17.03.2022

Nowy Napis Co Tydzień #143 / Koszmary w Ciemnej Dolinie

Jarosław Jakubowski, znakomity dramaturg, którego sztuki z powodzeniem wystawiały teatry w całym kraju (Generał, Życie, Koncert na rożek, bęben i violę, Wszyscy święci, Wieczny kwiecień, Człowiek, który nie umiał odejść) i doczekały się realizacji w Teatrze Telewizji, poeta (może przede wszystkim poeta?), autor wielu poetyckich tomików (ostatni z 2021 roku nosi tytuł Bardzo długa zima), od lat z powodzeniem uprawia też prozę, w tym krótkie formy. Opowiadania Jakubowskiego zebrane w tomach Oczy pełne strachu (2014), Wojna (2020) i najnowszym – Ciemna Dolina – to dziwna mieszanka klasycznych opowiadań grozy, bardzo mocno jednak osadzonych w realiach życia prowincji, przez co stają się opisem losów, co podkreśliła Katarzyna Wójcik:

[…] człowieka w mętnych falach własnego istnienia, stopniowo odgradzającego się od środowiska, w którym żyje, poprzez coraz głębsze zanurzanie się w swoim wewnętrznym cierpieniu, frustracji i wynikającym z nich obłędzie.

Taka charakterystyka przywodzi na myśl klasyczne opowiadania grozy Edgara Allana Poego (choćby Ligeję), E.T.A. Hoffmana, Maupassanta czy twórczość „samotnika z Providence” Howarda Philipsa Lovecrafta, do którego twórczości w najnowszym tomie zresztą Jakubowski czytelnie nawiązuje.

Rzeczywistość w opowiadaniach Jakubowskiego tylko na pozór jest wypełniona małomiasteczkową nudą i rutyną. Jesteśmy w Ciemnej Dolinie – rynek, szkoła, kościół, rzeczka, nowe osiedle za torami, ludzie, wciąż ci sami i tacy sami. Jednak po przebudzeniu jednego z nich, bohatera opowiadania Pogrzeb, otwierającego tom, już nic nie będzie takie jak przedtem. Właśnie dowiaduje się, że ma umrzeć. Trwają przygotowana do pogrzebu, a on nie może się odnaleźć, a tym bardziej zrozumieć, co mu się przydarzyło, bo przecież czuje się dobrze. Jego groteskowe utyskiwania są natychmiast uciszane przez żonę i bliskich, którzy wiedzą, co dla niego jest najlepsze i zajmują się wyborem trumny. W następnym w kolejności opowiadaniu Piłka makabra gęstnieje, jakby autor chciał pokazać najbardziej ciemną, diaboliczną naturę opisywanego przezeń miasteczka, tu skojarzenia biegną raczej do filmu Milczenie owiec lub rezonują z prawdziwymi wydarzeniami z Austrii z Josefem Fritzlem w roli głównej.

Z wolna jednak ten świat spodziewanych okropności, zagospodarowanych już niestety przez popkulturę, rozszczelnia się i znajdujemy się na zupełnie nowym poziomie dociekań o kondycji ludzkiej. To inna odsłona opowiadań Jarosława Jakubowskiego:

Bezbrzeżny smutek jesiennych miesięcy. Może właśnie tak powinienem zacząć to opowiadanie. Może całkiem inaczej. Nie ma to wielkiego znaczenia, ponieważ dalszy ciąg jest nader przewidywalny. Pewien poeta twierdził, że w naturze nie ma czerni. Jest tylko światło i jego brak. To nieprawda. W głowie miałem dym, który był zupełnie czarny.

W opowiadaniu Pożegnanie z Marią – czy ten tytuł, świadome nawiązanie do klasycznego tekstu Borowskiego, ma na celu tylko wywołanie poruszenia, a może jest rodzajem prowokacji? – bohater przebijający się przez beznadziejną codzienność rodzinnego życia z wolna wchłaniany jest przez kotłującą się czerń, w którą z masochistyczną lubością się zanurza. Czy to tchórzostwo? Na pewno. Ale także konieczność, jakaś bezwzględnie wciągająca siła, której poddani są także inni bohaterowie opowiadań Jakubowskiego.

Wyszedłem na ulicę. Nigdy nie lubiłem tego miasta za jego jednowymiarowość. Nie było w nim drugiego dna, niczego do odkrycia. Wszystko na wierzchu. Potencjalne tajemnice kryli w sobie zaludniający ulice przechodnie. Ale jakie to mogły być tajemnice? Kiedy tylko zacząłem próbować je odkrywać, obezwładniał mnie ich banał (Człowiek przełomu).

