Nowy Napis Co Tydzień #147 / Piknik pod ściętym krzyżem. Teatr, Kościół, konflikt
Kiedy 14 listopada 2013 roku w Starym Teatrze w Krakowie grupa widzów reprezentujących konserwatywne środowiska przerwała pokaz spektaklu Do Damaszku
Ostatnie lata przyniosły polskiemu teatrowi wiele wydarzeń, które przez media i przedstawicieli środowiska artystyczno-akademickiego szybko zostały nazwane skandalami. Oprócz wspomnianego spektaklu Klaty należałoby tutaj wymienić również inny przypadek związany z jego dyrekcją – odwołanie prób do Nie-Boskiej komedii, nad którą w Starym Teatrze pracował chorwacki reżyser Oliver Frljić, a także odwołany pokaz Golgoty Picnic Rodrigo Garcíi podczas Malta Festival Poznań w 2014 roku, oprotestowaną Śmierć i dziewczynę Eweliny Marciniak
Pisząc o agonistycznym charakterze polskiej sfery publicznej, który uwidacznia się w momencie interwencji teatru krytycznego w pole symboliczne zajmowane przez Kościół, myślę na przykład o sytuacjach protestów związanych z pokazami spektakli uznanych za obrazoburcze. Można przyglądać się im pod kątem tego, jakimi środkami dysponowali inicjatorzy i kim byli oraz jakimi sposobami działania się posługiwali. Trudno jednak oceniać ich słuszność, jako że są ściśle związane z dynamiką społecznego agonu. Inaczej ma się jednak kwestia jawnych aktów cenzury dokonywanych przez przedstawicieli władzy państwowej i administracji pod naciskiem kościelnych hierarchów. Jak dowiódł między innymi przykład Golgoty Picnic, mają oni bowiem władzę eliminowania ze społecznego pola widzialności tych zjawisk, które reprezentują wartości i postawy inne niż te, które promuje Kościół.
Golgota Picnic. Teatr krytyczny „zrób to sam”
Antoni Michnik w swoim tekście poświęconym wydarzeniom związanym z (koniec końców odwołanym) pokazem Golgoty Picnic na festiwalu Malta
Zacznijmy jednak od początku. Dyrekcja Malta Festival Poznań wydała oświadczenie o odwołaniu pokazu Golgoty Picnic 20 czerwca 2014 roku
Mobilizacja środowisk konserwatywnych nie zakończyła się w momencie, gdy pokaz został odwołany, ponieważ w odpowiedzi na decyzję dyrekcji festiwalu zaczęto organizować akcję Piknik Golgota, w ramach której w całej Polsce
Opublikowany w „Gazecie Wyborczej” tekst sztuki Garcíi
Zestawienie dzieł inspirowanych religią z obrazami pochodzącymi z imaginarium kultury współczesnej (hamburgery, wypadki samochodowe, pożary) prowokuje do stawiania pytań między innymi o to, czy religijne obrazy namalowane na przykład przez Rogiera van der Weydena i Rubensa są dziedzictwem kultury czy Kościoła. Pytanie to zostaje zawieszone nad tekstem, ale García uchyla się od udzielenia na nie odpowiedzi, sugerując, że tych dwóch dziedzin nie da się rozdzielić. Zapisany w Golgocie… monolog (w opublikowanym w „Wyborczej” tekście nie zaznaczono podziału na role, choć w spektaklu występowało pięcioro aktorów) jest utworem wygłaszanym na ruinach świata, przypominającym swoją poetyką dramaty Heinera Müllera. „Golgota” jako „miejsce czaszek” u Garcíi to nie tyle góra, na której został ukrzyżowany Jezus, ile przestrzeń symbolizująca nawarstwiające się z upływem stuleci cmentarzysko kultury Zachodu. Katastrofizm, którym przesiąknięty jest tekst, wynika z jednej strony z przeczucia nadchodzącego żywiołu zniszczenia (najczęściej pojawia się ogień), a z drugiej z dekadenckiego w duchu przekonania, że znaleźliśmy się na końcu czasu. Kluczowe jest jednak dostrzeżenie, że w tekście Garcíi koniec czasu nie wiąże się z powtórnym przyjściem Mesjasza i zbawieniem sprawiedliwych, ale z ostateczną zagładą i rozpadem. Jezus wypowiada się z pozycji tego, kto widzi przyszłość świata oraz dziedzictwo swojej misji i konstatuje, że wszelkie nadzieje na ocalenie są płonne.
