Nowy Napis Co Tydzień #147 / Matka i drzewo
W 2019 roku głośno było o wydanej przez Epigram powieści Grzegorza Musiała Ja, Tamara (rzecz dotyczyła zmarłej na emigracji w 1980 roku polskiej malarki Tamary Łempickiej). W tym samym wydawnictwie ukazał się niedawno jego tom poetycki Circulus mundi.Zbiór wierszy z lat 1995–2010. Nie są to zatem najnowsze wiersze Grzegorza Musiała, może autor w kolejnej książce zamieści wiersze z drugiej dekady XXI wieku? Zobaczymy, czy tak się właśnie stanie.
Zbiór otwierają utwory, w których podmiot liryczny wspomina matkę, a właściwie jej odchodzenie. To ona jest ich główną bohaterką – fizycznie przeszła do innego wymiaru, ale duchowo wciąż pozostaje obecna. Wiersze te układają się w bolesny cykl (zresztą większość z nich jest jej wprost dedykowana). Czytelnik współodczuwa ciężar cierpienia podmiotu. Wiersz po wierszu, kadr po kadrze dowiadujemy się, że życie bez najbliższej osoby jest niezwykle trudne. Przemawiają przedmioty pozostawione po zmarłej rodzicielce: fotel, szlafrok, pantofle, suknie, biżuteria. Są one przejmującym zapisem przemijania. W wierszu Krzyżowanie śmierć matki zostaje nawet zestawiona ze śmiercią Jezusa Chrystusa:
[…]
choć Jego męka trwała dzień;
ty umierałaś latami.
Z cierniami różańca wokół dłoni
z przebitym drenami bokiem
ze stopami przygwożdżonymi
dzirytami kroplówek.G. Musiał, Circulus mundi. Wiersze z lat 1995–2010, Bydgoszcz 2020, s. 19. [1]
Nie wolno mu zdradzić kulis cierpienia, osobistej walki. Wieloletnia choroba najbliższej osoby nie daje mu prawa do zabierania głosu. Poeta pozostaje dyskretny, bo na końcu pisze, że są takie wiersze, „których nie wolno zapisać”
Jednocześnie z tego wiersza wyłania się światopogląd autora jako człowieka głęboko wierzącego. Wiersze poświęcone matce, które zdominowały początek zbioru, układają się w lament. Przypominają koraliki, które razem tworzą różaniec. W wierszu o przewrotnym tytule Rana goi czas podmiot liryczny wyznaje, że „czas się zatrzymał”, jakby jednocześnie rzucał wyzwanie tym wszystkim, którzy w obliczu tragedii rzucają bezrefleksyjne: „czas goi rany”. A przecież nie jest to takie łatwe. Człowiek zachowuje wspomnienia, czasem potrzeba tylko drobnego impulsu, aby je wydobyć. Takim impulsem może być choćby wieczorny spacer i refleksja o pozostawionym w domu włączonym świetle
Podczas żałoby człowiek widzi i doświadcza rzeczy, które wydają się nieprawdopodobne. Czasami temu stanowi upadku ducha towarzyszą też dolegliwości fizyczne; kiedy indziej w gruzy obraca się świat wartości moralnych jednostki – szerzy się zwątpienie w jakikolwiek sens trwania czy działania, skoro i tak na końcu drogi jest śmierć. Rozpacz bywa też twórcza, zdarza się, że gdzieś na samym jej dnie jest światło. Za mało go może, by się ogrzać, ale jest iskra, która daje nadzieję.
Podejrzewam, że kolejne dwa cykle
Wiersz
przylepiony do obłoku
spadnie razem
z deszczemTamże, s. 28. [6].
Obecność Boga w przyrodzie zdaje się napełniać go optymizmem, jak w jednym z lepszych tekstów zawartych w tym zbiorze zatytułowanym Szmaragdowy stolik, w którego resumé zapisał:
Spojrzałem w niebo,
w którym odbijaliśmy się
wszyscy troje: dolina
rzeka i jaTamże, s. 44. [7].
Ale ten spokój emanujący z wiersza szybko zostaje zmącony. Śmierć matki przywołuje też inne bliskie osoby, których już nie ma wśród żywych. W wierszu Po odejściu A. poeta wspomina druha. Spoglądając na zdjęcie, na którym jest tamten, zapisze: „patrzy / już w inną stronę”
Czytając uważnie wiersze Grzegorza Musiała, odbiorca ani przez moment nie traci pewności, że poeta jest wierny tradycji i symbolice chrześcijańskiej. Być może jest to nić łącząca go ze zmarłą matką, a może bunt przeciwko współczesnemu światu, który narzuca zgoła odmienne wartości. Uciekając w świat przyrody, chroni podmiot przed tym wszystkim, co niosą nam cywilizacja i społeczeństwo – przed hałasem, brudem, natłokiem głupot, chamstwem, przed tym, co niesie nam wielkie, codziennie zatłoczone miasto. Jest też w tych lirykach pewien rodzaj łagodnego wycofania czy choćby nabrania dystansu do świata, w którym żyje. To wszystko zawarte jest w wierszu Opis ciszy zamku Hawthornden, w którym autor pisze:
[…]
ale brutalne miasto
odnajduje mnie nocnym telefonem.
