Nowy Napis Co Tydzień #142 / Kondycja wygnańca. O „Wyjechali” W.G. Sebalda
Latem 2021 roku Wydawnictwo Ossolineum wznowiło książkę, która jeszcze niedawno miała na rynku status białego kruka. Nowa edycja Wyjechali W.G. Sebalda w przekładzie Małgorzaty Łukasiewicz pojawia się w samą porę, bo tuż po premierze pokrewnego tematycznie zbioru esejów akademickich pisarza pod tytułem Opis nieszczęścia. Eseje o literaturze (2019)
Wyjechali jest trzecim dziełem literackim Sebalda, wydanym w Niemczech w 1992 roku. Oryginalny tytuł utworu Die Ausgewanderten. Vier lange Erzählungen w polskim przekładzie uległ skróceniu do formy czasownika dokonanego. Odporna na koniugację forma „wyjechali” byłaby nieco poręczniejsza, gdyby wystąpiła w towarzystwie oryginalnego podtytułu Cztery długie opowieści, pominiętego jednak w przekładzie. Aby być sprawiedliwym, trzeba nadmienić, że nie zawsze jest on zachowywany w tłumaczeniach utworu na języki obce. Do wyjątków należą przekłady: norweski De utvandrede: fire lange fortellinger (2001), szwedzki Utvandrade: fyra berättelser (2002), francuski Les émigrants: quatre récits illustrés (2003), turecki Göçmenler: Dört Uzun Öykü (2006) i czeski Vystěhov-alci. Čtyři dlouhé povídky (2006). Liczne wydania zagraniczne utworu nie nasuwają wątpliwości co do tego, kto wyjechał. Pierwsza edycja angielska The Emigrants (1996), ale też późniejsze tłumaczenia utworu na języki: słoweński Izseljeni (2001), hiszpański Los Emigrados (2006) czy portugalski Os Eemigrantes (2009) operowały społeczno-polityczną kategorią „emigrantów”, dopuszczalną wprawdzie, ale nieoddającą w pełni pasywności odczasownikowego określenia Die Ausgewanderten
Wyjechali można czytać dwojako: jako zbiór opowieści, do czego zachęca sam Sebald w podtytule, lub powieść w czterech opowiadaniach. Za drugą interpretacją przemawia zarazem bliska pisarzowi tradycja prozy austriackiej, w której forma powieści w opowiadaniach występowała w twórczości Hermanna Brocha (skądinąd zestawianego z autorem Pierścieni Saturna
Pierścienie Saturna, a przede wszystkim Austerlitz, ugruntowały pozycję Sebalda jako innowatora niemieckiej prozy. Wyjechali jest dziełem nieco wcześniejszym, w którym zdążyła jednak zaznaczyć się jego oryginalna poetyka, prowokująca do ponownego przemyślenia granic między literaturą a dziennikarstwem czy historiografią
Narrator Wyjechali opisuje życie doktora Henry’ego Selwyna (w części pierwszej) oraz malarza Maxa Ferbera (w części czwartej), sam będąc na obczyźnie. Wówczas – u progu lat 70. – jego doświadczenie emigracji jest znikome, w zasadzie nieporównywalne z tym, co przeżyli bohaterowie. Znajduje to wyraz w rozmowie z Selwynem, który w wieku siedmiu lat wywędrował z rodziną z litewskiej wsi w pobliżu Grodna:
Przy jednej z takich okazji […] wdaliśmy się, dr Selwyn i ja, w dłuższą pogawędkę, która zaczęła się od tego, że dr Selwyn zapytał, czy nigdy nie odczuwam tęsknoty do rodzinnych stron. Nie umiałem na to odrzec nic sensownego. Dr Selwyn natomiast po chwili namysłu wyznał mi […], że w ciągu ostatnich lat tęsknota nachodzi go coraz mocniej.
