19.09.2019

Nowy Napis Co Tydzień #015 / Rówieśnica moich córek

Po przeczytaniu otwierających tom słów „szłam przez planty zbawiając świat” pomyślałem, że takim zdaniem mogłaby zaczynać się dobra powieść. Wystarczyłoby w pierwszym słowie małą literę zastąpić wielką, a na końcu postawić kropkę. Tymczasem taki początek ma wiersz Kraków, który otwiera debiutancki zbiór Magdaleny Kicińskiej Środki transportu.

Podmiot liryczny wspomnianego liryku Kicińskiej nie chce zbawiać świata, nie chce cierpieć za winy swoje i cudze (jak chociażby Edward Stachura), a twardo stąpa po ziemi:

ale zbawienia nie będzie:
ziewając połknęłam duszę bezdomnego
budzącego się tuż obok ze snu.

Mimo braku złudzeń Kicińska nie dławi się: „odkaszlnęłam od razu” – relacjonuje. To często i nasz kłopot – kiedy przechodzimy obok cudzego nieudanego życia (ale czy zasadnym jest taki nasz osąd?), stać nas tylko na odkaszlnięcie. Ale niepokój zostaje.

Magdalena Kicińska to redaktorka naczelna miesięcznika „Pismo”, laureatka nagrody Grand Press, autorka nagradzanej biografii Pani Stefa (o Stefanii Wilczyńskiej) i reporterka publikująca w różnych czasopismach („Polityka”, „Przekrój”, „Duży format”). Techniczny tytuł jej debiutanckiego tomu może mylić. Z wiersza bez tytułu, który zaczyna się wyznaniem: „płaczę tylko w środkach publicznego transportu”, dowiadujemy się jednak, dlaczego autorka tak a nie inaczej nazwała swój zbiór. Podmiot liryczny wyjaśnia, że uważa miejsca publiczne za dobre do wypłakania się:

potrzeba mi:

nie mych świadków dramatu
tła o nieznanym wyrazie
twarzy, które niczego nie wyczytają.

Uwagę przykuwa zwrot „nie mych świadków” – mówi o obserwatorach, którzy nie są bliskimi bohaterki wiersza, o obcych. Bohaterka wiersza nie chce, aby ktokolwiek wchodził jej „z butami” do duszy, nie chce też łatwych pocieszeń. Te same słowa, „nie mych świadków”, przeczytane na głos można przecież zrozumieć inaczej – jako „niemych”, czyli nic niemówiących.

Liryk musi być dla autorki ważny, skoro umieściła go na drugim skrzydełku okładki. Po przeczytaniu tomiku wiemy też, że zaprezentowaną we wspomnianym wierszu postawę dystansu autorka dzieli ze swoją matką. Ta ostatnia:

zamyka szufladę z czarnymi rajstopami
„żałoby się na nogach nie nosi”
i wraca przecierać kiszone ogórki

(Moja matka)

Czyżby: Qualis mater, talis filia? Przekonuje o tym również Powiadomienie:

ustawiam w telefonie
na siedemnasty dzień każdego miesiąca:
„zadzwoń do mamy”

najpierw wpisałam „matki”
ale brzmiało zbyt bezdusznie

Rafał Siemko, omawiając tom Kicińskiej na blogu Pisane nocą, poświęcił temu wierszowi jedną trzecią recenzjiR. Siemko, Znaczenia układa się warstwami. Magdalena Kicińska, „Środki transportu” [online] http://pisanenoca.pl/srodki_transportu/ (dostęp 12.08.2019).[1]. Przedstawia on „strategię twórczą autorki”: „Polega ona na nawarstwianiu się znaczeń w jej utworach. To, co na powierzchni jest tylko wstępem, fasadą, która kryje coś, co znajduje się pod nią, głębiej”. Patrząc „głębiej”, widzimy zaś, że matka jest dla autorki rzeczywiście niezwykle ważna. W poetyckim debiucie Kicińska umieściła przecież rozrzucony tryptyk jej poświęcony, a w tomie jest jeszcze Koniec marca, powrót do matki. Miał rację ks. Zygmunt Kowalczuk, który w jednym z własnych wierszy napisał, że „matki są wieczne”Ks. Z. Kowalczuk, Po tamtej stronie księżyca, Kraków 1998, s. 61 – wiersz Mamo.[2].

