Nowy Napis Co Tydzień #105 / Tygrysica miłości
1.
Druga książka Doroty Kotas zaczyna się od wstępu, a wstęp zaczyna się tak: „Chciałabym napisać samą prawdę. Już prawie od roku nie napisałam jednak ani słowa. Zamiast pisać, oglądam skarpetki na AliExpress, dodaję odzież do koszyka na Zalando i zamawiam z magazynu w Chinach fokę uszytą ze szmaty, czyli poliestrowej mieszanki poliuretanowej bawełny z okrywą poliestrową, ale bardzo realistyczną”. Już w pierwszym zdaniu narratorka przyciąga do siebie autorkę i obie stają się nie do odróżnienia. Mówią jednym głosem, co więcej – ich głos łaknie prawdy. Drugie zdanie jest o kryzysie pisarskim. Trzecie brzmi natomiast jak wyliczanka wyjęta wprost z depresyjnej, lockdownowej rzeczywistości. Ale jest w nim moment przezwyciężenia, punkt wyjścia, dziura, przez którą można się wymknąć. Chodzi mi o tę fokę, uszytą z poliestrowej szmaty. Kusi ona czytelnika detalem, coś obiecuje, radośnie się skrzy. Może ofiarować przyjaźń i bezpieczeństwo, wystarczy tylko bezinteresownie jej uwierzyć. Cukry to właśnie taka powieść – pracująca na konwencji bezkompromisowej spowiedzi, maniakalna w wyliczeniach i szczerości, ale nade wszystko szukająca ciepła i nadziei, z których czyni afirmatywną broń w walkach toczonych wewnątrz polityki tożsamości i polskiego realizmu literackiego.
2.
Wstęp, z którego zaczerpnąłem trzy zdania, aby posłużyć się nimi jako matrycą skupiającą w sobie kilka najbardziej charakterystycznych cech Cukrów, inicjuje autotematyczną, wyznaniową fikcję literacką. Kotas uprawia dociekliwy, analityczny, rozdzierający, szukający definicji autobiografizm. Żadne to portrety artystki w czasach młodości i wykuwanie pradawnej świadomości w kuźni własnej duszy. Nie ma tu też ani grama zużytej, postmodernistycznej podniety zatarciem granic między autorką a narratorką. Pisarka, która „chciałaby napisać samą prawdę”, na początku swojej powieści konstytuuje się jako osoba pisząca. Pierwszy rozdział jest skrzętnym ustawianiem parametrów tej, która zabiera głos. Kotas wspomina swój debiut i nagrody, które pozwalają jej siedzieć przy biurku w dzień powszedni i mierzyć się z literaturą. „Mam do zaoferowania tylko siebie, z aspergerem”, pisze w pewnym momencie i wyznaje, że jej druga książka zaczyna się w miesiąc po diagnozie umieszczającej ją w spektrum autyzmu. Osoba pisząca, która na oczach czytelniczek i czytelników dokona rozrachunków z przeszłością w prowincjonalnym miasteczku i zmierzy się z segmentowaniem oraz nazywaniem swoich mechanizmów, odruchów, uczuć i wspomnień, jest niebinarna i nieneurotypowa. „Żałuję, że depresja nie jest gatunkiem literackim”, dodaje, rejestrując i wplatając w pejzaż powieści swoje stany depresyjne. Wchodzimy jej do głowy, a ona mówi dalej, doprowadzając szczerość do granic dyskomfortu, objawiając się jako jednocześnie bezradna i dzielnie walcząca w ramach twórczości literackiej. „Jednostkowa perspektywa – dla mnie właśnie na tym polega sens pisania”. Czym ona może być dla osób czytających oraz dla krytyki? Indywidualna, jednostkowa opowieść zmienia się na naszych oczach w szerszy dyskurs tożsamościowy. Mapuje nowe miejsca, nazywa i tworzy obce punkty widzenia. W tym sensie Cukry to walka o realizm, a jak pisał Georges Perec (także chętnie sięgający po to, co jednostkowe), każdy realizm jest rewolucyjny
3.
Najpierw jest wymazywanie. Termin zapożyczam z ostatniej powieści Thomasa Bernharda – szaleńczego, gniewnego monologu wymierzonego przeciwko katolickiej, konserwatywnej Austrii. Jednak to nie bernhardowski gniew stanowi płaszczyznę porównawczą z Kotas, a pragnienie, aby wymazana i przezwyciężona przeszłość wskazała punkt wyjścia z impasu, w którym jednostka się urodziła i przez który jest regularnie niszczona. Otwarte okno, przez które na ostatnich stronach Wymazywania wpada świeże powietrze stanowi moment afirmatywnego przezwyciężenia swojej przeszłości. Nowego życia, które składa obietnicę wypracowania alternatywnej tożsamości. U Kotas objawiona na pierwszych stronach foka przechodzi w autorskie wcielenie się w małe kotki, w tygrysicę miłości. Bernhardowski gniew zostaje zastąpiony przez czułość, ale przeszłość wciąż dokucza i wymaga wymazania. W rozdziałach dom, dziecko, książki, kotasy, telewizja pojawiają się postaci bezradnego ojca, niemiłych dzieci czy toksycznej matki. Oto sposób, w jaki pokazuje ją nieneurotypowe pisarstwo zafiksowane na detalu: „zbyt duże narożniki, jaskrawa zieleń, niebieski, pomarańczowy i róż z dodatkiem tapet w kwiatki ze złotą krawędzią”. Narratorka rekonstruuje swoje pragnienie bezpieczeństwa i zrozumienia, wskrzesza stare smutki. Poprzez detal wchodzimy w świat prowincjonalnego Garwolina, gdzie nie ma miejsca na inność, a każdej osobie spoza jasno wytyczonych ram normalności pozostaje stare i wstrętne „ratuj się kto może”. Smutki niezrozumiałej dziewczynki (myślałem podczas lektury na przykład o Dziewczynce z kotem Asi Argento) współistnieją w świecie wskrzeszanej i wymazywanej przeszłości. Natężenie zmysłów rekonstruuje nam miniony, traumatyczny czas. Wciąż jesteśmy w głowie autorki, ale możemy się wychylać i odnosić do samych siebie albo osób z naszego otoczenia. Doświadczenie normalizacji i dorastanie na prowincji („zadupiu” mocno akcentowanym między innymi przez ekipę zina Papierwdole) to przecież zjawisko wychodzące daleko poza perspektywę jednostki. Coś, co wymazuje się w ramach szerszej grupy pokoleniowej/klasowej. W ten sposób Kotas dokłada kolejną cegiełkę do rozrastającej się w Polsce literatury opisującej peryferia. W Cukrach detal tworzy drobiazgowe milieu, podobnie (choć w swoich drobiazgowych wyliczeniach Kotas ma większy rozmach) jak u prozaika Édouarda Louisa, który zanim został gwiazdą francuskiej literatury, usłyszał od pewnego wydawcy, że opisywanej przez niego biedy po prostu nigdzie już nie ma. Jednak to nie detal ani prowincja stanowią tutaj największe podobieństwo, a bezkompromisowe podejście do autobiografizmu. Koniec z Eddym, głośny debiut Francuza, rozpościera się pomiędzy opluciem narratora na szkolnym korytarzu a zawartym w puencie afirmatywnym zawołaniem „pedał na wieki wieków”
4.
