27.01.2022

Nowy Napis Co Tydzień #136 / Królowa jest tylko jedna. O nowym wydaniu „Wystarczy” Wisławy Szymborskiej

W ostatnich miesiącach wspominaliśmy twórców tej rangi co Różewicz, Lem, Norwid czy Baczyński. Tymczasem właśnie obchodzimy dziesiątą rocznicę śmierci Wisławy Szymborskiej. Smutna to okazja, ale posiada jedną podstawową zaletę: to dobry powód, aby powtórnie zajrzeć do twórczości laureatki Nagrody Nobla.

Niedawno ukazała się drukiem biografia autorstwa Joanny Gromek-Illg, opublikowany został również tom felietonów w wyborze Jacka Dehnela. Nadal jednak brakuje pozycji, która zebrałaby całość wierszy Szymborskiej. Niezwykle dziwi ten brak na rodzimym rynku wydawniczym; tłumaczę go sobie tym, że wydawnictwo zarobi więcej na publikacji pojedynczych tomików niż na jednym, większym objętościowo tomie. Kończąc uszczypliwości i wracając jednak do punktu wyjścia – wydawnictwo a5 prezentuje właśnie czytelnikom nowe wydanie ostatniej książki poetyckiej noblistki, poszerzone w stosunku do wydania pierwszego z 2012 roku (ukazało się już po śmierci autorki) o angielskie przekłady Clare Cavanagh. Jeśli chodzi o podobieństwa, znajdziemy tutaj, tak jak poprzednio, wyłącznie trzynaście ukończonych wierszy, ułożonych w porządku chronologicznym, posłowie Ryszarda Krynickiego oraz faksymilia rękopisów zwierające niedokończone utwory Szymborskiej. Wystarczy to być może najkrótszy tomik, jaki udało mi się do tej pory przeczytać, co nie zmienia faktu, że każde słowo jest tutaj na swoim miejscu. Tytuł mówi sam za siebie: wszystko już zostało powiedziane, pora dać odpocząć sobie i czytelnikom.

Trudno oczekiwać, aby pod koniec życia niemal dziewięćdziesięcioletnia Szymborska zerwała z wypracowanym wcześniej modelem wiersza. I rzeczywiście – Wystarczy to kontynuacja znanych motywów. Nieodmiennie daje się odczuć zadziwienie poetki światem w jego najróżniejszych przejawach. Znaleźć można tutaj krótkie liryki, jak i utwory dłuższe, z narracyjnym zacięciem. Mimo że całość można przeczytać błyskawicznie, to do poszczególnych linijek ma się ochotę wracać, nawet jeśli momentami zbliżają się niebezpiecznie do granicy oczywistości. Szymborska operowała w swoich tekstach zdecydowanie mniejszym rozmachem intelektualno-poznawczym niż Miłosz, jednak nigdy, w przeciwieństwie do Miłosza czy na przykład „późnego” Różewicza, nie popadała w gadulstwo, nie tworzyła z rozpędu. Oczywiście można wysunąć całkiem zasadny kontrargument, że przy tak „bezpiecznym” pisaniu występuje mniejsze ryzyko popełnienia błędu. Ale może lepiej pisać właśnie w ten sposób, skoro nie ma się temperamentu eksperymentatora.

Nieco dziwnie czuję się w roli obrońcy tej poezji, zważywszy na gusta moich rówieśników, którzy w większości na nazwisko Szymborskiej reagują alergicznie. Nie bardzo rozumiem, skąd właściwie wynika ta antypatia. Omawiana przeze mnie autorka na przestrzeni dekad udowodniła przecież, że kobieta nie musi pisać na sposób „omdlewający” (termin podkradam Agacie Puwalskiej), że potrafi stworzyć wiersze zdyscyplinowane, powściągliwe emocjonalnie. Proszę wierzyć mi na słowo – w tej poezji dokonał się przełom. Wystarczy spojrzeć na świetną skądinąd lirykę Haliny Poświatowskiej, nie wspominając o poprzedniczkach tejże. Innymi słowy, odświeżenie „poezji kobiecej” dokonało się właśnie za sprawą Szymborskiej. Obecnie dorównać jej może wyłącznie Justyna Bargielska lub Krystyna Miłobędzka, choć ta ostatnia operuje antypodycznym do noblistki rozumieniem zadań literatury.

