17.03.2022

Nowy Napis Co Tydzień #143 / Czy będziesz wiedział, co pamiętasz?

Książka Pamiętam Piotra Stankiewicza skonstruowana jest według wzorca, którego pomysłodawcą był Joe Brainard, artysta i pisarz związany ze szkołą nowojorską. W roku 1970 niespełna trzydziestoletni Brainard opublikował I Remember, kolaż wspomnień rozpoczynających się od tytułowej frazy. Wspomnienia, różnej długości – od zdania do całego akapitu – były portretem dorastania homoseksualnego artysty w Stanach Zjednoczonych lat czterdziestych, pięćdziesiątych i sześćdziesiątych; notowały wydarzenia, przedmioty, odczucia i myśli, często związane z określonymi szczegółami, barwami czy smakami. Książka, nieszczególnie obszerna, szybko zyskała status arcydzieła; Paul Auster pisał o niej nawet jako o jednym z naprawdę nielicznych oryginalnych tekstów, jakie udało mu się przeczytać. W kolejnych latach powstały kolejne tomy: I Remember More More I Remember More. Wspomnienia Brainarda są bezpretensjonalne, szczere i intymne; łączą precyzję z czułością. Badacze często wskazują tu na wpływ plastycznego rodowodu Brainarda: faktycznie, uważność wobec szczegółów (Richard Deming pisał w tym kontekście o „estetyce aktów uwagi”R. Deming, Everyday Devotions: The Art of Joe Brainard, „Yale University Art Gallery Bulletin” 2008, Recent Acquisitions (2008), s. 77.[1]) i zdolność do ich unaocznienia, uzmysłowienia mają dla I Rememeber nie mniejsze znaczenie, niż genialny w swej prostocie pomysł zasady konstrukcyjnej całego dzieła.

„Piękne w tym wszystkim jest to, że Joe sprawił, że wydaje się to tak łatwe. I w pewnym sensie jest. Niewiele osób może przeczytać tę książkę bez chęci chwycenia za ołówek, by zacząć pisanie własnej wersji”R. Padgett, Afterword [w:] J. Brainard, I Remember, New York, 2001, s. 174.[2] – odnotował w posłowiu do I Remember przyjaciel Brainarda, pisarz Ron Padgett. Pomysł ten faktycznie szybko wywołał falę podobnych edycji; stał się też popularnym ćwiczeniem w edukacji literackiej. Najbardziej znaną z paralelnych wersji jest z pewnością Je me souviens Georges’a Pereca, członka eksperymentalnej grupy OuLiPo, który o książce Brainarda dowiedział się od swojego przyjaciela Harry’ego Mathewsa. Perec znacząco modyfikuje jednak Brainardowską formułę, wyciszając w niej znacznie autobiografizm. Książka Brainarda odwoływała się oczywiście do tego, co uniwersalne: „Czuję, że to jest o wszystkich innych tak samo jak o mnie. I to mnie cieszy. Znaczy czuję się, jakbym był każdym. I to miłe uczucie”Cyt. za: T. Diggory, Encyclopedia of the New York School Poets, New York, 2009, s. 247.[3], pisał autor o tworzeniu I Remember w jednym z listów. Ta uniwersalność tkwi jednak nie tyle w treści, ile w samym akcie pamiętania.

Georges Perec, który o pamięci i pamiętaniu pisał także w innych książkach, w Je me souviens świadomie rekonstruuje z kolei pamięć kolektywną, dodając do jej tytułu podtytuł: „to, co wspólne”. Osobistych wspomnień jest u Pereca niewiele, intymnych szczegółów właściwie nie ma; zamiast nich książkę wypełniają nazwiska różnorodnych postaci historycznych, odwołań do różnych tekstów kultury (od powieści do dziecięcych wyliczanek), nazw produktów, marek, tytułów, miejsc. Pamięć Pereca jest niejako przyczepiona do konkretnych obiektów: mało u niego narracji, są to raczej słowa-klucze odwołujące się do wspólnego doświadczenia autora i odbiorcy i rodzące trudności z lekturą książki u kogoś, kto tego doświadczenia nie posiada.