Niemal każdy wiersz Kicińskiej zasługuje na analizę i refleksję. Poetka czasem ukrywa się za słowami, ale niekiedy dzieli się z czytelnikiem intymnymi myślami. Sporo w tym zbiorze wierszy, w których podmiot liryczny zwraca się do drugiej osoby, mężczyzny, bez wątpienia ważnego dla narratorki, choć trudno określić, jaka ich łączy relacja formalna:

najbardziej kocham cię wtedy
kiedy zaczynasz opowiadać mi tę samą historię osiemnasty raz

(*** [podobno to rutyna...])

Z wierszy Kicińskiej wyłania się także pewien autoportret. Jego ramę stanowią dwa cytaty, które każą domyślać się w osobowości narratorki obecności barw ciemnych, ale i sporej wrażliwości. Poetka pisze o sobie, że:

nie jestem ogród
jestem zarośnięty chwastami trawnik na zapuszczonym skwerze
(Nauka nieśmiania)

i

jestem tą bańką powietrza zamkniętą w poziomicy

(„Pomyślę o tym jutro” wydrukowane na rewersie nadgarstka)

Dla siebie upatrzyłem wiersz Pani na włościach. O jakie chodzi włości, informują już pierwsze słowa: „jeśli spacer – to tylko na cmentarz”. Skąd u tak młodej dziewczyny (powinienem napisać jednak: kobiety) wyznanie: „lubię je wszystkie”? Tutaj Kicińska wspina się na szczyty, dosłownie i w przenośni, kiedy pisze: „zdobyłam już Koronę Nekropolii i Miejsc Kaźni”. Przy nich osiągalne dla niewielu Korona Ziemi i Korona Gór Polskich są jedynie nizinami – to przecież na cmentarzach wchodzimy najwyżej, jesteśmy na nich najbliżej tych, którzy są w niebie.

Kiedyś, idąc między grobami, pomyślałem: ile tu życia! Gdyby dodać lata przeżyte przez wszystkich zmarłych, jaka byłaby to suma radości, cierpień, uśmiechów, łez? Na starych cmentarzach spoczywają wieki wspomnień. Do tego dochodzą sprawy praktyczne: ile pieniędzy wydano na znicze? Ile na szpitale, na operacje za granicą? Przechodząc obok miejsc wiecznego spoczynku, nie tylko bliskich, myślę zawsze, że szkoda by było już z nimi się nie spotkać. Także autorka Środków transportu rozumie, że to tam, na cmentarzach, znajdują się „starzy, niezawodni przyjaciele, na których zawsze można liczyć”.

Po przeczytaniu wiersza Szkła kontaktowe („niewielu widziało mnie bez okularów / zdejmuję je do łóżka i kiedy płaczę // bez nich nie jesteś sobą słyszę od jednych / to jesteś ty od drugich”) sprawdziłem zdjęcie Magdaleny Kicińskiej na skrzydełku okładki. Rzeczywiście nosi okulary. Pod fotografią znajdował się zaś biogram, rozpoczynający się od daty urodzenia: 1987. To rocznik mojej młodszej córki, która od niedawna jest „panią od matematyki” i również nosi okulary. Wspominam o tym także dlatego, że gdybym nie wiedział, kto napisał słowa:

wyjmuję z wazonów zwiędłe bukiety, głaszczę lastryko
żuję przegniłe liście zamiast maku i miodu
czeszę gałęzie wiązanek, wiążę supły na szarfach,

(Pani na włościach)

pomyślałbym, że są one autorstwa kobiety dużo starszej.

