Nowy Napis Co Tydzień #078 / Stoję przy mikrofonie, niech mnie który przegoni (Damian Kowal, „Pieśni”)
Damian Kowal debiutował w 2016 roku tomem Najmniejsze przeboje z Tristan da Cunha. Jego książka doczekała się nominacji do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius”, a pochodzący z niej wiersz Andrzej Bursa podbijał listy z notowaniami najnowszych wierszy-hitów w całym poetyckim Facebooku. „Ptasiarz, mikol i zbieracz kamieni” – jak sam przedstawia się czytelnikom – po czterech latach powraca tomem Pieśni, dzięki zdobyciu nagrody głównej w II Ogólnopolskim Konkursie na Książkę Literacką „Nowy Dokument Tekstowy”.
Rzut oka wystarczy, by powiązać Pieśni z wydanym kilka lat temu debiutem. Tytuł odsyła nie tylko do bogatej w literaturze polskiej tradycji gatunku, ale też wskazuje po prostu na muzyczność tomu, niezwykle istotną dla Najmniejszych przebojów…, co dodatkowo podkreśla widoczny na froncie mikrofon. Kabel prowadzi nas na tył okładki, a tam z kolei – głośnik, do złudzenia przypominający ten na okładce książkowego debiutu. Wcześniej – czerń z elementami bieli, teraz – biel z elementami czerni; elegancka klamra estetyczna i kompozycyjna. Szczegóły, ale bardzo przemyślane i wysmakowane. Tak się buduje zaufanie odbiorcy – z całą pewnością wszyscy zaangażowani w projekt dobrze wiedzieli, co robią, dlaczego i po co. Dla czytelnika nie może być lepszego pierwszego wrażenia i ważniejszej informacji przed lekturą.
Uzbrojeni w pakiet podstawowych danych możemy zatem do tej lektury przystąpić, upewnieni dodatkowo fragmentem laudacji jury ze skrzydełka okładki, że „Kowal gra przemyślane akordy, a do polifonicznych chórków zaprasza ulubionych artystów, ale także i ptaki […]”.
Artyści i ptaki – muzyka i nie tylko muzyka
Skoro już wiemy, że w chórkach występują artyści i ptaki, zacznijmy od obu tych wątków. Kowal nie kryje swoich muzycznych inspiracji – przywołuje je w tytułach wierszy i mówi o nich przy okazji spotkań autorskich. John Cage, Jason Molina, Robbie Basho – to tylko niektórzy przedstawiciele muzycznego świata, którzy doczekali się w Pieśniach dedykowanych im utworów (dla Cage’a jest to gazel, dla Basho raga). Wiersze poświęcone tym osobowościom – piosenkarzom, kompozytorom – zostały w książce wydzielone w całość zatytułowaną Dziękczynienia. Nie znaczy to, że muzyczne inspiracje zamykają się tylko w tym cyklu, jednak tu niewątpliwie są wyrażone najbardziej wprost. Należy też jednak powiedzieć o muzyce w wierszach legnickiego poety nie tylko w kontekście treści, ale również formy.
Rytm, rym, melodyka języka i frazy oraz nośność tekstu są niezwykle ważne w tej twórczości. Pozwalając sobie na dużą swobodę wypowiedzi lirycznej, autor równocześnie zaprzęga język do pracy w określonych brzmieniach lub określonym metrum. Z powodzeniem – wiersze Kowala po prostu są chwytliwe. To o tyle ważne, że poruszane w nich wątki w znacznej mierze odnoszą się do rzeczywistości nienapawającej optymizmem, zostawiają z pytaniami, wzbudzają niepokój. Fraza wpada w ucho, zanim czytelnik zdąży się spostrzec, że nie będzie tak lekko, jak myślał. Fraza wpada i zostaje na długo – a w tym czasie wiersz działa, robi swoją robotę. W ostatnim czasie można zresztą, jak się zdaje, obserwować renesans rytmu i rymu w poezji polskiej. Być może jednym z powodów powrotu muzyczności wiersza do łask jest potrzeba mówienia o ważnych sprawach tak, żeby dawały się zapamiętać, trafiały do większego grona odbiorców, łatwiej się przyswajały. Chyba właśnie tego potrzebuje poezja zaangażowana. A Pieśni na pewno angażują się w rzeczywistość. Powrócę do tego tematu jeszcze później.
