Niektóre słowa na pewno wstaną z kolan…
„Niektóre słowa na pewno wstaną z kolan…” –powtórzmy za Krzysztofem Lisowskim, bo nie wszystkie przecież, jak wie autor i jego czytelnicy. Bo takie jest prawo sylwy, poetyckiego raptularza, nieplewionego ogrodu, brulionu, tolerującego rozmaite treści, formy, zapisy obserwacji, refleksje, cytaty, zdarzenia. U Glogera czytamy, że „[…] gdzie umiano pisać, a zwłaszcza po dworach wiejskich, posiadano księgę z czystego papieru, rodzaj pamiętnika, do którego wciągano […]”. Ten typ książki, który prezentuje Krzysztof Lisowski – Wiersze i między wierszami
Gdy czytam nową książkę Krzysztofa Lisowskiego, wracam do pierwszych publikacji twórcy i znajduję teksty, pod którymi, być może, nie chciałby już się podpisać – mroczne, katastroficzne, upatrujące wolność „w upodleniu / kiedy już nie masz wyboru”. Piotr Kuncewicz w Agonii i nadziei
jeżeli dzień minął
co po nas zostało
szczypta soli makowa główka w dłoni dziecka
widelec wbity w rozbiegane mięsa
tam urwane rozmowy
małych badaczy ziemi
[…]
jeżeli dzień minął
najgorsze minęło
jeżeli dzień minął
przed nami najgorsze
W sposób bardziej złożony widzą młodego Krzysztofa Lisowskiego Przemysław Czapliński i Piotr Śliwiński
Urazy i niechęci środowiskowe zatruwały obieg idei. Tymczasem należało się spierać o nową wizję życia, o nowy, wykraczający daleko poza granice aktualnego obyczaju obszar penetracji życia wewnętrznego, o nową diagnozę cywilizacyjnych zagrożeń, jakie towarzyszą formowaniu się biografii wewnętrznej w społeczeństwach nowoczesnych”.
Jak przedstawia się po latach twórczość współczesnych „nowych”, w tym i Krzysztofa Lisowskiego, w świetle tak sformułowanej reprymendy? Autor omawianej poniżej książki jest pisarzem trwale i głęboko zaznaczonym w obrazie naszej współczesnej literatury. Sięgają po niego chętnie czytelnicy i krytycy. Wydał ponad dwadzieścia pozycji, w tym książki dla dzieci, tomy wierszy, haiku, prozy, eseje. Chętnie porusza się na granicy gatunku literackiego, zapewniając sobie swobodę i wdzięczność czytelnika. Tak jest w Niewiedzy, Budziku Platona (2007) oraz innych wcześniejszych publikacjach tego pisarza – między innymi w 33 zapewnieniach o miłości do świata” (1999). Ale idźmy do Wierszy i między wierszami – tomiku poetyckiego będącego przedmiotem niniejszego omówienia. Autor w biogramie określa się jako piewca niekonieczności, a wśród not Między wierszami próbuje ustalić, co winien zawierać Traktat o niekonieczności – otóż:
[…] powinien zawierać następujące rozważania na temat tej płodnej poznawczo postawy filozoficznej wobec świata:
milczenie
niemówienie, jeśli nie ma wyższej potrzeby, - uczenie się sztuki obserwacji: umiejętności odróżniania tego, co przelotne od tego, co nieprzemijające, - zdrowa, rozsądna prywatność, - asertywność codzienna (nieuczestniczenie w spiskach dziejowych), - mężny sprzeciw wobec tego, co brudzi ręce, myśli, uczucia,- kompetencja i działanie główne w jej obszarze, - umiejętność samoograniczenia się”K. Lisowski, Wiersze i między… [5].
