BUCZYNOWY KRZYŻ
Wyzłocony bursztynem lasu.
Zbutwiałe ramiona już nie krwawią.
Na kamiennych schodach liście –
paciorki jesiennego różańca.
Każdy z nich to modlitwa Dyduka
(w jego oczach wniebowstąpienie).
Ziemia szeleści: Hospodi, pomiłuj!
Na straży chyży z bielonym sufitem
żerdziowy płot. W niej sinoniebieska
ściana nakrapiana liszajami tajemnic.
W świętych obrazach odbijają się
cienie gospodarzy. Krzątają się
po izbie, nieświadomi przemijania
i tego, że tęsknią za nieobecnym.
Świta, gdy miesiąc schodzi z Jasła.
Słychać żałosne nokturny lelków.
Starszy brat mgły siwobrewej, wicher,
wprawia w ruch wrota stodoły, a one
unoszą się jak drewniane skrzydła.
Dyduk widzi nie wiatr, ale archanioły.
W dłoniach trzymają złote renety.
Między aniołami siedzi Pantokrator,
obok stoją orędujący za grzesznych.
Ziemia unosi się. Wielka Deesis.
Hospodi pomiłuj, pomiłuj!
Nim przyjdą na wzgórze kolejni
turyści, spalona cerkiew uklęknie
przed ikonostasem nieba.
Mirom Hospodu pomolimsia.
Ziemia zastyga.