Czy „Różaniec” to jeszcze science fiction?
Rafał Kosik znany jest chyba najszerzej dzięki serii książek dla młodzieży Felix, Net i Nika, wydawanej przez jego wydawnictwo Powergraph. Jako pisarz gustujący w fantastyce naukowej nie stroni jednak od prozy dla dorosłych czytelników, o czym świadczą powieści (między innymi Kameleon, Mars) i zbiory opowiadań (na przykład Obywatel, który się zawiesił), które wyszły spod jego klawiatury i pióra wiecznego. O sympatii czytelników świadczy fakt, że za powieść Różaniec otrzymała Nagrodę Literacką Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Laureat skłania się w niej raczej do socjologicznego science fiction niż jego odmiany „hard”. Właściwie to nie dziwi: już w 2012 roku pisał w felietonie Czy SF jest jeszcze potrzebne o kryzysie członu „science”, który rozwinął się przez ostatnie sto lat tak bardzo, że wytłumaczenie mechanizmów działania współczesnej technologii zajmowałoby dziesięć stron i byłoby fascynujące dla garstki nerdów, a to spowodowałoby bardzo istotne zawężenie grupy odbiorców
Rafał Kosik pokazuje wizję bliżej nieokreślonej przyszłości, 90 lat po Przemianie. Tak nazywa się moment, w którym przestał istnieć świat znany nam z lekcji geografii; zamiast niego ludzie dostali większe miasta rozciągnięte i zwinięte w pierścienie, a te z kolei nanizane na nić grawitacyjną – tytułowy Różaniec. Układ ten przywodzi na myśl platformy poruszające się po linach niczym statki po prądach morskich, będące domami bohaterów innej powieści tego autora, Vertical
Mieszkańców od próżni kosmosu oddziela Bariera. Poczucie ziemskiej atmosfery imitują Niesłońce
Dla warszawiaków przyszłości niezwykle ważne jest bezpieczeństwo obywateli. By je zapewnić, naukowcy – jak twierdzą – napisali specjalny program g.A.I.a., będący de facto sztuczną inteligencją, która według własnego algorytmu stwierdza, jak duże są szanse na to, że dany człowiek będzie niebezpieczny dla innych. g.A.I.a. bierze pod uwagę trudne dzieciństwo (na przykład pochodzenie z rozbitej rodziny), przestrzeganie prawa, zachowania empatyczne (jak obrona słabszych), a swoje szacunki zamienia w prywatnej bazie danych na punkty PZ – Potencjalnych Zagrożeń. Kiedy PZ jakiegoś człowieka zbliża się do stu, następuje prowokacja, prowadząca do eliminacji – usunięcia potencjalnie niebezpiecznego obywatela z miasta. Niestety przeciwdziałać temu systemowi jest bardzo trudno, bowiem tylko jedna osoba potrafi poprawnie odczytywać te wartości. Jest nią nuzzler Harpad, główny bohater powieści.
Właściwie autor wykorzystuje go głównie do przedstawienia czytelnikowi innych mieszkańców Warszawy przyszłości i pokazania ich oczami wykreowanego przez siebie świata. Sam Harpad nie ma istotnego wpływu na otoczenie. Być może autor celowo pozbawił go znaczącej sprawczości, by ukazać niemoc w starciu z na pozór idealnym systemem, który ostatecznie przywodzi na myśl raczej dystopię.
Harpad starał się patrzeć na świat wyłącznie ze swojego punktu widzenia, altruizm, myślenie globalne i temu podobne wymysły lepszych czasów ograniczając do powstrzymywania się przed niepotrzebnym szkodzeniem innym. Starał się wybierać najprostsze rozwiązania, unikając daremnych rozważań i zapychania umysłu rzeczami, na które jednostka i tak nie ma wpływu
