19.05.2022

Nowy Napis Co Tydzień #152 / Dobrze schłodzona „dwunastka”

W jednym z opowiadań zbioru Prawdziwa dwunastka Bogdana Widery informatyk, poproszony o przywrócenie danych z laptopa zmarłego bohatera, „zamiast odzyskać zawartość komputera, uruchomił program kasujący pamięć twardego dysku”. Intymność i miłość, które odkrył w zapiskach nieboszczyka, sprawiły, że zdecydował się nie ujawniać ich żałobnikom. Z tych samych powodów przyjaciele i rodzina Bogdana Widery zdecydowali się uczynić inaczej. Po przejrzeniu dwóch komputerów zmarłego dziennikarza, odnalezieniu w nich niepublikowanych opowiadań, zdobyciu pomocy finansowej w Urzędzie Miasta Katowice czytelnicy otrzymali tom, na który składają się zarówno utwory publikowane już w prasie, jak pozostające w rękopisie.

Edytorzy tomu zdecydowali, że ich obecność w zbiorze będzie marginalna. Ogranicza się ona do lakonicznej wzmianki zamieszczonej na czwartej stronie okładki oraz do wymienienia na stronie redakcyjnej niektórych osób zaangażowanych w projekt. Decyzje redaktorów sprawiły, że książka – choć ukazuje się po śmierci autora – pozbawiona jest nostalgicznego tonu, a o wielkości zmarłego mają świadczyć zapisane przez niego słowa. I z całą pewnością można stwierdzić, że czytelnik, który weźmie do ręki Prawdziwą dwunastkę, po jej lekturze odczuje żal, że autor nic więcej już nie napisze.

Opowiadania w tomie zostały ułożone chronologicznie, zgodnie z czasem ich powstawania. Zbiór rozpoczynają groteskowo ironiczne bajki. Autor napisał je w latach siedemdziesiątych minionego wieku. Opowiadanie te, choć można je odnieść do poczynań władzy czasu Edwarda Gierka, są metaforą uniwersalną. Krótka humoreska o smoku, który po zjedzeniu człowieka, „za przeproszeniem, wydala i to dwa kilo od skonsumowanej sztuki bez względu na tuszę, wiek, płeć i pochodzenie społeczne”, odsłania mechanizmy władzy gotowej dla zysku poświęcić swojego obywatela, a także pokazuje, jak szybko człowiek jest może ulec urokowi „niebagatelnego odszkodowania”.

Bajki Widery przywodzą na myśl satyry Sławomira Mrożka, a także mogą budzić skojarzenia z Bajkami robotów Stanisława Lema. Z tym drugim autorem szczególnie koresponduje Automatyczny szachista, humorystyczna opowieść o konstruktorze tworzącym robota, którego celem ma być „przywracanie ludziom wiary w siebie” poprzez przegrywanie partii szachów z człowiekiem. Widera nie narzeka na rzeczywistość. Lekka, dowcipna forma bajek sprawia, że choć ich morały są gorzkie, a wydźwięk opowieści ma swoją wagę, to jednak czytelnik nie czuje się po lekturze przytłoczony. Co więcej, nie jest mu dane znudzić się sposobem, w jaki autor buduje opowieść.

Kolejną częścią zbioru jest cykl opowiadań Opowieści z małej kotłowni. Mini-prozy pisane w latach osiemdziesiątych oddają atmosferę tych burzliwych czasów, widzianą z perspektywy bohatera niewyróżniającego się niczym szczególnym. „Pan Macura”, magister psychologii, „przestał być redaktorem w 1982 roku, kiedy przerwano mu czteromiesięczny urlop, na który Prezes Radiokomitetu posłał część dziennikarzy 13 grudnia. Teraz był palaczem c.o.”. Widera opisuje losy zwyczajnego człowieka wciągniętego w wir historii, zmuszonego do radzenia sobie z szarą rzeczywistością. Z powodów politycznych Macura, młody intelektualista, zostaje zwolniony z pracy i zatrudniony jako palacz. Cykl Opowieści z małej kotłowni jest wariacją na ten sam temat, a mianowicie sposobu, w jaki bohater próbuje dostosować się do zaistniałej sytuacji stanu wojennego.

Historia opisywana przez Widerę przypomina czarną prozę Marka Hłaski, różni się jednak od niej subtelnie wprowadzanym przez pisarza humorem. Pan Macura przypomina Pana Cogito Zbigniewa Herberta, z tą różnicą, że jego kodeks etyczny podyktowany jest własnym interesem.

Przegląd życia wydawał się bardziej niebezpieczny, groził co najmniej załamaniem nerwowym, a w gorszym przypadku – chęcią zmiany swojej historii o trzysta sześćdziesiąt stopni. A na to pan Macura nie mógł sobie pozwolić. Żył przecież w jedynie słusznym ustroju i musiał zarabiać słusznie pieniądze, a nie zajmować się jakimiś tam całkiem komfortowymi rozmyślaniami Hamleta.

