Nowy Napis Co Tydzień #081 / Fantazmat wolnej przemocy
W latach osiemdziesiątych XX wieku sytuacja ogólna w polskiej „młodej i nowej prozie” nie odbiegała od tego, co działo się w całym, prowadzonym donikąd przez zdegenerowaną juntę jaruzelską kraju. Rozwijały się tu patologiczne „systemy znajomości i wasalstwa, które służyły zarazem tworzeniu i przekraczaniu hierarchii, zgodnie z logiką socjalistycznej władzy, której źródłem była możliwość rozdzielania dóbr”
Szczególnie dosadnie podsumował ten stan Mieczysław Orski:
Tak jak społeczeństwo polskie stawało się w nasilającym się stopniu społeczeństwem odmowy udziału w funkcji państwa i narodu, niechęci do wszelkich form zorganizowanej i zinstytucjonalizowanej działalności, emigracji zewnętrznej, tak narratorzy i bohaterowie omawianej tu prozy, wyrażając nastroje autorów poczytywali sobie za zasługę odmowę uczestnictwa w jakimkolwiek ponadindywidualnym, pozasubiektywnym świecie i emigrację wewnętrzną do krain fantazji, nie skażonej żadnymi realnymi powiązaniami […]. Nowa proza lat osiemdziesiątych proponuje pełny relaks psychiczny i wyjątkowo ulgową taryfę ideowo-intelektualną
Tamże, s. 53. [4].
Według opinii tego bezkompromisowego krytyka literackiego „do powieści, które usiłują sięgnąć ponad prywatność i zabawę”
W powieści Alfa w mroku… sensacyjna akcja zostaje przeniesiona z Łodzi, znanej z innych książek Wilczyńskiego, do niedalekiego Łowicza, gdzie w piątkowe popołudnie, w położonej na przedmieściach prywatnej willi, spotykają się na weekendowej libacji i niezobowiązującym party z okazji zakończenia lukratywnego kontraktu dwie nigdy przedtem sobie nieznane pary młodych ludzi: Edzio i Grzegorz, zaprzyjaźnieni ze sobą drobni łódzcy przedsiębiorcy, oraz Janka i Barbara, panie do towarzystwa. Nad ranem jedna z kobiet oświadcza, że natychmiast należą się im od pijanych mężczyzn ekstra pieniądze, ponieważ w trakcie upojnej zabawy zmuszone zostały przez każdego z nich do sadomasochistycznych praktyk seksualnych. Nieprawdziwe oskarżenia kobiet, które okazują się sprytną mistyfikacją, prowokują krwawy odwet jednego z mężczyzn, podczas gdy drugi poszukuje wciąż jakiegoś innego rozwiązania konfliktowej sytuacji. Niestety przypadkowa interwencja prominentnych ludzi z sąsiedztwa powoduje kolejne śmiertelne ofiary…
Krótkotrwała zmiana otoczenia, Łodzi na Łowicz, stanowi dla Grzegorza, głównego bohatera powieści, rodowitego mieszkańca wielkoprzemysłowej stolicy regionu, namiastkę realizacji upragnionej ucieczki z opanowanego powszechną destrukcją materialną oraz moralnym krachem miasta i kraju. Dręczy go przy tym rozpowszechniona wśród wielu młodych ludzi ambiwalentna świadomość, że
[…] jedni z Łodzi wyjechali, inni w niej zostali. Obie sytuacje są niekomfortowe, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Jak głosi popularne powiedzenie: kto z Łodzi pochodzi, ten sam sobie szkodzi. Jedni skapitulowali przed rzeczywistością, a drudzy skazali się na bycie pokoleniem przegranych. Jeśli komuś przypadkiem coś się udało, to najwyraźniej nigdy prawdziwym łodzianinem nie był i tylko udawał, dokonując wcześniej mentalnej dezercji
K. Rajnerowicz, Nie będzie żadnej rewolucji, Warszawa 2019, s. 14. [9].
Obciążony dziedzictwem Peerelowskiego bezładu bohater tej przez lata zalegającej gdzieś w tapczanie powieści Wilczyńskiego, podobnie jak niezdefiniowany do końca bohater innej jego powieści Klatka
Czy tego typu postawy nie są po trzydziestu latach brutalnej, społeczno-ekonomicznej transformacji jeszcze bardziej spotęgowane w obliczu postępującej marginalizacji coraz liczniejszej rzeszy pracowników na niepełnym etacie, umowach śmieciowych, kontraktach, pracujących zdalnie, bez prawa do urlopu i ubezpieczeń, w imię tego, co powszechnie nazywa się optymalizacją, elastycznością i konkurencyjnością? Aktualność omawianej powieści Wilczyńskiego jest tutaj porażająca, szczególnie dlatego, że opisał w niej również swoje osobiste, negatywne doświadczenia w roli niespełnionego przedsiębiorcy, który w powieści Alfa w mroku… waha się między dobrem własnym i swego wspólnika, aż w końcu przełamując ludzkie odruchy, dokonuje jego unicestwienia.
