03.12.2020

Nowy Napis Co Tydzień #078 / „Cudze słowa” Wita Szostaka, czyli powieść o braku

Wit Szostak znany jest z eksperymentów dokonywanych nad morfologią gatunku literackiego. Wystarczy przypomnieć Wichry SmoczogórGlędźby Ropucha, które udanie łączyły fantastykę z tradycją gawędy, wykorzystującą poetykę historii alternatywnej książkę Dumanowski, akademicką powieść Sto dni bez słońca, czy też Wróżenie z wnętrzności – egzystencjalny namysł nad rolą wspomnienia w ludzkim życiu. Przed rozpoczęciem omawiania jego najnowszej powieści – Cudze słowa – chciałbym zacytować fragment eseju pisarza Polska obok powieści, który został opublikowany w „Znaku”, dotyczy on refleksji o pozycji i roli powieści we współczesnej Polsce:

Co zatem znaczy: mieć powieść? Mieć powieść to żyć powieściami, to w ich rytmie myśleć o literaturze. Mieć powieść to ufać opowieściom i temu, że dzięki nim odsłaniają się fundamentalne prawdy o człowieku, o życiu, o świecie. Odsłaniają się nie mimo powieści, mimo fikcji, lecz właśnie dzięki nim. I odsłaniają się nie po to, by je potem z tych opowieści wyrywać i walczyć nimi w ideologicznych sporach, ale po to, by choć na chwilę człowiek poczuł, że udaje mu się uchwycić coś istotnego, że choć na mgnienie oka udaje mu się dotknąć w jednym doświadczeniu tego przedziwnego splotu wydarzeń, ludzi, wartości, lęków i marzeń, który nazywamy życiemhttps://www.miesiecznik.znak.com.pl/686-6872012wit-szostakpolska-obok-powiesci/ [dostęp: 29.11.2020].[1].

W cytowanym eseju autor Fugi zauważa również, iż w polskiej literaturze najnowszej:

Wspaniale rozwijają się rozmaite eksperymentalne formy prozatorskie, podejrzliwe nie tylko wobec epickości, ale także wobec szeroko rozumianej fabuły. Wyrafinowane językowo, często ostre jak tylko ostra może być poezja, skondensowana i wypreparowana ze słów zbędnych, utwory te sytuują się jednak na rubieżach tego, co możemy nazwać powieściąTamże.[2].

Tymczasem wydaje się, że Wit Szostak udanie łączy stronę formalną utworu, eksperyment skoncentrowany na jego funkcji estetycznej, z sensami naddanymi, jakie powinny w nim rozbrzmiewać. Literacka gra, rozmaite zabiegi dokonywane w „laboratorium formy”, nie przeszkadzają w odsłanianiu fundamentalnych prawd o człowieku i współczesnym świecie – pisarz w swym dziele potrafi uchwycić ten „przedziwny splot wydarzeń, ludzi, wartości, lęków i marzeń”, który, zgodnie z jego własnymi słowami, powinien zawierać się w pełnoprawnej powieści.

Miedzy słowami traktuje przede wszystkim o braku, który należy rozumieć wielopoziomowo. Zgodnie z definicją Słownika języka polskiego prymarne znaczenie tego słowa to „fakt nieistnienia czegoś”, ale również „wada, defekt, błąd” oraz „wyrób mający usterki”https://sjp.pwn.pl/slowniki/brak.html [dostęp 30.11.2020][3]. Wszystkie te określenia w zasadzie korespondują z sensami nakreślonymi w omawianym utworze. Pierwszym, kluczowym dla rozwiązań formalnych, jak i fabularnych, jest fakt braku głównego bohatera – nie chodzi tu jednak po prostu o pozbawienie wiodącej postaci cech heroicznych, ale o zupełną jej eliminację. Benedykt Ryś, doskonale zapowiadający się filozof i właściciel restauracji Isola,ginie w wypadku samochodowym, a cała powieść stanowi zbiór retrospekcji różnych znających Benedykta ludzi. Jemu samemu głos, co oczywiste, nie zostaje udzielony. I właśnie tak należy tłumaczyć semantykę tytułu – Rysia opisują jedynie „cudze słowa”, Szostak konstruuje na kartach swego utworu portret niejednoznaczny, różnobarwny. O mężczyźnie opowiadają: jego ojciec Józef, przyjaciel z lat dzieciństwa Jakub, kochające go kobiety Weronika i Magda, profesor Czapski, koledzy z uniwersyteckiej ławy, czyli Szymon i Jan. Można więc stwierdzić, iż Cudze słowa stanowią modelowy przykład metafory epistemologicznej, w znaczeniu, jaki nadał tej koncepcji Umberto Eco – odnosi się ona do dzieł sztuki, obrazujących poprzez nieoznaczoność struktury nowoczesny kulturowy paradygmat, ukształtowany przez odkrycia nauk empirycznych w XX wieku. W omawianej powieści przeważa więc, co nie takie znowu zaskakujące, perspektywizm. Nie ma tu obiektywnego poznania, a rzeczywistość referowana jest poprzez subiektywne sądy poszczególnych podmiotów, którym dostępny jest tylko jeden, własny wariant opisania świata.