Słowniki filozofii nie znają terminu „niekonieczność”. Julia Didier w swym kompendium objaśnia „konieczne” jako to, co przeciwstawia się temu, „co problematyczne, lecz również temu, co po prostu istnieje… […] Konieczność moralna jest zatem powinnością przedłożoną naszej wolności…”. Swobodnie, postulatywnie, nieostro sformułowana przez Krzysztofa Lisowskiego postawa „niekonieczności” (jak wektor, przeczucie, pole grawitacyjne) pozwala nam na znaczną swobodę ruchu, myśli i formy wypowiedzi. Jak w tradycji „naga dusza” albo „czysta forma”. A może (jak podejrzewam) nie zawsze serio autor zatrudnia nas realizacjami swej doktryny? Manifestacyjnie zaznaczony motyw niekonieczności znajdujemy w kilku tekstach omawianej tu książki (w roli podobnej jak pojęcie „niewiedza” w zbiorze pod takim właśnie tytułem). Kamyk z wiersza rozpoczynającego książkę odnajdujemy nagle, w kosmicznym wymiarze, w zapiskach oznaczonych
Bezbronny zachwyt i zachłyśnięcie chwilą, pięknem tego świata – mimo wszystko pulsują w wierszach Krzysztofa Lisowskiego: „Jakże nie kochać gazeli / Która biegnie przez stepy tego miasta / Jakby rozgarniała radosne welony / Porannej mgły” – czytamy w Dziewczynie czerwca. Nawet przemijanie, śmierć nie mogą zabić chwili, która trwa, bo jest piękna, jak w wierszu Promy na greckich wodach:
woziły nasze dusze po jedwabnych łąkach
szczęśliwe kapelusze po Morzu Jońskim
moje lotne sandały
jasne koleiny
zarastały kroplami
i znów nikogo nie było
Bo nieśmiertelne są powroty oddechów, szlachetne czyny i dzieła człowieka, wracają, krążą. Obłok z Siódmej pieczęci Ingmara Bergmana „przepływa niebem w 1956 roku. Żyje do dziś i żyć dalej będzie”. Może jest to ta sama chmura, którą zapisał Horacy: „Eheu fugaces, Postume, Postume, labuntur anni […]”, a potem Czesław Miłosz w porażającym wierszu o obłokach?
Już w tytułach książek i utworów Krzysztofa Lisowskiego w znaczący sposób odczytujemy jego związek z kulturą antyku, Grecji. Ważne pojęcie Anaksymandra z Miletu – apeiron (bezgraniczny, nieskończony) wielokrotnie pojawi się w tej twórczości. Mówi o pramaterii wiecznej, bezkształtnej, będącej elementarnym tworzywem przyrody. Wiersz pod tytułem Pewien Ateńczyk prowokuje: „W poniedziałek 21 maja 2007, / Jestem Grekiem. / Rano przypłynąłem do Pireusu / Promem z Eginy.” Gdzie indziej czytamy równie wyraziste przytoczenie z Borgesa: „Wszyscy jesteśmy Grekami na wygnaniu”. W „Labiryntach”Ariadna wysyła maile, wędrujemy korytarzami, ale labirynt jest pusty. Zamiast Minotaura spotykamy własną twarz w lustrze. Podróż jak przez symboliczny labirynt, zaznaczony w posadzkach romańskich katedr, które u końca wędrówki (na kolanach) prowadziły pielgrzyma do tafli lustra. Słuchamy nuty Homerowego morza ciemnego jak wino, Hekate trzyma na łonie delfina. Tu, w greckim antyku znajdziemy też argument, który utwierdza nas w przekonaniu, że warto tworzyć, pisać, liczyć, utrwalać (Myśli o Wyspie):
Odczytanie pisma linearnego B pokazuje, jak bardzo cenimy, przywiązujemy się do rzeczy. Ludzie i ich namiętności obracają się w proch i wiatr, a miecze, lejce, zepsute koła do rydwanów, choć podlegają przemianie, policzone trwają znacznie dłużej…
