12.03.2020

Nowy Napis Co Tydzień #040 / Łagier nie ma w sobie nic z człowieka. O litewskim świadectwie zesłania

Literatura łagrowa jest zbiorem bardzo obszernym. Obejmuje wiele tekstów napisanych w różnych językach przez osoby różnych narodowości, odmiennej płci i zróżnicowanym wieku. Relacje charakteryzują się konkretną treścią, swoistym stylem, perspektywą, ocenami, objętością czy choćby poziomem literackim. Chociaż istnieje już kanon tej literatury, żadna z książek nie dysponuje całą prawdą o więzieniach i obozach ZSRR. Prawda ta wyłania się z chóru głosów. Dlatego z satysfakcją należy przyjąć wiadomość, że czytelnik polski od niedawna może zapoznać się z nowym, wartościowym, a nieznanym dotychczas świadectwem litewskimNa język polski dotychczas przełożono w całości tylko jedną relację litewską. W 1986 roku w podziemnym wydawnictwie Lithuania opublikowano wspomnienia z sowieckich łagrów Litwinki Nijolė Sadūnaitė, zatytułowane „Płomień ciemności”. Dotyczą one schyłkowego okresu historii ZSRR i wiążą się z ruchem dysydenckim. [1].

 

Świadectwa zsyłki

Stosowana przez większość XX wieku kara zesłania do więzień i obozów pracy rozsianych po całym Związku Sowieckim była jedną z najdotkliwszych traum, jakiej doświadczyły ogromne rzesze mieszkańców Rosji oraz innych krajów Europy Wschodniej i Środkowej. Na grozę tego zjawiska złożyło się wiele czynników. W szachu trzymały więźniów nieludzkie, wrogie siły dzikiej przyrody – w miejscach nierzadko po raz pierwszy ujarzmianych przez człowieka – zwłaszcza na owianej ponurą legendą „Północy”. Nie chroniły przed nimi drakońskie warunki bytowe w więzieniach i łagrach, czasem dopiero budowanych przez zesłańców na jałowym stepie, lodowej pustyni lub w olbrzymim lesie. System penitencjarny, a raczej jego groteskowe wynaturzenie, nastawiony był na morderczą eksploatację ludzi traktowanych jako niemal darmowa siła robocza. Bardzo duża część z nich trafiła tam bez winy, bez wyroków, nie mówiąc nawet o sprawiedliwym procesie. Nie istniała też resocjalizacja (bo nie można powrócić do społeczeństwa tam, gdzie więź społeczna została zastąpiona przez przemoc), zamiast niej podjęto potworną próbę upodlenia ludzkich charakterów, złamania ich, aby stali się posłusznymi, bezwolnymi i bezmyślnymi niewolnikami. Wykorzystywano do tego środki proste oraz skuteczne – siłę i głód. Skutki były przerażające. Miliony ludzi poniosły śmierć. Ci, którzy przeżyli, nosili piętno chorób, kalectwa, izolacji, wykluczenia oraz rozpadu osobowości. Bez wątpienia „zsyłki na północ” są jedną z najciemniejszych kart w historii XX wieku. Pisanie o nich jest nie tylko próbą przepracowania tej traumy, lecz także – a może przede wszystkim – obowiązkiem wobec ofiar.

