10.06.2021

Niektóre słowa na pewno wstaną z kolan…

„Niektóre słowa na pewno wstaną z kolan…” –powtórzmy za Krzysztofem Lisowskim, bo nie wszystkie przecież, jak wie autor i jego czytelnicy. Bo takie jest prawo sylwy, poetyckiego raptularza, nieplewionego ogrodu, brulionu, tolerującego rozmaite treści, formy, zapisy obserwacji, refleksje, cytaty, zdarzenia. U Glogera czytamy, że „[…] gdzie umiano pisać, a zwłaszcza po dworach wiejskich, posiadano księgę z czystego papieru, rodzaj pamiętnika, do którego wciągano […]”. Ten typ książki, który prezentuje Krzysztof Lisowski – Wiersze i między wierszamiK. Lisowski, Wiersze i między wierszami, Sopot 2009.[1], ma swoje oczywiste korzenie po Grekach i Rzymianach, także i w naszej literaturze. Dość wspomnieć foliały z Biblioteki Załuskich, krakowski Rękopis misjonarski, Vorago rerum Krzysztofa Żery. Także i we współczesnym piśmiennictwie nietrudno wymienić i bliskie sylwie książki, między innymi Anny Świrszczyńskiej, Czesława Miłosza, Tadeusza Różewicza…

Gdy czytam nową książkę Krzysztofa Lisowskiego, wracam do pierwszych publikacji twórcy i znajduję teksty, pod którymi, być może, nie chciałby już się podpisać – mroczne, katastroficzne, upatrujące wolność „w upodleniu / kiedy już nie masz wyboru”. Piotr Kuncewicz w Agonii i nadzieiP. Kuncewicz, Agonia i nadzieja, Warszawa 1993.[2]przytacza wiersz naszego autora, twórcy już ukształtowanego, bo po swej ósmej książce:

jeżeli dzień minął
co po nas zostało
szczypta soli makowa główka w dłoni dziecka
widelec wbity w rozbiegane mięsa
tam urwane rozmowy
małych badaczy ziemi
[…]
jeżeli dzień minął
najgorsze minęło
jeżeli dzień minął
przed nami najgorsze

W sposób bardziej złożony widzą młodego Krzysztofa Lisowskiego Przemysław Czapliński i Piotr ŚliwińskiP. Czapliński, P. Śliwiński, Literatura polska 1976-1998, Kraków 1999.[3]. Przyszły autor książki Wiersze i między wierszami mógłby być z „nowych roczników”, zwanych też „Nową Prywatnością”, zbyt spóźnionym, by uczestniczyć w ruchu Nowej Fali. Z pokolenia oskarżonego o konformizm, brak dziejowego – określającego przeżycia społecznego, pokolenia pisarzy, którzy „wybrali autobiografizm, liryczną wiwisekcję psychiki i nastroju, nieustanny przegląd swej duchowej «garderoby». Należeli do nich, zdaniem autorów opracowania: Wojciech Gawłowski, Roman Chojnacki, Sergiusz Sterna-Wachowiak, Tomasz Jastrun, Andrzej Kaliszewski, Antoni Pawlak, Jan Krzysztof Adamkiewicz, Jan Polkowski, Aleksander Jurewicz, Bronisław Maj i inni. Poznańscy profesorowie, autorzy wzmiankowanego wyżej przewodnika po literaturze współczesnej, przytaczają też pouczenie Stefana Chwina adresowane do „nowych roczników”S. Rosiek, Bez autorytetu, Gdańsk 1981.[4]:

Urazy i niechęci środowiskowe zatruwały obieg idei. Tymczasem należało się spierać o nową wizję życia, o nowy, wykraczający daleko poza granice aktualnego obyczaju obszar penetracji życia wewnętrznego, o nową diagnozę cywilizacyjnych zagrożeń, jakie towarzyszą formowaniu się biografii wewnętrznej w społeczeństwach nowoczesnych”.