Przytoczenia, cytaty można by mnożyć wielokrotnie, skoro autor mówi pojęciami, słowami, krajobrazami Grecji. Nie pierwszy i zapewne – nieostatni (zapowiada w biogramie książkę o Grecji). Siła Krzysztofa Lisowskiego bierze się z żarliwości, wiary i przekonania o tym, że można, że warto wrócić do ojczyzny naszej europejskiej kultury, do Śródziemnomorza. Jest w tych poetyckich narracjach temperatura i coś (trudno określić), co przyciąga czytelnika i prowadzi go wśród oliwek, grobowców… Chce się iść. Cóż, tajemnica ręki, osobowość… i warto dać się jej prowadzić, także przez naszą internetową wioskę i pop-rzeczywistość. Nie wszystkich antyk „zachwyca”. Andrzej Stasiuk w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”
Po prostu, gdy staję twarzą na Wschód, czuję, że nie jestem reprezentantem kultury śródziemnomorskiej, ale zwykłym kundlem, mieszańcem. Pojechałem kiedyś do Włoch. Kapitalny kraj, co chwila zabytek. Toskania – cud absolutny. Kultura, cywilizacja, przyroda – wszystko to się na siebie nakłada. Nic, tylko uklęknąć i się przeżegnać. Potem wróciłem i tyle. Toskania nigdy mi się nie śniła. A rosyjski step – tak. Tam nie ma zabytków, jest tylko falująca trawa, która się ciągnie przez 2 tysiące kilometrów.
Smakosza szukającego poetyckich łamańców, rebusów książka Krzysztofa Lisowskiego może przyprawić o odruch zadziwienia, zaskoczenia. Oto autor waży się na przekaz „wprost”, często niezmetaforyzowany, zestawia „po prostu” obrazy, zdarzenia, dzieje ludzi. Opowiada rzeczy, o których niby dobrze wiemy, „z ust nam wyjęte”, ryzykuje posądzenie o oczywistość, stąpa po ostrzu brzytwy. Jakby znów chciał dać rzeczy – słowo. Czytamy w 33 zapewnieniach o miłości do świata: „Literaturę piękną czytało się z podziwem i wiarą. Słowa miały moc […] kwestie wypowiadane przez bohaterów – znaczące na zawsze, jedyne. Jak przysięga na wierność w dniu klęski. […] Rzeczy przylegały do słów, a słowa do rzeczy”
Mimo pewnej łatwości tekstu, czytając Wiersze i między wierszami, mamy świadomość istnienia podskórnej narracji, która jak rzeka podziemna, gdzieś tam płynie głęboko i niesie ze sobą tajemny rodzaj wiedzy, słów, które dopowiedzieć ma nasz empiryczny, zdroworozsądkowy obraz świata, swoją tajemną, ciemną mową. „Chodzi o świat i zaświat” – zdiagnozuje krytyk (Jakub Winiarski na swej stronie internetowej). „Piotr nazwał to, co tu piszę: poematem z długą przeszłością”. Przekornie chciałoby się (poprawiając ostatni z wyrazów) oczywiście napisać „z przeszłością”. Charakterystyczne jest dla tego pisarstwa ustawiczne przekraczanie, zadziwienie. W Malachitowej grocie „spędziliśmy całą antygodzinę / grawitacja przestała działać […] oddychaliśmy prapowietrzem”. Pojawia się przedświat świata, wszystko jest „między było i będzie”, pierwszy oddech i pytanie: „Gdzie góra a gdzie dół”? Gdzie indziej myli się wczoraj i jutro, odzywa się nagle samotna, zagubiona w kącie altówka. Bo „świata jest za dużo”.Cóż więc pozostaje człowiekowi? Chodzić z otwartymi w zdziwieniu ustami, wznosić okrzyki podziwu i w miarę możności zapisywać Boże mirabilia. Bo próżne są nasze usiłowania, próby zrozumienia. Na zdjęciach jawi się coś, co jest „znacznie ważniejsze”, czego przedtem nie dostrzegało się, a „Poezja wynika także z prostych błędów i przejęzyczeń – na przykład: spał dziś śnieg”
