Nowy Napis Co Tydzień #060 / Radość życia szałaputa
Tak, mogłoby to być w 1975 roku, gdy czytałem wiersze Rafała Wojaczka i Siekierezadę Edwarda Stachury. Gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że będę czytał jako sześćdziesięciolatek powieści dla dziewcząt, nie uwierzyłbym mu. Może nawet bym go wyśmiał. Byłem młody, a profesor Dmuchawiec w Szóstej klepce trafnie oddaje ten czas: „ostatecznie każdy z nas musiał kiedyś przejść przez to piekło zwane młodością”
We wspomnianym 1975 roku ukazała się pierwsza powieść Małgorzaty Musierowicz Małomówny i rodzina. Wtedy nawet sama pisarka nie myślała, że będzie autorką cyklu, który z czasem rozrośnie się do ponad dwudziestu tytułów – wszak była posiadaczką dyplomu z grafiki użytkowej ze specjalnością grafiki książkowej. Wysłała swoją debiutancką powieść na konkurs, licząc na pieniężną nagrodę. Natomiast ja zacząłem czytać książki dla dzieci, gdy pięć lat później, po odbyciu zasadniczej służby wojskowej wróciłem do domu i poprosiłem córkę sąsiadki, uczennicę szkoły podstawowej, żeby pożyczyła mi z biblioteki jakieś powieści dla młodych czytelników – Dzieci z Bullerbyn, Alicję w Krainie Czarów i Anię z Zielonego Wzgórza.Książki, które miały być odtrutką po niezbyt dobrze wspominanym czasie okazały się również zapowiedzią tego, co wydarzy się w moim życiu czytelniczym za lat dwadzieścia… Z powieściami Małgorzaty Musierowicz spotkałem się bowiem, gdy zostałem ojcem. Przyniosła je do domu starsza córka, przyszła polonistka. Wtedy autorka Pulpecji była dla niej jedną z wielu pisarek. Teraz moja córka ma za sobą wszystkie tytuły Jeżycjady i czeka na Chucherko, kolejną pozycję, która jest już zapowiedziana.
Od ukazania się Szóstej klepki (1977), uchodzącej oficjalnie za początek kultowej serii, minęło ponad czterdzieści lat. Jej pierwsze czytelniczki, wtedy nastolatki, teraz są po pięćdziesiątce. Wiele z nich pozostało wiernymi bohaterom cyklu do dziś. Można założyć, że obecnie czytają Jeżycjadę razem ze swoimi córkami – a może także z mężami i synami?
Czy można poważnie traktować powieści dla dziewcząt? Nie tylko wolno, ale i należy. Fascynacja książkami Musierowicz wcale nie jest niespotykana u czytelników starszych. Jednym z nich był profesor Zbigniew Raszewski, autor Listów do Małgorzaty Musierowicz i twórca terminu Jeżycjada – od nazwy poznańskiej dzielnicy Jeżyce, który stał się nazwą cyklu sagi rodziny Borejków. Krystyna Heksa-Kwaśniewicz, badaczka twórczości Małgorzaty Musierowicz, pisała o nim: „Profesor bardzo wysoko cenił literaturę dla dzieci i młodzieży także dlatego, że była adresowana ona do najwspanialszych czytelników”
W Jeżycjadzie ukazane są dwie ostatnie dekady XX wieku i dwie pierwsze XXI stulecia. Popularność cyklu pozostaje fenomenem, nad którym zastanawiał się między innymi ojciec Paweł Kozacki. Dlaczego ludzie lgną do książek Małgorzaty Musierowicz? Jego zdaniem: „Pierwsze słowo, jakie przychodzi mi na myśl? Ciepło. Ciepło i ogromny szacunek dla człowieka”
*
Warto ponownie przedstawić Małgorzatę Musierowicz. Był taki czas, że autorka Kwiatu kalafiora była ceniona powszechnie – dobrze o niej pisano od „Gazety Wyborczej” do „Gościa Niedzielnego”. Urodziła się w 1945 roku w Poznaniu, z którym związana była przez większość życia. Tu spędziła dzieciństwo, przeszła wszystkie etapy edukacji, kończąc ją na wydziale malarstwa i grafiki Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych. Podczas studiów poznała swojego przyszłego męża Bolesława Musierowicza – są oni rodzicami czwórki dzieci. Małgorzata Musierowicz jest także siostrą nieżyjącego już poety Stanisława Barańczaka i dała się poznać jako ilustratorka książek, autorka książeczek dla najmłodszych w serii Poczytaj mi mamo i dla dzieci starszych – Bambolandii. Przez wiele lat Musierowicz była felietonistką „Tygodnika Powszechnego” – jej teksty zostały zebrane w trzech tomach zatytułowanych Frywolitki, czyli ostatnio przeczytałam książkę!!!. Od kilkunastu lat prowadzi autorską stronę cieszącą się dużą popularnością
Najnowsza książka poznańskiej pisarki, Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę, którą napisała przy współpracy Emilii Kiereś, prywatnie jej córki, jest nie lada gratką dla miłośników autorki Opium w rosole. Tytuł wskazuje na suplement, co potwierdzają ułożone w niej alfabetycznie hasła. Encyklopedyczny format publikacji sprawia, że nie da się jej umieścić na półce obok dotychczas napisanych książek autorki Sprężyny.