Co zostaje po wymazywaniu? Punktem wyjścia jest wspomniane już mieszkanie, do którego narratorka wprowadziła się po długiej drodze pełnej najmów i przeprowadzek. Jej ścieżka otwiera powieść na realistyczne wyimki z warszawskiej rzeczywistości mieszkaniowej. Słuchamy o ryżu w termosie, piętrowych łóżkach, daniach z czajnika, duchach byłych lokatorów i próbach wskrzeszania sąsiedzkich wspólnot, gdzie razem pali się ogniska albo ogląda film na prześcieradle. Opisując swój nowy dom, narratorka oczywiście epatuje detalem. Stary parkiet, meble znalezione na śmietniku, rysunki na ścianach i w szafie. Śledzimy krok po kroku proces czynienia miejsca swoim i ciepłym. Przez okno widać turystów oglądających mur getta i wielkomiejski zgiełk. Bohaterka spędza czas na parapecie albo przy pracy pisarskiej. Obserwuje swoje stany i emocje, ale przede wszystkim przygląda się przeszłości, z której udaje jej się uratować i odzyskać dla czytelniczych wrażeń sporo wątków. Motywy z Cukrów Doroty Kotas podzieliłbym na kilka porządkujących kategorii: książki, M jak miłość, weird dom Hrabiny, zwierzątka, walka i miłość. Odnoszę mocne wrażenie, że w każdym z przypadków czułość zwycięża. Chciałbym je omówić z osobna:
książki
Kotas z całą pewnością wierzy w literaturę. Nie tylko jako praktykę autoanalizy czy oswajania swoich demonów. Pokazuje, jak w przeciągu życia chroniła się w książkach i ile jej one dawały. Cukry są miejscem, gdzie walczy się o prawdę, a fikcja daje nadzieję.
M jak miłość
W rozdziale telewizja autorka posługuje się dramaturgią swojej dziecięcej fascynacji światem przedstawionym w do dziś realizowanym serialu telewizyjnej Dwójki. Wspomina, że sama chciała mieszkać w Gródku, a zamiast swojej samotności i niezrozumienia, mieć problemy serialowej Hanki, w którą często się wcielała. To nie tylko duchologiczna podróż do starej ramówki, ale czułe wyznanie eskapizmu. Ratowania się w fikcji.
weird dom hrabiny
Pierwszym miejscem na długiej mieszkaniowej drodze bohaterki jest pokój w domu starszej, pamiętającej wojnę hrabiny. Dziewczyna w brzydkim swetrze zaczyna organizować ognisko domowe z hrabiną przyjaźniącą się z Krystyną Jandą. Jedzą marcepan, narratorka słucha wspomnień starszej pani. Wewnątrz świata jak z Bulwaru zachodzącego słońca powstaje autentyczna wspólnota dwóch kobiet, które różni wszystko poza potrzebą ciepła i zrozumienia. Opisy domu czy zachowań hrabiny są jak wyjęte z weird fiction. Narratorka żartuje, że nie wymyśliłaby lepszej historii.
zwierzątka
Jestem kotasem, pisze Kotas, autorka fikcji literackiej, która całe życie lgnęła do zwierzątek. Razem są nie z tego świata, wspaniałe.
walka
W Cukrach sporo jest niezgody na współczesną Polskę. Jest to opisywana już przeze mnie rewolucyjna literatura realistyczna zaangażowana w walkę tożsamościową, ale także świadectwo urodzonej w latach dziewięćdziesiątych niebinarnej dziewczyny, która wywiesza w oknie błyskawicę Strajku Kobiet i bezsilna może apelować wyłącznie o nie bycie chujem. Ta metoda przypomina mi „pyskówki” z Różaglonu Filipa Matwiejczuka.
miłość
To fascynujące, że przeczytałem książkę, w której nie ma ani grama złośliwej ironii. I że jej ostatni rozdział jest o miłości. Napisany tak, że czułem identyfikację uczuciową typu „oto zaraz piszę maturę i wczytuję się w Łaknąć Sarah Kane”. Tygrysica miłości jest moją bohaterką.
D. Kotas, Cukry, Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2021.