Wydawnictwa / Instytut Literatury Wydawnictwo / Kosmonauci nośnych haseł. Antologia Nowego Dokumentu Tekstowego 2022
- Patryk Kosenda, Kruchy reaktor, czyli zwykły zjadacz winogron
- Mateusz Barczyk, na pewno schody
- Mateusz Barczyk, radek jest na głodzie, więc wciąga zozole
- Jędrzej Bartosik, [jestem wsunięty]
- Jędrzej Bartosik, opis drzewa (vintage)
- Tamara Bołdak-Janowska, PE
- Tamara Bołdak-Janowska, Zgodnie
- Tamara Bołdak-Janowska, Może to on
- Katarzyna Caryńska, Wiara
- Katarzyna Caryńska, O istocie zła
- Kajetan Czerwiński, blues
- Kajetan Czerwiński, symulakra
- Kajetan Czerwiński, wiersz 1
- Szymon Domański, alexis sablone
- Szymon Domański, demar derozan
- Szymon Domański, zachód słońca nad klondike
- Ela Galoch, Zbuntowana Frade
- Ela Galoch, Zanim rozbłyśnie światło
- Marcin Hanuszkiewicz, tabaluga forte
- Marcin Hanuszkiewicz, żywiołagr
- Anouk Herman, Protoplastry
- Anouk Herman, livestock deadhorrors
- Anouk Herman, breastless
- Kasia Ioffe, Bukowski
- Kasia Ioffe, Kontrapunkt
- Kasia Ioffe, egretami
- Kamil Kawalec, jestem kosmonautą nośnych haseł
- Kamil Kawalec, inne zwierzęta
- Kamil Kawalec, co nastąpi
- Tomasz Lorenc, odczyny, znamiona – HYMN
- Tomasz Lorenc, góra – dół, dół – góra
- Martyna Łogin-Trenda, Kondycja
- Martyna Łogin-Trenda, Wa
- Martyna Łogin-Trenda, Marii Panny Leśnej
- Mateusz Melanowski, Odgłosy drapieżników z głośnika na drzewie
- Mateusz Melanowski, Aleksandretty obrożne
- Patryk Nadolny, Jak pusto, chociaż pełno natrętnej materii
- Patryk Nadolny, Troska
- Patryk Nadolny, Inne światło
- Jolanta Nawrot, Widzialność, odpowiedzialność
- Jolanta Nawrot, Yeti zastanawiał się, skąd się wziął
- Jolanta Nawrot, O
- Kuba Niklasiński, [Żeby pomylić wielbłąda z grudą haszu]
- Kuba Niklasiński, [O, jak tu nagle kameralnie]
- Kuba Niklasiński, Pojezierze Drawskie
- Łukasz Pawłowski, życie nie jest aż tak ciekawe
- Łukasz Pawłowski, ukryte koszty
- Łukasz Pawłowski, refreny
- Piotr Piątek, kiedy czuję głód połykam księżyc
- Piotr Piątek, źródło światła. coda
- Kamil Plich, /
- Kamil Plich, Per se
- Kacper Płusa, XVII. przejęcie balu
- Kacper Płusa, XXIX. nóż w bogu
- Felix K. Rhau, [obracając się obracając w rozszerzającym wirze]
- Felix K. Rhau, [powietrze pachnie deszczem]
- Felix K. Rhau, [jezus nie patrzy na mnie]
- Misza Sagi, nie przyszedłem pokój przynieść ale pozamiatać
- Misza Sagi, świat istnieje tylko w detalu
- Misza Sagi, you are the party
- Mariusz Sambor, Mapa
- Mariusz Sambor, pył z Sahary
- Jakub Sęczyk, Duszne stacje
- Jakub Sęczyk, Drenaż
- Jakub Sęczyk, Jutro trzeba wstać wcześnie, kochany
- Ida Sieciechowicz, ustawienie zamknięte
- Ida Sieciechowicz, przebarwiony znacznik
- Ida Sieciechowicz, niedokończona synteza
- Biogramy
Instytut Literatury zorganizował po raz czwarty jeden z największych w Polsce konkursów na wydanie książki literackiej – „Nowy Dokument Tekstowy”. Jeśli chodzi o poezję, jury w składzie: Rafał Gawin, Anna Mochalska i Łukasz Żurek, spośród dwustu siedemdziesięciu trzech propozycji, nagrodziło dwie – Święta pracy Jakuba Sęczyka oraz right into pod tramwaj Anouka Hermana – i wyróżniło dwadzieścia cztery kolejne. Wszyscy spotykają się w tej anto – to całkiem potężne stężenie pomysłów na literaturę na całkiem małej przestrzeni!