Wśród licznych świadectw pobytu w sowieckich więzieniach i łagrach są również takie, które powszechnie uznano za pozycje klasyczne – Archipelag GUŁag Aleksandra Sołżenicyna i Opowiadania kołymskie Warłama Szałamowa znajdują się na liście najważniejszych książek XX wieku. Zostały one przełożone na język polski i od dawna funkcjonują jako bezpośredni kontekst dla polskiej literatury łagrowej. Polacy, bardzo ciężko w tej mierze doświadczeni, posiadają własne relacje, z których za najistotniejsze należy uznać Inny świat Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i Na nieludzkiej ziemi Józefa Czapskiego. Zesłanie jest w nich opisywane jako doświadczenie wspólnoty narodowej, mające wpływ na jej charakter i losy. Lektura tych książek nie tylko ułatwia rozumienie polskiej historii oraz współczesności, ale również zsyłki jako narzędzia podboju i wynarodowienia. Wydaje się, że świadectwa innych narodów zniewalanych przez ZSRR mogły przyjmować podobną perspektywę. Niestety, zbyt mało ich przełożono na język polski, aby można w tej kwestii wyrokować. Ten stan rzeczy zmienia się powoli. Od niedawna polskojęzyczny czytelnik może sięgnąć po relację, która stanowi najważniejszy tekst literatury litewskiej o zesłaniu – książkę Litwini nad Morzem Łaptiewów Dalii GrinkevičiūtėD. Grinkevičiūtė, „Litwini nad Morzem Łaptiewów”, przeł. K. Pecela, Wojnowice 2019.[2].

 

Litwini w obozie

Historia narodu litewskiego, często związana z historią narodu polskiego, w XX wieku potoczyła się po nowym, nie do końca rozpoznanym przez nas torze. Doświadczenia Litwinów tylko na najbardziej ogólnym poziomie są podobne do polskich. Łączy nas tragedia, jaką przeżyliśmy za sprawą ZSRR, oraz siła, z jaką tragedia ta wpłynęła na nasze losy i charaktery. Jednak jej przebieg, konsekwencje i oceny są różne. Lektura litewskich świadectw zesłania pozwala dostrzec te różnice oraz zrozumieć ich znaczenie dla historii i współczesności Litwy.

II wojna światowa przyniosła ze sobą sowiecką okupację Litwy. Masowe zsyłki Litwinów do więzień i obozów pracy przymusowej w głębi ZSRR miały charakter planowej operacji, która pozbawiła naród szeroko definiowanych elit, a więc prowadziła do jego likwidacji. Deportacje dotyczyły całych rodzin, w tym dzieci. Jedna z takich fal przetoczyła się przez Litwę w 1941 roku. Zabrała ze sobą między innymi rodzinę Grinkevičiusów. Zostali oni rozdzieleni i wywiezieni – ojciec zmarł z głodu w uralskim łagrze, nie wiedząc o tym, że jego żona z dwojgiem dzieci trafili na jedną z wysp ujścia Leny do Morza Łaptiewów. Spisana po latach relacja Dalii Grinkevičiūtė stała się klasycznym tekstem litewskiej literatury łagrowej i lekturą pokoleń Litwinów. Jej wspomnienia mogą być ważne również dla nas – jako dokument uzupełniający wiedzę o historii XX wieku, dający nową jej interpretację oraz niosący ze sobą wysokie wartości moralne i artystyczne.

Urodzona w 1927 roku Dalia Grinkevičiūtė została zesłana na Ałtaj, a potem do Trofimowska w Jakucji. W 1949 roku wraz z matką zbiegła stamtąd na Litwę. Napisała wówczas pierwszą wersję wspomnień, którą zamknęła w słoiku i zakopała. Wtedy też zmarła jej matka, którą pochowała w tajemnicy przed władzami w piwnicy domu, w którym mieszkały. W 1950 roku Dalię ponownie aresztowano i zesłano na Północ. W trakcie odbywania kary rozpoczęła studia medyczne, które kontynuowała w Kownie po powrocie na Litwę w 1957 roku. W latach 1960–1974 pracowała jako lekarka w miejscowości Laukuva (Ławkowo). Nie udało jej się odnaleźć swoich wspomnień, dlatego podejmowała kolejne próby ich odtworzenia. Dzięki współpracy z rosyjskimi dysydentami – Andriejem Sacharowem i Jeleną Bonner – udało jej się opublikować je po rosyjsku w latach siedemdziesiątych. Dopiero potem, w 1988 roku, pojawiła się ostateczna redakcja litewska. W 1991 roku w kowieńskim ogrodzie znaleziono słoik z pierwszą wersją wspomnień. Teksty te – wraz z zapiskami z okresu pracy w Ławkowie oraz drobnymi fragmentami, krótkimi utworami i korespondencją – stanowią dorobek pisarski autorki. Przez krytyków oraz czytelników litewskich są zgodnie uznane za wybitne dzieło literatury litewskiej. Jako lektura w litewskich szkołach mają także charakter formatywny. Wartościowe są również dla czytelnika polskiego.

