieszkaj w szklarni
zamieszkaj w piecyku
pozwól by żółwie z Gangesu posprzątały
Adamowicz, funkcjonując w rzeczywistości tu i teraz, równocześnie wybiega myślą i słowem w przeszłość, nawiązując do podboju kosmosu i czyniąc jedną z głównych postaci swoich wierszy Jurija Gagarina, oraz w przyszłość, przewidując możliwe scenariusze i sięgając po wątki futurologiczne. Podobnie splatają się w tych tekstach już wcześniej eksplorowane przez autorkę obszary – to jest: ciało i zwierzęta – z wątkami dotychczas w jej poezji nieobecnymi, takimi jak zdobycze technologii, robotyka czy kosmos jako taki. Adamowicz świetnie balansuje na linach rozpiętych między „było” i „będzie”. Zachowuje równowagę, dając wierszom wyraźne oparcie w historii, tradycji i kulturze, a jednocześnie nie obawiając się kroku do przodu – w próżnię, obszar wciąż słabo zbadany i opisany, zwłaszcza w poezji. Jej pisanie ma charakter eksploracyjny. Rezultaty poszukiwań już na tym etapie są niezwykle satysfakcjonujące dla czytelnika, ale jestem bardzo ciekawa, co się stanie, kiedy podczas kosmicznego spaceru Adamowicz odłączy linkę i pozwoli sobie na swobodny lot w nieznane. A chyba możemy się spodziewać tak odważnych działań, bo – ponownie cytując fragment rozmowy autorki z Karoliną Kapustą – „jest taki moment w nauce jazdy na rowerze, kiedy przestajesz kurczowo zaciskać dłonie na kierownicy, absurdalnie angażując mięśnie, a zamiast tego tylko leciutko ją trzymasz. A stąd już niedaleko do jej puszczenia.” Nebula nie jest jeszcze spacerem nieubezpieczonym, ale to może wydarzyć się już za chwilę. Należy zachować czujność.
Dwa filary Nebuli – przeszłość i przyszłość – splatające się w jedno tu i teraz dobrze oddaje konstrukcja książki. Raz poruszony wątek zawsze do nas powraca, czy to w postaci Gagarina, czy w wierszach science-fiction, czy w kolejnych pytaniach do Paula Celana. Jest trochę tak, jak byśmy nieustannie krążyli po tej samej orbicie. Niby nic się nie zmienia, a jednak nawet drobne odchylenie kąta zmienia naszą perspektywę i pozwala spojrzeć na ten sam wątek, motyw czy postać zupełnie inaczej. Obrazy nakładają się na siebie, wspólnie tworząc całość. Adamowicz sprytnie i zgrabnie to rozegrała. Czas za jej przykładem nieco zmienić kąt, a zarazem punkt widzenia.
3. Katastrofa i sen
Chociaż rozpoznania Adamowicz są jak najbardziej serio, a jej diagnozy i prognozy nie napawają optymizmem, znalazło się w tym tomie sporo miejsca na humor. Poetka co jakiś czas wyraźnie puszcza oko do czytelnika. Jak słusznie zauważa Marta Koronkiewicz: „nowością jest humor inny niż ironia, nadający tomowi pewnej lekkości (nie w sensie efekciarstwa, raczej przeciwnie – nie czujemy, że coś tu obliczono na efekt, dowcipne momenty pojawiają się jakby same dla siebie, kiedy mówiący ich potrzebuje, mimochodem)”
Obraz końca świata, choć niezwykle przekonujący dla współczesnego odbiorcy, dziwnie znajomy, czający się właściwie za rogiem, nie napawa lękiem. Po pierwsze dlatego, że jego nadejście jest właściwie najlepszym rozwiązaniem: „[…] jedyna zbrojna rewolucja, jakiej pragnę, / to koniec świata, który wszystkich zmiecie z planszy” (fragment idę z tyłu, bo chodnik jest za wąski). Jest to tylko jeden z możliwych scenariuszy, ale de facto najbardziej pożądany. Po drugie dlatego, że tak prognozowany finał zawiera w sobie olbrzymi potencjał estetyczny. Kusi nie tylko fakt, że koniec ludzkości daje nadzieję na odrodzenie planety czy jakąś formę dalszej ewolucji (cyfrowej?), ale też sam obraz tego końca, jego potencjał estetyczny. Adamowicz przyprawia katastrofę lukrowaną, błyszczącą posypką. W tym kamuflażu wszystko wydaje się odrobinę mniej straszne. Katastrofa jest tu właściwie potencjałem. My prawdopodobnie z niego nie skorzystamy, ale jego dostrzeżenie jest ważne w tych wierszach.
Adamowicz, osadzając teksty w rzeczywistości znanej odbiorcy – to znaczy historycznie rozpoznanej, kulturowo oswojonej, przesiąkłej popkulturą, memicznością, ale też porażką – równocześnie sytuuje cały tom w rzeczywistości wyobrażonej. Oczywiście mam tu na myśli motywy futurologiczne, czy po prostu science fiction, ale także wątki oniryczne. Jeden z cykli, kipu, rozpisany na sześć wierszy, w całości rozgrywa się we śnie („śni mi się że jestem…”). W utworze drgania mamy ciągnącą się miesiącami drzemkę. Co ciekawe, śnią i drzemią przedmioty martwe, przez autorkę nie tylko ożywiane, ale wręcz zyskujące własny głos. To powiązanie snu z materią wprowadza ciekawy kontekst: najpewniej przetrwa to, co nieożywione, a jednak pochodzące od ożywionego. Pozostała forma „życia” będzie zatem jakby pogrążona we śnie: nieświadoma własnej egzystencji, szybująca w próżni, ciemności, wiecznie zawieszona. Mówiąc słowami wiersza sci-fi [2]: „roboty będą gorsze od nas / roboty będą lepsze od nas”.
4. Co po Nebuli
W cytowanej już kilkakrotnie rozmowie Karoliny Kapusty z poetką pojawił się też wątek mgławicowości jej książki. Choć został on bardzo ciekawie potraktowany i omówiony, to wydaje mi się, że wymyślony przez Ninę Manel tytuł będzie odsyłał większość odbiorców nie tyle – albo nie tylko – do mgławicy, o ile – albo także – do komiksów i filmów, w których pojawia się postać o tym imieniu. Smaczku dodaje fakt, że bohaterka znana ze Strażników Galaktyki jest właściwie cyborgiem, organizmem w pół drogi między żywym i nieżywym, między człowiekiem i robotem. Wyobrażam ją sobie jako naczelną podmiotkę tej książki, opowiadającą o procesie zmian, które dotknęły ją bezpośrednio. Najnowszą książkę autorki tomów Wątpia i Animalia daje się czytać też tak.
Adamowicz z tomu na tom staje się lepszą poetką. Nebula jest bardzo dobrą książką, ale rozbudza apetyt na więcej – na puszczenie kierownicy, na kosmiczny spacer bez asekuracji. Uczynionego z odwagą, śmiałego kroku w nieznane życzę i sobie, i autorce. Zapowiada się, że przed czytelnikami jest jeszcze sporo do odkrycia. Właściwie kosmos możliwości.
A. Adamowicz, Nebula, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020.