21.12.2023

Nowy Napis Co Tydzień #234 / Przestrzenie poezji. Uwagi o nowych wierszach Wojciecha Kassa

Wiersze Wojciecha Kassa powstają z drobin, poruszeń serca, ledwie przeczuwalnych brzmień, z nagłych olśnień i zastygających w pamięci wrażeń, z urwanych dźwięków, melodii uderzających o próg, niesionego żalu, skargi wyrywającej się na usta. Ofiarują nam często widoki skąpane światłem, wydobywające coś z mroku i cienia. Zagęszczają znaczenia i sensy. Dziękczynią widzialnemu. Taki jest również nowy tom Otwarte na klucz. To poezja przejęta istnieniem, skora do metafizycznych uniesień, gotowa do uważnego bycia przy i wespół z rzeczywistością, która ją stwarza. Kass to poeta poszukujący śladów duchowości w mocno wypranym ze znaczeń świecie. Otwarty na inny poza doraźnym rejestr czy szyfr. Zdający czytelnikom sprawę, że metafizyka może być sposobem istnienia rzeczy. Bowiem każdy z nas zadaje sobie pytania, które transcendują to, co jest, nie wystarcza nam ugruntowanie doświadczenia w materialnym dostatku. Otaczają nas tajemnice, a pytania eschatologiczne mogą podsycać niepokój. Świat przygodny pozbawiony jest nadziei, a w drastyczniejszej wersji nawet sensu. Metafizyka bowiem to wysiłek myśli próbującej zrozumieć rzeczywistość i miejsce w niej człowieka, zawiera aspirację rozumowego poznania świata. Nasze doświadczenie zatem stale wychodzi poza to, co jest. Przewodnią ideą metafizyki jest w związku z tym przekonanie, że istnieje jakiś porządek, który trzeba zgłębić. Wojciech Kass robi to w sposób mistrzowski i arcydzielny. Cóż pozostaje? Prosić swoją noc – za poetą – aby nawróciła nas na radość. W wierszu Kawałek szkła w ręku, czytamy:

[…] Najgorsze
co nas spotyka, to życie w towarzyskim
kłamstwie dostarczanym bez ustanku
i jak trąd wypaczającym sklepienie duszy.

Kass pisze przeciwko fałszywym idolom, próbując zjednać dla człowieka ułamki czegoś więcej. Zaświadcza duchowemu ubożeniu naszych czasów, pisze o ich miałkości i skłonności do manipulacji, kłamstwa, wyzysku. Świat na naszych oczach bywa bowiem redukowany do materialistycznej gonitwy za kolejnymi rzeczami. Kass protestuje wierszem przeciwko rzeczywistości sprowadzonej jedynie do targowiska, na którym odbywają się kolejne transfery, zjednujące nas nie dla dobrej sprawy. Dlatego w Wierszu z tytułem przy końcu, możemy przeczytać:

Nastaje czas słabych ludzi, a przyszłość
szykuje się, aby im zabrać To.

Sporo fragmentów w nowym tomie Kassa ma charakter interwencyjny. W gruncie rzeczy Kass jako poeta przejęty jest degrengoladą współczesności, która zdaje się nie mieć kresu. Ludzie otaczają się ułudami, marnują swoje wewnętrzne zapasy, coraz rzadziej stawiają na wrażliwość i serce. Tak kończy się wiersz Georg Heym do bibliotekarza i czytelnika:

W ogóle lud jest wiele głupszy niż się sądzi,
w jego głowie góruje mrok jak w gradowej
chmurze.

Nic nie zmienia się szybciej niż ceny, słowa wyrwane ze swoich macierzy wracają pod inne adresy. Konsumpcjonizm staje się widmem rzucającym cień na nasze bycie. Żyjemy od promocji do promocji. Nie wiemy, czy lepiej wychodzi nam życie czy umieranie. Zdezorientowani mijamy znaki, które mogły jeszcze coś znaczyć, ale ich nie dostrzegamy. Daleko jesteśmy od źródeł, nie widzimy żadnej różnicy pomiędzy życiem wewnętrznym a duchowością. Poeci tracą spontaniczną łączność ze słowem, zaś niewinność pozostaje nieaktywną domeną. Ziarna padają na niewzruszoną ziemię, szwy udają rany, prawda nie mieści się w żadnym słowie. W wierszu Oko znajdujemy strofę:

Wywieziono mateczniki, wyniosło się echo
szum kniei przepadł jak głosy matki, ojca. Paliwo
jest świetliwem zalanej w trupa cywilizacji
dożynającej naturę nożem postępu. Oko widziało.

Pisanie służy zdaniem Kassa poznawaniu, jest chwytaniem niepochwytnych momentów, rzucaniem snopów uwagi na konkrety – ciągłym namysłem nad stworzonym. Kass to poeta stojący po stronie światła i widzialnych fenomenów. Reprezentuje szkołę uważnego istnienia stale celebrującego zagadkę egzystencji. Chłonie żywioły, jawi się jako wątpiący ekstatyk, jako poeta dotknięty nieuleczalną melancholią, nieskrywanym głodem dla pokarmów ziemskich i niebieskich. Miłość zostawia blizny – tak rozumiem intencję Kassa – a potem dalej jest bezbronna. Śmierć jest nieobecnością formy dla oddechu i jego bezdomnością. Nawracać na uśmiech można choćby poprzez łzy. Kass to poeta kolekcjonujący chwile zachwytów, łasy na momenty nagłych spiętrzeń światła, otwarty na powagę olśnień. Wyrażający w swoich wierszach trudną do oddania w słowach pełnię. Przejęty karleniem człowieka dzisiaj, wypatrujący jasności. W swojej rozpaczy – paradoksalnie – poszukujący jednak radości. Wersy jego wierszy są sposobem ocalenia jednostkowych zdarzeń. Mówią życiu „tak” – pomimo wszystko. Jako poeta Kass nieustannie zastanawia się, jak żyć, aby dni nie przechodziły obok nas. Aby stawały się jednorazowym świętem istnienia, mającego dla nas w zapasie pociechy i nadzieje. Pozostają pytania, jak choćby te z wiersza Gdzie jestem: „Jeśli prawdy nie ma we mnie; / sercu ani umyśle, / to, gdzie jej szukać?”. Wydaje się, że w tomie Otwarte na klucz odbywa się również cichy dialog z Miłoszem. Z jego koncepcją poezjowania. Jest to rozmowa mniej jawna, raczej skryta, odbywająca się na marginesach. „Czy poezja dziś kogokolwiek ocala?” – chciałoby się zapytać za bohaterem tych wierszy.

Zaglądamy do wiersza o tytule Drzewo i trafiamy na wers: „Poezja jest niczym innym, jak znakiem cierpienia. / Ani więcej, ani mniej”. Cóż dodać do tak postawionej kwestii? Może tylko, że najbardziej przejmującym wierszem-litanią tomu pozostaje utwór Quare, przedostatni, prawie kończący książkę. Dotkliwy i bolesny. Jak nowe wiersze Wojciecha Kassa.

Wojciech Kass, Otwarte na klucz, Iskry, Warszawa 2023

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bartosz Suwiński, Przestrzenie poezji. Uwagi o nowych wierszach Wojciecha Kassa, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 234

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...