Propozycja Idy Sieciechowicz wyprowadza nas na kopach prosto w kosmos, kitra gwiazdy pod schodami, nonszalancko traktuje czytelniczy oddech i przypomina, że jeśli oniryzm, to przecież dla grozy. Czy światło może tracić znaczenie? Jeszcze jak!
Zdobywca Nagrody Głównej Jakub Sęczyk nęci dojrzałą formą wiersza politycznego – jury pisało w laudacji o zawziętości tej poezji – angst u Sęczyka uzupełniany jest jednak ujmującym liryzmem i humorem, przy intelektualnym przepracowaniu podnoszonych kwestii: Wieczór był późny, lecz śpik wszystkich odleciał.
Mariusz Sambor zakleszcza ścieżki i sny, starannie wybiera proszki i broni globusa przed pijanymi geografami. Niedorealne łamie się okruchem z realnym: nie przepadaliśmy za sobą pogoda zachwyca.
Misza Sagi przypomina, że dość już późnawy kapitalizm jest tak paskudny, jak nam się wydaje. Miks dostojności i nonszalancji frazy skupia w sobie cały smutek popplanety, na której co wchodzi nosem wychodzi kosmosem.
W nostalgiczne nuty uderza również Felix K. Rhau: pamiętasz jak kupiliśmy chochlę do zupy w kształcie potwora z loch ness? Osaczany podmiot tych wierszy wypluje z siebie naprawdę dużo srogiej kminy, zanim dojdzie do kastracji ust.
Kacper Płusa zaprasza na paranoicznego tripa, z którego nie zawróci go nawet harry portier. Po frazie wisielca rzucam w palenisko, żeby było cieplej już żadne weedognicho nie będzie takie samo.
Kamil Plich bezkompromisowym minimalem niesie tylko hasła choć ich i tak nikt nie pamięta, niesie je z kosmiczną precyzją.
Do podmiotu Piotra Piątka łasi się obsesja. Te wiersze uwodzą, zwłaszcza gdy namaczają skarpety w misce z różowego plastiku; uwodzą na tyle, że fraza zautora otwiera tytuł tego wstępu.
Łukasz Pawłowski, podobnie jak Plich, przebiera w słowach, waży je jak skrupulatny diler (to przeważnie zaskakująco dokładni ludzie), a tytuł jednego z kawałków – życie nie jest aż tak ciekawe – jeszcze nieraz zaburczy nam w głowach.
Stoner na pełnym stonerze wjeżdża od Kuby Niklasińskiego. Żeby pomylić wielbłąda z grudą haszu, trzeba by być szejkiem waniliowym? Ja się pytam, autor twierdzi. Kąpiel w trzech kawałkach Niklasińskiego rozbudzi w was jaźniaki rozkoszne jak robaczywe amulety.
U Jolanty Nawrot-Sprysiak spotkamy (przynajmniej na chwilę), ku mojej radości, kultowego Yetiego. Jednocześnie wiersz tak obcy, że chce się wymiotować wprawi was w sążnistą zadumę.
Paragnostyczny vibe pobrzmiewa w wierszach Patryka Nadolnego, a autor udanie balansuje między mityczną czułością a wartkim niepokojem (wszystko by się udało, gdyby nie ta wścibska materia!): niechaj popieści gardła ość jutra.
Mateusz Melanowski za pomocą kilkunastu znaków potrafi zbudować kosmos większy niż Dąb Bartek Światów. Palili i obserwowali – postawa godna aprobującego skinienia.
Siłą puent i kondensacji stoi również zestaw Martyny Łogin-Trendy, która utwierdza mnie w przekonaniu, że krew króla to porządny nawóz. Kwitnie tam sporo śmierci, ale takie jest życie.
Konie, latanie, mądre obrazy – Tomasz Lorenc daje mi konkretne argumenty, żeby do jego propozycji wracać i wracać, również po to, żeby śledzić rytmiczne wzruszenia żuchwy. A cmentarz i wysokie drzewo to faktycznie całkiem iconic duo.