Jak przedstawia się po latach twórczość współczesnych „nowych”, w tym i Krzysztofa Lisowskiego, w świetle tak sformułowanej reprymendy? Autor omawianej poniżej książki jest pisarzem trwale i głęboko zaznaczonym w obrazie naszej współczesnej literatury. Sięgają po niego chętnie czytelnicy i krytycy. Wydał ponad dwadzieścia pozycji, w tym książki dla dzieci, tomy wierszy, haiku, prozy, eseje. Chętnie porusza się na granicy gatunku literackiego, zapewniając sobie swobodę i wdzięczność czytelnika. Tak jest w Niewiedzy, Budziku Platona (2007) oraz innych wcześniejszych publikacjach tego pisarza – między innymi w 33 zapewnieniach o miłości do świata” (1999). Ale idźmy do Wierszy i między wierszami – tomiku poetyckiego będącego przedmiotem niniejszego omówienia. Autor w biogramie określa się jako piewca niekonieczności, a wśród not Między wierszami próbuje ustalić, co winien zawierać Traktat o niekonieczności otóż:

[…] powinien zawierać następujące rozważania na temat tej płodnej poznawczo postawy filozoficznej wobec świata:
milczenie
niemówienie, jeśli nie ma wyższej potrzeby, - uczenie się sztuki obserwacji: umiejętności odróżniania tego, co przelotne od tego, co nieprzemijające, - zdrowa, rozsądna prywatność, - asertywność codzienna (nieuczestniczenie w spiskach dziejowych), - mężny sprzeciw wobec tego, co brudzi ręce, myśli, uczucia,- kompetencja i działanie główne w jej obszarze, - umiejętność samoograniczenia się”K. Lisowski, Wiersze i między…[5].

Słowniki filozofii nie znają terminu „niekonieczność”. Julia Didier w swym kompendium objaśnia „konieczne” jako to, co przeciwstawia się temu, „co problematyczne, lecz również temu, co po prostu istnieje… […] Konieczność moralna jest zatem powinnością przedłożoną naszej wolności…”. Swobodnie, postulatywnie, nieostro sformułowana przez Krzysztofa Lisowskiego postawa „niekonieczności” (jak wektor, przeczucie, pole grawitacyjne) pozwala nam na znaczną swobodę ruchu, myśli i formy wypowiedzi. Jak w tradycji „naga dusza” albo „czysta forma”. A może (jak podejrzewam) nie zawsze serio autor zatrudnia nas realizacjami swej doktryny? Manifestacyjnie zaznaczony motyw niekonieczności znajdujemy w kilku tekstach omawianej tu książki (w roli podobnej jak pojęcie „niewiedza” w zbiorze pod takim właśnie tytułem). Kamyk z wiersza rozpoczynającego książkę odnajdujemy nagle, w kosmicznym wymiarze, w zapiskach oznaczonychTamże.[6]: „Kiedy przywiozłem mu kamień znad południowego morza, zapytał: czy nie boję się tego, że zabierając stamtąd kamień, naruszyłem porządek Wszechświata?”. Z kolei w Między wierszami czytamy: „Bergman w „Rozmowach” mówi, że trzeba być niekonsekwentnym. To praktykowanie innego aspektu niekonieczności”Tamże.[7]. Aby poznać świat i ludzi, by się porozumieć, nie trzeba wcale znać obcych języków, jak Herodot, który „[…] nie znał bowiem żadnego języka obcego, a mimo to […]”Tamże.[8]. Jak Herbertowski „posłany” czy „przeznaczony”, człowiek winien głosić i praktykować „dobrą nowinę niekonieczności”(Środa, w lipcu 2008). Z przytoczeń wynikałoby, że autor proponuje nam świat i człowieka bez granic, bez ograniczeń. Prowadzi go swoisty hedonizm, agnostycyzm, niepojęta wielowymiarowość i ponadczasowość. Próby ujęcia, zdefiniowania, ujmują urody i mądrości tym tekstom. Autorska postawa nacechowana negatywną reakcją na oświeceniowy, kartezjański racjonalizm i pragmatyzm prowadzi do podważenia wiary w postęp i instrumentalnego traktowania ludzi. Nie brak w książce innych odniesień. Wszak na stronie pierwszej okładki wita nas podniesioną trąbą posążek białego słonia – symbolu Buddy.

