Nowy Napis Co Tydzień #233 / Wiersze
Przepowiednia
Czerwiec wchodzi w trzciankowski blichtr,
gdzie inteligentne audice śledzą szosę
i wypite są nawet owady.
Poranki to zawsze czesanie trawy i zboża, a pod paznokciami
niebieska wolność wyboru – jagody, ile jeszcze
będą ostatnim sukcesem. Po szosie jadą
ludzie z twarzami krów, zamiast ich ust megafony:
świnie płaczą najgłośniej, gdy są znakowane.
Wtedy jeden z nas zrozumiał, opatrzył się
jagodami i odszedł, a kolejni tulili wioskę przed drogą
i pluli, linieli metalem. Wtedy w chlewie stygł ostatni.
Jego łańcuch przykryło siano.
Pudrowe cukierki z targu przy Okrzei zawsze smakują tak samo dobrze, a mimo to
wyjeżdżam z Wyszkowa. Choć naprawdę są mi bliskie
te nieprzytulne miejsca i małe koty na twoim podwórku,
a mój sen o Trójmieście został przerwany
jak kręgosłup wujka na placu budowy.
On codziennie topi smutek w Bugu, bogu i bogach piwa.
Ja też tam to chowam, wyjeżdżam i wracam, nawożę i zbieram:
Wyszków i Sopot,
dresy i garnitury,
molochy i mola.
Going postal
Coś się skrada i nigdy nie było większe.
Króliki są za głośno, by myśleć.
Farmerka bierze scyzoryk do obrzezania
kolby, rozbierają kukurydzę piątą godzinę,
ich palce w kolcach wiecznych kaktusów bolą,
jeden z nich wziął nóż i tańczy ze skalpem.
To ciężka praca: mówią do siebie.
Podobno do studni wrzuca się papierosy i grzechy.
Zachodzące słońce oświetla czerwone dłonie,
ślina z osoczem użyźniają pola,
zwycięzcy czekają na świt,
przecierając karki krowom.
Rosół is calling
Na moście odbierało się sygnały z Marsa zamiast pracować.
Kolejny chudy Kowalski rzuca mi spojrzenie w stylu piłki na wf-ie:
i tak nie złapiesz. Jego oczy są za duże wypalają dziury we włosach.
A ja tu rosnę pomiędzy płytkami chodnika.
Jestem słupem reklamowym, jestem w starym stylu,
uciekam tylko w pierwszy dzień wiosny.
Moja trenerka mówiła, że życie idzie w koła
Wypełniłem więc swoje igrzyskami w Ostródzie.
Ona: mistrzu, jesteś wszędzie:
gazety, talerze, pasty do zębów, buty, głowy licealistów.
Ja: odwróć się, dotnij powietrza, potem łóżka, weź oddech.
Jestem tam?
Ona: musisz wygrać.
Ja: to jest prawo.