Nowy Napis Co Tydzień #208 / Droga w rytmie buntu
Niełatwo znaleźć jest drogę do wnętrza
Po przejściach jak każdy, lecz ruchy zagęszczam
Hemp Gru, Życie Warszawy 2
Współodczuwam z Igorem Kierkoszem, który wyznaje na łamach „Dwutygodnika”:
Jakbym nudził się słowami, które już wklikałem w Worda. To Mateusz Górniak mi zrobił, wcześniej wszystko było okej
https://www.dwutygodnik.com/artykul/10733-trzask-prask.html [1].
Proza omawianego autora działa na języku dosyć wywrotowo i sprawia, że normalne dyskursy – w tym dykcja krytyczno-recenzencka – przynajmniej na jakiś czas tracą atrakcyjność i siłę. Po Trash story, pierwszej książce Górniaka, trochę się poddałem, spisałem tekst dosyć notatkowy, trącący ambicją „pisania o dziele jego językiem”, choć nie było to moim celem, przeciwnie, było złożeniem broni. Nie wierzę w krytykę utożsamiającą i podobne projekty, nie uważam za produktywne, aby „analizujący mówił językiem chorego”
Zacznę rozbrajać tę trudność streszczeniem: Dwie powieści ruchu składają się z dwóch powieści ruchu. Chata (taka z drewna) oraz Nomadka to dwie osobne historie, napisane zupełnie inaczej, ale o nieco podobnych założeniach. W Chacie występuje gromada dziwaków i wyrzutków; w pewnym sensie post-ludzka, bo pojawiają się w niej osoby o niejasnym statusie – na przykład „Człowiek z Kamerą”, podmiot w jakiś sposób złożony, wieloosobowy, ale i Fura, czyli dyskursywnie ożywiony samochód, wehikuł, którym postaci wyruszają we wspólną podróż. Nomadka to z kolei w gruncie rzeczy tylko i aż opis dnia z życia dość normalnej dziewczyny, która nie ma grosza przy duszy i bardzo nie chce wracać do domu. Spaceruje, rozmawia z przyjaciółmi, przeżywa przygody.
Ta wiedza daje nam niewiele, ale stanowi jakiś punkt wyjścia – z którego wypada wyjść jak najszybciej. v Górniak, choć ulega czasem pokusie popisywania się (co wcale nie jest jeszcze zarzutem), chce nam komunikować rzeczy i rzeczy te da się nazwać, skategoryzować. Stąd też chyba najlepszym, co mogę na tym etapie z Dwiema powieściami ruchu zrobić, to spróbować je rozpisać według dwóch głównych kategorii.
Ruch
To banał, ale ruch będzie chyba kategorią najważniejszą. Górniak testuje tu różne modele ruchu jako buntu: czasem jako ucieczki, ale często jako zaskakująco świadomego dążenia do czegoś, nawet jeśli tym czymś jest destrukcja i autodestrukcja. Motorem napędowym jest niecierpliwa ciągota do zadymy, do przeżywania. Ruch to również afirmacja własnego outsiderskiego statusu, wyrażona (zaskakująco dosłownie, jak na autora) w liście Bohatera do „pewnej osoby, która już wcześniej miała obrzydliwą śmiałość komentować jego egzystencjalne trakty z moralną wyższością”:
[…] jestem Człowiekiem Tarapatów i podążam drogą usłaną tarapatami. Pani myśli, że dobrze mieć duży dom za dużym płotem. A ja myślę, że dobrze mieć głowę wystawioną za szybę zapierdalającego auta.
Ale nie chodzi tu tylko o neurotyczno-punkowy tryb życia w ciągłej kontrze. Ruch to także trening innej uważności, bycia w świecie – jaki by on nie był – na swoich zasadach. Buntem jest rozpędzić się, lecąc na czołowe zderzenie ze ścianą Systemu, ale jest nim też cierpliwe manewrowanie wewnątrz tych ścian, kombinowanie jak Pac-Man, żeby pozjadać swoje kropki i nie dać się złapać. Tym bardziej jak Pac-Man, jako że ucieka on przed duchami, a Dwie powieści ruchu to książka programowo antynostalgiczna. Ruch oznacza także zostawianie rzeczy za sobą.
Ten tryb jest ciekawszy od miotania się i szukania „tarapatów”, nawet jeśli to ostatnie jest niezbędnym rewersem tej samej monety. Realizuje go Nomadka, która spędza dzień, odwiedzając ulubione miejsca, paląc papierosy, rozmawiając z ludźmi i przede wszystkim ich słuchając; nie ma żadnych pieniędzy, ale znajomy strażak zabiera ją na basen, kupuje jej zapiekankę. Założenie o „lekkim życiu” nie jest tutaj trzpiotowatą zachcianką, ale przyjętą z pełną powagą strategią egzystencjalną, świadomym pełnieniem istotnej roli – choć i ona jest rodzajem podszytej bólem ucieczki. Nieco podobnie w jednym z epizodów kreuje siebie Bohater w Chacie (takiej z drewna): spędza całe dni, oglądając różne filmy. Ogląda je i one coś z nim robią ‒ to cała jego aktywność, ale i to stanowi rodzaj walki o własną podmiotowość, nawet jeśli to walka defensywna, okopanie się na pozycji. Bierność jest rozpaczliwa. Zresztą Bohater w końcu to zauważa i porzuca swoją statyczność, kiedy wyczerpuje ona swoją rolę.
