EfeDycea wspomina włosy, jakie zapamiętała, licząc ofiary, wynosząc się z miejsca, zamiast nie płonąć
Fragment cyklu Pieśń płytsza. wstęp do teorii uprawiania ciała (paść w zegarku słowa bez uszkodzeń błony)
ogłosiły się włosy, same. zaplątano w nie żar i powagę symetrii: końcówki myśli.
które doznanie jest wspólne i która to bryła? na zewnątrz splątanie, w środku pod_
stawianie na jeden obraz wyciśnięty bez światłomierza. w bramie krzepnie odbitka.
kto miga, a kto uwolnił migawkę? zamiast – to dobry wyraz, by go powielać – obijać.
pałką spękaną (od nagłych oziębień, od zanurzania w bezruch, rozlewaną w kształty)
rozłupać ziemię, rozdrażnić groby, rozpalić. jej zapis zamiast wypisu. słup będący pod_
słowem, po_d_wrotem, naddatkiem skóry uprawianej na języku, rozpasanej nad wyraz
i schnącej. później pomyśli się o przeszczepie rozkazu w pamięć (ale jak wedle zalotów
zmierzyć twą krawędź?). wszędzie reszta tamtego ciała, wszędzie ciało reszty tego, co bez
reszty z martwych wstaje ust (wargi dostarczono i dotarto po tym, jak znaleziono papier).
kto mówi? całe światło włosów zredukowano podczas przechodzenia przez jedyny park
maszyn – składam się, składam, ze słów się składam, słowa odkładam – kim są papieże?
zanim mowa z nieznanych ułoży się cyfr? kto mówi o kim i dlaczego się staje, stacja pięt_
nasta/wiana w epoce trwania żywych i martwych oblicz? obliczam zatem każde cmoknięcie
ascety, odstraszające zwierzę – odtwarzające z pamięci. przez siły nagle urwane z natarcia.
kim jest natychmiast? piechota tkaniny, wyrwana epoce, w celu zgładzenia ogrodu pod
glebą, jest zresztą sławą i skalą domysłu. domyka się kwadrat w rozprzestrzenianiu samo_
istności drżenia. nadpalona ściana dymi się z głowy – chłodnej zerami i zer wygaszaniem.