R. Kosik, Różaniec, Warszawa 2017, s. 70. [5].
W powieści pojawia się też dwóch starszych panów (zwracają się do siebie per „stary pryku” oraz „dziadzie”), Romuald Taliński i profesor Antoni Rozsmuda, którzy w celi więziennej debatują nad sensem istnienia g.A.I.a. Jeden z nich uczestniczył w projekcie Prometeusz, mającym opracować interfejs do odczytywania danych z bazy sztucznej inteligencji, co ona sama prawdopodobnie uznała za próbę ograniczenia, więc doprowadziła do eliminacji większości zespołu. Zastanawiają się nad tym, jakie g.A.I.a. powinna mieć uprawnienia, co jest moralnie lepsze – dobro jednostki czy społeczeństwa, czy jest w ogóle coś takiego, jak dobro społeczeństwa. Dywagacje sprowadzają się zatem do moralności karania za zbrodnie, których się nie popełniło, ale być może się popełni. Jest to całkowite zaprzeczenie starej zasadzie Lex retro non agit
Różaniec to opowieść o świecie, w którym decyzje o winie bądź jej braku rozstrzyga bardzo zaawansowana, ale jednak, maszyna. W efekcie zamiast przestać zajmować się tym, co jest moralne, a co nie (bo przecież stworzyliśmy system, który zrobi to za nas), inteligenci rozważają moralność oddawania sądów w ręce odhumanizowanej istoty. Niestety, nawet ona zdaje się wykształcić coś, w ludzkim rozumieniu, à la instynkt samozachowawczy. Rodzi to pytanie, czy w naszej rzeczywistości może w ogóle istnieć bezstronność i całkowicie neutralny punkt widzenia. Nawet jeśli, to przecież nie nadawałby się do oceny czynów ludzi, którzy świat widzą wyłącznie subiektywnie, a to właśnie im taki neutralny mechanizm miałby służyć.
Jeśli wszystko miałoby podlegać maksymalnej optymalizacji, to po co samoświadomi ludzie? Lepiej zamienić nas na maszyny. Nie, co ja gadam! Lepiej zlikwidować ludzkość, bo z twojego punktu widzenia nie zajmujemy się niczym, poza zwiększaniem entropii wszechświata. […] Ty chyba chciałbyś żyć w jakimś utopijnym socjalizmie, w społeczeństwie robotów!
Tamże. [8]
Rafał Kosik pokazuje również świat polityki przyszłości i zachowania jednostek w rozemocjonowanym tłumie. Co ciekawe, te dwa aspekty właściwie nie zaskakują, od dzisiejszego świata różnią się głównie powszechniejszą, znaną nam już technologią (więcej dronów, bieżący dostęp do kanału AV podczas konferencji prasowej, telebimy rozstawione przed ratuszem, relacjonujące debatę przedwyborczą). Korupcja, próby usunięcia w niebyt przeciwnika, szemrane interesy na boku, obiecywanie wyborcom rzeczy, które chcą usłyszeć, a nie tych, które powinny być wprowadzone w życie, szukanie haków na konkurencję – to wszystko obecne jest w polityce od dawna. Właściwie nawet publiczne (i nieprawdziwe) pomówienia o pedofilię czy narażenie zdrowia dziecka dla wzrostu poparcia nie musi już szokować. Psychologia tłumu natomiast (w tym wypadku demonstrującego swoje poglądy polityczne) zdaje się być wzorowana na obecnym stanie wiedzy w tym zakresie – wystarczy przypadkowa iskra, by emocje eksplodowały, a prawi obywatele zamienili się w niszczące wszystko na swojej drodze, bezmyślne zwierzęta
Taki obraz przyszłości proponuje autor w pierwszej części Różańca. Najważniejszym wątkiem z perspektywy science fiction zdaje się być system punktowania obywateli. W 2010 roku, kiedy na swoim blogu Rafał Kosik po raz pierwszy wspomniał o tej powieści
Niestety, rzeczywistość i tym razem dogoniła science fiction. Punktowanie ludzi stało się faktem w Chinach, gdzie obywatel z nieodpowiednią liczbą punktów lub „podejrzanymi” koneksjami ma utrudniony dostęp choćby do transportu publicznego. System został obliczony na zmuszenie Chińczyków do podporządkowania się komunistycznej, autorytarnej władzy. Pomysł hiperprewencji zapowiedziała bliższa geograficznie Francja, oficjalnie w celu kontroli potencjalnych zamachowców
