15.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #182 / Wierzę w dobre ruchy

To książka o historii szachów, ale również – a może przede wszystkim – o wielkiej radości i ogromnym smutku, które wiążą się z tą historią; czyli książka o ludziach, którzy grali w szachy. Tak można by chyba najkrócej zaprezentować najnowsze dzieło Kaspra Bajona Gambit orangutana. Opowieść o polskich szachach opublikowane przez Wydawnictwo Czarne w roku 2022. Wbrew tytułowi nie jest to praca adresowana tylko do szachistów bądź miłośników historii. Po Gambit orangutana sięgnąć może każdy, jest to bowiem opowieść o losach ludzi, którzy miłości do szachów poświęcili niemal wszystko. Ale nie, nie jest to historia hazardzistów, raczej tych, którzy w życiu – wbrew codziennym troskom i dziejowym zawieruchom – poszukiwali ładu, pragnęli schronienia w logicznych kombinacjach, czerpali przyjemność ze skończonej oraz budzącej zachwyt struktury pól szachowych. Niestety, szachy nie zawsze tę miłość odwzajemniały, dlatego opowieść o szachistach to także opowieść o ludzkich rozczarowaniach i tragediach.

W tym sensie książka Bajona jest niezwykła. Nie jest to podręcznik szachowy ani zbiór łamigłówek do rozszyfrowania; autor nie zajmuje się teorią debiutów, nie tłumaczy zawiłości gry środkowej, nie zachwyca się błyskotliwą taktyką, która pozwala zdobyć przewagę w końcówce partii. Pisze za to o ludziach grających w szachy, o ich namiętnościach, pragnieniach, obawach. Znamienny jest we wskazanym kontekście pierwszy rozdział książki – zatytułowany Notatki o królu – w całości poświęcony Akiwie Rubinsteinowi, czyli polskiemu geniuszowi żydowskiego pochodzenia. Bajon rozpoczyna swą opowieść od uwag dotyczących imienia mistrzaZwykle mówi się bądź pisze o Akibie Rubinsteinie, choć szachista na imię miał Akiwa bądź Akiwe. K. Bajon podkreśla, że hebrajską literę „bet”, która pojawia się w imieniu Rubinsteina, można oddać jako „b” lub „w”. Za formą Akiwa przemawiają dwie rzeczy. Po pierwsze, szachista podpisywał się właśnie Akiwa; po drugie, jego otczestwo (Kiwelowicz) wskazuje, że i ojciec wybrał formę pisaną przez „w” – zob. K. Bajon, Gambit orangutana. Opowieść o polskich szachach, Wołowiec 2022, s. 30.[1], a potem snuje ją, relacjonując przebieg kariery szachisty oraz jego nasilające się problemy psychiczne. Co ciekawe, według Bajona ani choroba nie była konsekwencją namiętnej gry w szachy, ani szachowa wirtuozeria nie wynikała z choroby: „Wydaje się, że w przypadku Rubinsteina szachy oraz choroba były w istocie dwiema reakcjami na jedno i to samo: nieprzeniknione zło świata, okrucieństwo rzeczywistości”Tamże, s. 31–32.[2]. Okazuje się zatem, że Rubinstein chronił się za „zaporą z bierek”Tamże, s. 32.[3] przed szaleństwem świata, który w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku w sposób szczególnie okrutny obszedł się z żydowską wspólnotą, skazując na nieludzkie cierpienia, bądź bezduszną śmierć, także wybitnych szachistów żydowskiego pochodzenia. Dawid Przepiórka („pierwszy mistrz Polski, złoty medalista olimpijski i najwybitniejszy przedwojenny kompozytor szachowy”Tamże, s. 237.[4]), Henryk Pogorieły („srebrny medalista z olimpiady szachowej w Monachium – 1936)”Tamże, s. 246.[5]czy Regina Gerlecka („najwybitniejsza przedwojenna polska szachistka”Tamże, s. 155.[6] i pierwsza mistrzyni Polski) – to tylko kilka nazwisk wspaniałych graczy, których geniusz został brutalnie przerwany przez wojnę.

