Nowy Napis Co Tydzień #057 / Medytacja nad kruchością. O tomiku poetyckim „Niteczka” Macieja Bieszczada
Skromny, niepozorny, stawiający na prostotę języka, a przy tym nad wyraz głęboki i niosący moc ludzkiego doświadczenia – taki jest najnowszy zbiór poetycki twórcy z Wielunia.
Zaczynając refleksję nad tomem poetyckim Niteczka Macieja Bieszczada, warto zatrzymać się nad otwierającym ten zbiór wierszem, zresztą o identycznym tytule.
Niteczka
Tup, tup, tup
– odgłosy
kroków na strychu
nie zapowiadają tańca.
Klap, klap
– kogoś tam
oklaskują.
Sprzątają krzesła
po przedstawieniu.
Biegnie tamtędy
kłusem,
rozciągnięta od widowni
do sceny,
naprężona w garderobach
i graciarniach.
Nie trać z nią
kontaktu, dbaj o wzajemny
dotyk. Będą ci
w przyszłości
wmawiać, że
wkrótce się zerwie –
„to nic nie warta
pajęcza przędza”.
Złap ją, chwyć
koniuszkami palców
Zdolna jest cię
poprowadzić
przez hale, rynki,
pokoje, muzea,
po piaszczystych traktach
Resztką sił
wypatrzysz ją
na OIOM-ie,znajdziesz ją
przywiązaną do
nieruchomej kołyski.
Kłębek dokądś
poleci,
poturla się
przed siebie
albo wstecz –
do promiennych
początków
Kruchość, ulotność – to pierwsze słowa, jakie przychodzą na myśl w zetknięciu z tym wierszem Macieja Bieszczada. Poetycki obraz malowany przez niego w utworze jest z jednej strony prosty w formie, a z drugiej złożony i enigmatyczny. Tytułowa niteczka przejawia się w odmiennych sytuacjach, stając się każdorazowo synonimem przemijania, końca, odchodzenia. Sprzątanie krzeseł po przedstawieniu, czy odgłosy tupania na strychu niezapowiadające tańca to wizje, zdawałoby się, niezbyt pozytywne, wskazujące na smutek, świadomość temporalności, kruchości egzystencji. Niteczka to „pajęczyna, która wkrótce się zerwie”, wypatrzyć ją można na OIOM-ie, a więc miejscu kojarzącym się z chorobą, cierpieniem, nierzadko umieraniem. Czy Niteczka to więc utwór o delikatności życia i jego nieuchronnym końcu? Na to wskazywałyby te obrazy. Na to wskazywałby też tytuł. Zauważmy, że nie mamy tu do czynienia z nicią, czy nawet nitką. Zdrobnienie użyte przez Bieszczada jest jeszcze bardziej wymowne, w pełni podkreśla ulotność niesioną przez wykorzystywany przezeń symbol.
A jednak ujmowanie tego wiersza jedynie jako wyrazu smutku i rozpaczy poety wobec nieuchronności końca to zbyt wielkie uproszczenie. Egzystencjalne spojrzenie na ludzki żywot i rzeczywistość jest tu głębsze i zawiera w sobie nie tylko smutek i mrok, ale także pewnego rodzaju światło i nadzieję. Niteczka, owszem, jest delikatna, łatwo może się zerwać, ale zarazem zdolna jest poprowadzić wędrowca „przez hale, rynki, pokoje, muzea”. A w finale jej kłębek może poturlać się „do promiennych początków”. Dostrzegamy tu nie tylko doświadczenie temporalności istnienia, ale także poczucie wartości egzystencji. Jej kruchość nie zaprzecza tej wartości, choć zarazem nie zdejmuje z człowieka odium bólu i cierpienia niesionych przez zerwanie nici. Te przeciwstawne porządki – życia i śmierci, światła i ciemności – mieszają się ze sobą w całym tomie Bieszczada. Nie bez przyczyny powyższy wiersz stał się dla tego zbioru wierszem otwierającym i tytułowym.