Trudno mi spekulować, jakie nastawienie można przyjąć wobec dzieła Garcíi, wychodząc z pozycji konserwatywnej i zapoznając się uważnie z jego treścią. Wydaje się, że odrzucenie przesłania Golgoty Picnic jest nieuniknione w sytuacji, w której chroni się (wbrew deklaracjom) nie tyle konkretne wartości, ile ich kulturowy status i nienaruszalność zapewniające stabilną władzę osobom nazywającym siebie ich strażnikami lub obrońcami. Co ciekawe, retoryka tekstu Golgoty Picnic w wielu momentach nie jest wcale daleka od przekazów konserwatystów przestrzegających przed niebezpieczeństwem związanym ze zmianą kulturowego status quo. Choć oni raczej nie powołują się – jak robi to García – na destrukcyjne skutki ekspansji globalnego kapitalizmu, eksploatacji zasobów ludzkich i naturalnych oraz przemocy na tle rasowym i ekonomicznym, to również postrzegają przyszłość jako domenę zagrożenia
Wiele osób piszących o spektaklu podkreślało, że protestujący swoją wiedzę na temat Golgoty Picnic czerpali z mediów, a nie z własnego doświadczenia uczestnictwa w pokazie. W obiegu medialnym spektakl został sprowadzony na zasadzie pars pro toto do kontrowersyjnego obrazu przedstawiającego aktora, którego ciało było ułożone w pozycji sugerującej ukrzyżowanie i przedstawione na stercie bułek od hamburgerów. Taki obraz – czy to zapisany w formie wizualnej, czy stworzony przy pomocy słownego opisu – staje się materiałem, który z łatwością zaczyna cyrkulować w mediach już nie jako część, ale całość w tym sensie, że staje się wystarczającym argumentem na rzecz tego, by odwołać spektakl. Co ciekawe, można odnieść wrażenie, że w Klątwie Frljicia – drugim przedstawieniu, będącym przedmiotem moich rozważań – strategia ta została świadomie wykorzystana przez reżysera. Spektakl skomponowano jako montaż scen, które za pomocą wyrazistych środków inscenizacyjnych poruszają konkretne tematy, takie jak aborcja, przestępstwa pedofilskie w Kościele czy fala migracji z Bliskiego Wschodu do Europy. Obrazy te da się łatwo scharakteryzować i wprowadzić w formie opisów do dyskursu medialnego. Dowodem na to, jak doskonale strategia Frljicia nadaje się do podjęcia w mediach, jest między innymi recenzja spektaklu autorstwa Witolda Mrozka
Klątwa. Siła powtórzenia
Strategia estetyczna Frljicia, którą można dostrzec w Klątwie, jest w moim przekonaniu dowodem na dojrzałość formuły teatru politycznego, jaką posługuje się chorwacki reżyser. Świadczy też o jego znajomości mechanizmów społecznych, politycznych i medialnych, które współwytwarzają spektakl. Swoją świadomość jakości dyskursu publicznego w Polsce i rządzących nim uwarunkowań Frljić wyraził kilka lat przed premierą Klątwy. Wtedy, w 2015 roku, w namiocie sferycznym festiwalu POP-UP, kuratorowanego przez Agatę Siwiak i Grzegorza Niziołka, Dominika Biernat wygłosiła w imieniu reżysera oświadczenie dotyczące odwołania przygotowywanej przez niego w Starym Teatrze premiery Nie-Boskiej komedii na podstawie dramatu Zygmunta Krasińskiego i spektaklu Konrada Swinarskiego z 1965 roku. Pochodzące z nie-boskiej. wyznania oświadczenie zostało przedrukowane w książce Magdaleny Rewerendy poświęconej konsekwencjom zerwania przez Klatę prób do spektaklu Frljicia
Nazywam się Oliver Frljić. Jestem reżyserem. Mieszkam w Chorwacji. Dwa lata temu pracowałem tutaj w Krakowie w Narodowym Starym Teatrze nad spektaklem Nie-Boska komedia. Szczątki opartym na dramacie Krasińskiego i przedstawieniu Swinarskiego z 1965 roku. Dziesięć dni przed premierą dyrekcja teatru przerwała próby. Premiera nigdy się nie odbyła. To wasza wina. Jak zwykle nie zrobiliście nic, żeby zapobiec przemocy. Kiedyś bezczynnie obserwowaliście pogromy, nie przeszkadzał wam dym z krematoriów. Dzisiaj pozwalacie, żeby neoliberalne media robiły wam wodę z mózgu. Uważacie się za niewinne ofiary rosyjskiej i niemieckiej inwazji, komunizmu i faszyzmu, a sami znęcaliście się nad ukraińskimi chłopami, mordowaliście Żydów, wypędzaliście wszystkich nie-Polaków z tego kraju
Tamże. [16].
