04.05.2023

Nowy Napis Co Tydzień #201 / Co konik robi, kiedy pan nie patrzy. Kilka słów o moim pisaniu

Zobacz, jak Wojciech Kopeć wygłasza Ars poetica

Po pierwsze: rzeczy

Wszystko, co ląduje w moich wierszach, traktuję bardzo materialnie i konkretnie. Nawet jeśli pojawiają się jakieś abstrakcyjne rzeczowniki, to traktuję je jak rzeczy, które mogę dotknąć, powąchać albo zjeść. Stąd pojawiająca się często w wierszach niepewność ontologiczna przedmiotów, zresztą nie tylko przedmiotów: także zwierząt innych niż ludzkie, roślin, maszyn – w zasadzie wszystkiego, co w klasycznym rozumieniu świata, jest mniej ważne od człowieka i jemu podległe. Świat traktuję jako dynamiczny, poddawany ciągłym przemianom, taki, w którym wszystko może nawiązywać interakcję ze wszystkim, a opakowanie po sajgonkach jest nie mniej ważne od samych sajgonek.

przyjmę/oddam/wymienię tę dynamikę miała odzwierciedlać kategoria recyklingu, odzyskiwania śmieci, ożywiania ich na nowo. Obecnie, prawie rok od napisania książki, nie upierałbym się już jakoś szczególnie mocno przy określaniu swojej poetyki jako recyklingowej, ale na pewno niezmiennie ważne pozostaje dla mnie pisanie o przedmiotach, które z punktu widzenia pragmatycznej użyteczności są trywialne, oczywiste. Zadaniem wiersza jest postawić tę pozorną oczywistość pod znakiem zapytania i dać dojść do głosu ukrytej energii rzeczy, która ten wiersz napędza i sprawia, że kieruje się w miejsca niespodziewane, spoza logiczno-racjonalnego porządku.

Po drugie: podmiot o nie do końca ustalonej naturze

Kim lub czym jest podmiot w moich wierszach? Na pewno zależy mi na jego, choćby częściowym, odczłowieczeniu, sprawieniu, by poprzez interakcję z rzeczami, a także z „biologicznym innym”, jego natura stała się trudna do uchwycenia. Tak, by sytuacja zakorzeniona materialnie w rzeczywistym tu i teraz, zawierała w sobie furtkę do innej rzeczywistości – utopijnej, równoległej, wyobrażonej, mniejsza o nazwę – albo przynajmniej podawała w wątpliwość to, czy świat przedstawiony jest „naszym” światem, oswojonym i takim, w którym to człowiek znajduje się w centrum. Zamiast człowieka opanowanego, o ustalonym portrecie psychologicznym proponuję podmiot, który ma w sobie coś z naiwnie buńczucznego dziecka – takiego, który porywa się na rzeczy wielkie z nonszalancką dezynwolturą.

Po trzecie: lektury

Nie łudzę się, że jestem w stanie wymienić wszystkie książki, które w jakiś sposób wpłynęły na moje pisanie. Ale na pewno mogę wskazać parę impulsów lekturowych, które sprawiły, że zrobiwszy wielkie oczy, pytałem samego siebie: to tak można? Po raz pierwszy doświadczyłem takiego zaskoczenia, kiedy trafiłem na dwie książki poetyckie – nie dość, że wydane współcześnie, przez wciąż żyjących autorów, to jeszcze operujące całkowicie innym językiem niż ten, do którego przywykłem w poezji – Psią książkę Piotra Janickiego i Kord Natalii Malek. Chwilę później trafiłem na zajęcia z poezji wydawanej w latach 2016–2018, wybuchła pandemia i tak to się już jakoś samo potoczyło, że zacząłem poezję czytać i pisać. Pewnie gdyby nie te tomiki, i tak w końcu trafiłbym na tę najbardziej mnie interesującą literaturę, ale lubię myśleć o tamtych momentach lektury jako o doświadczeniu fundującym wiersze. Dalsze impulsy? Kupiona przypadkiem książka Miroljuba Todorovicia Świnia jest najlepszym pływakiem pokazała mi, jak wielka energia może tkwić w jukstapozycji i „dadaizowaniu” rzeczywistości. Elektryczne wizje Tytusa Czyżewskiego – jaką moc mają surrealne, ekstatyczne obrazy. Nie mógłbym nie wspomnieć o grupie poetyckiej Rozdzielczość Chleba, o której pisałem swoją pracę licencjacką, o Robercie Rybickim, Grzegorzu Wróblewskim, Mironie Białoszewskim, Tomaszu Pułce. I pewnie jeszcze o wielu, wielu innych.

Po czwarte: czytelnik, czytelniczka

Dość daleko mi do myślenia o wierszu jako o komunikacie przekazującym jakieś „XYZ”, które to „XYZ” czytelnik/czytelniczka musi dokładnie odszyfrować, żeby lektura w jakikolwiek sposób na nich oddziaływała. Dużo ciekawsze wydaje mi się kreślenie za pomocą tekstu nowych rzeczywistości, które w trakcie lektury pobudzają do myślenia o świecie odmiennie niż zazwyczaj – bez natrętnego racjonalizmu i ujmowania tego, co pozaludzkie, w kategorii zysków i strat. Czy ktoś sobie te wiersze wyobraża, w jaki sposób to robi, jakie sensy odczytuje i czy w ogóle rozumie lekturę jako zdarzenie sensotwórcze – to nie jest dla mnie najistotniejsze w recepcji wiersza. Poezja, w moim odczuciu, jest najbardziej interesująca wtedy, gdy proponuje czytelnikowi nawiązanie lekturowej wspólnoty: kiedy autor i czytelnik wspólnie badają możliwości ukryte w świecie i razem próbują nakreślić jego mapę na nowo.

Po piąte: na przyszłość

Od czasu napisania pierwszych wierszy, które uznaję za w miarę poprawne, do czasu napisania ostatniego tekstu z debiutanckiej książki minęło mniej więcej dziesięć miesięcy. Od pierwszej publikacji na stronie internetowej do wydania przyjmę/oddam/wymienię: – nieco ponad rok. Wszystko to potoczyło się wyjątkowo szybko, dlatego też nie jestem do końca przekonany, czy mogę mówić o jakiejś swojej poetyce, skoro, jak sądzę, wciąż podlega ona istotnym przemianom. Z pewnością wiele kwestii, takich jak reorganizacja postrzegania rzeczywistości, rozumiałem podczas pisania książki bardziej intuicyjnie niż pojęciowo, dlatego dzisiaj widzę siebie-piszącego jako kogoś, kto przy okazji kolejnych lektur i kolejnych napisanych wierszy uczy się czegoś nowego o budowanych przez siebie konstrukcjach. Czy to oznacza, że Wojciech Kopeć potrafi przewidzieć, w jakie wierszowe miejsca poprowadzi go jego konik? W żadnym wypadku – w międzyczasie konik uciekł, bo nie dawali mu jeść, a Wojciech okazał się jego chwilowym awatarem.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wojciech Kopeć, Co konik robi, kiedy pan nie patrzy. Kilka słów o moim pisaniu, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 201

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...