Nowy Napis Co Tydzień #189 / Ślepe okna. „Koniec srebrnej nitki” Izabeli Fietkiewicz-Paszek
Tematyczne, okolicznościowe utwory poetyckie stanowią trudną materię tak dla odbiorcy, jak i dla twórcy. Dla odbiorcy – bo odruchowo spodziewa się pewnej przesady, patosu i funkcjonalnego kompromisu pomiędzy formą a treścią. Dla autora – bo poprzeczka warsztatowa w takich sytuacjach ustawiona jest bardzo wysoko. Konieczna jest dyscyplina intelektualna i artystyczna, która nie może wyjałowić tekstu poetyckiego, by nie uczynić zeń wierszowanej rozprawki na zadany temat. Najnowszy tomik Izabeli Fietkiewicz-Paszek brawurowo mierzy się z tym problemem. Zbiór wierszy Koniec srebrnej nitki stanowi fantastyczną odpowiedź na sformułowane wyżej obiekcje. Pokazuje, że można nie tylko bez krzywdy dla warstwy artystycznej skomponować trzydzieści utworów poetyckich o wyraźnie zakreślonej problematyce, lecz także uczynić to za pomocą bardzo wymagającej formy sonetu.
Autorką tomu jest kaliska poetka, finalistka Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego za ubiegły rok, współzałożycielka Stowarzyszenia Promocji Sztuki „Łyżka Mleka” oraz współorganizatorka odbywającego się od ponad dekady w Kaliszu Festiwalu Poetyckiego im. Wandy Karczewskiej. Aktywność w zakresie promocji kultury oraz wcześniejszy dorobek (debiut poetycki tomem Portret niesymetryczny miał miejsce w roku 2010) są nie bez znaczenia dla zrozumienia idei Końca srebrnej nitki. Jest to bowiem książka pomyślana jako dialog ze zmarłymi twórcami, którzy na różny sposób związani byli z rodzimym miastem Poetki. Osobną grupę utworów stanowią równie dialogiczne sonety zamieszczone w aneksie. Kilka lat wcześniej stały się one częścią spektaklu pod tytułem Najtrudniej podobno pisać o samym sobie. Adam Asnyk do Franciszka Kvapila
W odróżnieniu od wierszy z pierwszej części książki sonety składające się na poetycki portret Asnyka są skomponowane z głosów bliskich mu osób. Szczególnie ta grupa utworów pokazuje, jak na gruncie poetyckim sprawdza się psychologiczno-socjologiczna metoda znana jako „Okno Johari”. W myśl tej metody tożsamość człowieka (jego samoświadomość) składa się z czterech obszarów, swoistych szyb, gdzie pierwsza jest znana jednostce oraz jej otoczeniu, druga – znana człowiekowi, ale nieznana innym, trzecia, tak zwana „ślepa”, jest niedostrzegalna dla samego człowieka, ale widzialna dla osób z zewnątrz, zaś szyba czwarta jest ukryta i dla jednostki, i dla otoczenia, gdyż bazuje na podświadomości. Twórczość literacka, zwłaszcza liryka intymna, jest zawsze drogą do samopoznania. Jeśli jednak metoda „Okna Johari” jest słuszna (a psycholodzy nie mają co do tego wątpliwości), przynajmniej w połowie przypadków człowiek jest bezradny na swej drodze do zgłębiania samoświadomości – i poeci nie stanowią tu wyjątku. Przez ślepe okno można zatem zajrzeć w głąb jedynie przy pomocy z zewnątrz. Najchętniej życzliwej. Najszczęśliwiej, gdy w stosunku do pisarza czyni to inny człowiek pióra, bo można liczyć wówczas na porównywalną wrażliwość, która porusza twórczą wyobraźnię.
