Nowy Napis Co Tydzień #128 / (Nie)konwencjonalna turystyka
Najnowszy tom poezji Marzeny Dąbrowy Szatko Gdzie będą nie będą jest czymś więcej niż zbiorem wierszy. Można go nazwać książką poetycko-fotograficzną, poetyckim albumem, gdyż zarówno jego zawartość – wiersze i fotografie – jak i twarda oprawa, format, papier, a nawet ciężar, przypominają rodzinny album ze zdjęciami. Mówiąc szczerze, na początku miałam problem ze skupieniem uwagi na wierszach podanych w tak bogatym anturażu. Tło dla każdego tekstu stanowi jakiś obraz. Jest nim albo reprodukcja starej fotografii czy dzieła malarskiego, albo fotografia wykonana przez autorkę lub jej syna Mikołaja Szatko. Tak jak nieoczywiste są fotografie w tej książce, to znaczy w większości nie przedstawiają najważniejszych atrakcji turystycznych, tak w sposób nieoczywisty – chciałoby się powiedzieć antyprzewodnikowo – Dąbrowa Szatko opowiada o miejscach, które odwiedziła. I nie chodzi tylko o formę tej opowieści, ale również o jej treść.
Podmiot liryczny prowadzi nieustanny dialog z miejscami, które odwiedza jako świadomie wybrane cele swoich podróży lub też natrafiając na nie przypadkiem, w drodze do głównych „atrakcji”. Wśród nich są miejsca popularne turystycznie, rozsiane po całej Europie. I co idzie w parze z ich popularnością – wielokrotnie opisane już wcześniej, również przez najwybitniejszych poetów (znajdziemy w tym tomie między innymi Neapol wychwalany przez Goethego czy Rzym opisany zgoła w innym tonie przez Tadeusza Różewicza). Dąbrowa Szatko znajduje jednak własny intymny język do nazwania klimatu, wyglądu i historii tych miejsc. Niektóre z wierszy, opisujące dzieła malarskie, stare fotografie, eksponaty w muzealnych gablotach, można nazwać ekfrazami, chociaż nie mamy w nich do czynienia z samym opisem i wyjaśnieniem idei obrazu. Zawierają one dodatkowe elementy – osobiste odniesienie do jego treści i rozważania natury filozoficznej na temat śmiertelności ludzi i nieśmiertelności sztuki. Przykładem tak pogłębionej ekfrazy jest wiersz Wystawa (s. 114–115), odnoszący się do obrazu Mária Cesarinyde Vasconcelos:
umoszczeni wygodnie
wśród dekoracji z epoki
odgrodzeni złoconymi ramami
od świata żywych
patrzą ze swoich
czasów
w nasze oczy
hrabina de
margrabia von
książę pan
trwają schwytani w siatkę
popękanego werniksu
realni po dotknięcie tak
że można ich namacać
po omacku
w historii
[…]
a gdy malarz jest nieobecny
zostaje po nas
zamalowana czarnymi kreskami
powierzchnia w pękniętej ramce
Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o „starych dekoracjach” opisanych przez Różewicza podczas jego podróży do Włoch. Tematowi kultury śródziemnomorskiej, zmierzeniu się z pytaniem, czy sztuka nie zdewaluowała się po końcu świata, jakim była dla pokolenia poety druga wojna światowa, poświęcił wiele miejsca w swojej twórczości (warto wspomnieć o takich utworach jak Et in Arcadia ego, Opowiadanie dydaktyczne czy Śmierć w starych dekoracjach). Jego odpowiedź była bardzo gorzka: europejska kultura, w tym sztuka i literatura, zawiodły, nie ocaliły ludzi przed Holokaustem.
Spojrzenie Dąbrowy Szatko na piękno sztuki oraz śródziemnomorskiej przyrody nie jest tak surowe i pesymistyczne jak Różewicza. Nie jest też tak idealistyczne, jak zakochanego w Neapolu Goethego. Poetka dostrzega kruchość tego piękna, nie podważając jego wartości. Najwyraźniej o tej kruchości mówi wiersz Potop w raju (s. 16–17), w którym cudowne wspomnienia z pobytu „na podniebiu”, czyli na Maderze przed powodzią w lutym 2010 roku, kończą się gorzką puentą:
nie ma raju
zwiodła nas fatamorgana
pejzaż-miraż
błądzimy pamięcią
w próżni
po atlantydzie
bez nadziei na powrót
do źródła
widocznie
wiemy już za wiele
Wspomniałam na wstępie, że podmiot liryczny tego zbioru, czyli poetka-podróżniczka, prowadzi dialog z odwiedzanymi przez siebie miejscami. Dialog ów przechodzi chwilami w rozmowę z samymi mieszkańcami tych miejsc, co znamienne – już nieobecnymi. W tej sytuacji daje się jednak zauważyć rodzaj nietaktu i odcień fałszu odwiedzanej „atrakcji turystycznej”:
odwiedzam wasz dom
pod waszą nieobecność
w majestacie prawa
zapłaciłam komu trzeba
i mam wstęp
na salony
[…]
mogę śledzić was
na fotografiach
i podglądać
wasze meble
aż dziw
jak tu sterylnie
ktoś zatarł wszelkie ślady
życia
