Nowy Napis Co Tydzień #178 / Anioł Niegodności
Spoglądam, Rosjanie,
Jesteście jakoś szczególnie pobożni:
Postawiliście ołtarz Aniołowi Niegodności.
Nie warto się przed nim kłaniać: on
Sam się wam pokłoni.
Anioł Niegodności wiecznie się spóźnia
Na poranne odprawy Niebieskich Zastępów:
Służy jako dozorca
Przed klatkami betonowych bloków
Waszego życia.
W starej wojskowej uszance – wyblakłej ze śladem po znaczku –
W kaloszach na bose stopy,
Szura miotłą po zaplutym asfalcie,
Kijem z gwoździem na końcu przebija
Śmieci pakuje, pakuje
Do torby niedopałki, plastik,
Głosem nieszczególnie dźwięcznym, z chrypką,
Podśpiewuje swą anielską pieśń:
„Lecimy, kołysząc się we mgle”, skuwa
Zlodowaciały mocz ze stopni,
Czujnie śledzi, by nie przepuścić
Demonów woli, siły, biesów sukcesu,
Truje szczury samozadowolenia.
Niczym pedagog-niewolnik, do świątyni prowadzi was za rękę,
Puszczając mimo uszu wasze fanaberie, wygłupy,
W rękawicę wysmarkuje wasze obawy, nie pozwala
Na mrozie z dachów obłamywać, ciągnąć do ust
Nieskruszonych sopli wyrzutów sumienia.
Tam, w świątyni,
Kiedy Ogień zstępuje z nieba
Na was i na te ofiarowane dary
On zakrywa wasze szare oblicza
Skrzydłem, naznaczonym przez czas,
Abyście nie oślepli, a kiedy złoty
Kielich napełni się życiem niebywałym,
Składa na waszych piersiach drżące dłonie,
Trzyma waszą torbę, kapelusz,
Otwiera zdrętwiałe usta,
Przypomina by wyszeptać nagle i całkowicie zapomniane imię:
„Niegodny”. Oto jeszcze, i jeszcze, i jeszcze jeden
Podstępny, zdeprawowany, nieprzyzwoity sługa Boży
Przystępuje, na sąd i na usprawiedliwienie.
Wieczorami
Zbiera z podłogi skrawki
Waszych mechanicznych, wystygłych modlitw, wkłada do kopert,
Przesuwa językiem po skraju, wpisuje adres.
Niczym zmęczona matka rodziny,
Siedzi z boku, podpierając policzek, sam nie je, spogląda,
Jak przeżuwacie smutki minionego dnia.
Zwija na noc
W embrionalnej pozycji Wasze zziębnięte sumienia,
I niczym kocem, okrywa miłosierną puszystą nocą.
Anioł niegodności, jako jedyny z aniołów, wie,
Dlaczego to stworzenie śpi tak, jakby było nieśmiertelne.