Bezbronny zachwyt i zachłyśnięcie chwilą, pięknem tego świata – mimo wszystko pulsują w wierszach Krzysztofa Lisowskiego: „Jakże nie kochać gazeli / Która biegnie przez stepy tego miasta / Jakby rozgarniała radosne welony / Porannej mgły” – czytamy w Dziewczynie czerwca. Nawet przemijanie, śmierć nie mogą zabić chwili, która trwa, bo jest piękna, jak w wierszu Promy na greckich wodach:

woziły nasze dusze po jedwabnych łąkach
szczęśliwe kapelusze po Morzu Jońskim
moje lotne sandały
jasne koleiny
zarastały kroplami
i znów nikogo nie było

Bo nieśmiertelne są powroty oddechów, szlachetne czyny i dzieła człowieka, wracają, krążą. Obłok z Siódmej pieczęci Ingmara Bergmana „przepływa niebem w 1956 roku. Żyje do dziś i żyć dalej będzie”. Może jest to ta sama chmura, którą zapisał Horacy: „Eheu fugaces, Postume, Postume, labuntur anni […]”, a potem Czesław Miłosz w porażającym wierszu o obłokach?

Już w tytułach książek i utworów Krzysztofa Lisowskiego w znaczący sposób odczytujemy jego związek z kulturą antyku, Grecji. Ważne pojęcie Anaksymandra z Miletu – apeiron (bezgraniczny, nieskończony) wielokrotnie pojawi się w tej twórczości. Mówi o pramaterii wiecznej, bezkształtnej, będącej elementarnym tworzywem przyrody. Wiersz pod tytułem Pewien Ateńczyk prowokuje: „W poniedziałek 21 maja 2007, / Jestem Grekiem. / Rano przypłynąłem do Pireusu / Promem z Eginy.” Gdzie indziej czytamy równie wyraziste przytoczenie z Borgesa: „Wszyscy jesteśmy Grekami na wygnaniu”. W „Labiryntach”Ariadna wysyła maile, wędrujemy korytarzami, ale labirynt jest pusty. Zamiast Minotaura spotykamy własną twarz w lustrze. Podróż jak przez symboliczny labirynt, zaznaczony w posadzkach romańskich katedr, które u końca wędrówki (na kolanach) prowadziły pielgrzyma do tafli lustra. Słuchamy nuty Homerowego morza ciemnego jak wino, Hekate trzyma na łonie delfina. Tu, w greckim antyku znajdziemy też argument, który utwierdza nas w przekonaniu, że warto tworzyć, pisać, liczyć, utrwalać (Myśli o Wyspie):

Odczytanie pisma linearnego B pokazuje, jak bardzo cenimy, przywiązujemy się do rzeczy. Ludzie i ich namiętności obracają się w proch i wiatr, a miecze, lejce, zepsute koła do rydwanów, choć podlegają przemianie, policzone trwają znacznie dłużej…

Przytoczenia, cytaty można by mnożyć wielokrotnie, skoro autor mówi pojęciami, słowami, krajobrazami Grecji. Nie pierwszy i zapewne – nieostatni (zapowiada w biogramie książkę o Grecji). Siła Krzysztofa Lisowskiego bierze się z żarliwości, wiary i przekonania o tym, że można, że warto wrócić do ojczyzny naszej europejskiej kultury, do Śródziemnomorza. Jest w tych poetyckich narracjach temperatura i coś (trudno określić), co przyciąga czytelnika i prowadzi go wśród oliwek, grobowców… Chce się iść. Cóż, tajemnica ręki, osobowość… i warto dać się jej prowadzić, także przez naszą internetową wioskę i pop-rzeczywistość. Nie wszystkich antyk „zachwyca”. Andrzej Stasiuk w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”Zob. „Rzeczpospolita” 2009, nr 224.[9] deklaruje:

Po prostu, gdy staję twarzą na Wschód, czuję, że nie jestem reprezentantem kultury śródziemnomorskiej, ale zwykłym kundlem, mieszańcem. Pojechałem kiedyś do Włoch. Kapitalny kraj, co chwila zabytek. Toskania – cud absolutny. Kultura, cywilizacja, przyroda – wszystko to się na siebie nakłada. Nic, tylko uklęknąć i się przeżegnać. Potem wróciłem i tyle. Toskania nigdy mi się nie śniła. A rosyjski step – tak. Tam nie ma zabytków, jest tylko falująca trawa, która się ciągnie przez 2 tysiące kilometrów.