Było o artystach, a więc czas na ptaki. Te występowały już w Najmniejszych przebojach… – jury konkursu „Nowy Dokument Tekstowy” napisało wręcz w laudacji, że ptaki były „nadobecne w debiucie”. O nadobecności ptaków możemy mówić ponownie, ale czemu tu się dziwić, skoro autor jest ptasiarzem, a Pieśni rozpoczyna następującym mottem:
Mogliśmy się dowiedzieć od ptaków,
że wolności nie ma,
ale gonimy wiatr,
gonimy wiatr
(Pentti Saarikoski)
Co zwiastują ptaki w wierszach Kowala? Z laudacji jury – ponownie: ich obecność rozumiana jest jako „uosobienie wysokich lotów i przestrzenności tej wartkiej dykcji”. To ładne stwierdzenie, lecz dodałabym do tego kilka innych funkcji. Po pierwsze, ptaki to element świata natury, a przyroda jako jedna z nielicznych daje podmiotowi ukojenie i potrafi jeszcze wzbudzić zachwyt – „jeszcze” ponieważ nieustannie niszczona i zawłaszczana niknie na naszych oczach. Po drugie, ptaki to również muzyczność, chociaż nie w sensie dosłownym – to nie Lekcja poezji (Śpiew czeskich ptaków)Roberta Rybickiego. Można to zresztą ująć szerzej – wciąż najdoskonalszym twórcą jest natura. Ani nasze wiersze, ani nasza muzyka nie prześcigną tego, co możemy usłyszeć od ptaka czy psa, co pięknie ujął Kowal w wierszu pieśń o szczekaniu psów. Czytam ten tekst bardzo dosłownie.
pies szczeka. nie śpi, warczy z transformatorem.
to jego złota płyta nagrana przy starym kasztanie
z kotami, lelkami i śmieciarzami.
[…]
nie wiem, co wykrzykuje księżycowi i ptakom,
wiem tylko, że trzem tysiącom poetów epoki tang
nie starczyłoby sylab, by zawrzeć to w wierszu.
Po trzecie wreszcie, zdarza się i tak, że poprzez naturę – a zwłaszcza świat ptaków – Kowal wyraża jakąś myśl dotyczącą świata ludzi i rządzących nim prawideł. Społeczne problemy i postawy znajdują swoje odzwierciedlenie w przyrodzie (na przykład czeczotki). O ile zatem artyści rzeczywiście odsyłają głównie do muzyki, o tyle ptaki obecne w Pieśniachprzylatują w różnych celach: by coś nam zaśpiewać, opowiedzieć, pokazać. Na marginesie warto wspomnieć, że w podobnym czasie, co Pieśni, ukazała się nowa książka Marcina Niewirowicza – Wszystkie ptaszki, które miałem w garści. Tu również możemy mówić o nadobecności ptaków, chociaż są one nośnikiem zupełnie innych sensów i kontekstów. Powróćmy jednak do wzmiankowanego wcześniej zaangażowana Kowala.
Angażujący smutek
W Najmniejszych przebojach… podmiot stykał się ze światem zewnętrznym, funkcjonował w rzeczywistości takiej samej jak nasza, ze wszystkimi jej dobrodziejstwami i dysfunkcjami. Było to jednak zawsze spotkanie indywidualne, a przestrzenią tych spotkań stawały się korporacje, bary szybkiej obsługi, ulica. Choć wspomniane przestrzenie i tematy są obecne także w nowych wierszach Kowala, Pieśni to spotkanie ze światem również na innych płaszczyznach. Poeta nie zaczął się wypowiadać w imieniu zbiorowości, lecz jego diagnozy często całych zbiorowości dotyczą. Dużo więcej jest tu problematyki społecznej, gospodarczej, światopoglądowej. Pieśni są zapisem wielopłaszczyznowego kryzysu, lecz ostatnim cyklem pomieszczonym w tomie są Nadzieje, przez co lektura napawa optymizmem. Świadomość klęski nie oznacza więc rezygnacji. Bo świadomość, spodziewanie się i oczekiwanie to mimo wszystko wciąż nie to samo, co pewność.