Macura jest marzycielem, który wybiórczo musi dokonywać wyboru pomiędzy własnym interesem a ideami wyniesionymi z literatury i sztuki. Pozwala sobie na pozostawanie w sferze marzeń tylko wtedy, gdy te umożliwiają mu ścierpieć rzeczywistość.

Swojego miejsca w świecie szuka także bohater opowiadań pisanych w latach dziewięćdziesiątych. Pisarz staje się w nich coraz bardziej ironiczny, w bezpośredni sposób zaczyna krytykować otaczającą go rzeczywistość. Rynek wydawniczy, ideologie, malarstwo, styl życia, kolekcjonerstwo, literaturę, muzealnictwo, Śląsk, podróże. Listę tematów, które porusza Widera, można mnożyć w nieskończoność. „Dziś nie obowiązują żadne kryteria. Można wystawić własną sztuczną szczękę i poważni ludzie bez protestów będą to oglądać. Nikt już nie gwiżdże, bo artyści ustawili się w pozycji tych krawców oszustów z Nowych szat króla” – stwierdza narrator monodramy Puzzle,ustawiając się w pozycji jedynego, który ma odwagę gwizdać.

Widera wyśmiewa absurdy otaczającego świata, z każdą dekadą jego satyra staje się dosadniejsza. Kolejną cześć książki, na którą składają się teksty pisane przez prozaika po roku dwutysięcznym, otwiera Prawdziwa dwunastka. Słusznie redaktorzy zdecydowali się nadać taki tytuł całej książce. Tę opowieść Widera rozpoczyna sensualnym opisem:

Jaka cisza. Mogłaby przejeżdżać jakaś ciężarówka wyładowana długimi pniami sosen. Albo stary autobus ze zdezelowanym silnikiem. Mógłby też Karl pohałasować trochę kosiarką na tym jego trawniku, który nawet za trzysta lat nie będzie wyglądał jak angielski. Nie byłoby wtedy słychać, jak pierdzę. Piwo, całe morze piwa wyciska ze mnie gazy. Zdena siedzi naprzeciwko, rozwiązuje jeszcze jedną głupią krzyżówkę, nic nie mówi, ale wiem, że jest zła. Drażnią ją uśmieszki mieszkańców Chaty przy Studzience. Drażni ją obrzydzenie na twarzy siedzącej niedaleko nas wczasowiczki z Polski.

W opowiadaniach Widery to, co kultura sprowadza do sfery przemilczenia wychodzi na światło dzienne. Naturalizm i cielesność ludzka są częściami składowymi egzystencji. Pisarz podchodzi do nich, a także do wszystkich aspektów życia, ze stoickim spokojem, podając czytelnikowi, jak kelner, opowiadania, które można przyrównać do kufla piwa: „I znów stoi przede mną radegast, czyste złoto, dobrze schłodzona «dwunastka», całe moje życie na następne czterdzieści minut”.

Smakuje świat, pokazując jego wszystkie odcienie. Lektura zbioru jest jak powolne smakowanie piwa, można się nią upić, zachłysnąć, a nawet dostać czkawki. Radegast, który pije bohater opowiadania, czeskie piwo i posmak czeskiej literatury można także odnaleźć w prozie pisarza. Jest ona pełna humoru przeplatanego ze smutkiem. Bohaterowie tej prozy wiedzą, jak upajać się życiem, ale wiedzą też, że życie powoduje czasem kaca.

Zbiór kończą dwa opowiadania skupiające się na historii Katowic – krótki, autobiograficzny Człowiek z papieru oraz biogram Bogdana Widery. Redaktorzy zamieścili w książce także ilustracje do Człowieka z papieru. Zamykające całość teksty, choć różnią się znacząco charakterem i sposobem wypowiedzi, pełnią dwie role. Z jednej strony domykają zbiór, pokazują Widerę jako żywego człowieka związanego z konkretnym miejscem, osadzonego w geografii i historii swoich czasów. Pozwalają czytelnikowi poznać ciekawe losy jeszcze ciekawszego człowieka. Z drugiej strony, aspekt biograficzny znacząco wpływa na odbiór zawartych w zbiorze opowiadań – jest otwarciem zapraszającym czytelnika do ponownej lektury. Nie ma w tym nic dziwnego – prawdziwy koneser piwa smakuje je wiele razy. Takie też są opowiadania Bogdana Widery.

Bogdan Widera, Prawdziwa dwunastka. Opowiadania. Wydawnictwo Ursines, Czeladź 2021

Prawdziwa dwunastka - Widera Bogdan | Książka w Sklepie EMPIK.COM

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Ewa Bartos, Dobrze schłodzona „dwunastka”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 152

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...