W powieści podkreślane jest już to na podstawowym poziomie onomastycznym – Benedykt nazywany jest inaczej przez każdego z opowiadających, bywa „panem Benedyktem”, „Gałgankiem”, „Dyciem”, „Rysiem” czy „Benem”. Siłą rzeczy powieść prezentuje więc także różne typy relacji międzyludzkich: nieobecny bohater jest ojcem, synem, przyjacielem z dzieciństwa, mężczyzną czującym miłość do kobiety czy przeżywającym dojrzałą przyjaźń. Tym samym Cudze słowa zdradzają najstarszą prawdę o ludzkiej podmiotowości – jest ona polifoniczna, możliwa do pełnej realizacji tylko poprzez relację wobec innych, którzy stanowią dla człowieczego „ja” rozmaite typy zwierciadeł.

Oczywiście niemożliwe jest w tym wypadku mówić o jakichś osobowościowych fundamentach głównego bohatera, gdyż na kartach powieści funkcjonuje on jedynie jako zbiór wspomnień, z których jego obraz jest rekonstruowany, jednak nigdy nie pełny; pozostaje do pewnego stopnia niestabilny, rozmyty. Tym samym Cudze słowa poruszają jeszcze jeden prymarny problemat współczesnej filozofii, mówiący o możliwych sposobach interpretowania egzystencjalnej narracji. Zgodnie z ujęciem „fundamentalistycznym”, reprezentowanym przede wszystkim przez myśl Paula Ricoeura, człowiek jest istotą opowiadającą, oznacza to, że do ustanowienia własnej tożsamości niezbędne jest mu spojrzenie na własne życie jako na opowieść składającą się z różnych wątków tworzących spójną całość – tylko taki ogląd pozwala na zrozumienie samego siebie. Wymaga on wielokrotnej i sumiennej analizy, ale finalnie podmiot będzie mógł doświadczyć poczucia ładu i spójności. Według nurtu „anyfundamentalistycznego”, który kojarzy się z koncepcją przygodności Richarda Rorty’ego, człowiek swobodnie doświadcza różnych planów życiowych, przechodzi poprzez nie spontanicznie i nie dąży do zespolenia ich w całość. O ile „fundamentaliści” za prymarną w ustalaniu tożsamości podmiotu uważają orientację wobec określonego dobra, to sceptycy negują możliwość istnienia wyłącznie jednego systemu moralnego. W Cudzych słowach konflikt ten, paradoksalnie, zostaje zawieszony – mimo iż obraz Benedykta nacechowany jest przygodnością, to odbiorca nie ma szansy na ustalenie, kim tak naprawdę był bohater. Pozostają jedynie domysły. Tam gdzie pojawia się „człowiek bez właściwości”, niemożliwe jest ustalenie kształtu tożsamości.