*
Jednym z wątków Alfy w mroku jest problem dekonstrukcji czasu, który kiedyś był darem Boga i nie można było nim handlować
Mechanizm czerpania satysfakcji z eskalacji przemocy opisany w Alfie w mroku… nasuwa silne skojarzenia z zachowaniem młodych niemieckich żołnierzy podczas działań wojennych. Także oni przywykali do okrucieństwa, o czym mówi następujące wstrząsające świadectwo:
Doświadczenie ekstremalnej przemocy prowadzi u ludzi ją stosujących do zasadniczej zmiany zarówno oceny, jak i zakresu własnych działań […]: żołnierze stają się brutalni, kiedy przez pewien czas są konfrontowani z niezwykłą brutalnością. Żołnierze doświadczający przemocy i konfrontowani ze zmasakrowanymi ciałami, zabitymi kolegami lub, jak w wojnie eksterminacyjnej, z widokiem masowo zabijanych mężczyzn, kobiet i dzieci, stają się coraz bardziej ZDZICZALI [podkreślenie GB]. Przyjrzyjmy się następującemu przykładowi z 30 kwietnia 1940 roku, wziętemu z rozmowy między podporucznikiem Pohlem, pilotem Luftwaffe oraz Meyerem, zwiadowcą tego samego stopnia: Drugiego dnia wojny w Polsce [czyli 2 września 1939 r. – przyp. GB] musiałem zrzucić bomby na dworzec w Poznaniu. Osiem z szesnastu bomb spadło na miasto, prosto na domy. Nie podobało mi się to. Trzeciego dnia było mi już wszystko jedno, a czwartego miałem już z tego przyjemność. To była nasza zabawa przed śniadaniem, kiedy ganialiśmy pojedynczych żołnierzy [polskich] po polach seriami z karabinu maszynowego i zostawialiśmy ich tam z kilkoma kulkami w plecach. Atakowaliśmy kolumny [Polaków, uchodźców cywilnych] na drogach. Latałem w kluczu. Maszyna dowódcy rzucała bomby na drogę, a dwóch pozostałych [pilotów rzucało bomby] do rowów, bo tam zawsze były takie rowy. Maszynę podrzucało za każdym razem [po wybuchu bomby], a potem wchodziło się w lewy zakręt i grzało się równo ze wszystkich karabinów maszynowych. Widzieliśmy, jak konie fruwały na wszystkie strony. Koni to mi było żal, ale ludzi w ogóle. Ale koni to mi było żal, aż do ostatniego dnia
S. Neitzel, H. Welzer, Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i umierania, tłum. V. Grotowicz, Warszawa 2014, s. 93–95. [18].
Powieść Alfa w mroku… to podszyta gwałtownym protestem analiza rozmaitych postaci cierpienia i okrucieństwa, związanych nie tylko z bólem fizycznym. Bohater tej powieści zdaje się kwestionować przyjęty w ramach chrześcijaństwa dogmat, że nie ma takiego pośmiertnego doświadczenia, do którego można przypisać pojęcie okrucieństwa lub cierpienia. Dlatego w takim religijnie uzasadnionym zachodnim porządku etycznym ekshumacja jest w pełni dopuszczalna w przeciwieństwie do chińskiego Kodeksu Qing, gdzie istnieje specjalna klauzula potępiająca synów, którzy odsłonili zwłoki swoich rodziców lub dziadków
Jak kiedyś stwierdził Derrida, „horyzont prawdy czy tego, co własne człowieka, z pewnością nie jest granicą, którą by można łatwo określić”
Konstytutywną cechą performatywności jako miejsca wolności podmiotu jest trwanie tylko w czasie teraźniejszym, niezapisywalność, efemeryczność, jednostkowość, niepowtarzalność, wydarzeniowość, której nie da się udokumentować, zarejestrować, a przez to w jakikolwiek sposób włączyć w obieg reprezentacji, która inicjuje ekonomię produkcji i reprodukcji, dyktat rynku i kapitalistycznej widzialności, a więc tego, co powszechnie obowiązujące
Niezapisywalność i niewidzialność to bezczelna i jaskrawa wyrwa w panującym nad nami społecznym systemie, w którym zawsze „chodzi o ochronę ekonomicznych przywilejów i represjonowanie alternatywnych wartości”
Przedstawiona w powieści Alfa w mroku… poniżająca sytuacja egzystencjalna młodych ludzi, która skłania ich do udziału w serii kryminalnych przestępstw, wynika w dużym stopniu z przyczyn formułowanych na gruncie wnikliwych obserwacji socjologicznych także w innych krajach europejskich:także we Francji pod koniec lat 70. XX wieku widoczne było rozczarowanie
[…] wynikające ze strukturalnego rozziewu pomiędzy aspiracjami a szansami, pomiędzy społeczną tożsamością, którą system nauczania zdaje się obiecywać lub tą, którą przejściowo proponuje, a tożsamością społeczną, którą oferuje realnie po wyjściu ze szkoły na rynek pracy