Druga część powieści już jaśniej pokazuje pewne elementy państwa komunistycznego. Jednym z nich jest brak możliwości podróży poza granice pierścienia. Jacek Lipniarz, postać zasygnalizowana na poprzednim, a rozwijana na tym etapie opowieści, próbuje wszelkimi dostępnymi sposobami dostać się do Krakowa. W teorii nikt tego nie zabrania, powinny być jakieś promy międzypierścieniowe. W praktyce nie da się jednak znaleźć przewoźnika, a ludzie nie znają nikogo, kto wyjechał poza Warszawę. By zamaskować swoją porażkę, bohater stwierdza, że właściwie niczego mu nie brakuje, a w innych pierścieniach nie ma nic, czego nie miałby w swoim. „Wydałby tylko kupę kasy, a przecież równie dobrze może się napić na krakowskim Kazimierzu, co na warszawskiej Starówce”
Krok dalej idzie inna postać, bardziej refleksyjny radny Kruszewski:
Przez lata myślałem, że najgorsze kajdany, to te, których nie dostrzegamy. Ale myliłem się. Niewidzialne kajdany możemy w końcu dostrzec, ktoś bystrzejszy może nam je pokazać. Najgorsze są te kajdany, których nie wolno nam dostrzegać. Te, o których sama rozmowa jest zabroniona. Musimy udawać, że ich nie ma. Takich kajdan nikt nam nie pomoże dostrzec, bo my je widzimy, ale uznajemy je za zło konieczne, za coś, z czym nie da się walczyć. Czego sensu nie wolno nawet poddawać w wątpliwość
Tamże, s. 306. [15].
Drugim elementem kontroli obywateli jest regulacja dostępu do informacji i komunikacji. By zamaskować katastrofę w pierścieniu Monachium, urzędujący prezydent decyduje się na wyłączenie publicznych łączy w obawie, że informacja o śmierci 1,5 mln ludzi mogłaby wpłynąć na wynik zbliżających się wyborów. To rozwiązanie, choć w łagodnej wersji, przypomina ponownie model chiński, w którym władza odcięła obywateli od ogólnoświatowego Internetu, tworząc własną, „bezpieczną” Sieć
Różaniec podejmuje również temat wartości i moralności oraz to, jak bardzo są one relatywne. Bohaterowie rozważają sens istnienia jednostki w kontekście całego społeczeństwa. „Ludzie to komórki wielkiego organizmu, zwanego ludzkością. Nikt nie zauważy, jeśli zabraknie jednej. Komórki umierają tysiącami każdego dnia, a ich miejsce zastępują następne. Odwieczne koło życia”
Trzecia część Różańca jest powrotem do SF socjologicznego i ponownie kojarzy się ze współczesnymi Chinami. Autor rozwija wątek podziemnych fabryk znajdujących się kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią ziemi. W strefie tej, zwanej Międzypoziomie, mieszka, według różnych szacunków, 30–40 milionów osób, z czego niewielki procent stanowią ci, którzy na Górze ulegli eliminacji. Prawie wszyscy się tam urodzili i umrą, nie widząc nigdy nawet Niesłońca. Większość mieszkańców każdego dnia (cyklu), wołana przez Zew (wewnętrzny przymus pracy) idzie do pracy w fabryce, właściwie codziennie do innej. Tam wykonują mechanicznie pewne czynności specyficzne dla taśmy produkcyjnej – łączenie kilku elementów, pakowanie gotowych przedmiotów, oddzielanie ziaren od owoców (w fabryce kawy). Dzieci pracują przy przedmiotach, do których wytworzenia potrzeba małych palców.
Sam świat nie zachęca do osiedlania się tam na stałe. Panuje w nim wieczny półmrok, wszystko jest „szaro-rude, brudne, zakurzone […] [pachnie] mokrą szmatą, kurzem i smarem, jak w metrze”
Odgórnie człowiek pozbawiony jest w Międzypoziomiu tożsamości. Eliminowani zostają pozbawieni komunikatora, nie mają też prawa do własności (kombinezony pozbawione są kieszeni, by użytkownik mógł je dowolnie zagospodarować). Wszelkie elementy ozdobne, lepsze jedzenie czy kosmetyki zdobywane są w drugim obiegu, gdzie trafiają „podfancone” wcześniej z fabryk.