Potem kontynuował oskarżycielski monolog, rozwijany o życzenia „wszystkiego najgorszego” związane z tym, co spotkało go ze strony polskiej (narodowej!) instytucji kultury, jaką jest krakowski Stary Teatr. Kluczowym gestem wykonanym przez Frljicia wobec publiczności zgromadzonej na festiwalowym pokazie było zrównanie jej z resztą społeczeństwa. Społeczeństwa pielęgnującego resentyment wobec państw będących w przeszłości agresorami i zapominającego o krzywdach oraz zaniechaniach, których samo dopuszczało się w ciągu dziejów, a nawet w XX wieku. Zrównanie to było o tyle dotkliwe, że publiczność festiwalowa pochodząca w znacznej mierze z kręgów artystyczno-akademickich chciałaby postrzegać siebie samą jako sprzymierzoną z Frljiciem, a może nawet również pokrzywdzoną przez decyzję Klaty. Tymczasem chorwacki reżyser zerwał domyślny sojusz i wydobył na światło dzienne upokarzającą prawdę o bierności uczestników kultury.
Być może nadużyciem byłoby formułowanie tezy, jakoby zapisane w oświadczeniu oskarżenie rzucone polskiemu społeczeństwu było swoistym wyzwaniem dla instytucji, która w przyszłości zdecyduje się na zaproszenie chorwackiego reżysera do przygotowania w niej spektaklu. Można je jednak traktować w ten sposób, jeśli weźmie się pod uwagę wysiłek, jaki Teatr Powszechny w Warszawie podjął, by wyreżyserowana w nim w 2017 roku przez Frljicia Klątwa oparta na motywach dramatu Stanisława Wyspiańskiego pod tym samym tytułem nie podzieliła losu pokazu Golgoty Picnic na poznańskim festiwalu.
Klątwa przez przedstawicieli progresywnych mediów branżowych i mainstreamowych została jednogłośnie uznana za spektakl znakomity, a przede wszystkim ważny. Z upływem czasu stała się jednak nie tylko przedstawieniem teatralnym, ale też wydarzeniem medialnym i fenomenem społecznym. Jako to pierwsze zaczęła funkcjonować w dyskursie werbalnym (opisy, streszczenia, teksty krytyczne) i wizualnym (dwa dni po premierze TVP wyemitowało zarejestrowany nielegalnie film, gdzie widoczny był fragment najbardziej kontrowersyjnej sceny spektaklu). Jako to drugie zyskała status wydarzenia, które doprowadziło do artykulacji społecznego antagonizmu dotyczącego pozycji Kościoła w Polsce. Klątwa również została oprotestowana, do prokuratury trafiła sprawa o obrazę uczuć religijnych, a dziesięć miesięcy po premierze przeciwnicy spektaklu rozlali w teatrze toksyczną substancję, której usunięcie wiązało się z koniecznością odwołania części zaplanowanych w repertuarze wydarzeń.