wyszorował kotły i dzbanki
ściereczką zebrał z poręczy
odciski waszych palców
i opróżnił popielniczkę
na biurku
wypolerowane blaty
zamknięte za szkłem
książki jak kolekcja motyli
bielizna równo przyszpilona
w komodach
tylko otwarty klawikord
pociemniałą kością zdradza
że ktoś tu grał
ale nuty
już papierowe
za parę euro
nikt ich nie ożywi
(Dom adwokata, s. 10–11)
Autorka odkrywa w swoich wierszach wrażliwość, której brak bezwzględnie wytykał turystom Różewicz w Śmierci w starych dekoracjach. Podobnie jak on, poetka przeciwstawia się sprowadzaniu sztuki do turystycznego biznesu, a podróży – do bezrefleksyjnego „zaliczania” kolejnych atrakcji. Najbardziej sugestywnie oddała to w wierszu Nuda w Wenecji (s. 56–57):
patrzenie znad fularu
bordo ze szpilką
znad chusteczki w butonierce
patrzenie na zegarek
patrzenie wokół
stolik sufit kelner krzesło
kilka francuskich słów
mimochodem
do kobiety
z którą się przyszło
[…]
ziewanie pod arkadami
[…]
patrzenie wokół
patrzenie na zegarek
patrzenie w kieliszek
pusty
Jako fotografka autorka trzyma się z dala od wszechobecnej mody na selfie w każdym możliwym miejscu. Co więcej, jej fotografie częściej skupiają naszą uwagę na jakichś mało atrakcyjnych szczegółach z otoczenia, jak puste wiklinowe krzesła na tarasie, niż na monumentalnych budowlach na miarę kościoła Sagrada Família (jej zdjęcie znalazło się w książce). Kolczyki noszone przez damę z obrazu i przedwojenne lalki w gablotce warte są większej uwagi poetki-turystki niż zawartość skarbców. Ale ona nie zatrzymuje swojego wzroku na powierzchni oglądanych eksponatów. Interesuje się historią przedmiotów i historią ich właścicieli, jak w przejmującym wierszu Gablotki (s. 97):
gdyby nie wojna
dawno ślad by po nich zaginął
utonęłyby w stertach śmieci i niepamięci
lalka z gałganków
dziurawy kocyk
stare walizki
wyklejane papierem[…]
mysi płaszczyk
z naderwaną kieszonką
rozkrzyżowany na ścianie
za szkłem
wojna darowała im
drugie życie
ocalonych
zamiast
Można by powiedzieć, że tak jak w poezji Dąbrowy Szatko jest wiele sztuki fotograficznej, utrwalonych migawką chwil, tak w jej fotografii jest wiele poezji – metafor, porównań, epitetów.
Podmiot odwiedza nie tylko muzea i domy znanych postaci, ale zagląda też do całkiem nieznanych, opuszczonych posesji, gdzie:
widać splątany gąszcz
i trąd potłuczonych dachówek
rozkład zaraża tkankę
kamieni rozpełza się
kwitnącymi łodygami
kryjąc ślady stopni
i dróżek do bram
zagryzionych rdzą
[…]
przed wejściem
stół zatrzymany w locie
czterema kamieniami
róża w doniczce
rozlane mydliny
pranie na wietrze
dziewczynka w różowej sukience
odwraca się
za niewidzialnym głosem
(Zmartwychwstanie, s. 8)
Jakże odmienny jest to opis od opisu sterylnie przygotowanego dla turystów domu adwokata, prawda? Ale to, co łączy oba te opisy, to bogata wyobraźnia poetki, która widzi dalej niż znudzony turysta w Wenecji. W każdym miejscu, do którego trafia, próbuje dostrzec jego wcześniejszych mieszkańców. Jeśli nie pomagają jej w tym przewodniki czy stare fotografie, tworzy własne możliwe portrety tych ludzi. Każdą podróż traktuje jako szansę na podróż w czasie, a pozostałe po tych wojażach wiersze świadczą, że tę szansę świetnie wykorzystuje.
Jak wspomniałam na wstępie, problem śmiertelności i nieśmiertelności jest dojmujący w tym tomie. O tym, że sztuka – jednak – ocala, jeśli nie wartości, to przynajmniej twarze ludzi, opowiada wiersz Echo (s. 5), będący ekfrazą starej fotografii zamieszczonej w tle:
żagle zwinięte
łopoczą lniane rękawy
i nogawki z drelichu
rybacy dzielą połów
na kamieniach
łódki kolebią się przy brzegu
falują kapelusze
zaraz się rozejdą
rozeszli
pójdą w stronę rybnego targu
poszli
kiedyś pomrą
pomarli
[…]
fotografia unieśmiertelnia
moment z życia śmiertelnych
[…]
na papierze nie widać
opuszczonego brzegu
oni ciągle tu są
fotografia litościwie
nie zdradza
końca drogi
Książka Marzeny Dąbrowy Szatko Gdzie będą nie będą obala powszechne przeświadczenie, że obraz zawsze zdominuje słowo. Mimo moich początkowych trudności w dzieleniu uwagi na tło-obraz i tekst, udało mi się również skupić na przekazie słownym. I uczciwie mogę stwierdzić, że to właśnie wiersze pozwoliły mi zbliżyć się do odwiedzonych przez autorkę miejsc.
Marzena Dąbrowa Szatko, Gdzie będą nie będą, Madsza, Kraków 2021.