dom wschodzącego słońca
bracie, jeżeli masz przy sobie kartę powołania, to podrzyj ją i wyrzuć z pociągu na zachodnie
wybrzeże. wojsko cię nie nauczy uprawiania kwiatów w lufie karabinu, wielkiej jak ten świat.
mieliśmy lato miłości dla ubogich, a kilka pirackich płyt janis joplin przegrywałem za rogiem.
nigdy nie byłem w kalifornii, ale też pamiętam nagą kąpiel w jeziorze, taniec z różą w zębach.
jeśli widziałeś mnie tamtego lata, wiesz, że patrzyłem prosto w słońce szesnastoletnim okiem.
muzyka była bogiem, cortazara nosiło się w plecaku, a ciała dziewcząt smakowały jak ciastka
w parku za żwirownią. od sld woleliśmy lsd i włosy snuły się po plecach jak długie opowieści
przy ognisku. bohaterem pierwszoplanowym musicalu hair był jezus chrystus – ten włóczęga.
kiedy piję poranną kawę, widzę to samo słońce, które świeci od wschodu.