12.08.2021

Nowy Napis Co Tydzień #113 / „Jak Grecy pod Maratonem zniweczyliśmy wroga…”. O antologii Macieja Urbanowskiego

Pandemiczny zeszły rok nie pozwolił w pełni na świętowanie największego zwycięstwa militarnego Polaków w XX wieku, jakim była bitwa warszawska w 1920 roku. A przecież obchodziliśmy setną rocznicę wydarzenia, dzięki któremu obroniono niedawno odzyskaną niepodległość Polski, a Europa nie zaznała czerwonego knuta. Dlatego po książkę profesora Macieja Urbanowskiego Rok 1920 w literaturze polskiej, wydaną z okazji ubiegłorocznych, umiarkowanie udanych obchodów, warto sięgnąć w sierpniu tego roku i jeszcze raz przekonać się, kiedy i w jaki sposób pisarze polscy zareagowali na wysiłek zbrojny polskich żołnierzy, jak go opisali, a także jakie były ich postawy podczas wojny polsko-bolszewickiej.

Opracowanie Urbanowskiego jest obszerną antologią tekstów, często mało znanych lub po raz pierwszy wyciągniętych na światło dzienne przez badacza, zaś wnikliwe wprowadzenie i bogaty aparat naukowy czynią z tej książki niezbędne kompendium dla każdego, kto chciałby zająć się fenomenem wojny polsko-bolszewickiej na kartach naszej literatury. Bo przecież ostatniego słowa w tej kwestii nie wypowiedziano, a zarys monograficzny Urbanowskiego, jak zaznacza sam autor, jest zaproszeniem dla innych do dalszego zgłębiania tematu. Czytelnik zaś niemający ambicji krytycznoliterackich otrzymał po prostu cenne opracowanie pozwalające mu na podróż do roku 1920, widzianego i opisanego przez najwybitniejszych rodzimych twórców. I na zrozumienie, jak wspaniałe było to zwycięstwo i jak wielką ofiarą krwi okupione.

Kiedy w lipcu 1920 roku niebezpieczeństwo zajrzało Polsce w oczy, kiedy w porywie patriotycznym powstał ruch ochotniczy, kiedy dzieci nawet chwytały za broń – piśmiennictwo i sztuka polska nie mogły oczywiście pozostać za piecem” – pisał Adam Grzymała-Siedlecki. Rzeczywiście, lista pisarzy, którzy zgłosili się na ochotnika i wzięli udział w wojnie 1920 roku na polu bitwy lub zostali przydzieleni do służby pomocniczej jest imponująca. Stefan Żeromski, wówczas pięćdziesięciosześciolatek, w ramach powołanego 3 lipca 1920 roku Generalnego Inspektoratu Armii Ochotniczej stanął na czele Oddziału II Informacyjno-Prasowego mającego na celu zwiększanie zaciągów ochotniczych oraz „profesjonalne i szybkie dokumentowanie zbrodni sowieckich”. W sekcji literackiej tego oddziału pracowali między innymi młody, świetnie zapowiadający się prozaik Eugeniusz Małaczewski i zasłużeni już dla naszej literatury Wacław Berent, Kornel Makuszyński i Bolesław Leśmian. Nie sposób wymienić tu wszystkich ludzi pióra walczących w szeregach Wojska Polskiego z bolszewikami – ich w miarę kompletną listę podaje oczywiście Urbanowski. Tutaj wymieńmy tylko kilka najbardziej znaczących nazwisk pisarzy młodszego pokolenia: Władysław Broniewski, Florian Czarnyszewicz, Józef Czechowicz, Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Marian Hemar, Józef Mackiewicz, Sergiusz Piasecki, Julian Przyboś, Stanisław Rembek, Stefan Wiechecki. Do wojska zgłosili się też Jarosław Iwaszkiewicz i Aleksander Wat, jednak ich jednostka nie wzięła udziału w walkach.