Refleksja nad życiem, jego delikatnością i przemijaniem pojawia się nie po raz pierwszy w twórczości pochodzącego z Wielunia poety. Dziś po przeszło dekadzie i kilku wydanych zbiorach można rzec, że duchowa podróż przez doświadczenie życia i śmierci to jeden z głównych motywów jego poezji. Urodzony w 1978 roku Bieszczad zadebiutował w 2010 roku tomem Elipsa. Kolejne zostały opublikowane w dwuletnich odstępach – Okolice Gerazy w 2012 roku i Arnion w 2014 roku. Swoje wiersze Bieszczad publikował także w „Akcencie”, „Kresach” czy „Toposie”. To właśnie w serii poetyckiej dwumiesięcznika literackiego „Topos” ukazały się jego dwa ostatnie zbiory – Pogrzeby wróbli (2017) i Kołatanie (2018). Jak przyznawał sam Bieszczad w wywiadzie dla serwisu wielun.naszemiasto.pl, Niteczka może być odczytywana jako odrębna kompozycja poetycka, ale także jako zwieńczenie ostatnich trzech tomów, swoistego „tryptyku toposowego” wedle określenia samego poety.
Niteczka to tomik bardzo skromny, a zarazem głęboki. W trzydziestu dwóch zawartych w nim utworach Bieszczad z jednej strony stosuje proste środki, a w prezentowanych obrazach i poetyckich alegoriach zazwyczaj wykorzystuje zwyczajne sceny z życia, a z drugiej strony nasącza nieskomplikowane wydarzenia tajemnicą, egzystencjalnym niepokojem, czy wręcz religijnym doświadczeniem. Widać to doskonale w otwierającym tom wierszu, gdzie żywioły śmierci i życia zderzają się ze sobą splecione za pomocą niepozornej nici. Sama forma utworu – złożonego z wielu bardzo krótkich, często dwuwyrazowych wersów, bez podziału na strofy – przypomina zresztą taką właśnie nić.
Bieszczad podobną kompozycję wykorzysta jeszcze w kilku innych utworach w tomie. W wielu skupi się na pozornie błahych sytuacjach, by ukazać poprzez nie egzystencjalny dramat. Jak w wierszu Osnowa, w którym przedstawiona zostaje para siedząca do późna w restauracji. Przeżywająca jakiś dramat. Jaki? Nie wiadomo. W scenie, w której para zostaje sama w opustoszałym lokalu, pojawiają się wspomnienia „odwiecznej struktury dyskretnej jak jej wynalazca”, która niechybnie „usuwa ich na drugi plan”. Czy to doświadczenie umierania, choroby? Ostatecznych boskich wyroków? Czy wyroki te przewyższają miłość?
Innym przykładem krótkiej lirycznej prezentacji prostej sceny jest wiersz Wigilia 1941. Tu Bieszczad sięga po doświadczenie historyczne, wojenne, co również w Niteczce przydarza mu się parokrotnie. Wigilijna wieczerza, lecz stół jest częściowo pusty. Dzieci jedzą barszcz, lecz wcale im nie smakuje. To wszystko, ten obraz zawiera poeta zaledwie w kilku wersach, jakby przeczuwając, że doświadczenie zagłady można najpełniej opisać ciszą. Takiej ciszy i skromności formy jest w jego zbiorze bardzo dużo, utwory często stanowią zaledwie parowersowe obrazki, jakoby prozę zdekomponowaną przez poetę i przekutą w liryczny przekaz. Przekaz odnoszący się do odchodzenia, umierania, kruchości…
Absolutne apogeum tej strategii obserwujemy w wierszu 3 maja 2019, w którym obecny jest tylko jeden jedyny wers: „Przeszłaś przez ucho igielne”. Ileż znaczeń można zawrzeć w jednym wersie. Apostrofa „do niej” wskazująca na utratę bliskiej osoby, motyw przejścia wskazujący na zmianę stanu, najpewniej przejście z życia ku śmierci, wreszcie biblijny symbol ucha igielnego nadający całości wymiar eschatologiczny. Przejście przez ucho igielne to coś niemożliwego, niewyobrażalnego. Takie też jest zmaganie poety ze sprawami ostatecznymi. Skromność formy utworów, a zwłaszcza tego, podkreśla świadomość niemocy wobec ostateczności i absolutu, skromność, z jaką poeta oddaje się refleksji nad kruchością bytu. Ten i inne utwory w naturalny sposób skłaniają też do zastanowienia się nad osobistą inspiracją autora. Jednak nawet gdy zupełnie pominiemy ten aspekt, Niteczka nie traci nic z mocy przekazu, jawiąc się jako oryginalny przykład subtelnej poezji egzystencjalnej.
