25.05.2023

Nowy Napis Co Tydzień #204 / Wielobarwne snucie opowieści

Kim jest Bożena Boba-Dyga? To poetka, wokalistka, kompozytorka, artystka intermedialna na polu literatury, muzyki, plastyki i teatru. Przytaczam te wszystkie aktywności i pasje nie bez powodu, uwidaczniają się one bowiem w tekstach zebranych w tomie Sprężyna. Sama autorka nazywa je opowieściami, nie opowiadaniami. Opowieść wyraźniej łączy się z przekazem ustnym, ma luźniejszą konstrukcję i gawędziarski tok narracji. Przy czym utwory Boby-Dygi są bardziej skondensowane od typowych opowieści. Może to łączyć się z tym, że autorka ma w dorobku wiele tomów wierszy i wyrobiła w sobie umiejętność posługiwania się skrótem, metaforą, symbolem. Utwory niejednokrotnie sytuuje na przełęczy między prozą a poezją. Ale autorka – dzięki bystrej obserwacji i poczuciu humoru – lubi również posłużyć się formą minireportażu czy felietonu. Czyni barwne zapiski z podróży. Pojawia się Hiszpania, Francja, Włochy, Kuba… Czytamy z uśmiechem, ale czasem i z obrzydzeniem, o kulinariach uwarunkowanych i zróżnicowanych kulturowo (Grasica).

Woody Allen powiedział: „W życiu żałuję tylko jednego – że nie jestem kimś innym”. Narratorka, a zarazem bohaterka małej prozy Boby-Dygi, nie ma tego typu żalu. Doświadcza fascynujących metamorfoz. Często celowo staje się kimś innym, aby testować i zwielokrotniać swoje „ja”, ubogacać przez to siebie, czy po prostu cieszyć się kalejdoskopem zdarzeń, życiowych usytuowań. Zwierza się: „Czasem sama patrzę na sprawę z tak wielu stron i pod tyloma kątami, że poszukuję wolności od wielości” (Redaktor. Laudacja). Interesuje ją proces twórczy, fenomen tworzenia. Opowiada się za ekspresją myśli wyrażanych w sposób nieszablonowy. A tak oto charakteryzuje tekst naukowy:

Naukowy tekst przypomina paczkę wafli, już nie pischinger, a same andruty ułożone są w pryzmę. Nauka z ciekawej, wciągającej, rozbudzającej apetyt na wiedzę i poznanie staje się mdłą i niestrawną. […] bezrefleksyjne porządkowanie i niczemu niesłużąca analiza, tworząca kolejne dane do bazy, odtłuściła naukę z indywidualnego, intelektualnego stylu, z całego aromatu i zapachu przypominającego bliskowschodni targ przypraw, od którego można było dostać zawrotu głowy. Dziś ta głowa nie kręci się, lecz bezwładnie opada, usypiana zalewem beznamiętnych danych, opatrzonych etykietami tytułów i blurbami (Przekora).

Spieszę wyjaśnić, że „blurb” to zachwalająca marketingowa rekomendacja niekoniecznie adekwatna do wartości tekstu.

Autorka umie zgrabnie posłużyć się groteską (Sąd na ulicy Sadowej i sad na ulicy Sądowej).Mówi odważnie i szczerze o swojej fizjonomii: „Małe piersi – mały kłopot” (O zaletach małych piersi). Zwraca się ku naturze, czyni namysły proekologiczne:

Świat jest pełen istnień. Wszystko żyje. Nie tylko zwierzęta, nie tylko drzewa, które potrafią się porozumiewać na odległość, nie tylko wszystkie atomy krążą, w nieustannym cyklu przemian uczestniczy nawet lawa. Z szacunku do życia, z szacunku dla istnienia, z woli zauważania, z woli współczucia, dla znaku – nie jem już ośmiornic (Dlaczego nie jadam ośmiornic).

Naświetla zagrożenia ery komputerowej i internetowej. Uaktywnia aspekt pedagogiczny i socjologiczny (Oswoić babcię), a także kulturowy.Oto w opowieści zatytułowanej Las colas, co potocznie w języku hiszpańskim znaczy „pupy”, mamy geometrię pup, takie lub inne kształty i proporcje, ich geografię i przynależność kulturową. Przypomina mi się scena z Dnia świra, kiedy w pociągu Marek Kondrat, jako Adaś Miauczyński, obserwuje wsiadającą do przedziału kobietę i patrząc na kształt jej pupy, w myślach snuje monolog – wyliczankę rodzajów kobiecych pup w powiązaniu z aspektem charakterologicznym osoby.

Boba-Dyga podsuwa nam wskazówki z rodzaju „meta” co do sposobu konstruowania, a zarazem odczytywania jej tekstów:

Podmioty liryczne moich wierszy i narratorów mikropowieści zwykle lubię wyposażyć w zwierzenia doprawione skłonnością do filozofowania, a nawet moralizowania, z tą jednak różnicą, że moralności są wielowątkowe i dookolne, starają się pokazać rzeczywistość, jej zagadki i prawidła, jak w poklatkowej animacji lub na obrazach i rysunkach kubistów (Dlaczego lubię perły).

Jak najbardziej widzę powinowactwa z kubizmem, ale nie są one totalne. To prawda, że u Boby-Dygi – jak w kubizmie – mamy symultaniczne ukazywanie przedmiotu czy osoby z rozmaitych stron, luźne zestawienia, metodę kolażu. Autorka jednak całkowicie nie odrzuca dyskursywnych reguł rozwijania wypowiedzi ani związków przyczynowo-skutkowych:

Faktów, które można ze sobą łączyć w łańcuchy przyczynowo-skutkowe, jest tym więcej, im z większej perspektywy je obserwujemy (Przez Krzysztofa Kolumba zamarzł Bałtyk).