Smakosza szukającego poetyckich łamańców, rebusów książka Krzysztofa Lisowskiego może przyprawić o odruch zadziwienia, zaskoczenia. Oto autor waży się na przekaz „wprost”, często niezmetaforyzowany, zestawia „po prostu” obrazy, zdarzenia, dzieje ludzi. Opowiada rzeczy, o których niby dobrze wiemy, „z ust nam wyjęte”, ryzykuje posądzenie o oczywistość, stąpa po ostrzu brzytwy. Jakby znów chciał dać rzeczy – słowo. Czytamy w 33 zapewnieniach o miłości do świata: „Literaturę piękną czytało się z podziwem i wiarą. Słowa miały moc […] kwestie wypowiadane przez bohaterów – znaczące na zawsze, jedyne. Jak przysięga na wierność w dniu klęski. […] Rzeczy przylegały do słów, a słowa do rzeczy”K. Lisowski, 33 zapewnienia o miłości do świata, Kraków 1999.[10].Ujmuje nas autor zdolnością afirmowania świata i ciągle nowymi próbami samookreślenia, wyłamywania się z rubryk, w które wpisali go krytycy. Mając świadomość rezonansu czytelniczego i oka krytyków na swym piórze, próbuje ucieczki. Z sarkazmem mówi o „wszystkich pozorach sukcesu” i swym zamiarze: „[…] odwrócić się od centralnych wydawców w kierunku innych miejsc i własnej wolności. Dobra niekonieczność. Pegaz, który nie stoi w niczyjej stajni”. Bo – jak cytuje rozmówcę: „Czytamy cię z przyjemnością – mówi E. – Zasługujesz na skandal!”K. Lisowski, Wiersze…[11].Gdzie indziej relacja ze snu, w którym: „Nad ranem śniło mi się, że studiuję pisma Norwida. Znalazłem w nich sformułowanie «niektóre popierdalia» określające sprawy mało znaczące”.

Mimo pewnej łatwości tekstu, czytając Wiersze i między wierszami, mamy świadomość istnienia podskórnej narracji, która jak rzeka podziemna, gdzieś tam płynie głęboko i niesie ze sobą tajemny rodzaj wiedzy, słów, które dopowiedzieć ma nasz empiryczny, zdroworozsądkowy obraz świata, swoją tajemną, ciemną mową. „Chodzi o świat i zaświat” – zdiagnozuje krytyk (Jakub Winiarski na swej stronie internetowej). „Piotr nazwał to, co tu piszę: poematem z długą przeszłością”. Przekornie chciałoby się (poprawiając ostatni z wyrazów) oczywiście napisać „z przeszłością”. Charakterystyczne jest dla tego pisarstwa ustawiczne przekraczanie, zadziwienie. W Malachitowej grocie „spędziliśmy całą antygodzinę / grawitacja przestała działać […] oddychaliśmy prapowietrzem”. Pojawia się przedświat świata, wszystko jest „między było i będzie”, pierwszy oddech i pytanie: „Gdzie góra a gdzie dół”? Gdzie indziej myli się wczoraj i jutro, odzywa się nagle samotna, zagubiona w kącie altówka. Bo „świata jest za dużo”.Cóż więc pozostaje człowiekowi? Chodzić z otwartymi w zdziwieniu ustami, wznosić okrzyki podziwu i w miarę możności zapisywać Boże mirabilia. Bo próżne są nasze usiłowania, próby zrozumienia. Na zdjęciach jawi się coś, co jest „znacznie ważniejsze”, czego przedtem nie dostrzegało się, a „Poezja wynika także z prostych błędów i przejęzyczeń – na przykład: spał dziś śnieg”Tamże.[12]. Autor obdarza czytelnika znakami swoistego, poetyckiego agnostycyzmu, gdy Między wierszami pisze: „Język przedmiotów nazywamy często bałaganem”. Jako jeden ze skazanych na mówienie i pisanie, nie oprze się przecież urokowi cytatu: „Podwody stały przy kuźni o wiorstę od dworu”. W jednej informacji zapisany cały porządek świata.” Chociaż, jak czytamy kilka stron dalej, w Wizycie:„ale przecież nie można przewidzieć / całego „później” / i wszystkich skutków / naszych transmutacji”. Krzysztof Lisowski prowokuje nas „łatwymi” i „prostymi” zdaniami o naturze człowieka i świata, jakby chciał wywołać, wyznaczyć jeszcze raz na nowo granice między dobrem a złem, tu czarne – tu białe, tak – nie… Jakby chciał dać czytelnikowi odwagę, przydać mu człowieczeństwa i prawa do mówienia o rzeczach pierwszych. Michel de Montaigne w trzecim tomie Prób pisze: „Więcej jest roboty z tym, aby interpretować interpretacje niż samą rzecz; więcej książek o książkach niż o innych przedmiotach. Nic nie robimy, jeno glosujemy się wzajem”M. de Montaigne, Próby, tłum. T. Boy-Żeleński, Warszawa 1957.[13].

