Jutro idę do szkoły
Przez ten rok wiele się działo,
dom zmalał do stosu gruzu
i zaraz ojca na zawsze nie stało…
Towarowy wagon pełen smrodu, głodu i pragnienia
zawiózł mnie za druty gdzie trwoga
trwała i trwała nim zawiał wiatr swobody.
I wreszcie wolny idę przez spalony las
a za nim burza bzu kwitnącego wita nas
w milczeniu opuszczonej wsi
ale w kącie pokoju żółci się bluza
która zastąpiła mi obozowy łach.
Piękna bluza, mięciutka,
guziki przy niej prawie kościane
i zaraz myśl przychodzi, że wczoraj pewnie
cisnął ją w ucieczce taki jak ja,
ale nie obozowym numerem naznaczony
tylko opaską z połamanym krzyżem swastyki
chłopak z Hitlerjugend.
To było tak niedawno, na wiosnę
a teraz złocista jesień w okno zagląda
i jutro pójdę do szkoły.
Starzy mówią, że to szkoła dobra
z tradycjami, ho ho, Batory, elita!
A ja widziałem tam wczoraj
kikuty spalonych ścian
i ledwie parę szyb w oknach lśniło.
Taka jest ta moja dobra szkoła.
Jeszcze w zimie, w Auschwitz, patrzyłem
jak w palcach więźnia migocze igła
mocując na kurtce równiutkimi krzyżykami
czerwony winkiel z literą „P” i obozowy numer.
A teraz… wygładzam rękaw żółtej bluzy
i przykładam na nim
niebieską tarczę z cyfrą „1”
i spróbuję ją przyszyć, bo ta bluza
chłopaka z Hitlerjugend z podberlińskiej wsi,
będzie od jutra szkolnym mundurem
chłopaka z gimnazjum Batorego
w Warszawie, we wrześniu 1945 roku.