Bagaż emigracyjnych doświadczeń narratora jest znacznie większy w części trzeciej, osadzonej w latach 80., będącej prefiguracją późniejszej, pokrewnej tematycznie powieści Austerlitz (2001), w której główny bohater próbuje odkryć tajemnicę swojego pochodzenia. Narrator Wyjechali usiłuje w opowieści sięgnąć do swoich (emigracyjnych) korzeni; narracja przedstawia jego podróż po New Jersey śladami wujecznego dziadka,Ambrosa Adelwartha, oraz innych krewnych, którzy niegdyś wyemigrowali z Niemiec. Sama droga nabiera przy tym subtelnego wymiaru inicjacyjnego:
Na widok tego jawnie niezamieszkałego górskiego krajobrazu przypomniało mi się, z jaką nostalgią w klasztornej szkole pochylałem się nad atlasem i jak często w myślach przemierzałem stany Ameryki, które umiałem w kolejności alfabetycznej wymienić z pamięci. Raz nawet, podczas jakiejś ocierającej się wprost o wieczność lekcji geografii – na zewnątrz świat kąpał się w porannym błękicie, niezmąconym jeszcze przez dzienny blask – zbadałem, jak mi się przypomniało, okolice, przez które teraz jechałem, oraz bardziej na północ leżące góry Adirondack, o których wuj Kasimir powiedział mi, że wygląda tam zupełnie tak samo jak u nas. Pamiętam jeszcze, jak z lupą poszukiwałem wtedy źródeł rzeki Hudson, coraz mniejszej, i zgubiłem się w jakimś kwadracie z bardzo wieloma szczytami i jeziorami. Od tamtej pory na zawsze utkwiły mi w pamięci nazwy miejscowości takie jak Sabattis, Gabriels, Hawkeye, Amber Lake, Lake Lila i Lake Tear-in-the-Clouds.
Eksplorując Amerykę śladami krewnych, narrator konfrontuje się ze swoimi dziecięcymi marzeniami, odkrywając zaś kolejne etapy z życia wujecznego dziadka i innych członków swojej familii, nawiązuje dialog z rodzinną przeszłością. W domyśle daje mu tu możliwość odniesienia się do losu wujecznego dziadka i zobaczenia swojego emigracyjnego losu w nieco większej skali. Trafnie zauważa autorka posłowia, że Sebald osadza uchodźczą kondycję w szerszych ramach nowoczesności. W Wyjechali emigracja przybiera bardzo różne formy: od migracji edukacyjnej i ekonomicznej, przez wygnanie kulturowe i uchodźctwo polityczne, aż do prześladowań na tle rasowym. Temat ten staje się w utworze doświadczeniem uniwersalnym, ale też granicznym i destruktywnym dla człowieka.
Doktor Selwyn strzela sobie strzelbą w twarz; Paul Bereyter kładzie się na torach; Max Ferber zatraca w malarstwie; Adelwarth poddaje wyniszczającej terapii w ośrodku psychiatrycznym. Kondycję psychiczną postaci Sebald portretuje z dużą subtelnością i precyzją, nadając specjalną wymowę drobnym i łatwym do przeoczenia szczegółom świata przedstawionego. Są to między innymi ujawnione w ekspozycji detale topograficzne, podkreślające wyobcowanie (ciemne, niedostępne przestrzenie kameralne, zdziczałe ogrody) czy opisy nietypowych zachowań: liczenia źdźbeł trawy w ogrodzie (doktor Selwyn), ciągłego mówienia o kolei (Bereyter), obsesyjnego dbania o ubiór (Adelwarth) czy destruowania ukończonych prac malarskich (Ferber). Utwór zawiera ponadto nieskończone mnóstwo obrazów i motywów znaczących, które z powodzeniem można taktować jako projekcje stanów wewnętrznych – do takiej interpretacji skłania typowa dla dykcji literackiej Sebalda poetyka zawieszenia, przekładająca się na swoistą ekwiwalentyzację uczuć. Opisy zniszczonych, industrialnych dzielnic Manchesteru, zdziczałych ogrodów czy zakurzonych i zagraconych pracowni emanują – udzielającymi się w lekturze – nastrojami melancholii i nostalgii; surowość scenerii utworu przypomina niekiedy brutalizm postindustrialnych krajobrazów Andrieja Tarkowskiego (w szczególności Stalkera
Stan wygnania w prozie Sebalda również jest surowy, ponieważ doprowadza do zniszczenia psychiki i wyobcowania. Wychodźcy nie potrafią ukierunkować się na zewnątrz; zastajemy ich skupionych na sobie, pogrążonych w traumatycznych wspomnieniach, obsesjach lub tęsknocie. Pisarz szykuje w swojej prozie niemiłą niespodziankę dla tych, którzy sądzą, że pamięć ma właściwości odnawiające czy konsolidujące tożsamość. Wspomnienia wydają się Adelwarthowi – wręcz przeciwnie – „czymś w rodzaju głupoty. Ciążą i przyprawiają o zawrót głowy, jak gdyby człowiek nie patrzył wstecz, przez tunele czasu, ale spoglądał w dół na ziemię z wielkiej wysokości”. Bohaterowie utworu prowadzą ciągłe negocjacje i spory z pamięcią: pamiętanie wywołuje u nich tęsknotę i paraliżujący ból; odrzucenie pamięci prowadzi z kolei do deformacji psychiki, a w rezultacie zaniku poczucia tożsamości