W najnowszej książce poznajemy kontekst powstawania słynnego cyklu. We wstępie autorka zaznacza, że „wszystko, cokolwiek człowiek tworzy, musi wyrastać z tej gleby, z której on sam wyrósł […] W naszym słowniku uzupełnień znajdziecie okruchy tej gleby i źdźbła moich upodobań, pasji, śmiesznostek, wad i nawyków
W innej książce, Tym razem serio, wyjaśniała:
Nikt nie jest dziełem wyłącznie samego siebie. Na to, kim jesteśmy i czego dokonaliśmy, składa się suma świateł i suma cieni, którymi obdarzyli nas wszyscy ludzie, przesuwający się przez naszą drogę
M. Musierowicz, Tym razem serio, Łódź 1994, s. 93. [7].
Warto dodać, że podobnie myśli ksiądz Jerzy Szymik:
Jest się człowiekiem z innych ludzi i nie inaczej. Człowiek nie przychodzi na świat w jakiejś nieludzkiej abstrakcji, on zawsze bierze się skądś, od kogoś, z jakichś genów, w jakimś miejscu. Nie da się być człowiekiem inaczej
J. Szymik, Słowo po stronie życia, Katowice 2007, s. 7. [8].
O tym właśnie uczy nasz jeżycka epopeja: jesteśmy z innych i dla innych, a najbardziej jesteśmy z bliskich i dla bliskich. Naszą sprawą jest tego nie popsuć.
*
Wstęp do Na Jowisza! zaczyna się apostrofą („Kochane czytelniczki i drodzy czytelnicy!”), która wskazuje, że mamy do czynienia z odpowiedzią na korespondencję. Początkowo, jak wyjaśnia autorka, otrzymywała kilkanaście listów dziennie, z czasem kilkadziesiąt. Nie dziwi więc, że „Głosy czytelnicze” to w książce drugie co do długości hasło. Znajdziemy tam między innymi faksymile listu podpisanego „Rozżalona – Zośka” i dowiemy się o zaangażowaniu Czesława Miłosza w wybór partnera na całe życie dla Natalii Borejko. Sam noblista o lekturze Córki Robrojka w rozmowie telefonicznej z autorką opowiadał tak: „Książka mi się spodobała, czytałem w łóżku i tak się śmiałem. Ida i Józinek! Te jej monologi – pyszne, pyszne! Dobrze się bawiłem!”
Sam kiedyś czytałem którąś z części Jeżycjady w pociągu i śmiałem się głośno, zastanawiając się, co mogą o mnie myśleć inni podróżni. Ten aspekt twórczości autorki opisała Zofia Adamczykowa. Według niej Musierowicz
[…] po mistrzowsku stosuje różne odmiany komizmu i korzysta z wielu sposobów jego wywoływania, poczynając od prostych dowcipów językowych i zabaw słownych, a na ujęciach nonsensownych, absurdalnych i groteskowych kończąc, ale też w znakomity sposób łączy, przeplata i zderza z sobą rozmaite rodzaje komizmu, piętrząc tym samym i multiplikując zabawne opisy, dialogi i sytuacje, które wymuszają u odbiorcy śmiech
Z. Adamczykowa, O komizmie Jeżycjady…, s. 43. [10].
Z niejednego zamieszczonego w Na Jowisza! hasła dowiemy się, co się w życiu autorki zdarzyło i stało się inspiracją do wydarzeń mających miejsce na kartach Jeżycjady. Mówią o tym hasła „Dziura w suficie” czy „Krucza bródka”. Czytając Na Jowisza! poznamy też jeszcze lepiej rodzinę autorki. Dowiemy się na przykład, że jest wnuczką kowala. Już pierwsze hasło: „A Album fotograficzny”, potwierdza, że bez rodziny „ani rusz”. Książki dla dzieci Emilii Kiereś nadal ilustruje jej mama.
Z racji podwójnej roli, w jakiej występuje Małgorzata Musierowicz – autorki Jeżycjady i jej ilustratorki – najnowsza książka zawiera też portrety postaci, które w książkach nie zostały wyczerpująco przedstawione. Dotyczy to na przykład „Henia z Łubowa” z Wnuczki do orzechów, który ma teraz swój oficjalny wizerunek. Przy niektórych postaciach dodany jest z kolei krótki komentarz. W haśle „Artur (Gburek)”, który „twarz miał jak Elvis Presley”, została na przykład dokonana detronizacja króla rock and rolla. Autorka Na Jowisza! wyznaje: „[…] mam jak najgorszą opinię o ciężkiej twarzy słynnego piosenkarza. Wyrażała ona, że tak sobie rzucę eufemizmem, dużą ociężałość duchową
Dostało się też jego fankom…
Ważną rolę w tworzeniu wielu leksemów odgrywają zdjęcia – od rodzinnych, czarno-białych, nawet tych nieudanych (przeczytajcie „Fatum jeżyckie”!), po kolorowe „Balkony jeżyckie”. W książce znajdziemy aż dwadzieścia cztery fotografie balkonów. Hasło „Dzbanuszki” zostało z kolei zilustrowane szesnastoma małymi zdjęciami – plus jednym przedstawiającym dzbanuszek wykorzystany w roli wazonika. W autorce Feblika, kiedy patrzy na ów wazonik, „buzuje radość życia”
Są jeszcze takie domy – może jest ich mniej niż kiedyś, ale są – których próg można przekroczyć bez zapowiedzi, bez telefonu. Julia Hartwig w wierszu To mówią udokumentowane, przywołując wypowiedzi autokrytyczne Felliniego, Miłosza i Iwaszkiewicza, twierdziła, że „prawda niedostępna jest w rejonie zwierzeń”
M. Musierowicz, E. Kiereś, Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę, Warszawa: HarperCollins Polska 2020.