 

Litewska historia zesłania

Wśród wielu głosów dotyczących sowieckich łagrów – napisanych po polsku czy przetłumaczonych – relacja Grinkevičiūtė stanowi pewne novum. Przede wszystkim na poziomie faktograficznym. Dotychczas nie mieliśmy dostępu do bezpośrednich relacji o zsyłkach na Syberię z okresu stalinowskiego pisanych z perspektywy litewskiej. Informacyjny walor książki Litwini nad Morzem Łaptiewów jest niezaprzeczalny. Cenna w tym sensie jest zwłaszcza druga wersja wspomnień, która jest bardziej rzeczowa, zobiektywizowana, skupiona na doświadczeniu całej grupy, i może służyć jako źródło historyczne. Pomaga w tym styl tekstu, który nawet rozpoczyna się jak podręcznik historii:

14 czerwca 1941 roku o godzinie trzeciej w nocy na rozkaz Moskwy we wszystkich krajach bałtyckich – na Litwie, Łotwie i w Estonii – jednocześnie rozpoczęły się masowe aresztowania i deportacja ludzi na Syberię. W tym celu zmobilizowano czekistów z Białorusi, Smoleńska, Pskowa i innych miejsc. Przepełnione eszelony jeden za drugim szły na wschód, wywożąc ludzi, których większej części nigdy nie było pisane powrócić. Wiozły nauczycieli ze szkół ludowych, gimnazjów i szkół wyższych, prawników, dziennikarzy, rodziny żołnierzy wojska litewskiego, dyplomatów, pracowników różnych instytucji, rolników, agronomów, lekarzy, przedsiębiorców itd. […] Z samej tylko Litwy w ciągu tego strasznego tygodnia wywieziono dziesiątki tysięcy ludzi. Do dziś nie wiadomo, jaki naprawdę był rozmiar i cel tych deportacji – nieoczekiwanie przerwała je wojna. Dopiero 22 czerwca, wraz z jej wybuchem, organy NKWD były zmuszone przerwać masowe aresztowania i wywózkę niewinnych ludzi na SyberięD. Grinkevičiūtė, „Litwini…”, s. 157–158.[3].

Przywoływane przez autorkę fakty uświadamiają, że doświadczenie litewskie różni się od losów innych narodów. Deportacje Litwinów miały odrębny cel niż aresztowania Rosjan, którzy byli skazywani w sprawach kryminalnych albo padali ofiarą czystek wśród prawdziwych i wyimaginowanych wrogów politycznych reżimu. W przypadku Litwinów chodziło raczej o likwidację elit, prowadzącą do wynarodowienia Litwy i zniewolenia jej. Zsyłano ich nie na podstawie popełnionych przestępstw, ale jako wrogów państwa – dlatego nawet wśród współwięźniów narodowości rosyjskiej albo autochtonicznych pracowników sowchozów traktowani byli z wrogością jako „faszyści”. W tym sensie Litwinom bliżej do doświadczeń Polaków. Jednak i w tym przypadku znaleźć można istotne różnice. Najważniejszą z nich jest to, że dla Polaków sytuacja zmieniła się wraz z wybuchem wojny między ZSRR a faszystowskimi Niemcami. Zmuszony do kompromisu Związek Sowiecki 30 lipca 1941 roku podpisał z Polską układ znany jako układ Sikorski-Majski, który objął amnestią Polaków więzionych w ZSRR i umożliwił im dołączenie do polskiej armii. Status prawny Litwinów nie zmienił się, nie mogli oni opuścić więzień i obozów. To moment dziejowy, w którym losy litewskie i polskie, dotychczas współdzielone albo przynajmniej podobne, ostatecznie potoczyły się inaczej.

