08.09.2022

Nowy Napis Co Tydzień #168 / Zemsta na duchologa

Mateusz Górniak w swoim debiutanckim Trash Story jako pierwszy z pokolenia roczników dziewięćdziesiątych uprawia literacki freeganizm z tak osobliwym skutkiem. Wyciąga ze śmietniska wspomnień co lepsze kąski i stara się wykarmić tą treścią wszystkich, którzy mają ochotę posłuchać, zresztą z dobrym skutkiem. Autor wybiera sobie całkiem nieskomplikowany punkt wyjścia: „A gdyby pozbierać z wiejskich i miejskich ulic szczeki, pierdy i wrzaski, a potem ułożyć z tego coś o czułości?”M. Górniak, Trash Story, Kraków 2022, s. 10.[1]. Górniakowe szczeki, pierdy i wrzaski to jednak nie Białoszewskie szumy, zlepy i ciągi – młody autor bardziej niż na słowach pracuje na przedmiotach. A choć z przemielenia popkulturowych odpadków nie powstaje więcej niż tytułowe trash story – dosłownie śmieciowa historia – to przecież nawet ona domaga się opowiedzenia, okazuje się przydatna, chociaż nie niezbędna do życia.

Żeby zarysować wyjątkowość tego projektu, wystarczy wyłapać różnicę między nim a popularnymi ostatnio w polskiej literaturze nostalgicznymi powrotami do artefaktów dojrzewania (jak w Dzieciach Jacka Paśnika, Taśmach rodzinnych Marcina Marcisza czy Rozpływaj się Anny Cieplak). To różnica między mówiącymi i patrzącymi przedmiotamia melancholijnym spojrzeniem na przedmioty. Górniaka interesuje pierwsza z tych perspektyw. Oddaje głos – zupełnie dosłownie – nieżywotnym wytworom przeszłości, takim jak: kreskówki i kanały telewizyjne, gry komputerowe, ale też zabawki, tostery czy doniczki. Każdy z bytów staje tu w jednym rzędzie z innymi, organizuje sobie miejsce w tym samym porządku świata. Górniak mówi tyle, że o rzeczywistość wirtualną albo o postacie z kreskówek można się zaczepić w równym stopniu, co o przydrożną ławkę. Może brzmieć to jak awangardowy, efektowny, ale mało ciekawy czytelniczo koncept. W rzeczywistości jednak jest on tak organicznie wpisany w Trash Story, że partie dialogujących przedmiotów nie brzmią jak naddatek wobec powieściowej reszty i nie rozbijają koherencji tekstu.

To chyba najoryginalniejszy pomysł Górniaka, bo w mnożącej się teraz, konkurencyjnej prozie zakorzenionej w przełomie wieków przedmioty są zazwyczaj martwymi już znakami minionego. Ożywają tylko wtedy, jeśli akurat jako czytelnicy jesteśmy z ich wspomnieniem emocjonalnie związani. Powieściom zdarza się zresztą dość cynicznie wyzyskiwać tę prostą nostalgię. Górniaka interesują inne niż melancholijne stany, od wspomnień z dzieciństwa oczekuje czegoś całkiem innego.

Właśnie z tego powodu telewizyjni bohaterowie South Parku, Świata według Kiepskich albo Krowy i Kurczaka w tej prozie odgrywają codzienne ludzkie scenariusze – doświadczenie samotności, problemy w relacjach, przemożną chęć załatwienia potrzeb fizjologicznych. U podstaw tego projektu pisarskiego leży przekonanie, że – parafrazując Ryszarda Koziołka – dobrze się myśli popkulturąZob. R. Koziołek, Dobrze się myśli literaturą, Wołowiec 2016.[2]. Albo że wręcz nie da się myśleć inaczej; że przeżyte w przeszłości zawsze będzie się wyświetlać na teraźniejszości jak obraz z rzutnika na ścianie. To, co pod spodem, pozostanie takie samo, ale w naszych oczach będzie wyglądać inaczej – matryca przeżytego kiedyś nada nowych barw przeżywanemu teraz.

W przywoływaniu wyimków z własnych doświadczeń Górniak nie wstydzi się pewnego hermetyzmu. Tym, którzy strofowali jego pokolenie – za młody jesteś, nie zrozumiesz – mówi wprost, bez krygowania się: teraz to wy nie zrozumiecie, jesteście za starzy, żeby pamiętać z dzieciństwa rozgrywki w GTA, a w oryginalnych literackich formach widzicie tylko szczeniacki wybryk. I na przekór hierarchiom rzuca na pożarcie konserwatywnemu literackiemu światkowi prozę, która nie widzi problemu, żeby obok Zbigniewa Herberta wrzucić w motto Filipa Matwiejczuka (autora Różaglonu), a do tego jeszcze HOMARA (transdyscyplinarny byt o nieokreślonym pochodzeniu). Klasyk w jednym rzędzie obok wichrzycieli, omszałe przy żywotnym. Czytając Górniaka, bierzemy udział w oprowadzaniu po mikroświecie człowieka, który kładzie na jednej półce książki modernistów i najnowszą poezję, romantyków z awangardzistami, do tego kasety wideo z horrorami klasy B, a w międzyczasie stale przegląda internet.

Trash Story to powieść sklecona z odległych od siebie skojarzeń i inspiracji. A przy tym niepoprzestająca na literackiej zgrywie. W przerabianiu kulturowych konwencji zawsze ma jakiś cel. Kiedy więc Górniakowa anegdota o konkursie na esej katyński dla szkół podstawowych morfuje w sensacyjny thriller o nieuchronności przeznaczenia, to oprócz najczystszej czytelniczej frajdy dostarcza pożywki dla antysystemowych mózgów. Szkolne doświadczenie wielu z nas, pewnie dawno zatarte w pamięci, tutaj staje się wiecznie trwałym piętnem i w efekcie całkiem sensownym punktem wyjścia do rozmowy o formatowaniu młodych umysłów przez system nauczania. W innym rozdziale Górniak zaprzęgnie z kolei konwencję kina zemsty do brutalnego rozbicia fasadowości ułożonego życia klasy średniej.