Mówi się o Szymborskiej, jakoby napisała za życia około trzystu pięćdziesięciu wierszyZob. na przykład https://culture.pl/pl/tworca/wislawa-szymborska [dostęp: 13.01.2022] – przyp. red.[1]. Bardzo możliwe, tylko że nie bierze się w takiej rachubie pod uwagę prawdopodobnie niemałej liczby tekstów, które wylądowały w koszu. Współcześnie coraz więcej autorów decyduje się na publikacje książek – zarówno prozatorskich, jak i poetyckich – zbyt często, tak jakby obawiali się zniknąć z rynku czytelniczego; bardzo niepokojący to trend. Metoda Szymborskiej tymczasem przypominała strategię twórczą Wiesława Myśliwskiego, który publikuje z rzadka, jednak każda kolejna książka odbija się szerokim echem. Pisać jak najwięcej, publikować jak najmniej „na papierze” – oto, czego trzeba.

Nie byłoby jednak prawdą stwierdzenie, że przy swym zdystansowaniu, momentami nawet lekkiej oschłości, twórczość noblistki jest wyzuta z emocji. Pozostaje bowiem bardzo bliska doświadczeniom każdego człowieka – i właśnie ta umiejętność, trafiania w przeżycia czytelników, świadczy o dużym ładunku emocjonalnym tych wierszy, o empatycznej postawie samej autorki. Dla przykładu weźmy na warsztat krótki tekst Na lotnisku (s. 16):

Biegną ku sobie z otwartymi ramionami,
wołają roześmiani: Nareszcie! Nareszcie!
Oboje w ciężkich zimowych ubraniach,
w grubych czapkach,
szalikach,
rękawiczkach,
butach,
ale już tylko dla nas.
Bo dla siebie – nadzy.

Ot, prosta scenka obyczajowa, prawda? Ale przy uważnej lekturze da się dostrzec dyskretny rym („ramionami / roześmiani”), który prozaiczny obrazek nieco upoetycznia. Następnie pojawiają się wykrzyknienia („Nareszcie! Nareszcie!), nadające całości rysu emocjonalnego. Kolejne wersy przynoszą fotograficzne wręcz zbliżenie na ubrania bohaterów, kluczowe dla dalszej części wiersza, przełamane sformułowaniem: „ale już tylko dla nas”. I na koniec przesycona, nie tak subtelnym znów erotyzmem, puenta. Reasumując, Szymborska nie zawsze była zwolenniczką sławetnej „ironii sokratejskiej”; pisząc o emocjach zaobserwowanych (w rzeczywistości lub wyobraźni) osób, umiała wyzbyć się zarówno wyższościowego, jak i nadmiernie sentymentalnego tonu.

Z krótkich wierszy, zawierających pewną dozę niekłamanej emocjonalności i autentyczności, wrażenie robi również utwór Łańcuchy (s. 14).

Dzień upalny, psia buda i pies na łańcuchu.
Kilka kroków opodal miska pełna wody.
Ale łańcuch za krótki i pies nie dosięga.
Dodajmy do obrazka jeszcze jeden szczegół:
nasze o wiele dłuższe
i mniej widzialne łańcuchy,
dzięki którym możemy swobodnie przejść obok.

Można go podzielić na trzy części: pierwsza (wers 1–3) jest opisowa i każdą linijkę tworzy osobne zdanie; druga (czwarty wers) wprowadza do wiersza komentarz podmiotu; trzecia to z kolei kontrapunkt do części pierwszej. Elegancka i przemyślana struktura kompozycyjna, choć na pierwszy rzut oka można jej nie zauważyć. Owa struktura służy budowaniu napięcia emocjonalnego, którego kulminantę stanowi ostatnia linijka. Intrygujący wydaje się epitet: „mniej widzialne łańcuchy”. Dlaczego bowiem nie „niewidzialne”? Może byłoby to zbyt naiwne przeciwstawienie człowieka i zwierzęcia? A może po prostu niewolnictwo ludzi nigdy nie jest całkowicie niewidzialne, ponieważ uważny obserwator zawsze wyczuje u bliźnich – na podstawie nieuświadomionego gestu, mimiki, urwanego w pół słowa – choćby najgłębiej skrywane zniewolenie?

