08.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #181 / Odkrywanie sensu słów w translacji poezji Ireny Kaczmarczyk

Tom poezji Już widziałam / Déjà vu Ireny Kaczmarczyk jest dwujęzycznym wyborem najpiękniejszych liryków z czterech jej ostatnich zbiorów wierszy. Praca nad ich przekładem na język francuski dostarczyła mi sporo przyjemności, ale też niemało problemów. Proces mojej translacji przebiegał w dwóch etapach: najpierw zastanawiałam się nad tłumaczeniem poszczególnych słów, a potem nad interpretacją poetyckich fraz. To dwa różne, ale uzupełniające się etapy, których kolejność da się odwrócić. Można bowiem przetłumaczyć perfekcyjnie pojedyncze słowo, a potem zdać sobie sprawę, iż w kontekście całej poetyckiej frazy nie oddaje ono zamierzonego przez autora sensu.

Od czego zatem zacząć przekład poezji? Czy interpretować tekst jako całość, a następnie pracować nad tłumaczeniem każdego z osobna słowa, czy też zacząć od przekładu słowa po słowie, a potem interpretować zdanie po zdaniu?

Zapewne każdy tłumacz ma własną metodę. Ja opracowałam swój sposób, pochylając się nad każdym wierszem z osobna i dostosowując zasady do utworu, w zależności od jego treści oraz zapisu.

Pierwszą barierą na jaką się natknęłam podczas pracy nad przekładem wierszy krakowskiej poetki był fakt, że sama nie jestem poetką. Liryka Ireny Kaczmarczyk jest dla mnie jednak na tyle komunikatywna, że potrafiłam ją zinterpretować i wczuć się w emocje zawarte w wierszach. Największe trudności w tłumaczeniu sprawiało zachowanie niuansów oryginału, wieloznaczności albo sytuacje, w których nie istniały odpowiednie wyrażenia w języku francuskim lub gdy miały w nim one zupełnie inne znaczenie. Po utworzeniu bazy słów w języku francuskim starałam się wybrać właściwe znaczenie, aby wszystko wydawało się zrozumiałe i jak najbardziej poetyckie, ponieważ dosłowne tłumaczenie na obcy język często nie było w stanie oddać sensu utworu. Tu właśnie pojawia się interpretacja. Metafory, pomysły, sposoby mówienia i przysłowia różnią się w każdym kraju i kulturze. Musiałam znaleźć odpowiednie połączenia, następnie skupiłam się nad przekazem treści zawartej w utworach.

Język poetycki charakteryzuje się specyficznym użyciem języka literackiego, postrzeganym jako odstępstwo od normy. Jednak nie tylko odbiega on od normy, ale poszerza i pogłębia możliwości idiolektu. Tutaj spotykamy się z prawdziwą postacią – język Ireny Kaczmarczyk jest płynny, a wszystkie jej wiersze są ulotne, przepełnione romantyzmem. To jest właśnie sygnatura stylistyczna poetki. Trudno jest jednak odtworzyć oryginalny przekaz z języka źródłowego, tworząc jednocześnie tekst zrozumiały w języku docelowym, ponieważ tłumaczenie zawsze musi uprościć polisemię tekstu źródłowego. Z wyjątkiem terminów ściśle technicznych, semantyczne obszary słów bardzo się różnią w zależności od języka. Nawet jeśli denotacja jest identyczna, to aluzje i skojarzenia w poszczególnych językach zazwyczaj znacząco się od siebie różnią, w efekcie czego konotacja nie w każdym przypadku jest możliwa. 

Problem heterogeniczności znaczeń z jednego języka na drugi podwaja się przy tłumaczeniu metafor, którymi przepełniona jest twórczość Ireny Kaczmarczyk, jak w wierszu Impresja afrykańska:

w miętowej rozmowie
z herbatą
powolnieje oddech
słońca


wodne fajki pulsują
w ustach południowej
sjesty


odsłaniam dżalabiję
Hammametu


w skwarze południa
okna mrużą oczy
słońce cytryną spada
w cień ulicyI. Kaczmarczyk, Już widziałam / Déjà vu, tłum. M. Bronner, Kraków 2022, s. 16.[1]
 

Pobudzając wyobraźnię czytelnika, te metafory poszerzają sposób postrzegania i patrzenia na świat. Ich udane tłumaczenie jest probierzem jakości przekładu. Istnieją niejasności semantyczne i cechy formalne, które przykuwają naszą uwagę tylko wtedy, gdy stajemy przed koniecznością tłumaczenia. Przekłady stanowią więc skarbnicę dodatkowych interpretacji, które należy wykorzystać, aby wyjaśnić wszechstronność tekstów literackich. Jednak najlepsze tłumaczenie może być jeszcze bardziej przejrzyste dzięki komentarzowi tłumacza, który uzasadnia wybór między kilkoma alternatywami i dlatego powstał ten tekst.

