05.03.2020

Nowy Napis Co Tydzień #039 / Przeszłość i ciało – o „Tiergarten” Anny Matysiak

1. W moim zoo jest okazów wiele

Anna Matysiak debiutowała jako poetka w 2015 roku Czułością liter, a 2019 rok przyniósł nam już czwartą jej książkę poetycką – Tiergarten. Tytuł sugeruje, że autorka ponownie sięgnie w głąb historii swojej, swojej rodziny i do przeszłości jako takiej – Tiergarten to między innymi dzielnica Berlina, a kto czytał poprzednie publikacje autorki, ten wie, że wątki niemieckie w jej twórczości są niezwykle istotne. I rzeczywiście, Matysiak rozpoczyna wierszem nie jestem dobra, którego puenta wybrzmiewa następująco:

niedawno zobaczyłam zdjęcie dowódcy batalionu „Kurt Eggers”

 

no wiesz, kampania propagandowa oddziałów SS

i miał twarz brata mojej babci, ojej, i takie

poczułam poczciwe ciepło rozeznania

 

(nie jestem dobra)

Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że tym tropem możemy podążyć przez wszystkie utwory pomieszczone w tomie. Kwestie historyczne schodzą na dalszy plan, a nawet jeśli są obecne jako temat, to w zupełnie innym ujęciu, niż moglibyśmy przypuszczać na początku lektury. Jak w tytułowym wierszu – chodzi raczej o

te wszystkie ciemne światy

podziemne korytarze

z zapomnianymi gatunkami zwierząt

przenikających przez ściany i błony komórkowe

siedmiorękich i czterogłowych

albo w postaci płynnej lub gazowej.

 

(tiergarten)

Kwestia rozliczeń z przeszłością, jakich ponownie podejmuje się Matysiak, w Tiergarten przybiera zupełnie nieoczkiwany obrót. Tu rzeczywiście dosłownie chodzi o ogród zwierząt, które pełzają po kartach książki. Poetka prezentuje nam okazy, których często próżno szukać w ogrodach zoologicznych: mamy tu morskie stworzenia, ptaki, owady, a nawet smoki. Do tej zgrai dołączają również pasożyty, choroby i ogólnie pojęta dzikość czy agresja, które są animizowane lub nawet personifikowane. Mówimy często o poznawaniu przeszłości jako o czymś wstrętnym, odrzucającym (stąd określenia „grzebanie”, „babranie się”). Matysiak tę metaforę traktuje dosłownie, więc jej zgłębianie historii to czynność fizyczna, konkretna, uwzględniająca właśnie stykanie się z tym, co obślizgłe i obrzydliwe. Koncept ciekawy, a jak z wykonaniem?

2. Życie wieczne?

Matysiak w Tiergarten jest bardzo dosadna. Nie tylko pokazuje i dotyka wszystkiego, co może wzbudzać odrazę albo przynajmniej niechęć, ale też w ogóle mocno skupia się na aspektach cielesnych i biologicznych. Choć książka nie jest podzielona na części, to wiersze pogrupowane są w pewne całości tematyczne. Myślę, że autorka spokojnie mogła się pokusić o wyodrębnienie kilku cykli, a wśród nich z pewnością znalazłby się taki złożony z wierszy: ręce, usta, serce, oko, uda, gęsia skórka, choć nie są to jedyne teksty, w których ciało – podmiotu i w ogóle wątki cielesne – odgrywa szczególną rolę. Innym motywem powracającym przez całą książkę jest postać smoka. Tu również moglibyśmy wyodrębnić cały cykl utworów: smok (1), smok (2), smok (wszyscy wychodzą), smok (czyszczenie), smok (na temat poezji), smok (chrabąszcze), ale – podobnie – jest więcej wierszy, w których natkniemy się na figurę smoka. Powróćmy jednak do istotnego dla książki tematu ciała.

Ciało to doświadczenia, doznania zmysłowe, procesy biologiczne i – chyba przede wszystkim – toczące je choroby. W ich repertuarze znajdziemy między innymi gronkowca, grzybicę, nowotwór czy zapalenie płuc. Stosunek do chorób należy uznać za ambiwalentny. Z jednej strony choroba wzbudza zrozumiały lęk oraz złość, zwłaszcza wówczas, gdy dotyczy najbliższych.

tata ma mi właśnie powiedzieć, jaki jest poziom

markerów, ale tracę zasięg.

oddzwaniam i przekrzykuję pociąg, chcę tylko wiedzieć

czy jest dobrze.

proszę wyjść na korytarz, bo tu jest

strefa ciszy, nie widzi pani zawieszek?

mówię (skurwysyny), że tata miał raka i chciałam tylko usłyszeć.