Egzystencjalnej czy religijnej? To kolejne pytanie, jakie może zadać sobie czytelnik tomu Bieszczada. Motywów biblijnych znajdziemy w Niteczce przecież więcej. Często niosą one nadzieję oraz zdumienie życiem, śmiercią, ostatecznością. Wiersz Ciemnia poprzedzony jest cytatem z Księgi Liczb, a cierpiący, „złamany jak deska” poeta wypatruje w nim źródła wody żywej. W Odmowie obserwujemy liryczny zapis kontrastu między materią a sferą sacrum, gdy poeta pochyla się nad fizycznymi właściwościami światła, zauważając, że może ono uczynić wszystko z wyjątkiem „włożenia palca w bok”, co jest oczywistym nawiązaniem do postawy niewiernego Tomasza i zmartwychwstania Chrystusa. W Rydwanach Bieszczad skupia się z kolei na starotestamentowej scenie unicestwienia wojsk egipskich, konkludując, że obraz ten powinien być „przedstawiany w klinikach i hospicjach”.
W istocie Niteczka to spotkanie egzystencjalnej refleksji nad kruchością życia z religijnym doświadczeniem pomagającym odnaleźć sens w tej kruchości. Chyba najsilniej widać to w Przykładzie, w którym oglądamy scenę, w której mąż obserwuje ciało zmarłej żony w szpitalu, zauważając, że to ciało to nie ona, to nie ta osoba. W wierszu tym jak w soczewce skupiają się techniki stosowane przez Bieszczada i różne wymiary wierszy z jego zbioru – prostota formy i języka, skupienie na ukazaniu konkretnej sceny, temat eschatologiczny i duchowa refleksja. Refleksja jak zawsze z jednej strony wyjątkowo szczera, a zarazem ani trochę nienachalna.
W nocie autorskiej na końcu tomiku Niteczka zostają przywołane słowa Zofii Zarębianki, która pisząc o poezji Bieszczada zauważała, że wyłamuje się on z dotychczasowego idiomu poezji religijnej, wypracowując własny oryginalny język i tworząc zupełnie nowy typ tego rodzaju wierszy. Określała ona przy tym jego twórczość jako poezję doświadczenia wewnętrznego, co miało oznaczać, że właśnie to doświadczenie jest fundamentem, na którym buduje się świat poetycki Bieszczada. Tak jest w istocie. Choć możemy dostrzec w tych utworach doświadczenie wiary, przede wszystkim jest to poetycka medytacja nad przeżywaniem rzeczywistości. Jest to poezja religijna, ale w żadnym wypadku nie płaska czy oczywista, lecz niosąca głębię przeżyć i refleksji.
Przy tym niech nikt nie pomyśli, że wszystkie tajemnice Niteczki zostały tu zdradzone. Nic z tych rzeczy. Tom Bieszczada, pełen zaskakujących alegorii i metafor, pełen ciszy, a zarazem przepełniony egzystencjalną treścią, przynosi o wiele więcej niespodzianek. Jest to ten rodzaj poezji metafizycznej, z którą każdy powinien się zapoznać.
Maciej Bieszczad, Niteczka, Sopot 2020.