Różne skojarzenia ze współczesną myślą filozoficzną mają swe odzwierciedlenie w strukturze powieści, świadczy o tym oczywiście już samo wprowadzanie różnych punktów widzenia. Szostak korzysta także z niezwykle użytecznej dla nowoczesnej powieści techniki strumienia świadomości, z której proza narracyjna korzysta w celu przedstawienia częściowo lub całkowicie niewypowiedzianych treści i procesów psychicznych w sposób, w jaki przeżywa je postać na różnych poziomach kontroli, zanim sformułuje je w przemyślanych wypowiedziach. Strumień świadomości ma za zadanie odtworzyć spontaniczny i asocjacyjny charakter myślenia i odczuwania świata. Przejawiają się one w językowej i intelektualnej dezorganizacji wypowiedzi postaci. Ta nowoczesna technika narracyjna staje się więc literackim odzwierciedleniem nieuporządkowanego natłoku wrażeń, których doświadczają bohaterowie. Wydaje się, że właśnie ten rodzaj narracji znajdujemy w postaci Jakuba, chociaż i w tym wypadku zachodzi pewna kontradyktoryjność, ponieważ bohater sam o sobie mówi w trzeciej osobie liczby pojedynczej, co można interpretować jako nietożsamość z własnym „ja”, które mówiący odczuwa, wspominając przeszłe zdarzenia:

Przemija postać, przemija forma, przyjaźń usycha jak badyl. Skończyła się szkoła i drogi przyjaciół na zawsze rozejść się muszą. Nie wie tego jeszcze pełen marzeń Jakubek, na razie niewielkie pękniecie. Dycio liceum, on zawodówka. Tak babuleńka kazała. „Musisz coś umieć, zacznij zarabiać, jak długo mojej krwawicy”. Coraz mniej spędza, ręce i oczy nie te, tylko emerytura, a więc zawodówka. Szkoda samych piątek, szkoda z paskiem cenzury.

Wyraźnie widać tu pewną asocjacyjność przemyśleń, językową stylizację, kojarzącą się z „nurtem chłopskim” naszej prozy, swego rodzaju wywrotowość składni, zbliżenie opowiadania Jakuba do poetyki gawędy. Innym przykładem niech będą opowieści Magdy – tu z kolei wydaje się, że mamy do czynienia z klasycznym przykładem solilokwium – bezpośrednim przedstawieniem treści i procesów psychicznych odbiorcy. Narracja kobiety kojarzy się nieco ze sposobem opowiadania bohaterów Do latarni morskiej Virginii Woolf:

W młodości jest obietnica starości. Piękne proroctwo pokryte trądzikiem. Dlatego należy pokonać wstręt do niedojrzałego i dostrzec w niedojrzałym dojrzewającego. Wtedy można płodzić. Uwodzić młodych, którzy nie obiecują starości, nie ma sensu. Nie do nich się głosi i nie im przepowiada. Dla takich młodych akademia jest dworcem. Czekają na wygodne połączenie.

Krótkie zdania, nasycone sporą dawką liryzmu, sprawiają wrażenie, jak gdyby wygłaszane były na scenie i nie stanowią spójnej opowieści o życiu Benedykta, a są raczej zbiorem refleksji. Najczęściej jednak w Cudzych słowach czytelnik do czynienia ma z monologiem wewnętrznym, czyli takim rodzajem narracyjnej techniki, która dotyczy opisu świadomości postaci na każdym poziomie, jednak w formie bliższej tradycyjnej narracji.

Warto tu zwrócić uwagę na monologi ojca Benedykta i profesora Czapskiego. Wspomnienia Józefa dotyczą jego relacji z synem, która była niełatwa, a można nawet powiedzieć, że polegała na ciągłym oddalaniu się syna od rodziciela. Z kolei monologi profesora nie stanowią opisu klasycznej relacji mistrz – uczeń. Warto tu podać konkretny przykład z życia akademickiego – oto jak Małgorzata Szumna pisze o stosunku Jana Błońskiego do Kazimierza Wyki:

To przecież na marginesie tej konkretnej więzi Błoński wypracuje swoją teorię dotyczącą w ogóle modelu relacji mistrz – uczeń. Zapyta po latach, zastanawiając się raz jeszcze nad źródłami dawnych wyborów: „Na czym to polegało? Na czym polega fascynacja nauczycielem? Nie bardzo wiem. Są to sprawy trochę irracjonalne. Wpływ jednego człowieka na drugiego nie bardzo poddaje się definicji. […] Myślę, że wszędzie, dokąd idziemy, szukamy wtajemniczenia, wejścia do zamkniętego przed innymi ludźmi świata […] szukamy przewodnika. A mistrz to człowiek, który zjawia się w takim momencie i daje nadzieję, że nas do tej ziemi obiecanej zaprowadzi. Jest w tym coś z magii, coś z kuglarstwa. Wyka to po mistrzowsku robić potrafił”M. Szumna, Uczeń Kazimierza Wyki, „Nowa Dekada Krakowska” 2018, nr 1, s. 17.[4].