Krytycy chętnie sytuują twórczość autora Wierszy i między wierszami między pisarstwem Czesława Miłosza, Tadeusza Różewicza i Zbigniewa Herberta. Chętnie powtarza się, publikuje wiersz pod tytułem Szaman poświęcony Czesławowi Miłoszowi. Ale takie sytuowanie Krzysztofa Lisowskiego niewiele mówi o jego obrazie człowieka i świata. Między tymi nazwiskami można zapisać co drugiego pisarza w tym kraju. Może właśnie wyżej nakreślone, odważne, wprost zadawane pytania wyróżniają twórczość krakowskiego pisarza? Swoista praktyka niewiedzy i niekonieczności… Tak więc „świata jest za dużo” i „tyle spraw dzieje się dla nikogo”. Co więc znajduje się za drzwiami naszej percepcji? Poeta odpowiada: „Osiągnął wiek, kiedy wydaje mu się, że przeżywa rzeczy prawdziwe.” W zapisie siódmym czytamy cytat z Ciorana: „Między istnieniem a nieistnieniem nie ma żadnej różnicy, jeśli się obu stanów zaznaje z jednakową intensywnością”. Z tak nakreślonego dna epistemologii Krzysztof Lisowski woła do nas: „Staraj się zrozumieć to dziś, zanim demony przystąpią do ciebie” i niech się to stanie, zanim poczujemy na plecach oddech „paszczy błotnych bestii” – grobów
Niektóre słowa na pewno
Wstaną z kolan
Persefono
kiedy połączą się znowu
Przyczyna ze skutkiem
Źródło i ujście
Bo, mimo wszystko, twórczość Krzysztofa Lisowskiego przywraca nadzieję. Pisząc posłowie do Żelaznej rosy Wojciecha Kawińskiego
Jednym z ważnych motywów jest dla autora omawianej książki także tradycja rodzinna, poczucie ciągłości pokoleń, genetycznej kontynuacji, kolejnego wcielenia. I tu znów dar – otwarcie się ku czytelnikowi, na czwartej stronie okładki publikacji znajduje się zdjęcie, a na nim pradziadek, dziadek oraz autor książki z domalowanym wąsem, po to, by upodobnił się do przodków. Niby szczegół edytorski, marketingowy… Ale nie, zdjęcie komentuje, pogłębia wiersz Paradoksy eleatów oraz tekst Środa, w lipcu 2008, w którym umarli zazdroszczą żywym „niepokoju i niewiedzy, bo byli już wszędzie i wszystko widzieli”. Postać ojca odnajdziemy w zapisie szóstym oraz piątym. W tym ostatnim czytamy:
Któż nie chciałby napisać dobrej powieści o Ojcu! To we mnie
jest ta granica, oddzielająca obecność Ojca od jego ogromniejącej
nieobecności w świecie. I tylko ode mnie zależy, który z tych
obszarów powiększy się, a który pomniejszy.
Tuż za przytoczonym cytatem autor opowiada sen o Bogu, mniej czy bardziej świadomie łącząc postać przodka z wizją demiurga – Boga surowego, lecz sprawiedliwego w geście odtrącenia, jak na krakowskim witrażu Stanisława Wyspiańskiego u franciszkanów. Eschatologiczną tonację i apokaliptyczny wymiar odczuwamy także w tekście Miejsce i czas, mimo to „wielbiliśmy Kogo Trzeba na ludzką miarę”. W Między wierszami Krzysztof Lisowski zapisał:„I Pan Bóg, który ma chłodne dłonie Ojca w tamtym / deszczu, kiedy to wszystko widzieliśmy, ale zapomnieliśmy / zrozumieć.” Bóg wyrozumiały, przebaczający, panteistyczny
Profesor Maria Szyszkowska w swej ostatniej książce pod tytułem Odcienie codzienności
Tekst został zakupiony w ramach programu Tarcza dla Literatów.