23.03.2023

Nowy Napis Co Tydzień #195 / Skarby ukryte tu i tam

Rozsypane puzzle, w których brakuje nieznanej liczby elementów i wzór, którego nigdy nie poznamy – tym jest archeologia według Agnieszki Krzemińskiej. Brzmi zniechęcająco? Raczej intrygująco. Książka Grody, garnki i uczeni. O archeologicznych tajemnicach ziem polskich opowiada o wszystkim, co można znaleźć w ziemi i legendach. Mieczy ci u nas dostatek, można zażartować, podobnie jak naszyjników, monet i posążków. A wraz z każdym znaleziskiem rozpoczyna się prawdziwa przygoda intelektualna. Co to bowiem znaczy, że ciało w grobie ma odciętą głowę? Skojarzenia biegną do mitu wampirycznego. Ale czy na pewno, skoro nie mamy wzoru? Archeologia to fakty (znaleziska) oraz interpretacje, czyli próba znalezienia wzoru do puzzli. Być może nigdy nie przekonamy się, czy dobrze wnioskujemy. Nie przeszkadza to jednak w próbie dotarcia do przodków tak bardzo, jak to tylko możliwe. Czego tak uparcie w nich szukamy? Opowieści o nas samych. A na pewno jakiejś jej wersji.

Pomiędzy grobem numer 43 a ideą

Jesteśmy największymi materialistami na świecie. Co prawda zbieraczami są też sroki, chomiki czy wiewiórki, a nasza przemożna potrzeba gromadzenia, tak jak i u nich, ma podstawy biologiczne, ponieważ daje większe szanse na przetrwanie i sukces reprodukcyjny, ale u nas od dóbr materialnych zależy też status społeczny. Nawet jeśli wśród zwierząt również istnieje hierarchia, to o pozycji w stadzie nie decyduje stan posiadania. Nasi przodkowie siłą odbierali sobie nawzajem domostwa, walczyli o terytoria łowieckie i kobiety, lecz gdy pojawiło się złoto, to ono stało się głównym obiektem pożądania, symbolem bogactwa i statusu.

– pisze Agnieszka Krzemińska, próbując wyjaśnić to obłąkane chomikowanie, które towarzyszy nam przez wieki. Zabrać i schować, a najlepiej zabrać tak, żeby przedostało się w jakiś sposób na Drugą Stronę. Groby są dla archeologów jak prezent z niespodzianką. W bułgarskiej Warnie znajduje się grób mężczyzny pochowanego około sześć i pół tysiąca lat temu. Archeolodzy znaleźli w nim szkielet człowieka mierzącego około sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, który w chwili śmierci miał około pięćdziesięciu lub sześćdziesięciu lat. Na zgiętych w łokciach rękach miał duże i ciężkie złote bransolety. Zdjęcie zamieszczone w książce świetnie to pokazuje: ciało zostało jakby uwięzione w złocie. Na szyi spoczywa łańcuch, z którego zwisa ciężki dysk, zdający się przygniatać pozostałości klatki piersiowej. Wokół niego rozsypane są złote ćwieki – tyle zostało z odzienia lub przedmiotów, w które były wtopione. Katalog znaleziska archeologicznego wylicza: dziewięćset dziewięćdziesiąt złotych przedmiotów, ważących łącznie ponad półtora kilograma. To bardzo bogaty grób, zatem musiał spoczywać w nim ktoś zarówno zamożny, jak i ważny. Jak porównać grób numer 43 w Warnie z budowlami megalitycznymi? Współcześnie archeolodzy wskazują, że megality, a także megaksylony, mogły pełnić nie tylko funkcje astronomiczne, ale być „zwyczajnymi” grobami. Specjalnie napisałem „zwyczajnymi”, ponieważ rozmiar ma tu znaczenie. Olbrzymie głazy powinny wskazywać, że spoczywa tu ktoś niezwykle ważny. Odsłonięte grobowce, na przykład w Izbicy, Wietrzychowicach czy Sarnowie, wydają się jednak niezwykle ubogie. Jakby zawartość grobu nie odpowiadała jego wyglądowi. Archeolog musi teraz wysunąć jakąś sensowną teorię, która pozwoli zrozumieć odkryte fakty. Bogaty grób jest dość czytelny, ale ubogi. Nie można sądzić, że w tym ostatnim spoczywał ktoś mniej ważny, skoro zadano sobie tak wiele trudu, aby uhonorować go olbrzymim głazem. Zatem? Skoro nie możemy zajrzeć na Drugą Stronę, musimy pozostać po tej. Wielki głaz mógł symbolizować człowieka wielkiego jak idea, a monumentalność głazu wskazywała też granice jego władania. Czyżby zatem jedynie funkcja propagandowa? Ma to sens: jeśli chcemy głosić swoje dzieła, to tym, którzy są w stanie dostrzec wielkość choćby z oddali, niczym punkt graniczy. Złoto złożone w ziemi niewiele tu pomoże.

