05.01.2021

Głośna jutrznia 

Najpierw znika letni firmament 
cicho bezszelestnie. Ostatni czarter 
mija Kasjopeę. Na nieboskłonie blednie 
umowny gwiazdozbiór. 

 

Ginący mrok wyznacza trasę ucieczki.  
Predator-jeż zapadł w gęstwie nawłoci  
cienie rozpełzły się po kątach. 

 

W bezkres nocy zewsząd wlewa się 
nieuchronny przedświt. Opary ponad wilgotnym 
trawnikiem. Odwieczny jaśmin atakuje nozdrza 
lilie zdają się konkurować z pachnidłem 
od Laury Biagiotti. 

 

Z bezczasu wyrywa mnie poszczekiwanie 
psów. Narasta ptasi rwetes. Poranne wrzenie 
świata hałaśliwa jutrznia.  

 

Między forsycją a winogradem na północnym 
wschodzie – jak Bóg przykazał – różowieją zorze. 

 

Dzień któremu patronuje Jan Chrzciciel
budzi się do życia. Zmysłowe ognie Kupały 
dawno już pogasły. Magia zaprzeszłych chuci 
nie ma mocy sprawczej. 

 

Owszem, w czerwcu najpiękniej w ogrodzie 
Ludwiki. Starodawne zaklęcia wprawiają w sentyment: 
zwierz w kniei dotkliwa światłość nad archipelagiem  
lecz mimo ludzkich starań paproć nie rozkwitnie. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Waldemar Żyszkiewicz, Głośna jutrznia , Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...