Czułość
Już jakiś czas temu pewien szwedzki kombajn rozrzucił w nadmiarowych ilościach kategorię „czułości” po polskim polu literackim i wszyscy mamy dziś brudne od niej buty. Specyficzny tryb czułości uprawiany przez Górniaka również w debiucie jest jednak daleki od lubianej przez główny nurt strategii Pochylania Się nad Ważnymi Tematami, wolny od nadęcia, od szantażowania rozdmuchaną empatią i popisów współczucia względem bohaterów. W ogóle trudno tu czasem mówić o bohaterach. Trash story zasłynęło między innymi praktyką (może post-antropocentryczną, a może po prostu stonerską) oddawania głosu przedmiotom, często śmieciom, poszerzania i renegocjowania granic podmiotu literackiego i odnajdywania nowych sposobów jego kreacji. W powieściach ruchu jest podobnie, choć wydaje się, że w Chacie (takiej z drewna) autor skupił się na eksperymentowaniu na podmiotach ludzkich, udziwniając je jednak i kombinując na różne literackie sposoby. Eksplorując w ten sposób czasem dziwne i graniczne, a czasem „patorealistyczne” rejony człowieczeństwa, Górniak osiąga postawę szczerej czułości wobec tego, co inne, a przy tym nie angażuje się w bieżączkę będącą domeną tak zwanej „literatury zaangażowanej”.
Druga powieść, Nomadka, skonstruowana jest zupełnie inaczej i zaskakująco zwyczajnie. Tytułowa bohaterka-narratorka ma pewne cechy „czułego narratora” ‒ takiego, jakiego opisuje w swojej nowej książce Ryszard Koziołek, piszący o „czułości błony fotograficznej” i szukający w trybie współodczuwającej choć niezaangażowanej obserwacji pewnej wartości polityczno-moralnej. Tylko że to w gruncie rzeczy kolejny górnolotny dyskurs. Proza Górniaka potrafi wręcz zachłysnąć się własną wywrotowością, to fakt, a jej eksperymentalność wiąże się z koniecznym ryzykiem – od eksperymentu nie można wymagać, że zawsze będzie udany. Mimo to jest jej zaletą, że wiele rzeczy dzieje się tutaj „po prostu” – ludzie „po prostu” rozmawiają i słuchają się, a czasem po prostu wysadzają petardy i uprawiają seks w krzakach. Być może (i nie zamierzam tej kwestii rozstrzygać) to właśnie żądanie od czytelnika, aby przyjmował te sytuacje takimi, jakimi są, jest radykalnym gestem czułościowym.
Trzeba jeszcze wspomnieć: Nomadka jest niezbędna. Koniecznym dla tej książki jest, aby po agresywnej gonitwie pierwszej opowieści, w której nawet miłość dwojga ludzi często jest drapieżna i wulgarna, ktoś zwolnił nieco tempo i powiedział o sobie:
Potrafię pięknie kochać, co rusz znajduję się na nowych mapach. Tysiąc razy rzuciłam się już z bólu w przepaść, ale potem zawsze wstawałam i szłam kogoś odwiedzić, żeby pokrzepić się herbatą, rozmową, cudzym kocem.
A może jestem sentymentalnym zwyklakiem lubującym się w zachowawczych „modernistycznych nowelkach”
***
Trash story było mocnym debiutem, po którym, jak widać, autor nie zwolnił tempa. Chyba najciekawsze jest to, że to książka wyraźnie od poprzedniej się różniąca, ale ewidentnie realizująca ten sam projekt literacki, ciągnąca go dalej. Dobrze się ogląda w czasie rzeczywistym, jak tego rodzaju zjawisko wydarza się w literaturze.
Dobrze się je również czyta. Łatwo dać się tej książce porwać, wczuć w jej rytmy, nad jedną frazą się zamyślić – nad inną przewrócić oczami, potrenować uważność, rozruszać się. Wracałem do niej parokrotnie na ekranie telefonu, jadąc tramwajem, a to w XXI wieku chyba mocna rekomendacja. Dopiszę jeszcze taką: doświadczenie Dwóch powieści ruchu ciężko byłoby odnaleźć gdziekolwiek indziej.
Mateusz Górniak, Dwie powieści ruchu, Filtry, Warszawa 2023