Koledzy [Kamila Kawalca] od chaosu wołają na niego pedant. Ja bym krzyknął: liryczny zawadiaka, ale czy tak robią koledzy? Nie wołaj o moją pomoc gdy zjawiasz się po to żeby wyjeść mi chałkę. Kochany, i się wgryzę, i zawołam, że warto, bo Kawalec zaczyna w piekiełu mieszać chochlą w kształcie potwora z Wieży Gabber.
Kasia Ioffe (autorka motta tego tekstu) to białoruska poetka, której potrzebowaliśmy w polskiej poezji. Językowy luz, naparzająca po buziach witalność i bezwstydny zachwyt nad pięknym: pod gniotem wieku leży sobie kompozytor z mrowiskiem na twarzy.
Anouk Herman, osoba nagrodzona Wyróżnieniem Głównym, przedstawia nam piosenki o historii przemocy. Nie pieśni, ale ciężkie, gęste, misterne piosenki, chwytające za przełyk, bo źli panowie (dobrzy ojcowie): kupują w kioskach tanie lizaki.
Marcin Hanuszkiewicz w charakterystycznym dla siebie, weirdowym stylu, wciąga nas w kosmiczny horror, nad którym zacmokałby się sam Samotnik z Providence. Niech zagarną cię szczebioty nieznanych dziobów, obce bzyczenia i niemiecko-australijski smok z tytułu.
Ela Galoch snuje dybukowe opowieści, a przewrotne narracje śmieją się fałszywiej niż fagot Izaaka, bo plan jawy przenika się w tym zestawie z przestrzenią zjaw. Ale niebo zawsze przyciąga bardziej.
Ekstremalna świeżość i radosna zajawa bije od wierszy Szymona Domańskiego (pożyczyłem od niego drugą część tytułu wstępniaka). To poezja autentycznie cool, ekstatyczna, zapierające dechy i wypierająca nudę. Posadziłbym autora z Tomkiem Bąkiem i Michałem Mytnikiem, by pogadali w eterze o koszu w liryce. I spodziewajcie się nieokiełznanego, bo ludzie leją się jak długopisy.
Kajetan Czerwiński w elegancki sposób powraca do źródeł konfesyjności. Niespieszne tempo tych wierszy współgra z faktem, że słońce zachodzi dziś najgorzej. Bluesowe napięcie, luźno już było.
Ujmujące migawki metafizyczne znajdziemy u Katarzyny Caryńskiej: Możliwe, że nigdy się nie spotkamy. Przepych zagład spuentujmy z kolei zaczepnym: Dziecinko, a zło?
Swoje loopy ma Tamara Bołdak-Janowska. Odwiedzam się – pisze autorka i bezapelacyjnie trzeba spróbować wbić się tam razem z podmiotką, choć możemy spotkać się z uśmiechniętym butem lub monstrum wierzby.
Z wyblakłością śmierci (konkret) bierze się za bary Jędrzej Bartosik. Zmiecie was klatka, odklepać w niemalowany oktagon!
A Mateusz P. Barczyk umie w inwokacje (piono, siemsonie), tytuły (radek jest na głodzie, więc wciąga zozole – no hit), umie w poezję po prostu: troska to nie jałmużna, to neuron lustrzany. Owszem.
Uff. Tyle nośnych haseł, kosmos fraz potraktowany wybiórczo i zaborczo. Nie cwaniakować znaczy – kminić po swojemu. Na tyle sobie pozwoliłem. Znacie koncepcję paliwka jednego z najciekawszych polskich prozaików – Matiego Górniaka? Są takie dzieła, które dają osobom piszącym napęd, przymus niezwłocznego zatrzymania się i napisania własnej literatury. Tym dla mnie są Kosmonauci nośnych haseł.
Na koniec fakt, nie opinia: każdy znajdzie tu coś dla siebie, i kruchy reaktor, i zwykły zjadacz winogron.
Patryk Kosenda
Wydawcy: Instytut Literatury, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi
Miejsce i rok wydania: Kraków-Łódź 2022
Wybór: Rafał Gawin, Anna Mochalska i Łukasz Żurek
Redakcja, korekta i wstęp: Patryk Kosenda
Projekt okładki: Estera Sendecka
ISBN 978-83-67170-61-1