Nowy Napis Co Tydzień #121 / O smętnych losach zadumany…
„nie, nie jest to opowieść / którą by można zrozumieć,
zerkając w międzyczasie / na kolorowe pisma”
K. Szatrawski, Wiek nowy
Niedźwiedzia przysługa
Rekomendacja na tylnej okładce tomiku poezji Krzysztofa Dariusza Szatrawskiego Wiek nowy podpisana przez Zdzisława Łączkowskiego przekonuje nas z nieco prowokującą żarliwością, że: „jest w liryce Szatrawskiego niezwykła mądrość, którą pragnie nam poeta przekazać. Mądrość, wiedza, służące budowaniu”
„Niezwykła mądrość”? Jeśli zadowolimy się koheletowym odmienianiem przez wszystkie przypadki słów: marność, pustka i mijający czas, to owszem; jeśli jednak nieco wyżej zawiesimy poprzeczkę intelektualnych oczekiwań, możemy się poczuć rozczarowani. „Służące budowaniu”? Kogo, czego? – na to pytanie nie odpowiada w Wieku nowym żaden dopełniacz ani narzędnik. Czy ma to być intelektualne, duchowe budowanie czytelnika czy budowanie jakiejś formy więzi z nim, porozumienia? A może ma to być budowanie na bolesnych doświadczeniach czy na przekór nim?
„Poeta pragnie nam przekazać”? Nie dostrzegam doprawdy w postawie twórczej olsztyńskiego poety żadnej misji apostolskiej ani dydaktycznej. W moim odczuciu jego wiersze nie mają żadnego intencjonalnego przekazu, a przemawiają jedynie samymi sobą – swoją formą i treścią. W dodatku przemawiają na tyle skutecznie, że podobna marketingowa oprawa raczej im szkodzi, niż pomaga, ponieważ poezja Szatrawskiego najlepiej broni się w ciszy.
Nieco bardziej koncyliacyjnie i melancholijnie zarazem
Trzydzieści dziewięć wierszy i tytułowy poemat Wiek nowy to utwory bardzo nostalgiczne i melancholijne. Tomik rozpoczyna się – niczym psalm De profundis – z głębokości wołaniem i „powstawaniem z prochu beznadziei”, kończy zaś na cmentarzu, na którym „nie istnieje czas przyszły”, na którym „nikt po nas nie płacze, tylko kamienie spoglądają pustymi oczodołami liter”. Tą funeralną aurą nasycony jest nie tylko cały Wiek nowy, ale także wspomnienia tego, który właśnie minął, i reminiscencje dawniejszych czasów. Żałoba i melancholia – można by skatalogować te wiersze pod tytułem słynnego artykułu Freuda (Trauer und Melancholie).
Bez stosowania precyzyjnych metod statystycznych uważny czytelnik bez trudu dostrzeże u Szatrawskiego charakterystyczne słowa-klucze. Są nimi: ciemność – ze wszystkimi derywatami pojawiająca się w Wieku nowym dziewiętnastokrotnie (między innymi „pozwolisz się pochłonąć ciemności” z wiersza jesteś, jestem, jesteśmy, „nasza wiara jest ciemna” ze zdrady czy „rozpływam się w ciemności, która zamiera w milczącym świetle dnia” z liryku nasze spotkania jak bitwa); pustka (czternaście razy, na przykład: „kilka ścieżek dla błądzących zbiega się w środku pustki” [pośród brzóz] czy „wszystkie słowa wykrzyczane w pustkę” [wiek nowy]); nic, nicość (użyte blisko pięćdziesięciokrotnie, więc zacytuję tylko: „w niebie też nie ma nic poza ciemnością” z tożsamości, „swobodne opadanie w nicość” z wiersza świt, który okazał się zmierzchem i „nic nie mogło oddalić klęski” z wieku nowego); samotność i inne wyrazy z pokrewnego pola semantycznego.
