babie lato
późnego południa esencją powiało
perfumą zapachów zebranych w przeszłości
dobranych uważnie z należytą aurą
bukietem dotyków skojarzeń wielości
powiewem naparu z zioła doświadczenia
kwiatowo-żywiczno-korzennego łącza
uwodziło mocą jakby od niechcenia
pragnąc naprzemiennie chłodu to gorąca
gładząc lekkim blaskiem i drażniąc cierniami
w kolorach zmienności mieniło się skrycie
wiodło lato późne lasem polanami
gdzie złoto czerwienie i pajęcze nicie
czasem spoczywało w chwiejnym zawieszeniu
pośród igieł liści kwiatów polnych kłączy
istnieć pozwalając mglistemu wspomnieniu
to znów światłem gnało wśród drzew krzewów pnączy
tak południem późnym lata schyłku tchnieniem
świadoma swego ciała umysłu istnienia
czarowałam miodem dziegciem i westchnieniem
bawiłam się życiem bez lęku bez drżenia