28.03.2024

Nowy Napis Co Tydzień #247 / Polska po przeszczepie

Literatura polska po 1989 roku mogła zająć się wreszcie wieloma nieprzepracowanymi lub przemilczanymi tematami: stosunkami polsko-żydowskimi czy polsko-niemieckimi, społeczno-polityczną sytuacją kobiet oraz mniejszości narodowych i seksualnych. W przypadku skomplikowanych relacji z Niemcami i w związku z fenomenem „poniemieckości” mieliśmy do czynienia z prozą Stefana Chwina (Hanemann) czy niezbyt udanym Dojczlandem Andrzeja Stasiuka. W XXI wieku, w obliczu rozwoju „polskiej szkoły reportażu” i czytelniczego boomu związanego z zapotrzebowaniem na „reportaże literackie”, pojawiły się takie teksty jak Miedzianka Filipa Springera, Poniemieckie Karoliny Kuszyk albo Wieczny początek Barbary Sady. Choć wielkie wysiedlenia ludności polskiej z dawnych Kresów oraz zmiana polskich granic po drugiej wojnie światowej były ewenementem w skali Europy, to nie doczekaliśmy się zbyt wielu książek czy narracji poświęconych temu tematowi – do głowy przychodzą mi publikacje typowo naukowe, a z prozy teksty Józefa Hena.

Ta geopolityczna transplantacja była jednym z wielu eksperymentów społecznych w dotkniętej wpływem obu totalitaryzmów Europie Środkowo-Wschodniej. Nieuświadamiana lub spychana w głąb narodowej psyche, dołączyła do pozostałych traum i objawów „prześnionej rewolucji”. Potrzeba było kilku pokoleń, aby temat „poniemieckości” współczesnej Polski i tej wielkiej „ludowej” emigracji doczekał się przepracowania i zaczął przenikać do czytelniczego mainstreamu. Choć z jednej strony wielkie wysiedlenia ludności były w owym czasie typowe dla całego regionu (wystarczy przypomnieć o „dzikim wypędzeniu” Niemców z Czechosłowacji), to najradykalniejsze zmiany granic oprócz Niemiec dotknęły właśnie Polskę. Przybycie kilku milionów Polaków na wysiedlony obszar Ziem Zachodnich wzbudzał obawy i sceptycyzm zachodnich sojuszników (na przykład Brytyjczyków i samego Churchilla), którzy byli przekonani, że w środku Europy będzie ziała ogromna, niezagospodarowana dziura, że napływowa polska ludność nie będzie w stanie ujarzmić poniemieckiego dziedzictwa i zbudować na jego gruzach dobrze funkcjonującej państwowości. Najnowsza książka Zbigniewa Rokity, Odrzania,jest swoistym hołdem i przypomnieniem o losach ludzi, którzy zostali przeszczepieni lub z własnej woli przybyli na ten skrawek Europy, który po 1945 roku miał stać się częścią państwa polskiego. Przeszczep się przyjął, ale operacja nie obyła się bez komplikacji.

Rokita, laureat Nike za (znakomity) reportaż Kajś poświęcony jego rodzinnemu Śląskowi, w nowym reportażu rozszerza swoje poznawcze horyzonty i terytorium działań. O ile poprzednia książka była w dużej mierze efektem osobistej i rodzinnej motywacji, tak Odrzania prezentuje znacznie bardziej zróżnicowaną perspektywę: na jej kartach przewija się więcej bohaterów, poruszane są nieco odmienne tematy. Nie oznacza to, że brak tu prywatnego punktu widzenia autora oraz (miejscami) dość wsobnej narracji. Rokita traktuje temat Ziem Odzyskanych osobiście, bowiem są one swoistym przedłużeniem jego śląskiej „małej ojczyzny”, opisanej w poprzednim reportażu. Autor porównuje swoją sytuację do powojennych pokoleń Niemców jeżdżących na Ziemie Odzyskane i pisze wprost: „ja też jeżdżę, bo chcę ustalić granice mojego własnego świata”Z. Rokita, Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych, Kraków 2023, s. 201 (pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym numerem strony).[1].Można więc potraktować Kajśjako wynik uprawiania prywatnej kartografii i wyznaczania granic rodzinnego „hajmatu”, jego następczyni poświęcona została zaś badaniu losów kilku pokoleń mieszkańców Ziem Zachodnich oraz historii poniemieckich miast: Wrocławia, Zielonej Góry, Szczecina czy Olsztyna.