Byli jednak i tacy, dla których rok 1920 stanowił bolesną cezurę niemożności, która była także niezwykle silnym doświadczeniem formacyjnym. Witold Gombrowicz jako jeden z dwóch ze swojej klasy nie poszedł walczyć z bolszewikami, a kiedy koledzy z ławy szkolnej wrócili w aurze bohaterstwa, doświadczył wstydu i upokorzenia. Po latach pisał:

Ten rok 1920 uczynił ze mnie istotę „nie taką jak wszyscy”, wyodrębnioną, żyjącą na marginesie społeczeństwa. Takim życiem marginesowym żyję do dzisiaj – w dalszym ciągu moich wspomnień może wyjaśnię, jak takie wyobcowanie ze społeczeństwa można pogodzić z pracą z istoty swojej społeczną, jaką jest literatura. Ten rozbrat z gromadą, z narodem, zmuszający do szukania własnych dróg i życia na własna rękę, począł się dla mnie w owym pamiętnym roku bitwy warszawskiej.

Urbanowski ułożył swoją antologię chronologicznie. Najpierw więc omawia utwory, które powstały jeszcze w czasie toczących się zmagań. Były to najczęściej wiersze, piosenki, reportaże. Ten najwspanialszy znalazł się w opracowaniu w całości, to bardzo ważne, bo przez lata komuny, chociaż Żeromski wydawany był w gigantycznych nakładach i niemal corocznie „mordowany” na egzaminach maturalnych, to z tekstem Na probostwie w Wyszkowie mogliśmy się zapoznać wyłącznie dzięki drugoobiegowym przedrukom. Teraz warto powrócić do tamtego tekstu i przeczytać raz jeszcze choćby słowa, które wcale nie brzmią anachronicznie czy tylko historycznie:

Polska żyła w lenistwie ducha, oplątana przez wszelakie gałgaństwo, paskarstwo, łapownictwo, dorobkiewiczostwo kosztem ogółu, przez jałowy biurokratyzm, dążenie do kariery i nieodpowiedzialnej władzy. Wszystka wzniosłość, poczęta w duchu za dni niewoli, zamarła w tym pierwszym dniu wolności. Walka o władzę, istniejąca niewątpliwie wszędzie na świecie, jako wyraz siły potęg społecznych, partii, obozów i stronnictw, w Polsce przybrała kształty monstrualne. Nie ludzie zdolni, zasłużeni, wykształceni, mądrzy, których mamy dużo w kraju, docierali do steru władzy, lecz mężowie partii i obozów, najzdolniejsi czy najsprytniejsi w partii lub obozie. Jak po spuszczeniu wód stawu, ujrzeliśmy obmierzłe rojowisko gadów i płazów.

Czy nie brzmi to współcześnie? I dalej:

O, Polacy! Niech wasze ręce składają się do modlitwy, albowiem ci bezrolni i bezdomni Polskę wybrali. To nic, że tam i sam ten i ów poszedł z rozpaczy za wrogiem. Cały bowiem lud polski poszedł w bój za ojczyznę. Opasali się pasem żołnierskim nędzarze, którzy na własność w ojczyźnie mają tylko grób, i z męstwem, na którego widok oniemiał z zachwytu świat, uderzyli w wojska najeźdźców. Od krańca ziemi polskiej do drugiego krańca, gdziekolwiek brzmi nasza mowa, jeden się podniósł krzyk: niech żyje ojczyzna!Alboż nie było tak? Alboż nie widział świat tego nieopisanego zjawiska? Zapomniane zostały wszelkie czyjekolwiek winy i, jak Grecy pod Maratonem, zniweczyliśmy wroga.

Żeromski jasno wyłożył w tym tekście paradoks swoich czasów: bezrobotni, nędzarze, cała polska biedota chwyciła za karabiny i stanęła w obronie Polski. A przecież równie dobrze mogła ulec bolszewickiej propagandzie obiecującej państwo „wolne od panów”.