Autorka, mówiąc o swojej metodzie twórczej, stwierdza, że „fokusuję uważność”, czyli skupia, koncentruje uwagę w sposób świadomy na czymś w teraźniejszości, w obecnej chwili „tu i teraz”. To nic innego, jak modna metoda uważności, z angielskiego nazwana mindfullness. Jednak pełnia mindfullness to obserwacja bez oceniania, natomiast u Boby-Dygi wiąże się z osądem i wyciąganiem wniosków, zwłaszcza w postaci puent wieńczących opowieści. Co, rzecz jasna, wcale nie jest błędem stylu. Zwłaszcza że mamy do czynienia z wartościowaniem nienachalnym, nieraz o wydźwięku groteski i ironii. Również i na poważnie, w sposób oznajmujący, bez mrugnięcia okiem, z całą powagą. Na przykład:

Unieść cierpienie bez oddania godności to jest wartość. Tak, perły mają sens (Dlaczego lubię perły).

Albo inny fragment:

By unieść życie, potrzeba potęgi wyobraźni (But apeniński jest długi).

O potrzebie i wadze wyobraźni mówią artyści, zwracają na nią uwagę uczeni. Albert Einstein uważał, że wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona. A Czesław Miłosz w Ziemi Ulro wyznawał:

Mieszkałem w Ulro na długo przed tym, nim dowiedziałem się od Blake’a, jak się ta kraina nazywa, ale nie godziłem się na takie miejsce pobytu.

To kraina pod władzą rozumu, bezwzględnej wiedzy, która przekształca dla człowieka świat w piekło za życia. Oto Blake’owskie, a zarazem Miłoszowe Ulro. Władza rozumu jest władzą okrutną. Odtrutką jawi się właśnie wyobraźnia. Ale jest to trudne, bowiem bóg rozumu neutralizuje, a nawet zabija, wyobraźnię.

W opowieści Tajemnicze życie kraba autorka daje upust fascynacji krabem kopiącym norki na plaży:

Patrzę jak zaczarowana – teatr natury daje mi właśnie niezły spektakl.

I w puencie mówi:

Odchodzę, poruszając biodrami w rytm dobiegającej tu muzyki latino, trzeba poszukać swojej nory, zmierzcha na dobre…

I zwierzę, i człowiek szuka więc schronienia, pragnie bezpieczeństwa. Nie ma żadnej tragedii. Inaczej niż na przykład u Witolda Gombrowicza, który w Dzienniku pisze, jak na plaży dostrzegł żuka leżącego do góry nogami, omdlewającego, bo słońce piekło niemiłosiernie. Wyciągnął rękę, postawił żuka na nogi, wydobywając go z tej gorącej kaźni. Co dalej?

Zaledwie to uczyniłem, ujrzałem trochę dalej identycznego żuka, w identycznym położeniu. I wymachiwał łapkami.

Wziął więc patyk i uratował także tego. Zaczął dostrzegać kolejnych w identycznym położeniu. Cała plaża usiana była tysiącami leżących na grzbiecie żuków. Pospieszył z ratunkiem. Ale do pewnego momentu, bo zauważył, że wszystkim pomóc nie jest w stanie. Cóż, bezlitosna arytmetyka współczucia.

Bożena Boba-Dyga swoim piórem szuka bardziej tego, co stanowi jasną stronę życia. Tego, co łączy, a nie dzieli. Szuka nici wspólności i porozumienia w świecie ludzi i innych istnień. Interesuje ją bardziej życiowa symbioza niż pęknięcie, oddzielenie, poszczególność bytów. W utworze zdolności regeneracji stary fortepian nabiera cech ludzkich. Jak pacjenta wyposaża się go w rozrusznik, robi się mu operację plastyczną naskórka, naciąga „skurczone mięśnie strun”. Wyleczony, czyli doprowadzony do używalności, odwzajemnia troskę ze strony człowieka „dźwiękiem czystym jak umyta szyba, przez którą widać błękitne niebo, białe obłoki i złote słońce”.

Ostatnia w zbiorze opowieść, zatytułowana Odtajnienie życiorysu autorki, ma charakter metaliteracki i jest utrzymana w tonacji nadrealistycznej. Ma coś z Pieśni Maldorora Lautréamonta, patrona surrealistów, którym fascynował się sam André Breton. Chodzi o bogactwo metafor, wręcz psychodeliczną wyobraźnię, oniryczność. I oczywiście motyw wody. Dowiadujemy się, że

[…] autorką opowieści jest Pcheł. Pcheł jest femalem, to rzadki gatunek. […] Potrafi pływać we śnie po oceanie na nenufarze z runa. Nauka tej umiejętności nie była łatwa, ocean chlupotał i wlewał do ust brudną, słoną wodę. Było nawet obrzydliwie, ale dała radę, jedną z cech Pchełów jest bezprzykładna dzielność. Pcheł ma już w przygotowaniu stos sprężyn.

Czekamy na nie z zainteresowaniem, spodziewając się niekonwencjonalnych opowieści na wzór Sprężyny.

Bożena Boba-Dyga, Sprężyna, Fundacja Duży Format, Warszawa 2022

Sprężyna - Bożena Boba-Dyga | Książka w Lubimyczytac.pl - Opinie, oceny,  ceny

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jerzy Sikora, Wielobarwne snucie opowieści, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 204

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...