Bolesny banał i nijakość kulminuje w najlepszym, moim zdaniem, opowiadaniu ze zbioru, zatytułowanym po prostu Z. To opis jednej niedzieli z życia pewnej małomiasteczkowej rodziny, zupełnie zwyczajnej, złożonej z żony, męża i dwójki małych dzieci. Motywem przewodnim narracji jest żałosna chęć ucieczki mężczyzny przed niedzielną rzeczywistością, a to w lekturę starej gazety, a to w oglądanie telewizji, byle dalej od dziejących się obok codziennych, zwyczajnych chwil życia. Niedzielny spacer przez miasteczko w zimowe, słoneczne popołudnie, podczas którego rodzina, przechodząc znajomymi do bólu ulicami, spotyka innych spacerowiczów, to dowód na to, jak uważnym obserwatorem rzeczywistości jest Jakubowski, jak umiejętnie potrafi z nic nieznaczących szczegółów pejzażu wyprowadzić opowieść o tu i teraz w kraju nad Wisłą. To jednocześnie obraz nas samych, budzący sprzeczne uczucia, bo przecież jesteśmy pełni sprzeczności, obraz niejednoznaczny, a przede wszystkim uderzający prawdą. I dlatego bardzo ciekawy.

Ten duszny klimat obecny jest również w opowiadaniu Ten dzień, jak gdyby kontynuacji wyżej wspomnianej prozy. Czy dziejące się bezustannie płaskie i jednostajne życie może być zmienione za sprawą realizacji własnych marzeń? Na przykład o pisaniu, o wielkich narracjach, w których odnajdzie się sens? Ale wtedy trzeba uciec od codzienności, zerwać z rutyną, wyprowadzić się z domu. Niedojrzałe, licealne z ducha zapały gasi żona:

Ty i tak nie żyjesz z nami, tylko obok nas. Jesteś, ale cię nie ma, bo tak ci wygodniej, bo się boisz żyć naprawdę. Wyprowadzając się stąd, nie zmienisz niczego poza adresem. Nadal będziesz tchórzem, będziesz uciekał przed ludźmi, aż dopadnie cię śmierć, ale wtedy nie będzie przy tobie nikogo, żadna ludzka dłońnie dotknie na pożegnanie twojej dłoni.

Zakończenie opowiadania jest jednocześnie przełamaniem niemożności, a więc chyba promieniem światła w skotłowanym cieniu:

Nawet rzucona na chodnik puszka po żubrze, która za dnia biła blaskiem po oczach, nawet ona zasznurowała swoje aluminiowe usta ciszą. Sumiennie zapisywałem zdanie po zdaniu, nie czułem lęku, tylko lekkość wynikającą z uporu w powtarzaniu pewnych stałych ruchów, katalogowaniu twarzy tęsknot i przywidzeń. Jeśli to wszystko, jeśli to ma być życie, to trudno, zgoda.

Jeśli jednak czytelnik poczuje się znużony egzystencjalnymi wątkami pisania Jakubowskiego, to koniecznie trzeba zaznaczyć, że w książce są one znakomicie zrównoważone przez kolejne, tym razem klasyczne już opowiadania grozy. Czy to dlatego tę książkę po prostu świetnie się czyta? Wraz z prozą Przesiadka przypomina nam się dziwny świat opowieści Stefana Grabińskiego, naszego klasyka „opowiadań z dreszczykiem”, z jego Demonem ruchu na czele. Tory ciągnące się gdzieś w ciemność, zamglony peron, zatrzymany czas i przeczucie wieczności. Pustka, niepewność, lęk. Lovecraftowska z ducha jest Noc w hotelu Felix, a jeśli ktoś lubi zmartwychwstałych nieboszczyków, serdecznie polecam lekturę opowiadania Grób Hanny Mikosz. Nawet w małym miasteczku może dojść do zdarzeń niewyjaśnionych i nieprzewidywalnych. Co z tego, że znamy je już z innych literackich odsłon? W tej najnowszej czyta się je wcale nie gorzej.

Jarosław Jakubowski, Ciemna Dolina, Wydawnictwo Forma, Szczecin 2021.

okładka

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wojciech Chmielewski, Koszmary w Ciemnej Dolinie, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 143

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...