P. Bourdieu, Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia, tłum. P. Biłos, Warszawa 2005, s. 185. [29].
To właśnie leżało u źródeł niechęci do pracy i odmowy społecznej dojrzałości, wreszcie buntów. Również w przypadku młodych Francuzów boleśnie odczuwana deklasacja była udziałem całego pokolenia. Jak pisze Pierre Bourdieu, wyrażała się ona
[…] w nietypowych formach walki, rewindykacji lub ucieczki. Zjawisko to bierze się stąd, że stawką jest tu coś innego niż stanowisko pracy, „położenie”. W obliczu głębokiego zakwestionowania swej społecznej tożsamości i swego wizerunku przez system edukacji i system społeczny, które nie zrewanżowały się im niczym – nie są w stanie odbudować integralności osobistej i społecznej inaczej niż globalną odmową wobec tych wyroków. […] Strukturalne obniżenie rangi, które dotyka wszystkich członków pokolenia, skazanych na to, by czerpać z wykształcenia mniej niż poprzednie pokolenie, leży u podstaw zbiorowego rozczarowania, skłaniającego owo oszukane i rozgoryczone pokolenie do rozciągnięcia na wszystkie instytucje [państwa] buntu zmieszanego z resentymentem, jaki rodzi w nich [obecny] system szkolny. Tego rodzaju postawa antyinstytucjonalna (karmiąca się krytyką ideologiczną i naukową) prowadzi ostatecznie do podważenia przesłanek milcząco zakładanych przez porządek społeczny, do praktycznego zawieszenia powszechnej zgody na stawki, jakie oferuje i wartości, które głosi, oraz do odrzucenia inwestycji będących warunkiem jego funkcjonowania. Jest rzeczą jasną, że konflikt między pokoleniami, który znajduje wyraz nie tylko w rodzinach, lecz także w łonie instytucji szkolnej, w organizacjach politycznych lub związkowych, a być może przede wszystkim w środowisku pracy, przybiera często postać ostatecznej walki o same zasady społecznego porządku. Ten stan rozgoryczenia, bardziej radykalny i bardziej niepewny niż polityczna kontestacja w jej zwyczajnej postaci, atakuje fundamentalne dogmaty drobnomieszczańskiego porządku, czyli „karierę”, „położenie”, „postęp”, „awans”
Tamże, s. 185–186. [30].
Opisywany w powieści Alfa w mroku… nadzwyczajny poziom przemocy, bólu i makabry, jest jednocześnie egzemplifikacją narastającego wciąż w społeczeństwach europejskich zjawiska detabuizacji wzajemnej przemocy i religijnie ugruntowanego sadyzmu:
[…] kiedy posiadanie człowieka przez człowieka nie jest już akceptowaną społecznie relacją międzyludzką, gdy zabawa w panią i niewolnika staje się wstydliwą tajemnicą alkowy. Pejcz będzie fetyszem tam, gdzie nie można używać go jako oczywistego narzędzia wymuszania posłuchu; erotyczna przyjemność z władzy może zostać uznana za zboczenie, gdy emocje związane z dominacją, podległością, zadawaniem cierpienia zostaną wykluczone z życia społecznego. Pytanie brzmi: czy my, ludzie wierzący w wolność, równość i współczucie, jesteśmy od tych emocji naprawdę wolni?
A. Sikora, Wolność, równość, przemoc. Czego nie chcemy sobie powiedzieć, Kraków 2019, s. 53. [31].
Problem ten nie dotyczy tylko emocji, ale innej jeszcze, fundamentalnej sprawy – przede wszystkim tego, że w człowieku tkwi także płaszczyzna, która jest, jak pisał Artaud „mroczna, bezkształtna, do której świadomość nie ma przystępu, która jednak ją okala, raz niczym jej nieoświetlone przedłużenie, a raz zawisa nad nią niczym groźba”
Z. Wilczyński, Alfa w mroku – beta w ciszy, posłowie i nota edytorska G. Bazylak, Studio Czarna Flaga, Łódź–Bydgoszcz 2020.