Krytycy chętnie sytuują twórczość autora Wierszy i między wierszami między pisarstwem Czesława Miłosza, Tadeusza Różewicza i Zbigniewa Herberta. Chętnie powtarza się, publikuje wiersz pod tytułem Szaman poświęcony Czesławowi Miłoszowi. Ale takie sytuowanie Krzysztofa Lisowskiego niewiele mówi o jego obrazie człowieka i świata. Między tymi nazwiskami można zapisać co drugiego pisarza w tym kraju. Może właśnie wyżej nakreślone, odważne, wprost zadawane pytania wyróżniają twórczość krakowskiego pisarza? Swoista praktyka niewiedzy i niekonieczności… Tak więc „świata jest za dużo” i „tyle spraw dzieje się dla nikogo”. Co więc znajduje się za drzwiami naszej percepcji? Poeta odpowiada: „Osiągnął wiek, kiedy wydaje mu się, że przeżywa rzeczy prawdziwe.”zapisie siódmym czytamy cytat z Ciorana: „Między istnieniem a nieistnieniem nie ma żadnej różnicy, jeśli się obu stanów zaznaje z jednakową intensywnością”. Z tak nakreślonego dna epistemologii Krzysztof Lisowski woła do nas: „Staraj się zrozumieć to dziś, zanim demony przystąpią do ciebie” i niech się to stanie, zanim poczujemy na plecach oddech „paszczy błotnych bestii” – grobówK. Lisowski, Listopad 2006 [w:] Wiersze…[14]. Książkę zamyka piękny, pełen ludzkiej nadziei wiersz Na koniec dnia i roku:

Niektóre słowa na pewno
Wstaną z kolan
Persefono
kiedy połączą się znowu
Przyczyna ze skutkiem
Źródło i ujście

Bo, mimo wszystko, twórczość Krzysztofa Lisowskiego przywraca nadzieję. Pisząc posłowie do Żelaznej rosy Wojciecha KawińskiegoK. Lisowski, Posłowie [w:] W. Kawiński, Żelazna rosa, Kraków 1995.[15], nasz autor określa naczelny motyw książki jako „pisanie – akt twórczy – Byt, zasadę porządkującą świat poety, jej ocalający, optymistyczny jednak wymiar”. Te słowa mógłby, w całej ich pełni, odnieść i do siebie. Trudno o celniejszy autokomentarz. Nie każdego twórcę stać na „ocalającą” postawę wobec bliźniego. W publikowanej w „Rzeczpospolitej” rozmowie Teresy Błońskiej ze Sławomirem Mrożkiem rozmówczyni mówi: „Żyjesz z dzieła zniszczenia, ale poza tym dziełem czujesz pustkę, niszczysz formy, a poza nimi widzisz Nic, Instynkty, Złe, Nicość”. W końcu wprost pyta, czy dramaturg rozumie otaczający świat. „Nie rozumiem – odpowiada. – Ale czy warto się starać, by go zrozumieć? – Ja się nie staram. Ale w ogóle to nie warto”. Może tak jest łatwiej? Wacław Tkaczuk w cosobotniej audycji Wiersze z gazet i czasopismRozmowa T. Błońskiej ze S. Mrożkiem, Drugi Program Polskiego Radia [14.10.2009].[16] zestawił wiersze Krzysztofa Lisowskiego z opublikowanymi przez Krzysztofa Kuczkowskiego tekstami młodego twórcy – Mariusza Więcka. Trudno o większy kontrast.