Poeta jest przy tym bezlitośnie konsekwentny w gaszeniu wszelkiej nadziei i radości. W poincie wiersza teoria małego wybuchu nawet noworoczne fetowanie jest dla niego pretekstem do gorzkich refleksji: „czas kręci się w miejscu i nie ustaje, jak / oszalałe ze strachu zwierzę”. W utworze pewnego roku, którego sytuacja liryczna osadzona jest w podobnym momencie, na krawędzi grudnia i stycznia, nawet jeśli zgodnie z sylwestrowym zwyczajem upijamy się, to tylko niepewnością, a jeśli tańczymy, to po to: „aby nasza krew nie zakrzepła w żyłach”. W tle pobrzmiewają nostalgicznie „jakieś ciche melodie z lat dwudziestych”, odtwarzający je gramofon na pewno „pamięta lepsze czasy”. Świętowanie ponownie kończy się gorzkim spojrzeniem na własną, nagą, jasną samotność – i nie jest to bynajmniej „odblask tej jasności / która miała nas prowadzić / ani jutrzenka jakiejkolwiek nadziei”. U Szatrawskiego świt prędzej czy później okazuje się zmierzchem (tytuł jednego z utworów) i każde „zawsze też kiedyś się kończy” (jestem twoim dłużnikiem). Mistrz melancholii Gérard de Nerval mówił, że jest ona chorobą polegającą na widzeniu rzeczy takimi, jakie są, z wyostrzoną do granic bólu wrażliwością na absurdalność, marność i kruchość rzeczywistości. Coś z tej przypadłości jest niewątpliwie w wierszach z tomu Wiek nowy.
Jeśli miałbym się zatem zgodzić ze stwierdzeniem o „niezwykłej mądrości”, to tylko w tym melancholijnym sensie. Krzysztof Szatrawski wielokrotnie posługuje się tu bowiem figurą zadumanego mędrca w pozycji siedzącej (figura sedens), ze stoickim dystansem przyglądającego się rwącemu strumieniowi czasu. Tak jest chociażby w utworze siedzący w korku w Pompejach, gdzie podmiot liryczny „spokojnie wertuje milczenie” i „przez dłuższą chwilę / spogląda na siedzących w ciszy”, albo w wieku nowym, gdzie znajdujemy następujące wyznanie:
[…] siedzę tu, na końcu świata
spoglądam poza horyzont
bez ciekawości grzebiąc kijem w ziemi
wbijam laskę w torf, w piasek, w żółtą glinę
i tak polegam na tym przypadkowym oparciu
że nie potrafię powiedzieć ile potrzeba nadziei
aby nie wypaść poza granicę
tak zwanej rzeczywistości.
Uwięziony w czasie
Jedną z najsilniej obecnych w tomie Wiek nowy refleksji są rozważania nad naturą czasu i historii. Już tytuł zbioru suponować może jego rozrachunkowy charakter i rzeczywiście – Krzysztof Szatrawski dokonuje w nim bilansu zamknięcia i otwarcia zarazem, przy czym „wiek” oznaczać tu może zarówno kolejne stulecie, jak i nowy etap, dalszy rozdział małej, osobistej historii lub wielkich, globalnych dziejów. Dość powiedzieć, że słowa „czas” i „historia” pojawiają się tu odpowiednio – trzydzieści cztery i jedenaście razy.
Prezentowana w Wieku nowym wizja dziejów trąci, jeśli nie katastrofizmem, to co najmniej pesymizmem historiozoficznym. Wiersz ponowne zdobycie Troi poeta kończy następującą przepowiednią:
tak zostało zapisane na długo przed naszym początkiem
i radość będzie wielka
i zgrzytanie zębów.
Z kolei w ostatnim wtajemniczeniu przyszłość jest nieznana, „bez formy i zawartości / bez pamięci, bez nadziei”. Życie w czasie jest jak „taniec w ruinach świątyni” – „podróżujemy / przez zarośnięte trawą pola / przez ziemie nieurodzajów i klęsk zataczamy kolejny krąg / by jeszcze raz trafić na własne ślady”. W wierszu telefon czas zostaje ubóstwiony, a zasada jego działania oddana prosto i konkretnie: „zamienia przyszłość w przeszłość […] chleb w chleb czerstwy zamienia”.
