08.02.2024

Nowy Napis Co Tydzień #240 / Europa jako wielka stacja

Stałym elementem mojego dzieciństwa w Kłodzku na Dolnym Śląsku było obserwowanie czarnych lokomotyw parowych ciągnących wagony – naprzeciwko naszego domu, za rzeką Nysą. Dlatego potrafię zrozumieć kolejarską pasję czeskiego pisarza młodego pokolenia Jaroslava Rudiša, wielokrotnie nagradzanego autora powieści, dramatów i słuchowisk. Łączy nas również podziw dla prozy Bogumiła Hrabala, a także ekranizacji jego opowiadania Pociągi pod specjalnym nadzorem w reżyserii Jiřiego Menzla. W tym roku nakładem wydawnictwa Książkowe Klimaty ukazała się po polsku najnowsza powieść Rudiša pod tytułem Stacja Europa Centralna.

Właściwie nie jest to do końca zwykła powieść, tylko coś w rodzaju osobistego rozkładu jazdy życia autora, który zwierza się nam ze swojej największej pasji, jaką są koleje.

Tytuł sugeruje czytelnikowi, że jest to książka o Europie środkowej (lub środku Europy), tym mitycznym miejscu na mapie, którego poszukują spotkani przez autora angielscy podróżni. W trakcie lektury podróżujemy razem z narratorem po mapie Starego Kontynentu, ale także cofamy się wyobraźnią w czasie, obserwując kolejne etapy industrializacji, uprzemysłowienia, ekspansji kolei od momentu jej wynalezienia, oczami pisarzy i poetów – chociażby Emila Zoli, który zainspirowany pociągami jeżdżącymi w pobliżu jego domu w małej mieścinie Medan, napisał powieść Bestia Ludzka.

Opisuje on doprowadzoną do skrajności relację między człowiekiem i maszyną – maszynistą Jakubem Lantiera i jego „elegancką olbrzymką pośpieszną”. Ze względu na fantazje Jakuba na temat lokomotywy jest on prawdopodobnie pierwszą „ferroseksualną” osobą w historii literatury. Tym mianem określa autor ludzi kochających ponad wszystko pociągi, lokomotywy i tory. W powieści Zoli lokomotywa jest imponującym zjawiskiem przyrody, technicznie doskonalszym nawet od człowieka. W tym miejscu czytelnik może zadać sobie pytanie – czy to normalne? Do rozgrzeszenia wystarczy jednak, żeby każdy mężczyzna przywołał z pamięci swoje dziecięce fascynacje samochodzikami czy właśnie miniaturowymi makietami kolejki. Nie zapominajmy o futurystach, którzy byli przecież prekursorami ludzkiej fascynacji osiągnięciami techniki w literaturze.

Wśród ludzi kolei zna wielu miłośników mostów, których interesują wyłącznie mosty. A także miłośników nasypów kolejowych, miłośników sieci trakcyjnej, miłośników semaforów, miłośników nastawni, miłośników szyn, miłośników podkładów, miłośników tłucznia, miłośników zegarów dworcowych. […] Według niego to dziwne, że w niczym się nie specjalizuje, że jestem zwykłym, nudnym, przeciętnym człowiekiem kolei.

Rudiš, jak każdy prawdziwy trainspotter, zna wszelkie reminiscencje kolei żelaznej w literaturze, sztukach pięknych i filmie. W książce są odniesienia między innymi do twórczości Jaroslava Haška, Franza Kafki, Agaty Christie i Josepha Rotha. Okazuje się, że pociągi inspirowały także wielu muzyków i kompozytorów. Na przykład Antonín Dvořák, urodzony nad Wełtawą, był często widywany na praskim Dworcu Głównym, gdzie stał na peronie, przyglądał się lokomotywom i gadał z maszynistami. Był prawdziwym miłośnikiem kolei, który, jeśli nie mógł być osobiście na stacji, wysyłał swoich uczniów, żeby spisywali dla niego numery lokomotyw.

Z tytułów, których autor nie wymienił, od razu przyszedł mi do głowy znakomity film Andrzeja Majewskiego C.K. Dezerterzy – w drugiej części akcja dzieje się w większości w pociągach i na dworcach. Jest natomiast interesujący rozdział o podróży śladami Szwejka z wielkiej powieści kolejowej Jaroslava Haška Przygody Dobrego Wojaka Szwejka podczas wojny światowej. Autor odwiedza opuszczone koszary w Czeskich Budziejowicach i dawną fabrykę konserw w miejscowości Bruck nad Litawą. Na Węgrzech – Budapeszt, Hatvan i Sátoraljaújhely, miejsce akcji pierwszej części filmu C.K Dezerterzy.

Rudišowi udało się znaleźć wspólny mianownik dla całej naznaczonej konfliktami i podziałami Europy, nadal silnie spolaryzowanej na wschód, zachód i mityczne centrum. Tym łącznikiem są trasy kolejowe przecinające kontynent oraz pędzące po nich we wszystkich kierunkach pociągi.