***

Polskie czasowniki nie mają bezpośrednich odpowiedników w języku francuskim, szczególnie w odniesieniu do przeszłości, w tym języku występuje bardzo dużo ich odmianPassé (simple), passé composé, passé antérieuré, passé surcomposé, passé recent, plus-que-parfait, l’imparfait.[2]. Niezwykle istotne jest rozróżnienie „le passé” oznaczającego „czas przeszły” i „le passé composé”, czyli czasu przeszłego dokonanego, którego używamy, aby wyrazić wydarzenie, mające miejsce w przeszłości, ale zakończone w teraźniejszości.

Na początek zajmijmy się tytułowym: „Widziałam”, które można przetłumaczyć dwojako na język francuski. „J’ai vu” to „passé composé”, co może oznaczać polskie „już widziałam”. Gdybyśmy wybrali formę w czasie przeszłym (le passé), czyli „je voyais”, to również znaczyłoby „widziałam”, ale Francuzi zrozumieliby to w sposób, jakby ktoś przedtem widział, a dzisiaj już nie – bliższe polskiemu „zobaczyłam”.

Poetycki rezonans był inną trudnością. Za przykład niech posłuży wiersz Tamten hejnał. „Hejnał” po francusku znaczy „fanfara”, lecz to słowo jest określeniem kompozycji muzycznej lub grupy muzyków występujących razem, nieniosącym ze sobą żadnego ładunku emocjonalnego. Wobec tego musiałam poszukać synonimu „le clairon” o konotacji poetyckiej, które można dosłownie przetłumaczyć jako: dźwięk używany w niektórych tradycyjnych korpusach, głównie do podkreślania ważnych momentów życia wojskowego i oficjalnych ceremonii dzwonami regulacyjnymihttps://fr.wikipedia.org/wiki/Clairon [dostęp: 07.11.2022][3].

Dużo pracy dostarczyły mi wiersze z tomu Zerwane z łąkiI. Kaczmarczyk, Zerwane z łąki, Kraków 2017.[4], gdyż było mi obce nazewnictwo roślin, które w języku francuskim jest niepopularne i specjalistyczne, a związana z nimi polska metaforyka zupełnie nie istnieje. „Kaczeńce” to po francusku „Les soucis du marais”, „polne stokrotki” to „les marguerites des champs”, zaś „powój” to „le liseron”, natomiast popularne w Polsce „niezapominajki” można przetłumaczyć jako „ne m’oubliez pas” – we Francji wszystkie te kwiaty są niemal nieznane. Prawdę mówiąc, musiałam poznać te rośliny, aby móc zrozumieć i zwizualizować sobie sceny z wierszy. Dodatkowe utrudnienie stanowił fakt, że ich francuskie nazwy nie brzmiały dla mnie zbyt poetycko – musiałam poszukiwać starodawnych nazw, które nadawały się do wykorzystania w poezji, jak „myosotis” na określenie niezapominajek.

Wiersze Ireny Kaczmarczyk mają tę oryginalną cechę, że można je cytować tylko w całości, ponieważ przypominają haiku. Są tak skonstruowane, że wyjęcie jednego wersu może kompletnie pozbawić wiersz sensu, jak liryk W krakowskim parku:

Pustoszeją
na ławkach
rozmowy


garbią się
myśli


pochylają
słowa


jesień zamyka
parkTamże, s. 66.[5]
 

Widzimy więc, że misją tłumacza nie jest przetłumaczenie pojedynczych słów ani akapitów, aby całość była zrozumiała. Należy znaleźć właściwy odpowiednik każdego słowa, ponieważ wers często składa się z dwóch lub nawet jednego wyrazu. Niewłaściwy wybór mógłby konotować u czytelnika błędny odbiór komunikatu. Tłumaczenie musi respektować wybór autora i przekazywać te same emocje. Przyjrzyjmy się teraz lirykowi Kanoniczna 14:

stoję przy bramie
przez którą kiedyś
aż na poddasze
biegłeś zdyszany
z naręczem
jutra


budowaliśmy nasz
WawelTamże, s. 50.[6]
 

Zwróćmy uwagę na słowo „jutro”, które po polsku oznacza „dzień po/dzień przyszły”. Jednak z treści utworu możemy wnioskować, że poetka chciała podzielić się z nami swoją przeszłością, opowiadając o swojej romantycznej relacji. Po francusku słowo „jutro” zazwyczaj jest tłumaczone jako „demain”, ale to dosłownie znaczy „dzień później” i jest ono pozbawione kontekstu nadziei – trzeba było dać mu mocniejszy sens. Określenie „L’avenir przywodzi na myśl przyszłość powiązaną z przeznaczeniem, często związaną z ukochaną osobą.

