Jak mi przykro niestety zgubiłem telefon
Formy organizacyjne spotkań autorskich ciągle nie nadążają za produkcją wierszy
Jeden liryk przychodzi spóźnia się i chrząka Aktorowi
na ucho mówi pożycz Głosu nie moduluje Czyta jak popadło Śpiącym
wmawia anemię intelekt klakierom Myśli kiedy skończy
Kiedy zamienimy rękawiczki czy słowa z wielbicielką wrażeń
O z tą panią siedzącą na ukos behid gale-force wind
Dlatego nigdy nie odbywam spotkań
Bo przychodzą czwórkami szesnastkami w szyku w ścisku
swoich problemów których nie załatwię
Musiałbym się z każdym spotykać oddzielnie
Nie znam takiego rogu i takiej kawiarni
Nie znam tylu kelnerów którzy by przynieśli
homary zimne dnia flaki czy kieliszki
Nie znam takiego klubu z tyloma lampami
A ile to kosztuje Spotykać się z każdym
Zapytajcie lekarzy adwokatów księży
Gdybyśmy mogli spotkać się oddzielnie
Gdybym nie mógł podzielić na każdego z was
Może takie spotkane miałoby swój sens
A tak Z całą szesnastką Czy z dwoma mędrkami
o których z góry wiadomo co przypną
czym się pochwalą przed moimi gośćmi
Czasem za bardzo jestem gadatliwy
Niekiedy znów trenuję milczenie uparcie
Nie nadają się do żadnych kółek klubów trybów
pytań uzgodnionych z nauczycielami
Dlatego nigdy nie odbywam spotkań
Dlatego mam przyjaciół w żłobkach i przedszkolach
A jeszcze paru na uniwersytecie na przystani kajakowej
w kwiaciarni w smażalni ryb na wsi w nowym jorku
nawet w caracas i wenecji
A kiedy ich tracę myślę że się spotkamy
że znów będziemy zjeżdżać na tyłkach po lodzie
i czytać wiersze