obronisz to piękne królestwo ale
pamiętaj i tak te kurwy hipstery
przyćmią cię ale wiesz
nie poddawaj się
(mp3)
Chociaż absolutnie nie można powiedzieć, żeby podmiot Najmniejszych przebojów… był oderwany od rzeczywistości, podmiot Pieśni w tę samą rzeczywistość dużo mocniej się angażuje. Chociaż – czy w tę samą? Może to właśnie zmiana wywołała zaangażowanie. Choć mogło być również odwrotnie – zaangażowanie pokazało więcej, wyczuliło na szczegóły. Trudno tu o rozstrzygnięcie, ale też nie jest ono niezbędne. Pytanie może wisieć w powietrzu. Pytanie może mieć szerszy kontekst.
W debiucie Kowal przemycił sporo wątków – mówiąc bardzo ogólnie – dalekowschodnich. W drugiej książce jest ich już mniej, ale wciąż są obecne i co jakiś czas przebłyskują w tekstach. Ostatni wiersz Pieśni nosi tytuł mono no aware, odsyłając tym samym do Japonii. Jest to kategoria estetyczna, którą w dużym skrócie i uproszczeniu można opisać jako pewną wrażliwość na piękno z równoczesną świadomością jego przemijalności i przemijalności w ogóle. Towarzyszące temu uczucia to melancholia, tęsknota, smutek. Nośnikiem tego typu wartości w japońskiej twórczości były albo elementy natury, albo przedmioty. W mono no aware Kowala mowa oczywiście o tym pierwszym: „patrzymy w niebo – leniwie płyną chmury, / zbłąkana wrona sunie gdzieś na wschód”. Wydaje mi się jednak, że można tę kategorię adaptować do nowych warunków i nieco ją poszerzyć, zwłaszcza w kontekście tej publikacji. Mono no aware odnosiłoby się tu do świata jako takiego, w jego wszelkich przejawach – do cywilizacji, wartości, relacji, Ziemi, wpisując się tym samym w kontekst apokaliptyczny. Dotyczyłoby także społeczeństw, toczonych wojen, nierówności, niesprawiedliwości, pośrednio prowadząc właśnie do zaangażowania w rzeczywistość. Smutek motywujący do działania, zmuszający do mówienia, do zajmowania stanowiska. I znów możemy się tego uczyć od ptaków – „mewy krzyczą, bo wiedzą, / że cisza do niczego nie prowadzi” (nagranie terenowe. wiosna).
Muzyka raz jeszcze
Pieśni Damiana Kowala zdają się domykać pewne wątki poruszone w debiutanckich Najmniejszych przebojach z Tristan da Cunha. Są twórczym rozwinięciem pierwszej książki – tak pod względem formy, jak i poruszanych tematów.
Kowal zdaje się mieć coraz czulsze ucho – nie tylko na muzykę rozpisaną na gitary i perkusję, nie tylko na muzykę ptaków i psów, ale też i na tą, która wybrzmiewa w chórze skandujących głosów, w świście kul, w burczących brzuchach. Może i Kowal nie śpiewa, ale jego Pieśni z muzyki wzięły to, co najlepsze i zrobiły z tego bardzo dobrą poezję. To nie jest chyba czas, w którym muzyka łagodzi obyczaje. Damian Kowal tą książką zorganizował sobie open mike i przy mikrofonie powiedział kilka ważnych rzeczy w taki sposób, że publiczność chciała tego słuchać. Może być też tak, że przy mikrofonie była ośmiornica i to wszystko jej zasługa. Kowal czy głowonóg, efekt jest ten sam – świetna, angażująca czytelnika książka.
D. Kowal, Pieśni, Kraków 2020.
Recenzowany tomik można kupić w e-sklepie Instytutu Literatury.