Poezja wymaga głębokiej analizy tematu. W wierszu MostTamże, s. 102.[7] pierwsze zdanie wydaje się bardzo proste: „Nad brzegiem lata wciąż Cię widzę”, ale w języku francuskim słowo „widzę” można przetłumaczyć za pomocą kilku czasowników. Wahałam się więc między „voir” i „apercevoir”. „Widzę” jest akcją całego tego zdania, więc musiałam nadać mu pewną intensywność. Bezokolicznik „apercevoir” może znaczyć „zobaczyć”, ale częściej bywa tłumaczony jako „zauważyć” albo „widzieć z daleka”. Stwierdziłam, że jego znaczenie jest za słabe w tym kontekście. Użyłam więc słowa „voir”. W wyrażeniu „wciąż Cię widzę” – słowo „wciąż” w języku francuskim można przetłumaczyć na „encore” albo „toujours”. „Toujours” oznacza „zawsze” i używane jest raczej jako „wciąż to samo/zawsze to samo”. W tłumaczeniu zwrotu „wciąż Cię widzę” bardziej adekwatnym zwrotem byłoby je te vois encore”, ale… dla Francuza oznaczałoby to „jeszcze Cię widzę”. Wobec tego za najodpowiedniejsze uznałam użycie zwrotu je peux encore te voir”, co w bezpośrednim tłumaczeniu oznacza „mogę cię jeszcze zobaczyć”. W tym wierszu trzeba było bawić się upływającym czasem; przeszłością, która stale powraca do teraźniejszości. Należało znaleźć tłumaczenie najbliższe wymowie poetki oraz zachować słownictwo wierne wybranemu tematowi. W wierszu BagażTamże, s. 102.[8] w wyrażeniu „przemycam chwile”czasownik „przemycam” po francusku mogłam przetłumaczyć na różne sposoby: „je fraude”, „j’introduis” czy „je fais passer en contrebande”. Trzeba było wpisać tłumaczenie w kontekst wiersza, w słownictwo związane z podróżą. „Je glisse”, które dosłownie można przetłumaczyć na „wślizgnęłam się do środka”, było więc bardziej subtelne i odpowiednie w tym kontekście.

W wierszu Kaczeńce poetka pisze:

a ty mkniesz coraz szybciej
autostradą życia,
która odbiera oczom,
przystanki olśnieńTamże, s. 82.[9]

Jest w nim słownictwo nawiązujące do drogi, sugerujące samochód i kierowcę. Czytając wyrażenie „przystanki olśnień”, wyobrażamy sobie chwile z życia, w których doznajemy fascynacji. Zatem miałam wybór między „éblouissements”, „d’illumination”, „fascination”. W końcu zdecydowałam się zachować „arrêts d’éblouissement”, ale nadal nie jestem pewna swojej decyzji i nawet dzisiaj waham się, czy „les arrêts illuminés”, które wydaje mi się równie poetyckie, nie byłoby lepszym wyborem. „Illuminés” oznacza „oświetlony”, jednak słowo „éblouissement” ma nieco bardziej intensywny ton, jakbyśmy rzeczywiście widzieli samochód jadący przed nami, w środku nocy z włączonymi światłami. Praca tłumacza nie ogranicza się więc tylko do zastępowania jednych słów innymi słowami.

Tłumacz nie rodzi się ze znajomością wszystkich znaczeń. Umiejętności nabywa się po latach studiów i doświadczeń, uczy się technik tworzenia jak najlepszych przekładów, z poszanowaniem terminologii danej dziedziny. Praca tłumacza jest też nauką: każde tłumaczenie może być lekcją dla umysłu. Interpretacja jest inna u każdego tłumacza, ponieważ każdy z nich ma inną wiedzę, inne doświadczenia i inne doznania w odbiorze tekstów. Może być wiele różnych sposobów dzielenia się swoimi uczuciami.

Tłumacz jak dyrygent w orkiestrze musi zadbać o to, aby muzyka łącząca styl, spójność i trafność była harmonijna. Słowa-klucze otwierają poetyckie światy, pejzaże serca i myśli.

Wracając do tytułu ostatniego tomiku Ireny Kaczmarczyk, Już widziałam, skonfrontujemy się z elementem rezygnacyjnym. Czy chciałabym zobaczyć i przeżyć to jeszcze raz, w tym samym kształcie? Odpowiedź można znaleźć w wierszu Avenida da Liberdade: „nie wiem”Tamże, s. 32.[10].

To samo pytanie mogę sobie zadać z perspektywy tłumacza: czy przetłumaczyłabym jeszcze raz te wiersze, w tym samym kształcie? Odpowiedz jest taka sama: „nie wiem”.

 

I. Kaczmarczyk, Już widziałam / Déjà vu, tłum. Monique Bronner, Krakowski Oddział Związku Literatów Polskich, Kraków 2022.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Monique Bronner, Odkrywanie sensu słów w translacji poezji Ireny Kaczmarczyk, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 181

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...