*** [Mgła budowała piramidy w powietrzu…]
Mgła budowała piramidy w powietrzu. Bulwiaste
Cumulusy odpływały na zachód. Stały sosny z wilgotną
Korą. Niebo było lustrem które odbijało czas
Szedłem bardzo wolno wzdłuż linii sierocińca
Nad zatoką cmentarzysko zatopionych statków
Pamiętam że mgła wracała każdego roku oblepiała
Twarze chłopców ustawionych w szeregu. Kościół
Z wysoką wieżą poszerzał przestrzeń rosły łuny
Dalekiego śpiewu. W listopadzie bywały rekolekcje
Ksiądz odprowadzał nas do drogi kamienistą ścieżką
Kiedy zmarł był jak Ikar który opuścił Dedala
Inni wprowadzali zamęt w naszym życiu ale przygasł
W końcu jak „wiara w dobrego Boga, który stwarza
i zabija, zapala i niszczy każde światło
i każde pożądanie, na pięknych twarzach
pisze długie listy stalówką lat,
kusi Abrahama, wznosi wieże Rzymu
i baraki Oświęcimia, śpiewa kołysanki
nad brzegami milczących rzek”
Widziałem jak szły korytarzem pomiędzy barakami piękne
Jasnowłose kruczoczarne (jak biało-czarne plamy tałesu)
Od grubych ceglanych murów płynął chłód
Otwierały przepaść rozsuwając nagie ramiona
Pachnące i wiotkie jak bierwiona traw
Tylko noce miały zawsze czarne brzegi