Co chwilę budzili mnie jednak w przedziale dwaj Anglicy, którzy poszukiwali środka Europy Wschodniej. Dotąd nie udało im się go znaleźć. We Wrocławiu, Budapeszcie, Pradze, również w Koszycach, a nawet we Lwowie tłumaczono im, że nie ma czegoś takiego jak Europa Wschodnia. Próbowałem im wyjaśnić, że to zachodni Europejczycy zrobili z nas wschodnich Europejczyków, którzy wciąż jeszcze żyją w czasach zimnej wojny. A przecież z Wiednia jest dużo bliżej do Lwowa niż do Paryża. Podobnie jak z Berlina do Warszawy, choć w Berlinie nie wszyscy w to wierzą. Wystarczy spojrzeć na mapę kolejkową Europy. Zawsze uważaliśmy się za część Europy Środkowej. Nawet przed upadkiem komunizmu.

Rudiš chętnie kreśli sielską wizję Europy bez granic i konfliktów, oglądając państwa (w większości należące do Unii Europejskiej) i ich mieszkańców z okien wagonów restauracyjnych. Czytając Stację Europa Centralna,mam cały czas z tyłu głowy, że, niestety, czas otwartej Europy chyba już bezpowrotnie minął. Wszystko, także kolej, ma dwie strony medalu. Można podróżować pociągami po całym kontynencie, ale na tych samych torach mogą poruszać się pociągi wypełnione żołnierzami i sprzętem wojskowym albo mogą nimi podróżować dyktatorzy.

Chwilami do głosu dochodzi także nostalgia autora za monarchią c.k., która pozostawiła nam w spadku nie tylko wytyczone trasy i tunele wykute w skałach, ale także zabytkowe stacje, kunsztowne zegary i dostojne lokomotywy stojące dziś w muzeach.

Wydaje się, że w pewien sposób miłość do stabilności, przewidywalności, uporządkowanego mieszczańskiego życia mierzy Rudiš regularnością odjazdów i przyjazdów pociągów. Znamienne wydaje się tu zestawienie dwóch porządków czasowych, którym podlegają europejskie koleje. Pierwszy, tradycyjny, wywodzi się z czasów ekspansji kolei XIX i XX wieku i uosobiony jest przez książkowe Rozkłady Jazdy. Drugi rodzaj ładu, stanowiący jakiś wyższy sposób organizacji czasu, polega na ustalonych, stałych odstępach między kursującymi regularnie pociągami.

Pisarz nie byłby krajanem Hrabala, gdyby bohaterami powieści nie uczynił także poczciwych mistrzów kuchni – Pana Peterki (Słowaka) oraz Pana Popovica (Słoweńca).

O Panu Peterce, jak wspomniałem, krążą prawdziwe legendy na trasie między Pragą, Berlinem i Hamburgiem, jego sława sięga nawet do Kilonii. Pan Popović to także legendarna postać, tyle że w EuroCity „Emona” na odcinku między Wiedniem a Lubljaną, specjalista od Kolei Południowej. Obaj Panowie się nie znają, lecz na pewno dobrze by się rozumieli, w końcu mają ze sobą wiele wspólnego. Od ponad dwudziestu lat pan Popović jeździ na trasie prowadzącej przez przełęcz Semmerging. To jeden z najpiękniejszych szlaków kolejowych na świecie. […] Wagon restauracyjny jest rodzinnym biznesem, gospodą z domową kuchnią. Kursuje wyłącznie na górskiej trasie pomiędzy słoweńską i austriacką stolicą.

Obaj kucharze uwielbiają swoją pracę. Pan Peterka, tak jak autor, chciał zostać maszynistą, ale także przeszkodziła mu wada wzroku. Jest miłośnikiem teatru i filmu, studiował teatrologię i filmoznawstwo. Zdarza mu się po pracy dojeżdżać na przedstawienia teatralne w różnych częściach Europy.

Punkt widzenia czeskiego trainspottera jest silnie uwarunkowany przez kulturę i smak. Dlatego próżno szukać na kartach książki głębokich rozważań o naturze ludzkiej i przyczynach wojen. Czech cieszy się po prostu swobodą podróżowania i poznawania ludzi z odległych stron, którzy podzielają jego pasje do literatury, dobrego jedzenia i pociągów. Czytelnikowi zapewne trudno będzie się oprzeć zestawowi najsmakowitszych zdaniem autora dań serwowanych na kolei:

Czechy: svičkova, czyli pieczeń z polędwicy, amerykańskie śniadanie, zapiekanka faszerowana ryżem i serem feta, piwo z beczki;

Słowacja: černiohorsky rezeń, czyli sznycel panierowany w cieście na placki ziemniaczane;

Austria: Backhendlsalat, czyli miks sałat z kurczakiem oraz wegetariańskie danie sezonowe;

Niemcy: Currywurst, czyli kiełbasa curry z frytkami, wegetariańskie danie sezonowe;

Słowenia: sznycel paryski, sznycel wiedeński, sznycel saute.

Czeski pisarz ceni także polski żurek, a latem – chłodnik.

Kończąc lekturę książki Rudiša, serio, aż chce się wskoczyć do pociągu byle jakiego – nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet… Ruszyć w podróż po Europie.

Jaroslav Rudiš, Stacja Europa Centralna, tłum. M. Gralińska, Książkowe Klimaty, Wrocław 2023

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maciej Milach, Europa jako wielka stacja, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 240

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...