Przedstawiony w tej części świat można rozpatrywać na trzech płaszczyznach. Pierwszą jest bieda, mieszkanie w slumsach i przymusowa praca w fabrykach, również dzieci. Od dłuższego czasu w świadomości społecznej funkcjonuje wiedza o tym, co oznacza napis „made in China/Turkey/Taiwan” na metce ubrania, czy wytłoczony na dowolnym innym produkcie
Drugą jest przymus pracy – pracoholizm. „Zew to paskudne uczucie. Duszność, stany lękowe, klaustrofobia we wnętrzach i agorafobia na zewnątrz. W Zewie było wszystko, cały arsenał strachów, który znikał, jeśli tylko podążało się za nim posłusznie. Kraty nie stanowiły żadnej wymówki”
Trzecim sposobem, w jaki można odczytywać Różaniec, jest wspomniany pryzmat PRL. Tę interpretację podsuwa nijakość życia zapewnianą w Międzypoziomiu przez system – to, co wartościowe, funkcjonuje w drugim obiegu. Obraz Pierścienia narysowany trzysta lat wcześniej przez dziecko musi być co kilka lat przerysowywany i szczególnie chroniony, jako dowód, że Przemiana miała miejsce znacznie wcześniej niż 90 lat wstecz. W rzeczywistej Polsce gospodarka centralnie planowana w teorii zapewniała pewne dobra, jednak nierzadko bez możliwości ich wyboru i przy założeniu, że obywatele ustawią się o czwartej nad ranem w kolejce po ich zakup. W uproszczeniu, dostęp do innych dóbr był albo nieformalny (głównie w przypadku antykomunistycznej sztuki), albo przez Pewex.
Czytelnik dowiaduje się też, że ludzie są nosicielami nanoID – nanorobotów, krążących w żyłach każdego mieszkańca Pierścienia, które zbierają i przekazują dane dotyczące konkretnego człowieka do bazy danych g.A.I.a. Pośredniczą w płatnościach, umożliwiają identyfikację, a nawet przechodzenie przez automatycznie otwierane drzwi. Niestety, zapisują też lokalizację właściciela, dzięki czemu Eliminacja może bez trudu takiego delikwenta znaleźć. NanoID to też pytanie o tożsamość i funkcjonowanie w społeczeństwie – bez nano jest się w Pierścieniu niewidocznym. NanoID ma zdolność reprodukcji, więc nie można go odfiltrować z krwi, nawet gdyby się chciało. W części trzeciej książki otrzymujemy informację, że można zastąpić je nanoB, które sprawia, że człowiek wprawdzie nie choruje (nie może też umrzeć ze starości), ale jest inną formą kontroli (na przykład reguluje Zew). Oba rodzaje nano służą tak naprawdę do kodowania ludzi, by robili to, czego system od nich oczekuje – modyfikują pamięć, manipulują wspomnieniami, zacierają świadomość. Ostatecznie każdy przejaw indywidualizmu, również bunt, są tylko pozorne – każdy element świata został dokładnie zaplanowany, co do jednego, zdawać by się mogło, przypadkowego zadrapania.
Funkcjonowanie Pierścienia jest ostatecznie ukazane jako cel sam w sobie. g.A.I.a. jako taka nie istnieje, a jeśli już, to w każdym człowieku, rozproszona w krwioobiegu.
Wszystko dzieje się w głowie. W waszych głowach! g.A.I.a. krąży w waszych żyłach, głupcy! Cała ta totalna i opresyjna hiperprewencja siedzi w was samych i nigdzie indziej. To wirus, który wrósł w wasze ciała i umysły. Już się jej nie pozbędziecie. Nie pomogą żadne dializy, żadne trutki, żadne kodowania
Tamże, s. 500. [21].
Science fiction jako gatunek daje wiele możliwości – nie tylko opisywania podróży międzygalaktycznych, ale też pokazywania w krzywym zwierciadle rzeczywistości takiej, jaką jest lub może być. Jeśli miałabym wyeksplikować jakiś ogólny wniosek po lekturze Różańca, to byłaby to zachęta do krytycznego patrzenia na siebie i swoje otoczenie. Nieustanne zadawanie pytań: Czy jestem wolny? Czy to, co robię jest w zgodzie ze mną? Czy znam siebie, wiem, co stanowi o mojej tożsamości? Choć Rafał Kosik kreśli tu wizję dość mroczną i pesymistyczną, być może poszukiwanie prawdziwego siebie pozwoli nie dopuścić do spełnienia się czarnego scenariusza z Różańca.