Rozrachunkowi z czasem w sposób szczególny poświęcony jest zamykający cały tom tytułowy poemat wiek nowy. Już jego introdukcja: „na początku i na końcu” sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z summą, z próbą zbilansowania dziejów. Po raz kolejny powraca tu apokaliptyczny „płacz i zgrzytanie zębów”, ale tym razem poeta dodaje pasyjną wykładnię: „albowiem świat został stworzony w piątek po południu”. Trzecią część utworu zamyka poetycki bilans minionego wieku:
tak oto przeżyliśmy ostatnie stulecie
i nie potrafiliśmy zauważyć postępów nadziei
nie zdołaliśmy sformułować odpowiedzi
na żadne z pytań, nie mogliśmy rozwiązań zagadek
które mogły otworzyć przed nami niebiosa […]
tak oto przeżyliśmy o jedno stulecie za dużo […]
nie zdołaliśmy się obronić
przed własną niemocą
Pobrzmiewa w tych słowach i Tetmajerowski człowiek końca wieku XIX, niemo zwieszający głowę w geście bezradności wobec „włóczni złego”, i wcześniejsza charakterystyka XVIII stulecia z diabelską satysfakcją deklamowana przez Kordiana w Przygotowaniu:
Więc się koło tortury całe obróciło?
Każdy ząb jej rozdziera, każda szruba ciśnie.
Teraz, gdy niebo zabłyśnie,
Błyskawica trwa dłużej niż te wszystkie lata,
Zbiegłe męczarnią dla świata;
A każdy rok jak ślimak sunął się leniwo
Dla nędzarzy, dla głupich kochanków nadziei;
A gdy śliną osrebrzył ślad zbiegłej kolei,
Ślizgał się po niej człowiek pamiątką pierzchliwą.
Obłąkani w przeszłości żeglarze
Brali imię dziejopisów;
Sztuką ich było pisać wielkie kalendarze,
Pełne królewskich imion i dat, i napisów.
Inni myślą ścigali treść myśli,
Filozofy – głęboko myśleli,
Aż nad ciemną przepaścią zawiśli,
Obudzili się, w przepaść spojrzeli
I zawołali: „Ciemno! ciemno! ciemno!”J. Słowacki, Kordian, Wrocław–Warszawa–Kraków, Gdańsk–Łódź 1985, s. 41. [2]
Dla Krzysztofa Szatrawskiego wyzwolenie jest wyłącznie poza czasem. Dlatego w wierszu wybrzeża mórz południowych pojawia się taka oto osobliwa definicja raju: „nie pamiętam nawet który to dzień tygodnia / po prostu raj”. Dorobek życia rzutowany na oś czasu nieodmiennie prezentuje się zaś w sposób żałosny, czyli pożałowania godny: „niejasne wspomnienia i trochę śmieci / garść ujętych w kwadratowy nawias wątpliwości / obrazów, snów, sprzecznych relacji […] swobodne opadanie w nicość” (świt, który okazał się zmierzchem); „życie składa się z dat / z godzin straconych / i niedotrzymanych terminów / ze złamanych zobowiązań, ze zdrady” (księga wątpliwości).
Poezja coverowa
W wierszach z tomu Wiek nowy znaleźć mogą upodobanie miłośnicy naszych dwudziestowiecznych klasyków – Zbigniewa Herberta, Czesława Miłosza. Dużo tu bowiem aluzji, nawiązań, kryptocytatów, językowych stylizacji. Sam tytuł zbioru i zamykającego go poematu nasuwa oczywiste skojarzenia z wierszem Miłosza z pożegnalnego tomu Druga przestrzeń z roku 2002, w którym również wykorzystywana jest polisemia: nowe stulecie, milenium – nowy etap w życiu sędziwego poety.
Wiersz ponowne zdobycie Troi to z kolei reinterpretacja antycznego mitu w herbertowskim duchu, przywołująca takie utwory jak O Troi, Stary Prometeusz czy Dlaczego klasycy. Główni bohaterowie legendarnych wydarzeń obsadzeni zostali przez Szatrawskiego w nowych, heroikomicznych rolach. Achilles „z nożem w zębach nurkuje w wirtualnym świecie literatury”, Helena przerzuca leniwie „jakieś kolorowe magazyny, najświeższe plotki z Aten, modne żurnale z Lesbos”. Kupiony po promocyjnej cenie drewniany koń na biegunach rży, a w roli współczesnego profety, wieszcza naszych czasów występuje telewizor.