Sonety-listy do Adama Asnyka znakomicie „dopowiadają” oficjalną biografię poety, a ze względu na zróżnicowanie quasi-nadawców otrzymujemy szczególnie szeroką perspektywę. Izabela Fietkiewicz-Paszek swobodnie żongluje ich rolami, a co za tym idzie – perspektywą korespondenta, która niezależnie od kontekstu za każdym razem jest głęboko przekonywająca, jakby wyrażała najgłębszą prawdę tego, kto dochodzi do głosu. Bez względu na to, czy prymarny bohater tego cyklu występuje w roli syna, ojca, mistrza czy przyjaciela. W sonecie-liście od ojca poety pobrzmiewa gorzka rezygnacja i niezabliźniona rana zesłania za udział w powstaniu listopadowym:
[…] żadne wzniosłe idee. Jedzenie i ciepło
ważniejsze od wolności, a sen od ojczyzny.
Uwierz staremu ojcu, największy przeciwnik
ukrywa się w nas samych, to prawdziwe piekło
początek ma na ziemi. A jednak wróciłem.
Czy zakwitnie na nowo, co już wypalone?
Czym powinien być powrót? Po co ten wysiłek?
Prowadzenie księgarni, starania o żonę?
Dziś, synu, obaj wiemy, wiele już przeżyłeś:
zesłanie nie ma końca, bywa odroczone.
O ile jednak to niekończące się duchowe zesłanie, często fizyczna nieobecność ojca zaprzątniętego sprawami zawodowymi nie odbiła się na łączącej ich więzi, zgoła inaczej miała potoczyć się droga w rodzicielstwo samego poety. Relacja Adama Asnyka z synem, który – osierocony przez matkę w niemowlęctwie – pozostał pod opieką dziadków po kądzieli aż do czternastego roku życia, naznaczona była ambiwalencją i niezrozumieniem. Izabela Fietkiewicz-Paszek bardzo celnie podsumowuje mnogość (a często też sprzeczność) teorii asnykologów w odniesieniu do tej części biografii poety. Nie szuka bowiem źródeł zgody Asnyka na przejęcie opieki nad synem przez teściów, tylko oddaje głos „skutkom emocjonalnym”:
Nawet teraz patrzymy w całkiem inne strony.
Nigdy mnie nie poznałeś i nie zdołasz poznać.
„Synu”, „synku”, „syneczku” – dla mnie puste słowa.
Choć w końcu tylko w słowach umiemy się chronić.
[…] odciąłem się od ludzi, otoczyłem murem.
Tak, piję. Grywam w karty. Myślisz, że twój przyjazd
zwróci nam tamte lata? Późno na ratunek.
Te osiem sonetów-listów, które weszły do aneksu „asnykologicznego”, jest rzeczywiście bardzo teatralnych, starannie rozpisanych na głosy i zdyscyplinowanych. Ma się bowiem poczucie, że autorka nie chce przytłoczyć własnym rozpoznaniem prawdy swoich bohaterów. Wszystkie utwory, pomimo starannie przestrzeganej dyscypliny formalnej i dobrze zaznaczonego „charakteru pisma” poetki, tworzą wrażenie spójnego chóru, w którym każdy głos pilnuje swojej partii.
Sonety z głównej części tomu, jak już wspomniałam, również są głęboko dialogiczne. Z tą różnicą, że w dialog z poszczególnymi bohaterami wchodzi sama autorka, czy raczej jej poetyckie alter ego. Te dwadzieścia dwa utwory są portretami, można powiedzieć: medalionami – pisarzy kaliskich bądź z Kaliszem w jakiś sposób związanych. Za tytuły służą nazwiska przywoływanych twórców, a daty ich życia dają szeroki przekrój czasowy, który usiłuje poetka objąć, podążając za swoimi bohaterami. Najmłodszy z nich urodził się w roku 1964 (Arkadiusz Pacholski), najstarszy – w 1812 (Teodor Tripplin). Do książki zaś konsekwentnie zaprasza tylko tych, którzy odeszli, których „srebrna nitka” życia została już przerwana. Stąd poczucie, że tom jako całość stanowi podzwonne dla poetów, którzy nie dopowiedzą już żadnego słowa, ale których spuścizna może być dopowiadana w nieskończoność przez interpretację odbiorców.