Szczególnie trudno czyta się dziś o losach Gerleckiej, która po aresztowaniu prawdopodobnie trafiła do Buchenwaldu i poddana została brutalnym eksperymentom medycznym. Przeżyła co prawda wojnę, ale nigdy nie powróciła do przedwojennego poziomu gry w szachy: „W 1949 roku wystąpiła jeszcze w słabo obsadzonych mistrzostwach Polski. Zajęła w nich ostatnie miejsce. Potem już na zawsze wycofała się z życia szachowego”Tamże, s. 156.[7]. Rekonstruuję w wielkim skrócie to, co Bajon ma do powiedzenia na temat Gerleckiej, by zwrócić uwagę, że autor Gambitu orangutana odtwarza historię nie tylko szachistów, ale także szachistek, o których na ogół pamiętamy słabiej. O ile bowiem nazwiska takie jak Akiwa Rubinstein, Ksawery Tartakower czy Teodor Regedziński odnaleźć można gdzieś na rubieżach merkantylnej współczesności, o tyle Regina Gerlecka, Róża Hermanowa bądź Natalia Kowalska zniknęły. Pogrążyły się w odmętach zbiorowej niepamięci, choć ich osiągnięcia są równie imponujące. Co ciekawe, doskonałym kontekstem dla tych rozważań Bajona mogłaby być powieść Gambit królowej Waltera Tevisa oraz oparty na niej miniserial Scotta Franka i Allana Scotta udostępniony na platformie Netflix w 2020 roku. Oba dzieła bezsprzecznie przyczyniły się do spopularyzowania szachów, prezentując koleje życia genialnej szachistki. Warto podkreślić, że cały rozdział Gra kobiet z książki Bajona czyta się z wypiekami na twarzy, a nawet zdumieniem, kiedy dowiadujemy się, że „przez niemal całe lata trzydzieste Polskę odwiedzały najlepsze szachistki świata”Tamże, s. 154.[8] – z Verą Menchik oraz Sonją Graf na czele.

Dlaczego? Ponieważ Polska w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku była szachową potęgą – dość wspomnieć, że w roku 1909 Rubinstein pokonał na turnieju w Petersburgu Emanuela Laskera (ówczesnego mistrza świata)Na ten temat zob. http://szachowavistula.pl/vistula/rubinstein100lat.htm [dostęp: 29.11.2022].[9], a polska reprezentacja zajęła pierwsze miejsce na 3 Olimpiadzie szachowej rozegranej w Hamburgu w 1930 roku. Była to więc potęga na miarę najważniejszych na świecie turniejów, ale również potęga na co dzień – jak grzyby po deszczu powstawały bowiem w kolejnych miastach kluby miłośników szachów, spotykano się w kawiarniach oraz na skwerach, by grać i rozważać szachowe problemy. Co więcej, szachy nie były wówczas postrzegane jako gra elitarna, czytając Bajona można odnieść uzasadnione wrażenie, że grali wtedy wszyscy i wszędzie. Szczególne zaś miejsce na mapie szachowej Polski przypadło Łodzi, w której dojrzewał geniusz Rubinsteina:

Łódź jawiła się jako przerażająca i bezwzględna. Była fantasmagorią przemysłu. […] Była przy tym Łódź nie tylko centrum włókiennictwa, ale także jednym z najważniejszych – obok Petersburga i Moskwy – ośrodków szachowych carskiej Rosji. […] Frank Marshall, który poległ w meczu o mistrzostwo świata z Emanuelem Laskerem w 1907 roku, w swojej książce My Fifty Years of Chess [Pięćdziesiąt lat z szachami] opisał Łódź jako „gościnne miasto, wręcz fanatycznie zainteresowane szachami. Traktowano nas tam po królewsku i rozegraliśmy wiele interesujących partii”K. Bajon, Gambit…, s. 92–93.[10]

Bajon nie poprzestaje jednak na rekonstrukcji losów poszczególnych graczy, nie ogranicza się również do roli sprawozdawcy, który w najdrobniejszych szczegółach prezentuje nam szachową codzienność sprzed stu lat. W jego książce odnaleźć można jeszcze dwa elementy, które przesądzają o jej atrakcyjności. Pierwszy to, sygnalizowana od początkowych stron, osobista i rodzinna fascynacja szachami. Autor zalicza co prawda sam siebie do grona „partaczy”, czyli osób znających reguły gry, ale niepotrafiących przechylić szali zwycięstwa na własną korzyść. Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że gdyby nie znajomość tych reguł oraz zamiłowanie do królewskiej gry, książka tego rodzaju nie mogłaby powstać. Drugi element to opowieść o pisarzach, którzy namiętnie grali w szachy. Nie zawsze były to szachy najwyższych lotów, jednak doświadczenia zebrane przy szachownicy owocowały niejednokrotnie w innej sferze – w literaturze. Warto tu przywołać chociażby felieton Futuryzm i szachy opublikowany w roku 1921 przez Karola Irzykowskiego na łamach warszawskiego czasopisma „Ponowa”. I o tym też opowiada Bajon, równoprawnymi bohaterami jego książki są Vladimir Nabokov, Walter Benjamin, Marcel Duchamp, W.G. Sebald, Karol Libelt, Ludwik Niemojowski oraz dopiero co wspomniany Irzykowski.