Piotr Stankiewicz w notce od autora przywołuje zarówno Brainarda, jak i Pereca. Jeśli porównać Pamiętam z tymi dwoma wariantami specyficznego mikrogatunku, to wydaje się ona bliższa Brainardowi niż Perecowi. Widać to już w samej formie: wspomnienia są tu nienumerowane, zazwyczaj dłuższe niż u Pereca, wyraźnie znarratywizowane, ginie też przewaga konstrukcji rzeczownikowych. Pamiętam rządzi rama autobiograficzna, sygnalizowana zresztą przez autora bardzo klasycznymi chwytami, od użycia inicjałów nazw własnych jako formy „anonimizacji”, aż po bezpośrednie zapewnienie czytelnika o prawdziwości wspomnień. Stankiewicz nie idzie tu jednak równie daleko w autobiografizmie co autor I Remember: nie ma u niego na przykład prawie całkowicie seksualności, opisywanej przez Brainarda bardzo otwarcie. Stosunkowo rzadka jest tu też żywa, zmysłowa tkanka wspomnień. Szkoda, bo wyjątki – wypełnione konkretami i dość idylliczne wspomnienia z wczesnego dzieciństwa, wspomnienie zapachu torów kolejowych latem czy brezentowej siatki na szkolnych dyskotekach (dlaczego właściwie wieszano takie siatki?) – należą do mocniejszych elementów tej książki.

W tej autobiograficznej ramie umieszczone jest jednak zarazem doświadczenie kolektywne. Stankiewicz, podobnie jak Perec, chce tworzyć książkę odwołującą się do tego, co wspólne. Pisze o tym wprost we wspominanej notce: komentując zapożyczoną ramę kompozycyjną, dodaje „[m]oja jest treść, choć tak naprawdę też nie jest moja – jest nasza, należy do nas wszystkich, urodzonych w Polsce w latach osiemdziesiątych wieku dwudziestego” (s. 207). Choć w przeciwieństwie do Pereca jego pamięć jest częściej opowiadana niż uruchamiana, znajdziemy tu też te swoiste miejsca pamięci – Niewolnicę Isaurę, papierosy Mars, plecaki kostki, Varius Manx, Małysza i Gołotę. W kolektywnej pamięci mieszczą się ostatnie lata PRL, śmierć papieża, wejście do Unii, a także cały szereg raportowanych przez media wydarzeń: od ataku na World Trade Center czy wojny w Zatoce Perskiej po zaginięcie Madeleine McCann czy aferę „łowców skór” w łódzkim pogotowiu. Sporą część książki zajmuje też rozwój technologii, zwłaszcza Internetu – zapis charakterystycznej dla pokolenia milenialsów świadomości, że pewnych rzeczy, które uznajemy za naturalne i które wyznaczają podstawowe ramy naszego życia, kiedyś nie było. Stankiewicz notuje te zmiany dość szczegółowo i z dużą uwagą: przemiany telewizorów, telefonów stacjonarnych, komórkowych, komputery Amstrad, dyskietki, neostradę, pierwsze fora. Mimo to w świadomym notowaniu historycznych przemian dochodzi do głosu ton nieco dziaderski: „Pamiętam pierwsze telefony komórkowe i pierwsze laptopy. To nie było tak, że dorośliśmy do tego, by je dostać czy kupić. Ich po prostu wcześniej nie było. To nie my byliśmy za młodzi na nie, to świat był za młody” (s. 161).