Wizję Polski zniszczonej i zbezczeszczonej rysuje Eugeniusz Małaczewski w opowiadaniu Koń na wzgórzu. Cierpienia mordowanych bestialsko ludzi są tu spotęgowane męczeństwem niewinnych zwierząt: łabędzi ponabijanych w parku pałacowym na tyczki i konia, z którego cofający się bolszewicy „na żywca” zdjęli skórę. Tylko dla tych dwóch arcydzielnych utworów książkę Urbanowskiego warto mieć na półce! A jest w niej przecież o wiele, wiele więcej. Choćby przejmujący wiersz Bolesława Leśmiana Żołnierz wydrukowany we lwowskim „Słowie Polskim” 5 IX 1920 roku. To tylko jeden z wielu przykładów.

Słusznie przytacza Urbanowski opinię Czesława Miłosza, że wojna wywołuje efekt „braku dostosowanego do nowych doznań języka”. Czasem musi minąć dziesięciolecie, abyśmy doczekali się utworów o wielkiej sile wyrazu. Dlatego pierwszą wybitną powieścią dotyczącą wojny polsko-bolszewickiej była W polu Stanisława Rembeka, opublikowana dopiero w 1937 roku. Ten pisarz jest znacząco obecny w książce Urbanowskiego, także za sprawą powieści Nagan i swojego dziennika z 1920 roku. Zresztą znakomita większość twórczości Rembeka wyrosła właśnie z wojny polsko-bolszewickiej, dlatego w latach komuny cały jego przedwojenny dorobek był skrzętnie pomijany, co stało się przecież dramatem tego wybitnego i wciąż niedocenianego twórcy. To dobrze, że właśnie w tym roku w Państwowym Instytucie Wydawniczym ruszyła edycja dzieł zebranych Stanisława Rembeka i wspaniale, że merytoryczną pieczę nad nią objął profesor Maciej Urbanowski.

Bardzo ciekawe i zupełnie nowatorskie są ekskursy dotyczące obecności tematyki roku 1920 w polskiej literaturze emigracyjnej i tej po roku 1989. Pisze Urbanowski między innymi o powieści Józefa Mackiewicza Lewa wolna z 1965 roku, w której starcie polsko-bolszewickie staje się zderzeniem dwóch cywilizacji. Przy czym, paradoksalnie, klęska bolszewii jest zarazem klęską Polski, Europy i świata. Pisarz oskarża polskie dowództwo na czele z Józefem Piłsudskim o paktowanie z Leniem i Trockim, o traktowanie bolszewizmu jako kolejnego wcielenia Rosji Carskiej, co wedle Mackiewicza było karygodnym błędem i doprowadziło do późniejszych klęsk z roku 1939 i w efekcie – do umocnienia się nieludzkiego systemu w świecie w drugiej połowie XX stulecia.

Ale pisze też autor o adaptacjach teatralnych i książkach wydawanych w III RP, spośród których za najpełniej wyrażającą istotę dziejących się wtedy wojennych wydarzeń uznaje powieść Nad Zbruczem autorstwa Wiesława Helaka, a jej urywek kończy antologię Macieja Urbanowskiego.

Jeszcze jeden wątek w tym opracowaniu jest silnie obecny. Wątek inteligencki, a ściślej – problem odpowiedzialności tej warstwy społecznej, w tym oczywiście pisarzy, za ogół narodu. Omawiając utwór Anny Zahorskiej Prawdaż to, Polsko?, Urbanowski przyznaje:

Odpowiedzią na wojnę 1920 r. miał być wielki polski ruch etyczny, oparty na hasłach solidarności społecznej i odpowiedzialności elit inteligenckich za los warstw – jak byśmy to dzisiaj powiedzieli – wykluczonych z życia narodowego ekonomicznie i cywilizacyjnie.

Chciałoby się tylko dodać, że – choć minęło całe stulecie – ten program wciąż jest aktualny. A więc jak jest dzisiaj? Gdzie są te elity? Gdzie zaangażowanie twórców współczesnej literatury po stronie słabszych i najbardziej potrzebujących?

Maciej Urbanowski, Rok 1920 w literaturze polskiej. Zarys monograficzny, Instytut Pamięci Narodowej, Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji, Warszawa 2020.

 okładka książki

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wojciech Chmielewski, „Jak Grecy pod Maratonem zniweczyliśmy wroga…”. O antologii Macieja Urbanowskiego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 113

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...