Wielkim tematem Odrzanii są przede wszystkim fenomeny polskości i niemieckości oraz ich wzajemne przenikanie się, skomplikowane oraz pełne mitów i stereotypów stosunki polsko-niemieckie. By je opisać i uniknąć niebezpiecznych, symplifikujących dychotomii oraz pokusy czarno-białego spojrzenia na historię Ziem Odzyskanych i ich mieszkańców, Rokita posiłkuje się zasłyszanym pojęciem jein – połączeniem niemieckich słów ja nein, które będzie mu towarzyszyło w trakcie wojaży po zachodniej i północnej Polsce.

Ale spotkanych tutaj tuż po wojnie odrzańskich Niemców Polacy zapamiętają. Miną lata i jedni będą mówić o nich jako o dobrych ludziach, a inni jako o ludziach złych. Jedni i drudzy będą mieli rację, i nie będą jej mieli, to ich pamięć, a ja nie wiem, czy w przypadku pamięci da się w ogóle mieć rację. Pamięć to oparta na faktach baśń, a ja jestem reporterem i nie piszę fikcji, ale piszę o fikcji, o subiektywnej prawdzie, którą tamci ludzie mi opowiadają I do której mają prawo. Czy można więc mieć rację w przypadku własnej pamięci? Jein [56–57].

Innym terminem, którego autor używa nader często, jest przeciwstawiona Odrzanii „Wiślania” – część Polski, która znajdowała się w jej przedwojennych granicach, wraz z miastami takimi jak Warszawa, Poznań, Kraków czy Lublin. Według Rokity Wiślania jest swoistą Polską odwieczną, reprezentującą polski romantyzm i nacjonalizm, podczas gdy poniemieckie ziemie Odrzanii, zasiedlone przez wykorzenioną, odartą z tożsamości ludność napływową, stały się nowym probierzem rodzimego pozytywizmu, okupionego ciężką pracą i naznaczonego „luźniejszym” podejściem do kwestii ziemi i krwi. Pojęcia te, które brzmią podobnie do neologizmów znanych z prozy i reportaży Ziemowita Szczerka, mają oczywiście swoje niekonsekwencje – jak bowiem powiązać wielkopolską pracę organiczną z kongresówkowym powstańczym romantyzmem i co wspólnego z Odrą mają mieszkańcy Gdańska, Olsztyna czy Elbląga? Rokita zdaje sobie jednak sprawę z niedoskonałości zaproponowanego podziału – nie jest to arbitralny, narzucony czytelnikowi punkt widzenia, a jedyne pewna użyteczna konstrukcja, która pomaga „ustalić granice własnego świata”.

Rokita rozprawia się w Odrzanii z kilkoma mitami, a jednym z nich jest oczywiście stereotypowe podejście do stosunków polsko-niemieckich jako „odwiecznego konfliktu” czy nierozwiązywalnego antagonizmu. Ta optyka jest w dużej mierze pokłosiem propagandy PRL, zwłaszcza w jej moczarowsko-gomułkowskim wydaniu. Relacje, opowieści i fakty przytaczane przez Rokitę jednoznacznie wskazują, że proste podziały w stylu „zły Niemiec, dobry Polak” (i odwrotnie) nie mają zbyt często racji bytu, a oddziaływanie niemieckiej kultury na całą Europę Środkową odcisnęło istotne i nie zawsze negatywne piętno na zamieszkujących ją narodach.

W czterdziestym piątym łatwiej uwierzyć, że właśnie zakończył się tysiącletni niemiecki Drang nach osten, odwieczne parcie Niemców na wschód, na Polaków. Trudniej zrozumieć, że w poprzednim tysiącleciu to Polska częściej niż Niemcy uprawiała Drang nach osten, to ona podbijała swój wschód, a w tym czasie granica polsko-niemiecka była przez setki lat jedną z najspokojniejszych granic w tej części świata [75]

Reportaż Rokity demistyfikuje także obraz Ziem Odzyskanych jako dwudziestowiecznego „Dzikiego Zachodu” oraz krainy mlekiem i miodem płynącej, do której osadnicy przyjeżdżali „na gotowe”, czerpiąc z bogactw (po)niemieckiej cywilizacji. Tymczasem wiele przyłączonych do Polski miast i wsi zostało zrujnowanych i rozgrabionych: przez wycofujące się niemieckie wojska lub przez Armię Czerwoną czy też późniejszych szabrowników.