Innym istotnym wyróżnikiem litewskiej historii jest to, że w wyniku wojny Litwa stała się częścią Związku Sowieckiego. Znaczenie tego faktu jest szczególnie widoczne przy lekturze tej części wspomnień Grinkevičiūtė, które postały podczas pracy w Ławkowie. Powrót z łagrów nawet po odbyciu kary (czego nie wszyscy dożywali) był trudny. Jeśli pozwalano wracać na Litwę, życie stawało się bardzo uciążliwe z powodu szykan ze strony władz. Uniemożliwiano albo utrudniano podjęcie pracy, przeszkadzano w jej wykonywaniu i zwalniano z niej. Byli zesłańcy stawali się obywatelami radzieckimi drugiej kategorii, zawsze podejrzanymi, prześladowanymi, pozbawianymi praw, karanymi nawet po odbyciu swojej i tak już niesprawiedliwej oraz nieludzko okrutnej kary. A przecież i bez tego nosili ze sobą piętno kalectwa, chorób, złamanego życia. Efektem tego był także ostracyzm społeczny. Ze względu na własne bezpieczeństwo (złudne jego poczucie!), byłych zesłańców traktowano z dystansem – by ująć rzecz eufemistycznie. Stosunku tego nie zmieniły rehabilitacje. Oczyszczenie z zarzutów nie zmieniało automatycznie sytuacji byłych zesłańców, dawało jedynie podstawy prawne do walki o swój byt. Przyjmowano je z goryczą, bowiem często przychodziło za późno – pośmiertnie albo w momencie, gdy brakowało już sił witalnych. Dodatkowo powrót do własnego społeczeństwa wiązał się z koniecznością skonfrontowania się z niegdysiejszymi katami – z Sowietami, którzy przeprowadzali aresztowania, śledztwa i wywózki oraz z rodakami-kolaborantami, mniej lub bardziej gorliwie asystującymi w tych akcjach. Wiedli oni z reguły spokojny i dostatni żywot, któremu powrót zesłańców przeszkadzał, co prowadziło do kolejnych szykanPrzykład podsuwa Antanina Garmutė. W jej wspomnieniach zatytułowanych „Ešelonai“ [Eszelony] można przeczytać o wizycie, jaką jej złożyli litewscy kolaboranci, którzy pomogli w jej aresztowaniu w 1948 roku. Z oburzeniem przyjęli oni wieść, że autorka opisała ich współudział w deportacjach. Groźbą próbowali wymusić na niej odwołanie swojej relacji. A. Garmutė, „Ešelonai“, w: „Amžino įšalo žemėje“ [W krainie wiecznej zmarzliny], red. A. Žemaitytė, Wilno 1989, s. 98–101.[4].

 

Kobiece oblicze dokumentu

 