W wierszach Kicińskiej znajdujemy odniesienia do spraw dziejących się w przestrzeniach społecznej i politycznej. Przykładem jest wiersz bez tytułu zaczynający się od słów „boję się, że kiedyś ulice zmienią nazwy”. Do wydarzeń międzynarodowych odnosi się liryk Najcichszą nocą liczono głosy elektorskie. Możemy domyślać się, po jakiej stronie naszych i nie naszych sporów znajduje się poetka, ale sygnalizuje to ona w sposób wyważony, nieraniący innych. W Got land Kicińska pisze:

Doskonale cię rozumiem powiedział
kiedy rozmawialiśmy o podzielonych narodach

Od tego wiersza tylko krok do innego, zatytułowanego Hebron:

nigdzie nie rozumiem świata mniej
niż w Hebronie
prorocy zstępują z gór
i łapią się za głowy.

W książce Ziemia Święta. Zapiski z podróży Marian Bizan pisał o Hebronie, że:

Metryka tego miejsca jest przeglądem dziejów od patriarchów, przez pokolenia Judy, przez Kaleba, Lewitów, siedmioletnie rządy Króla Dawida, przez Absaloma, Idumejczyków, Judę Machabeusza, niszczące wojska Wespazjana, kończąc na cesarzu Justynianie. W VII wieku nadeszli Arabowie, po nich krzyżowcy […]. Wrócili wszakże muzułmanie, a od sułtana Bajbarsa w XIII wieku pod karą śmierci zakazano tu wstępu wszystkim niemuzułmanom. Dopiero w 1967 roku zniesiono to zarządzenieM. Bizan, Ziemia Święta. Zapiski z podróży, Warszawa 2000, s. 49.[3].

W Hebronie znajduje się mauzoleum Abrahama i jego żony Sary, a także Izaaka, Rebeki, Jakuba i Lei. Jest to „święta nekropolia trzech monoteistycznych religii”. Bizan opisuje je następująco:

na placu przed mauzoleum pustka, nieład, brud, przemykają jakieś dzieci, snują się żebracy, część domów opuszczona, część zniszczona, powyrywane z futryn okna zwisają ku ulicy, powyważane drzwi wejściowe do budynków. Wygląda jakby przeszedł tędy huragan. Straże wojskowe, żołnierskie pojazdyTamże, s. 50.[4].

W wierszu Kicińskiej jest podobnie:

siedmiu żołnierzy
ma pod nogami piaskownicę i dwójkę dzieci – strzegą ich.

Kicińska nie umie pisać „na chłodno”. W wierszu Woman jumps to her death from rooftop bar in Midtown bohaterowie tragicznych wydarzeń, o których poetka wie z mediów, zasiadają z nią do kawy, idą do sklepu. Można tu odnaleźć uniwersalny sens dnia powszedniego. Język, którym posługuje się Kicińska, jest niedaleki od tego, który słyszymy w prawdziwych „środkach transportu”: pociągach, autobusach, tramwajach czy warszawskim metrze, ale także na ulicach i w kawiarniach. Siemko nazywa go „językiem codzienności”, Piotr Matywiecki – „kolokwialnym”. Dodam jeszcze jeden szczegół charakterystyczny dla pokolenia poetki, a mający swe źródło w niemal powszechnej znajomości języka angielskiego: liczne obcojęzyczne tytuły. Żeby zobaczyć ich związek z wierszami, musiałem korzystać z pomocy swojej starszej córki. Było tak między innymi w przypadku Darkest before dawn. Przeczytajmy tę miniaturę:

a gdybym tak w końcu
przekonała was wszystkich
że ja na ten bankiet
to nie miałam wcale zaproszenia
że nikt dotąd nie odkrył tej straszliwej pomyłki.

Kiedy odkłada się na półkę debiutancki zbiór poezji po jego przeczytaniu, można się spodziewać wszystkiego: i tego, że to tom ostatni, i tego, że jest on preludium do kolejnych publikacji. Bardzo chciałbym, żeby obok Środków transportu pojawiły się kolejne tytuły z wierszami Magdaleny Kicińskiej.

Magdalena Kicińska, Środki transportu, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2019.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mirosław Roman Kaniecki, Rówieśnica moich córek, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2019, nr 15

Przypisy

    Loading...