OCZY GRETY czyli – kiedy poetę biorą do wojska
1.
Biedny poeta
biedny pigułkarz rodem z obłoków nad Salzburgiem
opadając kobiercem z liści
zaczepił dłonią o serce Grety
Nie miał pojęcia o tym że ta dłoń
raz tylko dotknie jej włosów jej ciała
a potem już tylko karabin
karabin
karabin mu wrośnie pomiędzy palce
Kiedy brał ołówek by napisać wiersz
karabin na chwilę stawał się ołówkiem
i ślad zostawiał - piątą pieczęć ciszy
ślad pełen skreśleń myślników i kropek
A gdy umierał ranny kolega
karabin się stawał wykrzyknikiem
a gdy umierał on sam...
On sam...
Oczy Grety jak dwie krople. Koniec2.
Z dzieciństwa pamiętał matkę na balkonie
snującą spojrzenia ponad ulicą
z jednego balkonu na drugi jakby
sama była mgłą
dymkiem światła
oddechem mgielnym nad głowami ludzi.
Albo siostrzyczkę w białej sukience
z modlitewnikiem w którym – wiersze – mówiła –
wiersze są – popatrz – i wskazywała palcem
tu mi poczytaj Georg – prosiła
o tym chłopczyku co też pisał wiersze
i śpiewał gdy mu wyrastały szklane skrzydełka
3.
Ale trzeba było ostrożniej, czyż nie?
Ale trzeba było ukryć się przed wzrokiem
matki i brata
najstarszego brata
co przestraszony podniósł taki krzyk
jakby zobaczył ducha w popiele
a nie nagą Gretę w ramionach Georga
A może potem trzeba było jeszcze
wymodlić przebaczenie
przeprosić przebłagać...
Żeby świat wrócił do tego co było
żeby Pan Bóg ukarał tylko ich dwojeale nie tą wojną wszystkich ludzi
nie tą krwawą śmiercią przez pół Europy...
4.
Jesień w Krakowie taka ciepła
podobnie jak w Salzburgu
pachnąca jabłkami i młodym winem
kawą z barów
golonką z wyszynków
A nad Wisłą ryby
ryby w dymie we mgle
tęczowe prosto z sieci
żywe i nieżywe straszące rubinami oczu
W Krakowie inaczej smakują leki
w ustach po zastrzykach robi się lepko
jak po pocałunku
cierpki smak winogron
zostaje nawet po śmierci
Greta po śmierci też się cierpko śmieje
tuli do piersi dzieci niechciane
te ze szklanymi skrzydełkami
pozostawione w obcych gniazdach
na gałęziach klonów
5.
Kiedy Baranek zrywał piątą pieczęć
Georg miał jeszcze mundur na sobie
brudny mundur pełen plam od krwi
w którym musiał konać trzy dni w lazarecie
lecz konał krócej.
Najpierw płakał potem pisał list
jak wszyscy dla których zabrakło zastrzyków
a którym u ramion rosły szklane skrzydła
niewidoczne spod szarego sukna.
Dopiero potem dostał tę szatę
białą jak obrus świąteczny ze stołu
i poszli.
powędrowali.
w ślad za Barankiem
ku innym pieczęciom ku szóstej i siódmej
ku błotom wiślanym...