Cel i przebieg zsyłek, ich konsekwencje oraz obraz życia zesłańców po powrocie na Litwę to najważniejsze rzeczy, które na poziomie faktograficznym wyróżniają świadectwo litewskie na tle najbardziej znanych z dostępnych nam relacji o zsyłkach. Wspomnienia Grinkevičiūtė są jednak wyjątkowe również z innego powodu. Odznacza je bowiem także sposób opowiadania. Wydaje się, że można tu mówić o pewnej paraleli w stosunku do zjawisk opisanych przez Swietłanę Aleksijewicz w książce Wojna nie ma w sobie nic z kobiety. Na podstawie wspomnień kobiet biorących udział w walkach II wojny światowej autorka wysnuwa wniosek, że w inny sposób niż mężczyźni snują one swoje narracje o mocnych, traumatycznych przeżyciach. W podobny sposób opowieść Grinkevičiūtė różni się od narracji Sołżenicyna czy Herlinga-Grudzińskiego. Nie próbuje ona napisać całościowej historii i analizy systemu penitencjarnego ZSRR (jak Sołżenicyn). Nie podejmuje się namalowania pełnego portretu psychologicznego zesłańca (jak Szałamow). Nie opowiada historii exodusu całej grupy narodowej (jak Czapski) albo przynajmniej grupy społecznej. Nawet swoich własnych doświadczeń nie próbuje uogólniać i wpisywać w jakąś większą historię łagrów w ogóle (jak Herling-Grudziński). Drugiej redakcji wspomnień nadała wprawdzie styl mniej emocjonalny, „dokumentalny”, skupiony na wydarzeniach i ludziach raczej niż własnych przeżyciach, wciąż jednak pisała z perspektywy ofiary, malowała doświadczenie – własne i grupy przypadkowych ludzi, którzy to doświadczenie z nią dzielili. Nie ma tam ważnych dat, przełomowych momentów wielkiej historii, jej reżyserów oraz pierwszo- ani nawet drugoplanowych aktorów. Pierwotna wersja wspomnień, ta ze słoika, jest w tym sensie jeszcze wymowniejsza. Grinkevičiūtė skupia się w niej na własnych emocjach. Notuje, etap po etapie, własne losy i uczucia jakie im towarzyszyły. Ważniejsze są dla niej codzienne wypadki, szczegóły oraz drobiazgi, stosunki panujące między ludźmi, okruchy instynktów moralnych, cielesność, a nawet wyglądCo przypomina cechy świadectw bohaterek książki Aleksijewicz i stanowi o „niemęskości” świadectwa. Podobnie zresztą myślał Sołżenicyn: „Mnie zaś w relacjach kobiet o śledztwie zaskakuje co innego: o jakich »drobiazgach« z punktu widzenia więźniarskiego (ale wcale niekobiecego!) potrafiły one wtedy myśleć”. A. Sołżenicyn, „Archipelag GUŁag 1918–1956. Próba dochodzenia literackiego”, przeł. J. Pomianowski, Warszawa, 1990, t. 2, s. 192.[5]. Doskonałym przykładem tej właściwości są fragmenty traktujące o higienie: łaźnia, możliwość umycia się, jest dużym przeżyciem i opisywana jest obszerniej niż w przypadku mężczyzn:

Idziemy do łaźni. Żeby się dokładniej wymyć, pędzimy, gdy tylko o tym zawiadomili, bodaj jako pierwsze. Ja, chyba Morkutė i jeszcze trzecia – pewnie Zienčikaitė. Łaźnia jest wielka, pierwszorzędna. Widocznie powstała właśnie na użytek transportów jadących na północ i wschód. Nasze ubrania przyjmuje młody przystojny mężczyzna, pyta nas, jakiej narodowości jesteśmy. […] Radzi szybciej się rozbierać, ponieważ zaraz zgromadzi się dużo kobiet. Zdziwione pytamy, dlaczego nie pracuje tutaj kobieta. […] Rozbieramy się i po kolei podajemy wszystkie swoje ciuchy. Wędrują na haki, żeby w komorze można było wytępić wszy. Po kąpieli wydaje się nam, że spłukałyśmy z siebie nie tylko brud, ale i całe zmęczenie podróżą. Przystojniak podaje nam ubrania i z uprzejmym uśmiechem pozdrawia po kąpieli. Najspokojniej w świecie ubieramy się i żegnamy z nim serdecznieD. Grinkevičiūtė, „Litwini…”, s. 15–16. Podobne fragmenty można odnaleźć również w relacjach innych Litwinek – np. w tekście Garmutė: A. Garmutė, „Eszelony…“, s. 58.[6].