„Sprzedawca imion” z wiersza o tym samym tytule „porusza się krokiem ślepca / ale widzi jasno i daleko” – zupełnie jak Tejrezjasz. W tytule innego utworu wprost pojawia się Sokrates, a zaraz po nim „struna”, nawiązująca do Herbertowskiej „struny światła”, dalej Bach i George Sand. W wierszu jakby pierwszy lepszy pobrzmiewa rozczarowanie znane z Piosenki o końcu świata Miłosza.
Krzysztof Szatrawski bynajmniej nie ukrywa, że chętnie sięga po repertuar „znanych i lubianych”. W wierszu znajomi poeci czytamy, że zapisuje „ich imiona na kartonikach / które potem gubi […] w labiryncie swojego […] życia / nad którym czuwają / zapomniani poeci / i ich wyjęte spod prawa / zgniecione wiersze”. Z kolei utwór postmoderniści rozpoczyna się takim oto wyznaniem: „grzejemy się w słońcu odbitym / od murów starego świata”. Nic dziwnego. Autor Anatomii melancholii Robert Burton stwierdza: „Tkamy wciąż to samo płótno i niestrudzenie skręcamy ten sam sznur”
Dyskretny urok metafory
Marek Bieńczyk – autor znakomitej książki poświęconej melancholii w literaturze w rozdziale XIV powołuje się na Waltera Benjamina twierdzącego, że alegorie są dla melancholika jedyną rozrywką, najbliższym mu sposobem ekspresji, a jednocześnie „stacjami na jego drodze krzyżowej”, albowiem powstały „wokół straty, wokół utraty sensu, należą więc do samego sedna estetyki melancholii"
Krzysztof Szatrawski w tomie Wiek nowy wielokrotnie wyraża rozczarowanie słowem – co nie jest jednak dla niego powodem do złamania pióra i zamilknięcia, lecz bodźcem do kolejnych językowych poszukiwań – z pożytkiem dla sztuki poetyckiej, dodajmy. Mimo, że „usta potykają się na słowach” (genetyka), że „słowa wymykają się ze zdań / i koczują pod gołym niebem” (tożsamość), że „w końcu pękły słowa / ich znaczenie wysypało się i zmieszało z piaskiem”, „wszystkie słowa wykrzyczane w pustkę / zmieniły się w wirujące płatki papieru / i popiół” (wiek nowy), poeta niestrudzenie – niczym łucznik – napina ich cięciwę i ostrzy grot metafory, by trafić nią w sedno rzeczy i przebić się do upragnionej ciszy (struna).
Arystoteles miał przekonywać, że tego nie sposób się wyuczyć, że jest to geniusz polegający na umiejętności swobodnego spokrewniania pojęć w metaforycznym splocie. Nie sposób też tłumaczyć alegorii i metafor, gdyż one tłumaczą się jedynie same przez się. Nimi można się jedynie zachwycić. Takich miejsc zachwycenia jest w Wieku nowym Krzysztofa Szatrawskiego wiele. Ich wybór jest rzecz jasna subiektywny, dlatego pozwolę sobie zgłosić nienachalnie tylko kilka propozycji. Z wiersza cmentarz w Czerniowcach:
żadna śmierć nie kończy świata
to tylko najdalsze przestrzenie
pochłaniają nas jak baśń
opowiedziana przed snem
Z ostatniego wtajemniczenia:
jeszcze nie żyjemy, jeszcze
nikt nie zapalił światła
nad bramą ogrodu
czekamy stłoczeni w wąskim przejściu […]
zepchnięci w niepamięć
zanurzeni w obłędzie
w pośpiechu i panice
Z wiersza noc Desdemony:
w epoce odpowiedzi jątrzą się pytania
maszyny milczą we władzy procedur i noc
wydaje się jedynym zadośćuczynieniem
W „czarnej żółci” niewątpliwie destyluje się esencja poezji. Zwracał na to uwagę lord Byron, a za nim Mickiewicz, tłumaczący jego Sen tymi słowy: „Bo wzrok melancholijny jak teleskop sięga, / Dalekie widma zbliża, rozłączone sprzęga […]”. W tym samym utworze jest jednak zawarta również przestroga: „Lecz nieraz mędrzec głębiej w obłąkanie wpada, / Jeśli melancholiji smutny dar posiada”
Krzysztof D. Szatrawski, Wiek nowy, Olsztyn: Wydawnictwo ABADA, 2014.