Mówi się, że na wsiach osadnicy zastawali obsiane pola. Czasem tak było, ale nie wspomina się już o tym, że większość regionu była zaminowana, liczne ziemie długo leżały odłogiem, dlatego ogromna część Ziem Odzyskanych w ogóle nie nadawała się do uprawy [156–158].

[…] doświadczenie Ziem Odzyskanych trudno wpisać w polską wyobraźnię, gdyż powojenne oswajanie tej krainy było zupełnie nieheroiczne: polegało na żmudnej i mozolnej pracy, a nie na wspaniałych zrywach. Doświadczeniem założycielskim Polski wiślańskiej jest romantyzm, a odrzańskiej – pozytywizm [159].

Odrzania kontynuuje ponadto jeden z tematów poruszonych w Kajś, mianowicie kreśli losy Człowieka Środkowoeuropejskiego, który zmiażdżony trybami Historii (koniecznie przez wielkie H) musi przystosować się do nowych warunków: nie tylko stricte życiowych, lecz także społecznych czy (geo)politycznych – co dotyczyło w równym stopniu Polaków, jak i Niemców. Nowa książka gliwickiego reportera wpisuje się wreszcie w tendencję, o której pisałem na początku tego tekstu, a którą sam autor nazywa demokratyzacją historii po upadku komunizmu i związanym z nim „wielkim wschodnioeuropejskim remanentem dziejów” [204]. Przeorana katastrofami i traumami Europa Środkowo-Wschodnia potrzebuje coraz to nowych narracji, które można by określić autoterapeutycznymi (i takie zadanie realizuje Odrzania, zarówno na poziomie autorskim/osobistym, jak i czytelniczym). Stąd konieczność wypracowania nowych tożsamości, snucia własnych narracji i indywidualnych historii – tym razem pisanych małą literą.

Słabym punktem reportażu Rokity jest jego końcówka – podrozdziały stają się coraz krótsze, skoncentrowane niemal wyłącznie na przemyśleniach autora, pełne jakiejś dziwnej narracyjnej dezynwoltury, a ich tematyka i styl niebezpieczne zaczynają przypominać słabsze teksty wspomnianego już Ziemowita Szczerka. Niemal idealne proporcje między merytorycznymi informacjami na temat historii Ziem Odzyskanych, rozmowami z mieszkańcami miast i prywatnymi przemyśleniami zostają zachwiane. Na szczęście te słabsze passusy nie rzutują na całość książki, która długimi fragmentami stanowi przykład nie tylko solidnej, rzetelnej reporterskiej roboty, lecz także pisarskiego talentu.

W mojej ocenie Odrzania nie jest lepszym reportażem niż Kajś, które mimo wszystko robiło dużo większe wrażenie, zarówno w kwestii języka i kompozycji, jak i samego podejścia do reporterskiej materii. Niemniej jednak nowa książka Zbigniewa Rokity pozostaje dobrze napisanym i przemyślanym kompendium wiedzy o losach Ziem Odzyskanych, przesiedlonych Polaków i o naszych trudnych relacjach z Niemcami. Niedawno natknąłem się w internecie na opinię pewnego Czecha, który – komentując filmy Wojciecha Smarzowskiego – stwierdził, że po doświadczeniu drugiej wojny światowej i zmiany granic to właściwie cud, że „Polacy są, jacy są” i że wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej. Jeśli jesteście ciekawi, jakim cudem potwór Frankensteina, jakim jest Polska po 1945 roku, przeżył i przystosował się do swojej sytuacji egzystencjalnej, śmiało sięgnijcie po Odrzanię.

Z. Rokita, Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych, Znak Literanova, Kraków 2023

Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych - Zbigniew Rokita | Książka w  Lubimyczytac.pl - Opinie, oceny, ceny

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Błażej Szymankiewicz, Polska po przeszczepie, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 247

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...