Izabela Fietkiewicz-Paszek jest uważną czytelniczką dorobku swoich bohaterów. W twórczej, zwięzłej recepcji biografii oraz utworów poszczególnych poetów w tej samej mierze daje się poznać jako wrażliwy odbiorca ich tekstów, jak i świadek bazujący na pewnej materii słowa utrwalonego w zachowanych utworach i dokumentach. Przyjrzyjmy się portretowi przywołanego już Tripplina, postaci barwnej i wszechstronnej, którego twórczość pozwala mówić o nim jako o prekursorze literatury fantastyczno-naukowej (wyprzedził o kilka lat Juliusza Verne’a!):
Tak wyprzedzić naukę, tak przechytrzyć wiedzę,
Rozpoznać ciągi znaków w odległej przyszłości
(magnetofon, telegram, nawet rentgenowski
Aparat opisałeś!) i swobodnie przenieść
Umysł o dwa stulecia? Romantyk, kreator,
Czy jasnowidz – kim byłeś, zdradzisz Teodorze? […]
Jak widać, Autorka nie boi się pytań, które pozostaną bez odpowiedzi. Nie podejmuje się jednak fałszowania rzeczywistości. W przejmującym portrecie żydowskiego poety Herszla Sonika zdradza „kuchnię” powstawania pozostałych utworów:
Niemal cię przegapiłam. Nie bywasz na listach
zasłużonych mieszkańców. Nie ma twoich wierszy
w lokalnej antologii. Wczoraj po raz pierwszy
o tobie usłyszałam […].
Dojmująca potrzeba znalezienia swoistych znaków życia, jakimi byłyby zachowane utwory, mogłaby stworzyć przeciwwagę dla jedynego cytatu (wszystkie Autorka sumiennie zaznacza kursywą, nawet jeśli jest to raptem zapożyczona fraza):
twórczość zabrała pożoga
drugiej wojny światowej.
Nie ma jednak nic, co pozwoliłoby opisać życie nie tylko przez pryzmat śmierci w getcie. Przekornie więc kończy ten „niespełniony” sonet: „Nie przywrócę cię, wybacz, to fałszywy alert”. A jednak tą bezradnością przywraca do pocztu twórców kaliskich niemego poetę Herszla Sonika.
Fietkiewicz-Paszek kreśli również niejednoznaczne portrety autorek, których popularność przełożyła się już na powstanie kanonicznych odczytań recepcyjnych, tak w kwestii dorobku, jak i biografii. W sonetach z Końca srebrnej nitki pojawia się zatem zarówno Maria Dąbrowska (tu dominującym wątkiem jest romans homoseksualny ze Stefanią Blumenfeldową), jak i Konopnicka, którą „wciągają […] na sztandar – i jedni, i drudzy”. Chodzi oczywiście o chęć podparcia się autorytetem i spuścizną poetki przez
Kościół i tradycję
versus lewy tęczowy.
W tych pełnych wewnętrznej sprzeczności, jak to w życiu bywa, portretach, będących hołdem dla zmarłych twórców związanych z ziemią kaliską, autorka nie pretenduje do roli sędziego. Jest raczej swoistym medium, tą pośredniczącą nutą poetycką, która ma zapewnić długie trwanie różnorodnej spuścizny literackiej, którą na pewnym etapie żywiła się atmosfera „miasta średniej wielkości” (Marek Barymora). Nie kieruje się miejscem swoich bohaterów na Parnasie literackim, bowiem „nie ma symetrii między słowem a sławą” (Janusz Teodor Dybowski). Za sonetami Fietkiewicz-Paszek stoi raczej potrzeba przywołania z zaświatów tego czy innego nazwiska, uruchomienia wielogłosowości, choćby po to, by inni również mogli powtórzyć za Autorką: „lubię zerkać na miasto twoimi oczami” (Tadeusz Petrykowski).
W tych trzydziestu sonetach, będących podzwonnym dla twórczych bohaterów Końca srebrnej nitki,dominuje umiejętność artystycznego zerkania do „ślepego” Okna Johari. A że kompozycja utworów zdradza fantastyczny warsztat poetycki Autorki, tym przyjemniejsza jest to wędrówka – przez tekst „portretowy” do tekstu źródłowego, który uruchamia dialog już na innym poziomie – między bohaterem a czytelnikiem utworów Izabeli Fietkiewicz-Paszek.
Izabela Fietkiewicz-Paszek, Koniec srebrnej nitki, Zaułek Wydawniczy Pomyłka, Tarnowo 2022.