 

Zesłanie w oczach dziecka

Nie dość jednak, że świadectwo Grinkevičiūtė jest „niemęskie”. Jest także dziecięce. W momencie aresztowania autorka Litwinów nad Morzem Łaptiewów miała czternaście lat. Była jeszcze dzieckiem, co jednak nie uniewinniało jej w oczach oprawców. A przecież do obozów trafiały osoby jeszcze młodsze. Na paradoks sytuacji prawnej, w której odpowiedzialność karna wyprzedzała prawa obywatelskie, zwracał uwagę Sołżenicyn, pisząc o obozowych dzieciach: „jeszcze nie obywatele kraju, ale już obywatele Archipelagu”A. Sołżenicyn, „Archipelag…”, t. 2, s. 386.[7]. W swoim studium kreśli on obraz tej grupy jako beznadziejnie zdeprawowanej i niebezpiecznej. Wobec dzieci stosowano przemoc, zmuszone były do życia w warunkach ponad wytrzymałość dorosłych, pozbawione autorytetów, postrzegały obozy jako świat, w którym jedynym prawem jest prawo silniejszego, a ich upadek moralny postępował bardzo szybko. A jednak obraz, jaki wyłania się ze wspomnień Grinkevičiūtė, jest inny. Dzieci są tam ostoją moralności – w przeciwieństwie do szybko deprawowanych przez głód, pracę i niewolę dorosłych. Z większym wewnętrznym oporem niż dorośli przyjmują np. kradzież jako sposób przetrwania oraz nie chcą uzasadniać jej niesprawiedliwością wrogiego systemuU Grinkevičiūtė kwestia złodziejstwa pojawia się kilkukrotnie i zawsze wywołuje emocje. We wspomnieniach innych Litwinów sprawę czasem stawia się jeszcze radykalniej. Oto Paulina Motiečienė w swoich wspomnieniach zatytułowanych „Kauburėliai ant Pečioros kranto“ [Kopczyki na brzegach Peczory] deklaruje „Dirbti visokius darbus išmokau, tik vogti ir meluoti – ne” [„Nauczyłam się wykonywać różne prace, ale kraść i kłamać – nie”, P. Motiečienė, „Kauburėliai…” [w:] „Amžino įšalo žemėje…”, s. 131]. Wydaje się jednak, że niezłomność postawy moralnej zawsze była skorelowana z brutalnością warunków. Tym bardziej na podziw zasługuje autorka „Litwinów nad Morzem Łaptiewów”, której przyszło zmierzyć się z najsurowszymi warunkami.[8]. Skąd ta różnica między Sołżenicynem a Grinkevičiūtė? Podpowiedzi można szukać w obserwacji autora Archipelagu GUŁag:

Jest naszym [dorosłych – K.P.] przywilejem, że możemy przeciwstawić mu [światowi sowieckich obozów – K.P.] nasze poprzednie doświadczenia, nasze przemyślenia, nasze ideały, a także nasze dawne lektury! Dzieci zaś uczą się Archipelagu z boską chłonnością właściwą zielonym latom. I w ciągu kilku dni dzieci stają się bestiami! I to najgorszymi ze zwierząt, bez cienia pojęć etycznychA. Sołżenicyn, „Archipelag…”, t. 2, s. 387.[9].