Jak w rozmowie z Marcinem Kościelniakiem
Choć najszerzej dyskutowaną częścią Klątwy jest ta, w której postać grana przez Julię Wyszyńską wykonuje fellatio na sztucznym penisie doczepionym do figury Jana Pawła II, a następnie na szyi tej figury zostaje zaciśnięta lina z tabliczką z napisem „obrońca pedofilów”, to inna scena wydaje mi się kluczowa dla wyjaśnienia strategii oddzielania fikcji sztuki od prawdy rzeczywistości, jaką stosuje Frljić. Mam na myśli tę, w której aktor odwołując fikcyjną zbiórkę pieniędzy na zabójstwo Jarosława Kaczyńskiego, wyjaśnia publiczności konsekwencje związane z potencjalnymnawoływaniem w ramach spektaklu do zabójstwa. Twórcy umiejętnie balansują w niej pomiędzy wypowiadaniem określonych słów a przedstawianiem skutków, jakie takie słowa mogłyby mieć, gdyby zostały wypowiedziane. Choć stale podkreślają istnienie trybu warunkowego sygnalizowanego przez słowo „gdyby” i związanej z nim teatralnej ramy sprawiającej, że nic nie dzieje się „naprawdę”, to jednocześnie wydają się rozszczelniać nie tyle granice teatralnej ekspresji, ile dyskursu publicznego w ogóle. Gesty wykonywane w Klątwie można uznać za profanację w takim sensie, w jakim tego słowa używa Giorgio Agamben
Wichowska w rozmowie z Kościelniakiem przyznała, że argument o autonomii sztuki w okresie poprzedzającym premierę był przez Frljicia wykorzystywany po to, by ochronić teatr przed konsekwencjami przedstawiania treści, które środowiska konserwatywny mogłyby uznać za bluźniercze. Przyznanie, że argument ten jest w spektaklu i towarzyszącym mu dyskursie medialnym instrumentalizowany, nie zmienia jednak faktu, że Klątwa w najzupełniej realnym sensie poszerzyła pole tego, co może zostać pokazane i obejrzane, wypowiedziane i usłyszane w kontekście władzy Kościoła w Polsce.
Realność działań performerów wobec widzów to istotny aspekt spektaklu, ale nie mniej ważna jest możliwość powtarzania tych działań za każdym razem, kiedy utwór jest prezentowany. Odróżnia ona przedstawienie teatralne od jednorazowych aktów sprzeciwu pojawiających się w przestrzeni publicznej i pozwala rozważać teatr jako medium, które korzysta z powtórzenia jako strategii wzmacniającej, a nie osłabiającej przekaz
Agata Adamiecka-Sitek swój tekst opublikowany w książce Teatr a Kościół
W dyskursie Adamieckiej-Sitek afekty są poruszeniami ciał – zarówno indywidualnych, jak i kolektywnych – które muszą skutkować przemieszczeniami w sferze publicznej. Proponowana przez nią perspektywa badania teatru poprzez kategorię afektu wydaje mi się szczególnie obiecująca w kontekście teatru angażującego się w dialog z Kościołem, bo pozwala wypowiedzieć ambiwalencję związaną z uczestnictwem w wydarzeniach, które produkują obrazy stojące w sprzeczności nie tyle z tym, co akurat uważamy za słuszne, ile z tym, w czym zostaliśmy wychowani. Joanna Wichowska rozmawiając z Marcinem Kościelniakiem, przyznała, że sama czuła niewygodę, oglądając scenę ścinania krzyża i scenę z figurą papieża
Jeśli myśląc o sztuce krytycznej, nie będziemy uwzględniać trajektorii przesunięć, w których uczestniczymy jako społeczeństwo będące – w co bardzo wierzę – w procesie powolnej laicyzacji, łatwo wpadniemy w pułapkę rygoryzmu, który nie pozwala przekraczać status quo, a jedynie potwierdzać istniejący obecnie stan rzeczy. Klątwa ma bowiem tak ogromną moc oddziaływania na publiczność nie dlatego, że sankcjonuje zmiany w społecznym układzie sił, które już się dokonały, ale śmiało wskazuje kierunek, który mogłyby one obrać. Adamiecka-Sitek entuzjastycznie wyrażając wiarę wobec mocy społecznego oddziaływania Klątwy, jednocześnie zaznaczyła, że obrazem, który ją kończy, jest rozświetlanie się umieszczonego na tylnej ścianie sceny polskiego godła ułożonego z żarówek. Dominującego nad sceną symbolu państwowości i związanej z nią władzy aktorzy nie są w stanie rozmontować w taki sposób, w jaki wcześniej zniszczyli stojący na scenie krzyż. Warszawski spektakl nie obwieszcza więc zwycięstwa. Jego misją jest w moim przekonaniu akcelerowanie emancypacyjnego ruchu, który nie zatrzyma się w momencie znacznego osłabienia społecznej władzy Kościoła, a będzie trwał dzięki czujnemu zwracaniu się zawsze w tym kierunku, z którego pochodzi opresja.
