28.10.2021

Nowy Napis Co Tydzień #124 / Na straży umiarkowanego postępu (w granicach prawa naturalnego)

Po Małą pochwałę katolicyzmu sięgnęłam zachęcona recenzją Rafała Wosia, który pisał między innymi:

Gierycz próbuje przekonać, że chrześcijaństwo (w przypadku Polski katolicyzm) jest w życiu nowoczesnego demokratycznego społeczeństwa siłą potrzebną – a jednocześnie mocno niedocenioną. Solidarność społeczna, progresywne podatki, integracja europejska, pluralizm polityczny. Ba, nawet takie polityczne koncepcje jak rozdział władzy świeckiej i duchownej. Wszystkie te zagadnienia zostały wymyślone albo wprost przez ludzi mocno wierzących, albo dzięki myśli chrześcijańskiej.

Nie wiem, czy na pewno czytaliśmy z Wosiem tę samą książkę – o progresywnych podatkach nie ma tam bowiem mowy. Jeśli Woś podstawia je pod „roztropną troskę o dobro wspólne”, jest to jego własna inwencja – u Gierycza sformułowanie to niesie o wiele mniej konkretne treści niż w Laborem exercens, a nawet tam nie ma wprost mowy o podatkach. Także proklamowany pluralizm polityczny ma swoje granice, o czym dowiemy się już w pierwszym rozdziale (s. 63–64): katolik nie może być socjalistą, socjalizm jest bowiem oparty na antropologii niezgodnej z chrześcijańską (o socjalizmie i komunizmie jest tu w zasadzie mowa zawsze łącznie, dość często z odwołaniem do systemu radzieckiego).

To właśnie opozycja dwóch antropologii – „ograniczonej” i „nieograniczonej” – organizuje w istocie tę książkę, nadając ideową spójność dziesięciu składającym się na nią esejom. Antropologia ograniczona to ta, która uznaje, że człowiek jest stworzony na obraz Stwórcy, co gwarantuje mu szczególną godność, a zarazem jako stworzenie jest ograniczony i upadły wskutek grzechu pierworodnego. Nakazuje ona „uwzględnienie równej i nienaruszalnej godności każdej osoby, naturalnej inklinacji człowieka ku dobru oraz powszechnej skłonności do wyboru zła” (s. 84). Prowadzi to do uznania, że w warunkach tego świata zło da się minimalizować, ale nie wykorzenić, a władza ma i powinna mieć charakter fundamentalnie ograniczony. Jej przeciwieństwem jest zaś materialistyczna, ateistyczna antropologia nieograniczona, uznająca człowieka za ostateczne źródło wszelkiej normatywności. Antropologia ograniczona swój wyraz, zdaniem Gierycza, znajduje między innymi w rewolucji amerykańskiej i Deklaracji Powszechnych Praw Człowieka. Antropologia nieograniczona zaś – w terrorze rewolucji francuskiej i radzieckich gułagach. Gierycz przekonuje przy tym, że różne ruchy teologiczne odchodzące od etyki opartej na idei prawa naturalnego – między innymi u Karla Rahnera, w niektórych ruchach teologicznych z lat sześćdziesiątych, a także w pewnej interpretacji pontyfikatu Franciszka – opierają się na antropologii nieograniczonej.

To właśnie z tymi dwiema antropologiami wiązać ma się znaczenie katolicyzmu w nowoczesnej demokracji. Autor przekonuje przede wszystkim, że bez idei Stwórcy nie sposób wyobrazić sobie idei przyrodzonej godności człowieka. Gwarantem demokracji, która nie wyradza się w totalitaryzm, ma być prawo naturalne. Oddawanie cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co Boskie autor Małej pochwały katolicyzmu rozumie więc jako „niepolityczną polityczność” Kościoła, ujmowaną też jako jego rolę metapolityczną. Mówiąc krótko, nie ma żadnej konkretnej katolickiej opcji politycznej, żadnej „katolickiej recepty na problemy tego świata” (s. 65), natomiast Kościół powinien pełnić rolę strażnika zgodności porządku prawno-politycznego z prawem naturalnym. Dziedziną łączącą to, co świeckie i religijne, jest więc sfera etyki, a szczególną cechą katolicyzmu jest przekonanie o racjonalnym charakterze prawa naturalnego (a ostatecznie i Boskiego zamysłu) – to właśnie ta koncepcja, zdaniem Gierycza, zabezpiecza katolicyzm przed fundamentalizmem, przesądzając o jego wyższości w tej mierze względem islamu (fundamentalnego, zdaniem Gierycza, z natury), ale również protestantyzmu.