Groby, ach te groby

Agnieszka Krzemińska wcale nie poświęca pochówkom aż tak wiele miejsca; sprawiedliwie dzieli uwagę czytelnika między garnki, budowle, czy artefakty wydobyte z dna rzek. Cóż z tego, skoro recenzent spośród bardzo wielu tematów opisanych w książce może wybrać do zasygnalizowania tylko kilka. Wybór pada zatem na zagadnienie tak zwanych „pochówków wampirycznych”. Ileż razy czytaliśmy o zdekapitowanych ciałach, przebitych gwoździami albo przygniecionych wielkimi głazami klatkach piersiowych? Odczytywano to jako środki zaradcze wobec wychodzących z grobów „rewenantów” (z języka francuskiego Le revenant – zjawa, upiór, duch). Agnieszka Krzemińska zbiera wypowiedzi naukowców, którzy nie są tak jednomyślni w interpretacji znalezisk. Archeolog Łukasz Stanaszek twierdzi, że:

Praktyki antywampiryczne to skrajny wyraz nietolerancji społecznej dla wszelkiej maści odmieńców, piętnujące ich nawet po śmierci. Ale wiara w nieumarłych była zjawiskiem bardzo starym i powszechnym, Słowianie, u których ludowe przesądy były silne, mogli mieć jedynie wpływ na utrwalenie i przetrwanie tej idei.

Ciekawe wyjaśnienie proponuje inna archeolożka Magdalena Matczak:

Ułomności i dolegliwości nie powodowały składania zwłok w atypowych pochówkach, w końcu choroby stanowiły stały element życia ludzi tamtych czasów, a widok niepełnosprawnych nie był czymś wyjątkowym, dlatego należy szukać innych przyczyn „specjalnego” traktowania niektórych osób po śmierci.

Obecnie w pochówkach antywampirycznych nie dostrzega się strachu przed nieumarłymi, a raczej karę lub pohańbienie ciał tych, którzy za życia (a nie po śmierci) wzbudzali zagrożenie: przestępców i morderców.

Skarby w fekaliach

O ile groby fascynują i zmuszają archeologów do snucia teorii, o tyle wokół dołów kloacznych nie potrzeba ich wcale. Latryny przez dłuższy czas były omijane przez archeologów szerokim łukiem. Przełom nastąpił dopiero w latach osiemdziesiątych XX wieku. Okazało się bowiem, że w tym wilgotnym i pozbawionym tlenu środowisku doskonale konserwują się przedmioty wykonane z materiałów organicznych. Jeśli zatem dół kloaczny zostanie otwarty, to oczom archeologów ukazuje się – tu oddam głos Agnieszce Krzemińskiej –

[…] konsystencja masła o zielonkawym zabarwieniu, szybko jednak ciemnieje pod wpływem kontaktu z powietrzem. Poza tym cuchnie. Co prawda trujące gazy nie zagrażają zdrowiu badaczy, ale fetor sprawia, że w głębszych szybach praca bez maseczek ochronnych bywa trudna, a osoby wybierające zawartość muszą się regularnie zmieniać.

Ale jakie tam są skarby! W Elblągu znaleziono okulary przeciwsłoneczne z zielonymi szkiełkami pochodzące z XV wieku oraz mnóstwo pionków do gier, bierek szachowych i kości do gry. W Gdańsku zaś pocięty, trzynastowieczny pergamin z Apokalipsą Ezdrasza, jak również pomięte strony Biblii. Palmę pierwszeństwa dzierży jednak średniowieczny kielich w kształcie fallusa, a także dildo z XVIII wieku. Każdy z tych artefaktów będzie stawiał właściwe sobie pytania o to, w jaki sposób się tam znalazł: utopiony celowo, upuszczony niechcący? To także pytania o rolę miejskich sławojek: zakątków dumania, hazardu czy przygodnego seksu?

Co po Indianie Jonesie?

Grody, garnki i uczeni Agnieszki Krzemińskiej – z wyraźna aluzją do książki C.W. Cerama Bogowie, groby i uczeni – jest świetną książką popularno-naukową. Każdy z rozdziałów stanowi bardzo dobrze przedstawiony wykład na temat jakiegoś zagadnienia, a dodatkowo okraszony jest bogactwem przykładów ze stanowisk archeologicznych oraz niekończącymi się sporami naukowców. Książka wygrywa z nudą poprzez swój żywy język. Bynajmniej nie na marginesie autorka stawia naprawdę kluczowe pytania, zarówno o archeologię, rolę państwa w ochronie dziedzictwa znajdującego się w lasach, rzekach i pod autostradami, jak również o kształt naszej cywilizacji.

Archeologia od zarania była nauką destrukcyjną. Wyrywając z ziemi wiedzę o przeszłości, badacze jednocześnie niszczyli stanowiska. Jeśli zostały źle zinterpretowane lub nieopublikowane, informacje o nich były stracone na zawsze. Ewolucja, jaką przeszła archeologia od chwili powstania do dziś, jest fundamentalna. Najpierw badacze przeszłości, niczym rabusie, wyciągali z ziemi artefakty, by stawiać je na półkach prywatnych i państwowych muzeów; potem masowo kopali w przekonaniu, że nauczyli się wyciągać z ziemi maksimum informacji o przeszłości; z czasem zrozumieli, że ich metody są niewystarczające.

Agnieszka Krzemińska, Grody, garnki i uczeni. O archeologicznych tajemnicach ziem polskich, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.

Wydawnictwo Literackie

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Marcin Cielecki, Skarby ukryte tu i tam, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 195

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...