Książka Stankiewicza ma więc być jednocześnie zapisem osobistych wspomnień, uniwersalną opowieścią o dojrzewaniu i notatnikiem pokoleniowych doświadczeń. Czasem wspomnienia te przepuszczone są przez średnio udaną, przeintelektualizowaną i nostalgiczną ramę („pamiętam, jak wszystko wydawało się jeszcze możliwe”, s. 170, „pamiętam, że byliśmy podobni do siebie, wszyscy jakby z jednej plazmy. I nie wiedziałem jeszcze, że z czasem będzie inaczej”, s. 111, „był początek tysiąclecia i było lato, lato, które trwało wiecznie”, s. 163). Myliłby się jednak ktoś, kto sądziłby, że nostalgia jest tu tonem dominującym. Sporo w tej książce wspomnień o przemocy: przemocy szkolnej, wyrządzanej przez rówieśników, ale też nauczycieli; przemocy wobec wykluczonych przez transformację grup społecznych; różnych form przemocy werbalnej, dyskryminacji czy kultury gwałtu. Sporo w niej wreszcie także pamiętanego strachu i wstydu, poczucia obcości i prób radzenia sobie z wyalienowaniem.

Najciekawszy wątek w tym kolażu wspomnień dotyczy właśnie środka przezwyciężania tego wyobcowania, czyli po prostu alkoholu („Pamiętam, że była grupa w klasie, która mnie niespecjalnie lubiła, ale potem jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy chodzić razem na piwko po lekcjach – i to było bardzo przyjemne”, s. 150). To właśnie w tym kontekście dochodzi u Stankiewicza do głosu (choć nigdy nie zostaje wprost wypowiedziane) to, co głęboko osobiste, wprowadzając zarazem pęknięcie w zuniwersalizowanej ramie „naszej treści”. Opowieści o piciu zaczynają się u Stankiewicza niewinnie i w liczbie mnogiej: od opisów konspiracji przed rodzicami, pierwszych imprez, picia w plenerze i na wczasach z przyjaciółmi, wspomnień, z którymi łatwo się utożsamiać. Ta nostalgiczna rama, a także fragmentaryczność wspomnień znacznie utrudniają złożenie skrawków tej narracji w spójną opowieść o problemie alkoholowym. Trudno ustalić, w którym momencie zaczynają się one rozmijać z ramą historii o „szaleństwach młodości”: czy to ułamany po pijaku ząb? czy wyrzucenie z dwóch hoteli z rzędu za pijackie awantury? czy narastająca centralność alkoholu we wspomnieniach, w których się pojawia? a może gdzieś dużo wcześniej? W opisach picia Stankiewicz jest powściągliwy, nie dopowiada za dużo, co zdarza mu się w innych partiach. Wspomnienie o ostatnim w życiu drinku – jedyna sugestia, że faktycznie była to historia problemu alkoholowego – pozostawia czytelnika z pewnym niepokojem, rozbijając nostalgiczną konwencję i pytając o to, co właściwie przynależy do „naszej treści” i czy pod szeroką nostalgiczną ramą „dorastania” nie kryją się czasem głęboko osobiste, a nierzadko dość traumatyczne historie.

Stankiewicz wykorzystuje Brainardowsko-Perecowski pomysł, by opowiedzieć historię dorastania w Polsce przełomu transformacji i wczesnych lat dwutysięcznych. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pozorna prostota tej formy zwodzi go nieco na manowce. Choć wydaje się, że każdy może napisać swoją wariację, nie każda z nich jest równie udana, a sama konstrukcja traci nieco na świeżości. Stankiewiczowi brakuje uważności i bezpretensjonalności Brainarda czy Perecowskiej świadomości formalnej i socjologicznej. Gubi charakterystyczny dla tej formy rytm litanii czy inkantacji, a także charakterystyczne nastawienie na to, co konkretne i szczegółowe; efektem jest przywoływanie niekiedy tego, czego nie sposób pamiętać, tendencja do podstawiania pod wspomnienia dzisiejszych sądów o tym, co się wspomina, zastępująca akty uwagi wydobywające je z pamięci. Nie dotyczy to jednak z pewnością książki jako całości; w tworzonym przez Stankiewicza kalejdoskopie skrawków pamięci wielu czytelników, zwłaszcza tych zbliżonych pokoleniowo do autora, z pewnością odnajdzie się całkiem nieźle.

Piotr Stankiewicz, Pamiętam, Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2021

Pamiętam - Stankiewicz Piotr | Książka w Sklepie EMPIK.COM

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Monika Woźniak, Czy będziesz wiedział, co pamiętasz?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 143

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...