Performatywne przechwycenia
We wstępie tekstu pisałam o tym, w jaki sposób w sformułowaniu „narodowo-katolickie” dziedziny państwowa i religijna mieszają się ze sobą. W latach dzielących nas od wydarzeń wokół Golgoty Picnic Rodrigo Garcíi i premiery Klątwy doszło do wielu wydarzeń, podczas których działania performatywne (w tym – teatralne) pełniły ważną funkcję jako środki ekspresji społecznego gniewu i sprzeciwu wobec władzy państwowej, wiążącej się w czasie rządów konserwatystów z władzą kościelną ściślej niż kiedykolwiek. Ciekawym przykładem sztuki, która pozycjonuje się wobec sprzymierzonych ze sobą władz państwowej i kościelnej, wydaje mi się spektakl Dziady na Mickiewicza 34/36
Głównym aktem sprawczym tego performansu było odprawianie dziadów – starych (lubieżnych
Zob. P. Młynarska, Zmierzch lubieżnego dziada. Felietony po #Me Too, Warszawa 2020. [24]) dziadów, dziadersów, boomerów, mężczyzn i kobiet, którzy decyzją polityczną odmówili każdej z nas prawa do decydowania o sobie, swoim ciele, życiu, seksualności; odmówili prawa wyboru. Dziadów patriarchalnych, którzy wraz z przedstawicielami polskiego Kościoła katolickiego strzegą przemocowych mechanizmów rodzinnych, ekonomicznych, społecznych, którym polskie kobiety podlegały i podlegają. Odprawianie znaczy w żoliborskim obrzędzie tyle, co przepędzanie, proszenie o odejście, o opuszczenie przestrzeni sprawowania władzy i decydowania o losie kobietŁ. Iwanczewska, A kysz! Albo: proszę uciekać szybciutko, „Didaskalia” 2020, nr 160, https://didaskalia.pl/pl/artykul/kysz-albo-prosze-uciekac-szybciutko [dostęp: 10.08.2021]. [25].
Wybór Dziadów w tym kontekście politycznym wydaje się znamienny z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że stanowi gest przechwycenia tekstu kultury, który chyba jak żaden inny eksploatuje się jako przykład narodowej dramaturgii. Drugim – i nie mniej istotnym powodem – jest to, że Dziady są dramatem napisany między innymi z niezgody autora wobec ograniczania przez Kościół ludowych praktyk kultywowanych przez stulecia. Performans Sadowskiego stworzony jako gest oporu wobec ekspansji władzy państwowej objawiającej się ograniczaniem praw reprodukcyjnych obywatelek można więc odczytywać nie jako sprzeciwienie się etosowi tekstu Mickiewicza, a jako jego aktualizację i wzmocnienie. Można też uznać go za radykalne przywrócenie go „użyciu” – użyciu na ulicy wśród rozemocjonowanych, gniewnych ciał, użyciu ignorującym sakralizujący dyskurs sztuki narodowej.
Wspomniane przeze mnie i omówione spektakle są przykładami wydarzeń, które prowokują do krytycznego przemyślenia podziałów na to, co polityczne i estetyczne, a także na rewizję pesymistycznych poglądów dotyczących braku wpływu sztuki na rzeczywistość istniejącą poza jej ramami. Starałam się pokazać, w jaki sposób twórcy dokonując operacji na gruncie estetycznym (podejmując decyzje dotyczące dramaturgii, środków wizualnych, stylistyki), ingerują w sferę polityczną rozumianą jako pole, gdzie rywalizują ze sobą pozycje hegemoniczne i mniejszościowe. Z kolei artykulacje konfliktów społecznych, do jakich doszło pod wpływem tych ingerencji, można uznać za przejawy politycznej aktywizacji obywateli poczuwających się do obrony swoich racji. Jak pokazały takie projekty jak Piknik Golgota, Klątwa i Dziady na Mickiewicza 34/36, sztuka może skutecznie identyfikować istniejące w polu społecznym konflikty związane z symboliczną władzą Kościoła, a nawet rysować obrazy przyszłości, w której na przykład relacja między nim i państwem będzie inna niż ta, jaką znamy.