Wychowanie i stopień ukształtowania osobowości sprzed zsyłki decydował zatem o tempie i wymiarze deprawacji. Szybciej następowała ona u dzieci, które świata uczyły się dopiero w obozie oraz tych, których świat zdemoralizował, zanim tam trafiły. Sołżenicyn zetknął się z dziećmi, które już przed łagrem były sierotami i które, aby przetrwać, zmuszone były wstąpić na ścieżkę kryminalną (istnieje określający ich termin – bezprizorni, czyli pozbawieni nadzoru). Grinkevičiūtė natomiast była otoczona przez młodych Litwinów, którzy przed zesłaniem uczęszczali do szkół, snuli ambitne plany na przyszłość i byli wychowywani w duchu patriotycznej pracy na rzecz młodej jeszcze ojczyzny. Część z nich do obozów trafiła z rodzicami albo z ludźmi z własnego otoczenia, którym ufali. Dorośli Litwini albo sami kontynuowali pracę wychowania i wykształcenia swoich dzieci, albo je do tego zachęcali. Tym samym łagier nie złamał ambicji litewskich dzieci i ich zapału do naukiZapał ten widoczny jest nie tylko we wspomnieniach Grinkevičiūtė, ale również w innych litewskich relacjach – zwłaszcza we wspomnieniach Nepalysa Kitkauskasa („Mes – politiniai” [Jesteśmy więźniami politycznymi]) i Vytautasa Jakelaitisa („Mokytojai ir mokiniai” [Nauczyciele i uczniowie]) zawartych w antologii „Amžino įšalo žemėje“.[10]. Wydaje się zatem, że w stosunku do części przynajmniej dzieci litewskich bezsilny okazał się sowiecki system przemiany („przekucia” – osławiona pierekowka) charakterów ludzkich w więzieniach i łagrach tak, aby dostosować je do nowego, sowieckiego systemu (a w istocie próba złamania tych charakterów, upodlenia ich i zniszczenia, aby zastąpić je mentalnością niewolniczą)Vytautas Jakelaitis napisał: „Tai kankintojai, tai stalinistai šito siekė – visiško asmenybės degradavimo, aklo, buko paklusnumo, mankurto buklės – be atminties, be pareigos, be dorovės. Taip neišėjo”. [Celem naszych katów, stalinowców, była całkowita degradacji osobowości, ślepe, tępe posłuszeństwo, mentalność mankurta – bez pamięci, obowiązków i moralności. Nic z tego nie wyszło.]. V. Jakelaitis, „Mokytojai…” [w:] „Amžino…”, s. 188.[11]. Sołżenicym oraz Herling-Grudziński używają metafory „innego świata”, aby opisać zarówno rządzący się swoimi nieludzkimi prawami system obozów sowieckich, jak i nowe sowieckie społeczeństwo, do którego obozy miały wychowywać. Dalia Grinkevičiūtė nie dała się złamać zasadom tego „innego świata”, odrzuciła je, wybierając niejako moralność „starego porządku”. Bardzo wzruszająca jest jej decyzja o rozpoczęciu studiów medycznychNie była w tym osamotniona. Paulina Motiečienė, która wybrała podobnie, w swoich wspomnieniach pisze także o innej Litwince, która studiowała nauki medyczne. P. Motiečienė, „Kauburėliai…“ [w:] „Amžino…”, s. 132–133.[12], świadczy bowiem o tym, że wybierając pomoc poszkodowanym i chorym zamiast poszukiwań zemsty, zdołała uratować w sobie odruchy etyczne.

Jeszcze inną cechą świadectwa Dalii Grinkevičiūtė, wynikającą z jego „dziecięcego” charakteru, jest przyjęta perspektywa – jakby z dołu, od strony pojedynczych wydarzeń, nieukładających się w oczach małoletniego świadka ani w posiadającą sens historię, ani w system. Dodatkowo wydarzenia te przyjmowane są przez wrażliwość dziecka – o wiele większą niż dorosłych. Horror zesłania jest tym większy, im wrażliwsza jest osoba, którą dotyka. W tym sensie świadectwo Litwinki nieoczekiwanie znajduje pokrewieństwo w innej książce literatury łagrowej, tym razem polskiej – w opracowanej przez Jana Tomasza Grossa i Irenę Grudzińską-Gross antologii W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali…”. Polska a Rosja 1939–1942. Wśród wielu relacji, z których składa się ta książka, znajdują się tam również opowieści dzieci. Są one wzruszająco nieporadne wobec grozy, jaka na nie spadła. Mówią z naiwnością, relacjonują wydarzenia, ale nie potrafią ułożyć z nich opowieści, tym bardziej znaleźć w nich sensu. Brak zrozumienia tego, czego doświadczają, wzmaga jeszcze strach i cierpienie, jakie bije z ich świadectw. Wprawdzie Dalia Grinkevičiūtė spisywała swoje wspomnienia jako osoba dorosła, potrafiła już zatem przynajmniej poszukiwać sensu swoich doświadczeń, a na pewno potrafiła stworzyć z nich poruszającą opowieść, jednak były to wspomnienia dziecka, w których echa dziecięcego bólu i  przerażenia były bardzo głośne.