Jednym z ważnych motywów jest dla autora omawianej książki także tradycja rodzinna, poczucie ciągłości pokoleń, genetycznej kontynuacji, kolejnego wcielenia. I tu znów dar – otwarcie się ku czytelnikowi, na czwartej stronie okładki publikacji znajduje się zdjęcie, a na nim pradziadek, dziadek oraz autor książki z domalowanym wąsem, po to, by upodobnił się do przodków. Niby szczegół edytorski, marketingowy… Ale nie, zdjęcie komentuje, pogłębia wiersz Paradoksy eleatów oraz tekst Środa, w lipcu 2008, w którym umarli zazdroszczą żywym „niepokoju i niewiedzy, bo byli już wszędzie i wszystko widzieli”. Postać ojca odnajdziemy w zapisie szóstym oraz piątym. W tym ostatnim czytamy:

Któż nie chciałby napisać dobrej powieści o Ojcu! To we mnie
jest ta granica, oddzielająca obecność Ojca od jego ogromniejącej
nieobecności w świecie. I tylko ode mnie zależy, który z tych
obszarów powiększy się, a który pomniejszy.

Tuż za przytoczonym cytatem autor opowiada sen o Bogu, mniej czy bardziej świadomie łącząc postać przodka z wizją demiurga – Boga surowego, lecz sprawiedliwego w geście odtrącenia, jak na krakowskim witrażu Stanisława Wyspiańskiego u franciszkanów. Eschatologiczną tonację i apokaliptyczny wymiar odczuwamy także w tekście Miejsce i czas, mimo to „wielbiliśmy Kogo Trzeba na ludzką miarę”. W Między wierszami Krzysztof Lisowski zapisał:„I Pan Bóg, który ma chłodne dłonie Ojca w tamtym / deszczu, kiedy to wszystko widzieliśmy, ale zapomnieliśmy / zrozumieć.” Bóg wyrozumiały, przebaczający, panteistycznyK. Lisowski, Patrzy na nas całą powierzchnią ciała [w:] tamże.[17] jawi się też w zapiskach siódmych. Wreszcie w wierszu pod tytułem Dla Wojtka Kassa i jego ślicznej Pani, Jagienki staje przed nami w postaci ojca czekającego na syna:„na skraju puszczy cierpliwie czekał / wysoki aż do pierwszej gwiazdy / Dąb Ojciec”.

Profesor Maria Szyszkowska w swej ostatniej książce pod tytułem Odcienie codziennościM. Szyszkowska, Odcienie codzienności, Białystok 2009.[18] sformułowała pojęcie „filozofii codzienności”, które pragnę tu odnieść do pisarstwa Krzysztofa Lisowskiego. Autorka pisze więc, że w sobie powinniśmy znaleźć oparcie dla siebie i innych, być szczęśliwymi radością dziecka, „Być szczęśliwym dlatego tylko, że się istnieje…”. Tak pojęta i praktykowana filozofia ujawnia wielowarstwowe relacje, harmonijnie łączy „naturę artysty z naturą intelektualisty”. Myślę, że chętniej niż pod słowami popularnego wykładu Krzysztof Lisowski podpisałby się pod mottem do Pieska przydrożnego Czesława MiłoszaC. Miłosz, Piesek przydrożny, Kraków 1998.[19] – „Błogosławiony klasycyzm i miejmy nadzieję / że nie przeminął na zawsze". Wszak przytaczałem już tu prowokacyjne Jestem Grekiem. Te uogólnienia jednak upraszczają, w sposób oczywisty, obraz twórczości krakowskiego pisarza. Nie pierwszy raz obdarza nas Krzysztof Lisowski książką złożoną, niejednorodną, a przy tym gęstą, polifoniczną. Potrzeba, żarliwość przekazu, opowiadania, oddanie siebie drugiemu w mowie, zapisie powoduje, że rzeczywistość Wierszy i między wierszami trafia tak do intelektualisty, jak i do tak zwanego szerokiego czytelnika. W tym sensie odbieram książkę także jak poradnik życiowy, próbującyporządkować rzeczywistość, dać jej punkty odniesienia, oparcia; bardzo prywatne – otwarte vademecum. Czytamy więc i nagle zaczynamy wierzyć bohaterom wierszowanych i sprozaizowanych zapisków, towarzyszymy ich podróżom, notujemy wypisy spod pióra przyjaciół, dzielimy radości i porażające chwile zagrożeń, bo: „Nikt już dziś nie żegluje na północ do Byblos. Skąd weźmiemy cedr dla naszych mumii?”K. Lisowski, Przestrogi egipskiego mędrca [w:] Wiersze…[20] (Przestrogi egipskiego mędrca).

Tekst został zakupiony w ramach programu Tarcza dla Literatów.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jerzy Grupiński, Niektóre słowa na pewno wstaną z kolan…, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...