Przyjęta przez autora metoda polega przede wszystkim na śledzeniu ideowych korzeni pewnych koncepcji politycznych i prawnych. Godna podkreślenia jest umiejętność połączenia pewnego intelektualnego dyskursu ze świadectwem wiary: wiele w tej książce fragmentów, które wierzący akademicy często wstydliwie usuwają poza margines – odwołań do własnego doświadczenia religijnego, do modlitwy czy mówienia Pismem Świętym, co jest chyba najpiękniejszą cechą Małej pochwały. Widoczna jest przy tym słusznie chwalona przez recenzentów erudycja, choć dobór autorów ma charakter dość przewidywalny – znajdziemy tu oczywiście Chestertona, Tocqueville’a, Voegelina, kilka wycieczek habermasowskich, a także autorów i autorki nowsze, jak chociażby francuską „liberalną konserwatystkę” Chantal Delsol. Obficie cytowane są przy tym encykliki i inne oficjalne dokumenty Kościoła, a także teologia Ratzingera z czasów przedpapieskich. Autor nie zanurza się przy tym za bardzo w historyczny i socjologiczny konkret (wyjątkiem są rozdziały dotyczące nowszej polityki europejskiej). Nie zajmuje go więc na przykład, dlaczego katolicka Francja wytwarza tak nieżyczliwy dla religii model sekularyzacji, zaś pluralistyczne religijne (i przeważająco protestanckie) Stany Zjednoczone – nie. Nie znajdziemy tu również historii tworzenia się katolickiej nauki społecznej i jej wpływu na instytucje. Obraz nowożytnej filozofii jest rysowany bardzo grubą kreską, często nieżyczliwą dla analizowanych filozofów. Brak tu także szczególnego zainteresowania rzeczywistą historią Kościoła Katolickiego i jego doktryną książka Gierycza pisana jest niejako z wewnątrz hermeneutyki ciągłości, w której możliwe są przesunięcia, ale nie radykalne zerwanie w nauczaniu Kościoła. Trudno jednak zarzucać autorowi te braki na poważnie – nie pretenduje on bowiem do niezaangażowanej analizy; cele jego książki są wszakże otwarcie apologetyczne. W tym sensie czytać ją można jako ujętą od specyficznej, politologicznej strony autonarrację katolicyzmu (czy też jedną z takich autonarracji), i to właśnie w tym charakterze wydaje mi się ona lekturą istotną.

Jak przekonuje Gierycz, Kościół w życie polityczne angażować ma się przede wszystkim w sposób na wskroś negatywny: pilnując, by uchwalane prawo wprost nie naruszało naturalnego (i racjonalnego) porządku. W kwestiach polityki pozytywnej, zmierzającej do realizacji określonych celów, zalecane jest działanie dla dobra wspólnego, które jednak zasadza się na kompromisie, sztuce małych kroków i zadowalaniu się niesatysfakcjonującymi rozwiązaniami; Kościół nie opowiada się jednak za konkretną opcją polityczną ani nie wskazuje konkretnych rozwiązań politycznych. Niemal wyłączne skupienie na tematyce związanej z reprodukcją jawi się w tym świetle nie jako prawicowa fiksacja Kościoła, na dodatek głównie w wydaniu polskiego Episkopatu – jak chciałoby ją widzieć wielu lewicowych katolików – ale jako naturalna konsekwencja teologii opartej na prawie naturalnym, uświęcona autorytetem św. Tomasza. Nie dziwi więc, że probierzem wątpliwie chrześcijańskiego charakteru partii chadeckich są dla Gierycza głosowania w sprawie małżeństwa i postulatów LGBT (a także kwestii bioetycznych). To właśnie na tych zagadnieniach skupia się on w większości rozdziałów, pomijając wiele innych elementów katolickiej nauki społecznej, takich jak choćby kwestia ubóstwa czy godności pracy. Próby „tworzenia lepszego świata” (choćby w wydaniu teologii ekologicznej Franciszka) opierające się na inspiracjach płynących z wiary traktowane są przez autora z wyraźną podejrzliwością: ostatecznie wypływać mają bowiem z antropologii nieograniczonej, która nie rozumie niedoskonałego charakteru stworzonego świata i która ulega pokusie upolitycznienia religii. Owa autonarracja Kościoła jako strażnika metapolitycznych reguł gry, którą rekonstruuje i niejako esencjalizuje Gierycz – autonarracja w istocie defensywna i formułowana w trudnym procesie godzenia się Kościoła z nowoczesnością – zaprzepaszcza jednak obecny w religii ogromny potencjał pozytywnej polityczności, napędzając w istocie neoliberalny porządek. Z kart Małej pochwały katolicyzmu wyłania się obraz Kościoła jako dopełnienia i strażnika liberalnej demokracji o konserwatywnym zabarwieniu, a także stojąca za tak ujętą misją teologia ukazująca Boga przede wszystkim jako Centralnego Prawodawcę.