 

Dokumentalność i literackość

Jeszcze jedną cechą tekstów Grinkevičiūtė, wyróżniającą je na tle innych świadectw zesłania, jest literackość, rozumiana jako dramatyzm, emocjonalność i poetyckość – w przeciwieństwie do „humanistycznej” literackości Szałamowa czy refleksyjnej Herlinga-Grudzińskiego. W tym sensie odróżnia się także od innych świadectw autorów litewskichDuży walor literacki mają także teksty Simonasa Norbutasa.[13]. Paradoksalnie jednak literackość nie osłabia dokumentalnego wymiaru świadectwa Litwiniki. Można raczej rzec, że nadaje mu właśnie ludzkiego charakteru, uczłowiecza je, przypominając o jego celu – obronie człowieka (ofiary) wobec nieludzkiego systemu. Autorka potrafiła przy tym odnaleźć doskonałą równowagę między świadectwem a literaturą. Zachwianie tej równowagi na rzecz dokumentalności skutkuje oschłym, beznamiętnym tonem, który uniemożliwia współczucie ze strony czytelnika. Z drugiej strony zbyt literacka konwencja powoduje, że relacja staje się niewiarygodna – groza doświadczenia nie licuje z dbałością o styl, a już na pewno nie ma w nim żadnego dramatycznego piękna. Prawda, jaka uderza z tekstów Grinkevičiūtė, jest nieskładna i brzydka. Być może dlatego nieco blado na jej tle wypada powieść Szare śniegi Syberii Ruty Sepetys, amerykańskiej pisarki litewskiego pochodzenia, która zbeletryzowała opowieści litewskich zesłańców, w tym także historie GrinkevičiūtėW 2018 roku na podstawie tej powieści nakręcono film fabularny.[14].

 

Łagier nie ma w sobie nic z człowieka

Wojna ma tę przewagę nad łagrem, że doświadczenie jej horroru można próbować w sobie pochować albo zakłamać zwycięstwem, wygranymi bitwami, bohaterskimi czynami albo odznaczeniami. Jednak tam, gdzie zwycięstwa ani bitew nie było, gdzie bohaterskie czyny przegrywały z instynktem samozachowawczym, a więc ich brak był usprawiedliwiony, a jedyne odznaczenia to rehabilitacja (czasem pośmiertna), kalectwo, rany oraz ślady przebytych chorób i urazów, tam nic nie zdoła zagłuszyć pamięci oraz prawdy. Litwini nad Morzem Łaptiewów Dalii Grinkevičiūtė to jej oryginalne świadectwo, którego niemęski i dziecięcy, dokumentalny i literacki zarazem charakter powoduje, że czytelnik poznaje te aspekty zesłania, o których najczęściej się milczy. Ten sposób pisania czyni jej książkę tym bardziej poruszającą. Odsłania ona taki obraz zesłania i nas samych, którego nie da się wyrazić inaczej.

 

Litwini nad Morzem Łaptiewów

D. Grinkevičiūtė, Litwini nad Morzem Łaptiewów, przeł. K. Pecela, Wojnowice 2019.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Kamil Pecela, Łagier nie ma w sobie nic z człowieka. O litewskim świadectwie zesłania, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 40

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...