Mówi Chinka – jej słowa
są gwałtowne i niezrozumiałe
jej myśli są wkleszczone
pomiędzy pośpiech a nicość
jak jej walizki, zagubione w LondynieTamże, s. 47. [9].
Obok ponumerowanych przez autora trzech cykli wierszy można też odnaleźć podcykle: Światło w oknie, Wiek klęski, Zła Śmierć mówi do człowieka, Siostra Śmierć mówi do człowieka i Edynburg, Princes Street. W drugiej odsłonie tego ostatniego poeta pozostanie „pod wrażeniem” kobiety spotkanej pewnie na ulicy przywołanego miasta, która pomimo znaczącej wagi, nie zna umiaru:
Młoda,
potwornie gruba
[…]
z głową
w tutce popcornu
i wchrzania
i wchrzania.
Ale poza takimi dość prostymi błyskami z ulicznych wypraw, spostrzeżeniami, które niesie życie, zachwytami codziennością, Musiał idzie głębiej w stronę duchowości, zastanawia się nad przemijaniem, bywa refleksyjny. Już sam tytuł wiersza Drżący głos Papieża, zapisany w Rzymie w maju 2002 roku, przywołuje nadchodzącą śmierć:
[…]
wije się z męki
przywalony światem,
już tylko ściśnięte głoski
wydobywa z krtaniTamże, s. 117. [10].
Jednak napisać, że tom Circulus mundi jest refleksją o umieraniu byłoby niesprawiedliwe. W utworach jest wiele cierpienia i rozpaczy, ale też nadzieja na ich pokonanie. Być może to jest ich największa zaleta – nie są wyłącznie pesymistyczne. Toczy się duchowa walka o wartości, a poezja – jako ta będąca po stronie dobra – daje nadzieję na zmianę. Oczywiście, że nie wszystko przetrwa. Tylko to, co jest z najszlachetniejszego kruszcu, czyli miłość. Poeta w wierszu Everything and Nothing przywołuje fragment Pieśni LXXXI Ezry Pounda: „Co ukochałeś wielce, pozostanie. Reszta to śmieć”. Tylko miłość ma znaczenie i kultywowanie pamięci o niej.
W wierszu Grusza mojej matki Musiał jeszcze raz powraca na rodzinne podwórko. Wspomina matkę i stare drzewo, gdy umiera, grusza zostaje wycięta. Przychodzi obcy człowiek z piłą i zwyczajnie ją ścina. Dla niego to drzewo nie jest symboliczne, stanowi tylko materiał, dzięki któremu będzie mógł ogrzać mieszkanie czy zarobić pieniądze:
Westchnęła
osuwając się na ziemię
i znów milczała
gdy jej ciało cięli
na te swoje głupie
pieńki i polanaTamże, s. 62. [11].
Człowiek i jego relacja z otaczającą go przyrodą tworzą swoiste misterium. Pamięć o matce oraz drzewie przetrwają tylko dzięki poecie. Dopóki trwa, jego dzieło będzie się pogłębiać, rozrastać. Być może w przyszłości częściej będzie powracać na rodzinne podwórko, z czeluści pamięci wydobywając drobiny, z których można budować nowe konstrukcje. Podejrzewam, że Musiał wie, że to jest właściwa droga.
Circulus mundi Grzegorza Musiała to na pewno nie jest typowy zbiór wierszy poety, który rokrocznie wydaje nowy tomik, żeby zaspokoić swoje pokłady pychy, swoje rozdęte ego, ogrzać się w świetle reflektorów czy przypodobać się mainstreamowemu towarzystwu. Musiał jest zdecydowanie z innego rozdania – to poeta buntownik płynący pod prąd. Jego wiersze są głęboko przemyślane, refleksyjne, napisane jeszcze w czasach, gdy świat funkcjonował trochę inaczej. Jeszcze kilkanaście lat temu znacznie ważniejsze było to, co łączy, niż to, co dzieli. I to jest też w tej twórczości niepokojące, uważny czytelnik wychwyci, że świat, w którym przyszło nam żyć, z dużą prędkością zmierza w niewłaściwą stronę. Nie wiadomo też, skąd miałaby przyjść refleksja, skoro sami sobie podcinamy korzenie. Może źródłem inspiracji byłyby nowe zbiory wierszy poetów współczesnych, może właśnie dzięki ich twórczości uda się oderwać od banału codzienności, wyjść poza to, co widzialne i słyszalne. Być może to z poezji płynie strumień duchowego ocalenia. Z poezji, która ocalając wewnętrzny świat jednostki, daje nadzieję na poprawę, na zmianę niepokojącego trendu.
Grzegorz Musiał, Circulus mundi. Wiersze z lat 1995–2010, Epigram, Bydgoszcz 2020.