01.06.2021

na śmierć matki… 

Mojej Matce (30.11.2012)

umiera wolno, nieustannie…
                            upływa jak kapiąca woda
                             zmniejsza się, kurczy i zanika
                            co dzień jej mniej i mniej zostaje …
patrzę na palców suche kraby
                             co  frędzle chustki zaplatają
                             tajemne węzły, święte kipu …
                             ściskają burtę mojej ręki
jestem jej łodzią ratunkową…
                             mój oddech włosy jej rozwiewa
                             cienką, srebrzystą nić pajęczą
                             na bledziuteńkiej skórze głowy
uczę ją chodzić…
                             pochylona, ostrożnie drobi chwiejne kroki
                             na skraj przepaści ją prowadzę
                             ona nic nie wie…
                             …ja już wiem  
i nic z dzieciństwa nie zostało…
                              ciemna dolina zapomnienia
                              furkocze chustka w białe grochy
                              pochylam głowę, spuszczam wzrok
                              by nie widziała jak się boję 
teraz umieram… razem z nią

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Ewa Zelenay, na śmierć matki… , Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...