Nowy Napis Co Tydzień #147 / Wielki Poniedziałek
Wszystko przemienione: wielkie
drzewa marcowe a także prześwitujące
przez korony buków i jesionów wielkie
morze z zatopioną w nim wielką złotą
tarczą i jeszcze wielkie pagórki jakby
wyjęte ze snu w którym uciekałem
przed zbrojną zgrają rozpaczliwie
forsując kolejne wzniesienia a kiedy
już znalazłem się na szczycie
ostatniego z nich okazało się że tam
już czekał na mnie sam herszt bandy
z wielkim majchrem rzucającym
purpurowe refleksy jakby odbijały się
w nim szybki niewidzialnych witraży.
I on podszedł i tak jakoś łagodnie
niemalże współczująco wbił mi nóż
pod żebra: – Teraz trochę pocierpisz ale
później zrozumiesz, że nie mogło
być inaczej. Wszystko było tak
jak być musiało i choć dałem dyla z tego
snu a uciekłem bardziej z nawyku niż
z obawy przed tym kimś kto wydawał się
być znajomym tyle że w jakiś sposób
odmienionym innym to jednak po
przebudzeniu czułem to miejsce tę ranę
po gwoździu nożu włóczni cierniu
cokolwiek to było czułem to miejsce
tę szczelinę przez którą wylewa się
rozproszone światło marca i przenika
cały wszechświat.
z tomu Ruchome święta (2017)