Nowy Napis Co Tydzień #222 / Georgia
Georgia [fragment]
2
Nie ma lepszej medytacji niż poranki w hostelach; zwłaszcza te bezludne. Słyszysz tylko ptaki i huczący wentylator, i nie psuje tego nawet zapach spalonego mięcha, który Zurka wiecznie zostawiał po sobie na kuchni. Żeby tak jeszcze czas ci sprzyjał. Ale nic z tego, więc przychodzi dziesiąta, w części męskiej dzwoni budzik, a Gogi staje w korytarzu blady jak slenderman. Brzdęka wargami dziwne melodie, trąc swoje ćpuńskie oczy, aż wreszcie zatrzymuje się przy obrazie kobiety. W ogóle to dziwne, że Gogi się zatrzymał; zawsze o tej porze wychodził brać w żyłę, najbardziej sumienne ogniwo czarnego rynku.
– Euehh, Polsza… – mruknął – pochmielie?
– Gogi, nie dzisiaj.
– A właśnie, że dzisiaj – uparł się, przywołując mnie gestem dłoni.
– Co tu widzisz, Polsza?
– No, co ja widzę. Babę z owocami.
Byłem zmęczony i nie chciało mi się niczego szukać w szkolnym malunku. Gogiego nie ucieszyła moja odpowiedź.
– Euehh, Polsza – przeciągnął dłonią po przeoranej twarzy – znasz ty w ogóle filozofię kolorów? Nie… nie znasz… ty niczego nie znasz, ciemna maso. Żebyś coś znał, tobyś tu nie przyjeżdżał. I pewnie mam ci tłumaczyć wszystko od zera.
Zaczął mamrotać coś do siebie. Trzeba było przeczekać.
– No, to słuchaj – mruknął w końcu. – Mógłbym opowiadać ci wszystkie kolory. Tylko że one, generalnie, mało znaczą. Liczy się jeden – chrząknął – czarny. Bo czarny to jest, uważaj, początek i koniec. Spójrz na nią… ona trzyma te czerwono-zielone jabłka, niebieskie winogrona, żółte pomarańcze… wszystkie kolory w wiklinowym koszyczku.
Poślinił paluch i przejechał po brwiach kobiety.
– O, właśnie. Początek i koniec. To jest, ogólnie rzecz biorąc, cała tajemnica Gruzinek. Wyjaśnia, dlaczego są niebezpieczne.
– Co?
– „Co”, „co”… jeszcze nie kumasz? Czarne włosy! Jeśli Gruzinka nie ma czarnych włosów, znaczy, że jest farbowana. A to tym gorzej, bo znaczy, że się ukrywa. A teraz kapitalizm, demokracja, wsio takoje… wszyscy się ukrywają. Nikt nikomu nie ufa.
Jeśli przyjąć filozofię Gogiego, znaczyłoby to, że Keta się nie ukrywała. To jest, po ostatniej nocy powinna w końcu odebrać. Od rana nie chciałem niczego innego, jak pojechać z nią stopem za miasto, wtaszczyć się na ośnieżone góry, zrobić coś odjechanego, skoro i tak nieprędko stąd wyjadę. Co chwila wchodziłem to na messenger, to na instagram.
Ale Kety nie było.
– Gogi… skoro tak znasz kobiety, może zamieszkaj z jakąś.
– Ja nie znam kobiet, synu – poprawił mnie tonem pedagoga. – Ja znam kapitalizm. Pół życia w machlojach, mówię ci. A potem przyszedł kapitalizm, mnie wsadzili do paki w Zaporożu, a ludzie… zaczęli się ukrywać.
Rzucił spojrzeniem za okno. Tam wstawał przepiękny dzień, zbyt piękny, by nie zafundować sobie złotego strzału.
Laudacja
Georgia Mateusza Parkasiewicza to mikropowieść zdająca relację z aktywnej rezygnacji, z odmowy uczestnictwa w spektaklu teraźniejszości, z kapitulacji, która nie chroni przed klęską, ale która chyba odwleka kompromitację.