Z tej konstrukcji wymyka się nieco rozdział poświęcony chrześcijańskim korzeniom Unii Europejskiej, w którym mowa o solidarności i pojednaniu. Wprowadza on jako istotny temat nie metapolityczność opartą na etycznym zakazie, ale politykę zmierzającą do realizacji pewnych chrześcijańskich wartości. Mimo to trudno oprzeć się wrażeniu, że miłość i miłosierdzie pojawiają się jako temat sporadycznie, przede wszystkim tam, gdzie chodzi o skorygowanie ich niewłaściwego rozumienia. Wobec liczby odniesień do teologii Ratzingera dziwić może brak odwołania do encykliki Deus Caritas Est, w której szczególnym dopełnieniem metapolitycznej misji Kościoła, rozumianej jako pośredni udział w polityce poprzez „oczyszczanie rozumu i budzenie sił moralnych”, jest działalność charytatywna Kościoła, a więc obecność w sferze publicznej jako służba miłości. Tymczasem bez uwzględnienia tego planu – i nie tylko uwzględnienia, ale i trzeźwego i krytycznego spojrzenia na jego realność – obecność Kościoła w sferze publicznej zdaje się niebezpiecznie zbliżać do ewangelicznych opisów faryzeizmu. Nakreślone przez Gierycza zasady stanowić bowiem mogą doskonałe wytłumaczenie, czemu kwestia małżeństw homoseksualnych czy hodowli organów do transplantacji w organizmach zwierzęcych interesować może – a nawet powinna – Kościół o wiele bardziej niż problem niewydolnej służby zdrowia, katastrofy klimatycznej, głodu czy tonących uchodźców.

Mała pochwała katolicyzmu kończy się pochodzącym od Chestertona obrazem niebiańskiego rydwanu, który mknie przez wieki wśród powalonych herezji. Choć Gierycz kładzie w nim nacisk nie na triumfalistyczny obraz pokonanych herezji, lecz na chwiejącą się w pędzie i zagrożoną upadkiem prawdę, trudno oprzeć się wrażeniu, że nie rozumie on kryzysu, w jakim znajduje się Kościół Rzymskokatolicki. Dlatego książka ta zdaje się czasami przekonywać już przekonanych, a wielu czytelników będzie irytować – chociażby tonem, którym mówi się w niej o problemie pedofilii czy przypisem o „wątpliwej skuteczności” prezerwatyw w zapobieganiu AIDS, którego autor nie zdecydował się poprzeć żadną bibliografią. Mnie osobiście książka ta pozostawiła przede wszystkim z pewnym smutkiem: potwierdziła bowiem dojrzewające we mnie od dłuższego czasu przekonanie, że owa jurydyczno-racjonalistyczna rama, która stanowi jedną z fundamentalnych cech katolicyzmu, z trudem mieści ewangeliczne przesłanie miłości. Oby ten bukłak nie pękł, wylewając młode wino.

Michał Gierycz, Mała pochwała katolicyzmu. Kościół i polityka w późnej nowoczesności, Teologia Polityczna, Warszawa 2021

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Monika Woźniak, Na straży umiarkowanego postępu (w granicach prawa naturalnego), „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 124

Przypisy

    Loading...