Czy w przypadku relacji pomiędzy Benedyktem a profesorem Czapskim można mówić o tego rodzaju relacji? Wydaje się, że jest wręcz przeciwnie – Ryś nie szuka wtajemniczenia, nie pragnie dotarcia do tego „zamkniętego świata”. Co więcej – wyrzeka się go, nie interesuje go kariera akademicka, a Czapskiego traktuje raczej nie jako mistrza, lecz partnera do dyskusji. I to profesor zdaje się być zafascynowany swym studentem, to on czuje w sobie żal po ich ostatnim spotkaniu. Oto jak brzmi filozofia kształtowania młodych adeptów, którą wyznaje ów akademik:

Mówi się, że seminarium to zasiewanie lub zapładnianie młodych umysłów. Siewcą ma być nauczyciel, czasem mistrz, który rzuca ziarno w żyzną glebę i go dogląda. Ziarno w spulchnionych bruzdach kiełkuje i ku słońcu strzela pęd. Wielu nauczycieli odurza się tym obrazem, zamyka oczy i wciąga woń wilgotnej, żyznej ziemi. Ale każdy, kto doświadczył prawdziwego seminarium, dobrze wie, że jest dokładnie na odwrót. To energia, żywioł oraz pełna pytań i brawury ciekawość adeptów zapładnia zwiędłe umysły profesorów. Najlepsze książki piszą ci uczeni, którzy podczas seminarium otworzą się na ten dopływ. Wtedy powstają dzieła najbardziej żywe, potrafiące intrygować i niepokoić przez długie dekady.

Wybrzmiewa więc też w powieści istota roli, jaką pełni w życiu spotkanie. Nawet najbardziej przypadkowe potrafi wpłynąć na całe ludzkie życie, odmienić je, nakierować na nowe, nieznane wcześniej biegi.

Mamy też w Cudzych słowach do czynienia z czymś w rodzaju mitologizacji. Na oczach czytelnika rodzi się mit Benedykta Rysia – dla wszystkich opowiadających mężczyzna staje się w zasadzie centrum świata, jądrem atomu, wokół którego oscylują elektrony ich własnych życiowych narracji. Już na samym początku utworu Weronika wyznaje, że:

Był bogiem. Kochałam go. Sprawiał, że ludzie czuli smak prawdziwego życia. Kiedy do nich mówił, mieli wrażenie, że są ważni, że wypełniają cały jego horyzont. Przywołując potem te momenty w pamięci, widzieli, jak wszystko nagle nabierało blasku, prześwietlone jego obecnością. Nosili te wspomnienia jak skarby. Opowiadali o nich z przejęciem. Bogowie tylko przez mgnienie zaszczycają uwagą śmiertelnych.

Proces konstruowana mitu przybiera różne formy. Benedykt raz jest przyrównywany do „boga”, innym razem do geniusza mającego przed sobą wielką przyszłość w murach uniwersytetu, doskonałym restauratorem, ukochanym synem czy idealnym towarzyszem dziecięcych zabaw. Nawet mit nie jest więc w tej opowieści spójny, posiada pęknięcia, jego struktura przypomina mozaikę. Warto zwrócić jeszcze na to, że swego rodzaju „mozaikowatość” wpisana jest w plan genologiczny powieści.

Pisząc o Cudzych słowach, możemy zatem mówić o powieści akademickiej, romansie, powieści psychologicznej, sentymentalnej, w końcu też o wysokiej próby eksperymencie formalnym, mającym nawet pewne cechy „antypowieści”, szczególnie w warstwie dezintegracji głównego bohatera utworu. W Cudzych słowach kunszt formalny zespolony zostaje z mówieniem o rzeczach fundamentalnych w ludzkim życiu, z godzeniem się z utratą na czele.

W. Szostak, Cudze słowa, Warszawa: Powergraph, 2020.

okładka

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Łukasz Kucharczyk, „Cudze słowa” Wita Szostaka, czyli powieść o braku, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 78

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...