Główny bohater, „dziecko swoich czasów”, porzuca dotychczasowe życie i wyjeżdża do Gruzji. To typ człowieka uciekającego, współczesnego homo fugiens, który coraz bardziej staje się jednak homo melancholicus, kimś, kto stara się „wychodzić”, „wyjeździć” swoją własną melancholię. Gdyby Georgia nie była tak odarta z patosu, rzeklibyśmy, że ruch znaczy męstwo, a przynajmniej staje się próbą zmierzenia się z różnymi rodzajami ciemności, głębokich wmówień, iluzji czy innych zaburzeń osobowości i relacji ze światem. Powiedzielibyśmy, że dlatego bohater wyjeżdża z Polski do Gruzji – jak sam mówi, „zwija się” „gdzieś na pogranicze światów”. Ale to nie do końca prawda. Jego ucieczka jest bez „dlaczego”. Owszem, wyjeżdża z nudy, zmęczony fantazjami z Tindera i nieautentycznym społecznikostwem organizacji, której był członkiem. I choć mówi, że w gruncie rzeczy nic go już nie obchodzi, to zostaje jedno: śmierć. Ostateczny lęk i zasada, pytanie i pęd ku życiu na krawędzi autodestrukcji, kiedy chce się tego, co każdy, ale sto razy mocniej.
Tworząc swojego bohatera, Parakasiewicz mierzy się z różnymi toposami nie tylko na poziomie globalnym. Korzysta przecież z rozmaitych literackich klisz, począwszy od „rzućmy wszystko i wyjedźmy”, po mit magicznego Wschodu, gdzie ludzie żyją bliżej natury i prawdy istnienia, po już zupełnie współczesny liczman stołecznego hostelu jako miejsca pokojowego i międzykulturowego dialogu. Dlatego bohater Georgii to nie Herbertowski intelektualista obserwujący cywilizację, ani Stasiukowy outsider-wagabudna. To też nie Szczerkowy gonzo-reporter, Baderowy trickster czy ktoś szukający zasad historii we współczesności, jak u Grzywaczewskiego. To nawet nie współczesny „cyfrowy nomada”, którego szlak wytyczają ceny tanich linii lotniczych, bo i Gruzja jest tu przypadkiem, a dostępność szerokopasmowego internetu lub względnie dobrego wi-fi pewnym dodatkiem. Parkasiewicz bawi się kampem, ale jego ironia nie jest integralna. Z tej ogniowej próby języków zostają przecież wartości, aby nie uprzedzać faktów, powiedzmy, że poniekąd metafizyczne.
Georgia to książka o pozornej eksploracji, która okazuje się niemożliwą w świecie zglobalizowanym i zuniformizowanym, w którym różnica staje się w dużej mierze sprawą natury estetycznej. Korzystając ze schematów podróżniczego imaginarium, Parkasiewicz zanurza swoich bohaterów, „włóczęgów wyobraźni”, w krajobrazie, egzystencji i języku, ale przede wszystkim – w drugim człowieku, Innym, który okazuje się w gruncie rzeczy tym samym, podobnym, takim samym jak my, targanym identycznymi wątpliwościami i niepokojami. Zresztą i ten mit autor Georgii po trosze obnaża, roztrzaskując kolejne lustra.
Georgia to z ducha egzystencjalna i generacyjna mikropowieść, oddająca lęki i niepokoje młodego pokolenia, wkraczającego w świat, w którym zacierają się granice pomiędzy tym, co rzeczywiste, a tym, co sztuczne. Gdzie nie ma już rozróżnienia pomiędzy wzniosłością a powszechnością. To świat kolekcjonerów pozornie mocnych wrażeń i płytkich uczuć górujących nad głębszą refleksją. Georgia trawi ich może biblijnym ogniem, pytając, kto to wszystko przetrwa.
Jury NDT 2023 w kategorii epika