W konsekwencji Gambit orangutana jawi się czytelnikowi jako pasjonująca podróż po szachowym świecie, w którym „dobre ruchy” są tak samo istotne jak rozterki człowieka, który ma te ruchy odnaleźć i wykonać. Dlatego jeden z najsłynniejszych szachistów, nieodżałowany, choć ekscentryczny Bobby Fischer, mistrz świata w latach 1972–1975, miał tylko częściowo rację, gdy przed meczem z równie fenomenalnym Borisem Spasskim wyznał w wywiadzie: „Nie wierzę w psychologię, wierzę w dobre ruchy”Zob. https://www.youtube.com/watch?v=TsJeXgOAiCA [dostęp:13.11.2022].[11]. Bajon dowodzi swą książką, że – owszem – dobre ruchy w partii są kluczowe, bez nich nie byłoby zwycięstwa, ale sama ich świadomość nie wystarczy, żeby wygrać. Nad szachownicą pochyla się człowiek, który nigdy nie będzie funkcjonował jak bezduszna maszyna.

Co prawda Bajon ze smutkiem wspomina dzień 11 maja 1997 roku, kiedy komputer Deep Blue pokonał szachowego mistrza świata Garriego Kasparowa. To właśnie wówczas maszyna „przypieczętowała szachowy zmierzch Homo sapiensK. Bajon, Gambit…, s. 186.[12], zaś „szachy przestały być przestrzenią śmiałych ludzkich eksploracji, a zmieniły się w łamigłówkę dla turboszybkich komputerów” Tamże.[13]. Na szczęście te pesymistyczne uwagi są tylko częściowo prawdziwe. Oczywiście silniki szachowe w coraz większym stopniu determinują treningi oraz sam proces nauki, jednak człowiek przy szachownicy gra sam i zdany jest wyłącznie na własny umysł. Przygotowanie debiutowe zapewnia swobodę wykonania kilkunastu ruchów, czasami jedynie kilku, a potem zaczyna się… wszechświat, skoro po piątym ruchu (czyli po trzecim posunięciu białych figur) liczba możliwych kontynuacji zbliża się do pięciu milionów! Na wyobraźnię działa też fenomen liczby Shannona, zgodnie z którą liczba możliwych kombinacji szachowych jest większa od ilości atomów w obserwowalnym świecie i wynosi 10120. Jeśli dodamy do tego fakt, że w meczu o mistrzostwo świata rozegranym w roku 2021 Jan Niepomniaszczij przegrał z Magnusem Carlsenem najprawdopodobniej z powodu rozkojarzenia oraz braków w przygotowaniu mentalnymNa temat tego szachowego pojedynku na najwyższym szczycie zob. P. Doggers, Carlsen remporte le Championnat du Monde d’échecs 2021 – https://www.chess.com/fr/news/view/carlsen-remporte-le-championnat-du-monde-fide-2021 [dostęp: 29.11.2022].[14], zrozumiemy, że szachy wciąż mogą być dla ludzi fascynującym sportem.

Tu mogłaby się skończyć recenzja książki Gambit orangutana, gdyby nie fakt, że w jednym z jej ostatnich rozdziałów na czytelnika została zastawiona pułapka. Otóż na stronach 288–291 Bajon analizuje słynny problem szachowy wymyślony przez Samuela Loyda: celem zadania jest zamatowanie czarnego króla w pięciu posunięciach. Autor doskonale kreśli tło łamigłówki, opowiada o historii oraz kontekście, w jakim zadanie powstało, jednak na reprodukcji szachownicy z wyjściowym układem bierek coś się nie zgadza. Otóż na polu h1 zamiast czarnego króla stoi w diagramie czarny hetman. Tak zilustrowanego zadania w ogóle nie da się rozwiązać, ponieważ czarny król z szachownicy po prostu zniknął! Może to tylko drukarski błąd – chochlik, który śmieje się z wynurzeń autora na temat szachowej ścisłości, dokładności i precyzji. Wolę jednak myśleć, że to pułapka zastawiona w końcowej partii gry, którą trzeba rozgrywać bardzo uważnie, o czym szachiści wiedzą najlepiej. Bo kiedy wydaje się, że partia jest już wygrana, przychodzi moment rozprężenia, spadku uwagi, po którym niejednokrotnie następuje szachowa katastrofa. Małe są bowiem szanse w końcówce na odrobienie straty po nieudanym posunięciu, trudno o jakąkolwiek rekompensatę, kiedy na szachownicy zostały już tylko króle, kilka pionków i może jakieś osamotnione figury. Jeśli zatem damy się nabrać, wpadniemy w pułapkę, nie zrozumiemy z książki Bajona nic – bo brak uwagi jest w tym przypadku tożsamy z lekturą pobieżną, pochopną. A tego nie lubią ani pisarze, ani szachiści. Jeśli jednak złapać się nie damy, łatwo pojmiemy, że szachy to nie tylko sekwencje dobrych ruchów, lecz także psychologiczna roz(g)rywka.

K. Bajon, Gambit orangutana. Opowieść o polskich szachach, Wołowiec 2022

Gambit orangutana. Opowieść o polskich szachach - Kasper Bajon

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Piotr Śniedziewski, Wierzę w dobre ruchy, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 182

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...