Autor Trash Story jest o tyle oryginalny, że włącza do polskiej literatury tematy, które dotychczas sprawdzały się przede wszystkim w wizualnych dziedzinach sztuki. O przemocowym wymiarze systemu szkolnictwa dosadnie mówiła na przykład Karolina Wojtas na wystawie AbzgramK. Wojtas, Abzgram, Instytut Fotografii Fort w Warszawie, 1.10–28.02.2021, kurator: Rafał Milach. Zob. też: https://karolinawojtas.com/abzgram[dostęp: 13.07.2022].[3]. Z kolei rozpad wzorowej mieszczańskiej rodziny tak intrygująco na polskim gruncie pokazał wcześniej chyba tylko Krzysztof Skonieczny w filmie Hardkor DiskoHardkor Disko, reż. Krzysztof Skonieczny, Polska 2014.[4].

W ujęciu Górniaka znajome motywy z kultury wizualnej znajdują odbicie w słowach. Pisarz w pełni wykorzystuje specyfikę medium literatury, żeby również opowiadać w sposób obrazowy, ale we właściwy dla siebie sposób – dzięki absurdalnym frazom i abstrakcyjnym wizjom. Nierzeczywiste zdarzenia i powracające jak refren sytuacje (piweczko, nuda, siedzenie przy kompie, śmierć) budują tripowy nastrój całości. W tym sensie o Trash Story można mówić jako o literaturze stonerowej. Sam autor, notabene redaktor czasopisma „Stoner Polski”, opisał gatunek w ten sposób: „[…] stroni od prostych znaczeń, łatwej ironii i doraźnych komentarzy na rzecz anarchii luźnych skojarzeń i filozofii «odpału». Stoner poszukuje estetycznych szczelin, ale w żadnym wypadku nie chce ich wytykać palcami”Tegoż, Stoner czy kabaret?, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 73, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-73/artykul/stoner-czy-kabaret [dostęp: 13.07.2022].[5]. Rzeczywiście, Trash Story jako reprezentatywny przykład tego nurtu (ze swoim brakiem prostoty i doraźności) może zdawać się przesadnie hermetyczny. Ale jest też tym rodzajem literatury, który można odbierać niemal pozarozumowo, doświadczając stanów, a nie rozumiejąc wszystkiego, co po drodze. Chłonąć nastroje wymykające się rozumowi, ale przecież jakoś znajome, i przeżywać je jak narkotyczny trip.

Ostatecznie w całym tym zgiełku chodzi o to, żeby powiedzieć o kilku ważnych rzeczach, ale nie zapominając o dobrej zabawie – widać to w poetyce Górniaka. Wystarczy przeczytać pierwsze zdanie powieści: „Mam na imię Mati i pierdolę policyjne pały, chcę być dobry dla mamy i taty, a na obiad jeść fryty bataty”Tegoż, Trash Story…, s. 7.[6]. Zdanie będące czystą radością z wyzyskiwania współbrzmień oraz nasłuchiwania mowy wiązanej w codziennych dialogach.

Rytm dostosowuje się tu do gonitwy Matiego – za wspomnieniem artefaktów dorastania w jeszcze-nie-całkiem-cyfrowym świecie, za znaczeniami zapisanymi nawet w pogardzanych popkulturowych obrazach, za tymi dniami, które spędzało się na bieganiu z kolegami po podwórku, ale też – żeby nie popaść w duchologiczną nostalgię – za czasem spędzonym na gniciu przed komputerem. To hymn na cześć normika, prostego człowieka o prostych zainteresowaniach (Górniak poświęca mu nawet osobny rozdział), który wziął się z „opowieści, wspomnień i widm, z kompa po nocy i TV, ze wsi, która przekształciła się w osrane, przedsiębiorcze miasteczko”Tamże, s. 10.[7]. To również książka, która na tle współczesnych polskich debiutów prozatorskich wypada wyjątkowo świeżo – rzecz dla tych, którzy stracili wiarę w oryginalne tony tekstów zakorzenionych we wspomnieniach z dzieciństwa. Górniak nie zamierza romantyzować życia ze swoją teraźniejszością w świecie obcej przeszłości. Zamiast tego raczej zapali skręta, popatrzy na wszystko wokół i co najwyżej skleci parę kolejnych wersów.

 

Mateusz Górniak, Trash Story, Wydawnictwo Ha!art, Kraków 2022.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Igor Kierkosz, Zemsta na duchologa, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 168

Przypisy

  1. M. Górniak, Trash Story, Kraków 2022, s. 10.
  2. Zob. R. Koziołek, Dobrze się myśli literaturą, Wołowiec 2016.
  3. K. Wojtas, Abzgram, Instytut Fotografii Fort w Warszawie, 1.10–28.02.2021, kurator: Rafał Milach. Zob. też: https://karolinawojtas.com/abzgram[dostęp: 13.07.2022].
  4. Hardkor Disko, reż. Krzysztof Skonieczny, Polska 2014.
  5. Tegoż, Stoner czy kabaret?, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 73, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-73/artykul/stoner-czy-kabaret [dostęp: 13.07.2022].
  6. Tegoż, Trash Story…, s. 7.
  7. Tamże, s. 10.

Powiązane artykuły

Loading...