W powyższych akapitach zawarłem parę uwag na temat emocjonalności u Szymborskiej, która w moim mniemaniu czyni z niej tak poczytną autorkę. Celowo wybrałem teksty krótkie, mocno zapadające w pamięć dzięki swej zwięzłości. Ale poetka umiała utrzymać uwagę czytelnika także w utworach dłuższych. Najciekawszym przykładem, według mnie, wydaje się wiersz Mapa (s. 36–38), Oto końcowy fragment:

Na wschodzie i zachodzie,
nad i pod równikiem –
cisza jak makiem zasiał,
a w każdym czarnym ziarnku
żyją sobie ludzie.
Groby masowe i nagłe ruiny
to nie na tym obrazku.

Granice krajów są ledwie widoczne,
jakby wahały się – czy być czy nie być.

Lubię mapy, bo kłamią.
Bo nie dają dostępu napastliwej prawdzie.
Bo wielkodusznie, z poczciwym humorem
rozpościerają mi na stole świat
nie z tego świata.

Naprawdę sporo rzeczy się tutaj dzieje, wcale nie tak błahych, nie tak banalnych, jak wielu osobom by się wydawało. Pierwsze dwie linijki korespondują ze sobą na zasadzie paralelności („Na wschodzie i zachodzie, / nad i pod równikiem”). Później mamy do czynienia ze związkiem frazeologicznym („cisza jak makiem zasiał”), który logicznie łączy się z „czarnym ziarnkiem” z kolejnego wersu. Na dodatkową uwagę zasługuje fakt, że owe „czarne ziarnko” kojarzyć się może, a nawet powinno, z oznaczeniami na mapie, ponieważ często miejscowości zostają wyróżnione takimi właśnie znakami. I jeszcze na deser sformułowanie: „żyją sobie ludzie” – wyrażenie potoczne, podkreślające swobodę wykonywania opisywanej czynności bądź przyjemność płynącą z jej wykonywania (tu: nieco ironiczną). Zakończenie pierwszej strofoidy, czyli zdanie: „Groby masowe i nagłe ruiny / to nie na tym obrazku” jest z kolei ciekawe pod kątem gramatycznym. Słówko „to”, mogące występować jako zaimek wskazujący bądź rzeczownik, tutaj objawia się jako wykładnik równoważności; brzmieniowo łączy się zaś z zaimkiem „ten” w miejscowniku. Następna strofoida, składająca się z dwóch wersów (jednego zdania), jest delikatną trawestacją słynnego Hamletowskiego pytania, tyle że w takim kształcie dużo ciekawiej „dźwięczy”: „czy być czy nie być”. Dwukrotne wykorzystanie słowa „czy” dynamizm tym świadomym powtórzeniem, a brak przecinków – efekt glosolalii; tak to przynajmniej czuję.

Lektura ostatniego, niezwykle skromnego pod kątem objętości tomu (właściwie tomiku) Wisławy Szymborskiej nadal potrafi zaskakiwać doborem leksykalnym, rozwiązaniami gramatycznymi, strukturą kompozycyjną, czasem też niebanalnością spostrzeżeń. Niby nic nowego się tutaj w stosunku do poprzednich książek nie wydarzyło, a jednak technika „prowadzenia” wiersza powinna zostać odnotowana, jako że jest po prostu mistrzowska. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że pierwsza w historii polskiej literatury noblistka bez wątpienia pozostaje najdoskonalszą, obok Krystyny Miłobędzkiej, poetką ostatnich dekad.

Wisława Szymborska, Wystarczy, Wydawnictwo a5, Kraków 2021.

okładka
 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Piotr Jemioło, Królowa jest tylko jedna. O nowym wydaniu „Wystarczy” Wisławy Szymborskiej, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 136

Przypisy

    Loading...