 

(rosówki)

Dużo częściej jednak procesy chorobotwórcze są równoznaczne z jakąś formą życia. W Tiergarten ciało nieustannie pulsuje, zdaje się być w ciągłym działaniu. Ruch warunkowany jest przez różnorakie skurcze czy drgnięcia, lecz głównie chodzi o to, co ciało toczy – za życia czy też po śmierci – jak choćby świerzbowce, czerwie, rosówki. W świecie, który opisuje Matysiak, śmierć jest właściwie pozorna, stanowi pożywkę – w sensie dosłownym – dla nowego stworzenia. Nawet śmierć nie jest tak naprawdę martwa:

tej nocy śniła mi się śmierć

(…) odkręciłam ją więc i zobaczyłam

że jednak żyje – miała na wierzchu szary

pulsujący nalot

 

(tej nocy)

Nie należy jednak z tego faktu wyciągać nadmiernie optymistycznych wniosków. To właśnie z takiego przeświadczenia bierze się potrzeba ciągłych rozliczeń z przeszłością, bo jej również nie należy uznać za zamkniętą, pogrzebaną raz na zawsze, jak mówi podmiot w wierszu smok (czyszczenie): „no patrz, mówię, kurwa, nie da się / zawsze, kurwa, coś zostaje”. To „coś” przeraża, obciąża, nie daje się pojąć. A skoro wciąż żyje, w takiej czy innej postaci, nie można się tego tak po prostu pozbyć. Jest obciążeniem, które, chcąc nie chcąc, należy dźwigać. Jedynym sposobem radzenia sobie z przeszłością jest wyznaczanie jej granic, trzymanie w ryzach. Biorąc pod uwagę zwierzęcą naturę każdego dziedzictwa, jest to działanie co najmniej karkołomne.

trzeba im kiedyś powiedzieć:

zaczynasz się tu, a tu kończysz

to jesz, a tego nie jesz

oddychasz powietrzem albo wodą.

 

(tiergarten)

Energia, jaką podmiot musi poświęcić na utrzymanie tych granic, jest ogromna, a konsekwencje niesienia tego bagażu jeszcze większe; „ostatecznie można pozwolić sobie / na drobne samookaleczenia” (kolibry). Wybór jest żaden – niedokończona historia domaga się dalszego opowiadania, a Matysiak podejmuje to wyzwanie.

3. Czytanie jak rozbrajanie bomby

Jak wspominałam, jest to czwarta poetycka publikacja autorki Tylu nieznanych ryb, którą od pierwszej dzielą cztery lata. Co rok prorok (niemal). Lubię pisanie Matysiak, podoba mi się jej potrzeba grzebania w tym, co uznajemy za brudne, doceniam charakterystyczny dla niej minimalizm. Poetka czerpie z tradycji japońskich, inspiruje się haiku. Dążenie do oszczędności słów jest wyraźnie dostrzegalne w Tiergarten nie tylko na poziomie formy, lecz niekiedy również treści (choćby wiersze własny język czy inna rzeczywistość). Efekty typowej dla Matysiak lapidarności nie zawsze są jednak takie same. Czterowersowy corvus uważam za zupełnie niepotrzebnie umieszczony w tomie, a składające się z kilku miniatur cykle wszystkie ziemskie, zanim wrócę do morza oraz znikanie mrówek odchudziłabym jeszcze i poddała dalszej redakcji. To detale, które nie wpływają na ostateczny odbiór tych wierszy jako pewnej zamkniętej całości, ale podjęcie się publikowania tak oszczędnych tekstów musi pociągać za sobą szczególną pracę warsztatową. Tu każdy szczegół rzuca się w oczy, a każde zbędne słowo niepotrzebne zakłóca odbiór. Miniatury muszą się uleżeć, często trzeba im więcej czasu niż jakimkolwiek innym formom wypowiedzi – nie tylko poetyckiej. Mówiąc słowami poetki, choć w nieprzewidzianym przez wiersz kontekście, „wbijasz paznokcie a to przecież / NIE UCIEKNIE” (presto). Brakuje ostatnich szlifów, może jeszcze jakiegoś final touch.

Tak czy inaczej Tiergarten to książka, którą należy przeczytać i przeżyć. Niezmienną siłą poezji Anny Matysiak jest pomieszczony w niej ładunek emocjonalny. Te wiersze aż kipią od środka, ledwie trzymają się w ryzach, mimo że nie ma tu żadnego epatowania cierpieniem, rozwodzenia się nad własnym bólem i lękiem. Ma się wrażenie, że tylko przyjęta przez autorkę metoda twórcza, czyli minimum słów, powoduje, iż ta poezja nie zamienia się w niepohamowany wrzask albo nieartykułowany pomruk.

nie dogonię mojej ręki

dlatego zawczasu

obcinam paznokcie

na krótko

 

(ręka odchodzi)

Twórczość Matysiak trzyma czytelnika w nieustannym napięciu. Wszystko tu jest potencjalne: przemoc, wściekłość, rozpacz, szaleństwo. Poetka panuje nad stworzonym przez siebie światem doskonale, a przy tym odbiorca ma wrażenie, że smycz, na której trzymane są słowa i uczucia, lada moment może się zerwać, wypuścić bez kontroli całą tę zgromadzoną energię. To też chciałabym zobaczyć. Choć równocześnie się boję. Ale „czy da się bez lęku, czy też nie / nie wiesz” (uczulenie). Te wiersze mierzą się z tym, na co wielu nie starcza sił i odwagi. Nam powinno starczyć i siły, i odwagi przynajmniej na lekturę.

A. Matysiak, Tiergarten, Dom Literatury w Łodzi, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, Łódź 2019.

Okładka książki "Tiergarten"

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Anna Mochalska, Przeszłość i ciało – o „Tiergarten” Anny Matysiak, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 39

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...