Oswajanie przestrzeni. O „Pokoju umeblowanym” Zbigniewa Herberta
Wiersz Pokój umeblowany pochodzi z wydanego w 1957 roku drugiego tomiku poezji Zbigniewa Herberta Hermes, pies i gwiazda. Utwór przedrukowywany był później w większości ukazujących się wyborów wierszy poety oraz w „Tygodniku Powszechnym” (1957, nr 33) i „Opcjach” (1994, nr 4). Oto tekst utworu:
W tym pokoju są trzy walizki
łóżko nie moje
szafa z pleśnią lustra
kiedy otwieram drzwi
sprzęty nieruchomieją
ogarnia mnie zapach znajomy
pot bezsenność i pościel
jeden obrazek na ścianie
przedstawia Wezuwiusz
z pióropuszem dymu
nie widziałem Wezuwiusza
nie wierzę w czynne wulkany
drugi obraz
to wnętrze holenderskie
z mroku
kobiece ręce
nachylają dzbanek
z którego sączy się warkocz mleka
na stole nóż serweta
chleb ryba pęczek cebuli
idąc za złotym światłem
wchodzimy na trzy schody
przez uchylone drzwi
widać kwadrat ogrodu
liście oddychają światłem
ptaki podtrzymują słodycz dnia
nieprawdziwy świat
ciepły jak chleb
złoty jak jabłko
odrapane tapety
meble nie oswojone
bielma luster na ścianach
to są wnętrza prawdziwe
w pokoju moim
i trzech walizek
dzień się roztapia
w snu kałużyCyt. wg: Z. Herbert, Wiersze zebrane, Kraków 2008, s. 117–118. [1]
Jak dotąd utwór ten nie cieszył się zbytnim zainteresowaniem badaczy, którzy co najwyżej wspominali o nim w sposób zdawkowy przy okazji omawiania jakichś szczegółowych zagadnień dotyczących twórczości autora Pana Cogito. Wyjątek stanowią prace Danuty Opackiej-Walasek. Badaczka poświęciła Pokojowi… odrębne studium w swojej monografii
Wyjaśnienia wymaga w pierwszym rzędzie sam tytuł wiersza. Opacka-Walasek nieco arbitralnie identyfikuje tytułowy „pokój umeblowany” z pokojem hotelowym. Na taką identyfikację/interpretację wpływ ma zapewne fakt, że swoje rozważania na temat tego utworu włączyła badaczka w szerszy paradygmat Herbertowych peregrynacji, a ściślej – motywu podróży w poezji Herberta. Trudno przy tym oprzeć się wrażeniu, że wpływ na taki, a nie inny sposób odbioru tytułu wywarła w tym wypadku późniejsza twórczość poety i jego późniejsza (w stosunku do momentu powstania utworu) biografia. Oczywiście, obraz Herberta-podróżnika, jaki ukształtował się w oczach przynajmniej części publiczności literackiej za sprawą kolejnych tomów jego esejów, podsuwa wyobrażenie o pokoju hotelowym jako loci najbardziej „typowym” dla peregrynującego po Europie poety (choć w niektórych tekstach wyraźnie wspomina on o pensjonatach, a w wierszu Obłoki nad Ferrarą z tomu Rovigo liryczne „ja”, które opatrzył poeta swoimi cechami, jako „miejsca postoju” wymienia między innymi: namioty, azyle dla bezdomnych, gościnne pokoje, nocowanie sub Iove (czyli pod gołym niebem)). Trzeba jednak pamiętać, że Pokój umeblowany pochodzi ze znacznie wcześniejszego okresu jego twórczości, że ten „wczesny Herbert” to Herbert sprzed Barbarzyńcy w ogrodzie
W warstwie treściowej utworu można wydzielić trzy podstawowe, odrębne pod względem tematycznym całostki. Pierwszą stanowić będą dwie pierwsze strofy, które pełnią rolę wprowadzenia. Zawierają one podstawowe informacje związane z charakterem tytułowego pokoju i okolicznościami jego opisu. Część zasadniczą tworzyć będą strofy 3–11, w których ma miejsce bardziej szczegółowa prezentacja wnętrza pokoju, a ściślej – znajdujących się w nim obrazków i połączona z oceną konfrontacja przedstawianego na nich świata z otaczającą rzeczywistością. Ostatnia strofa pełni rolę podsumowania.
Utwór rozpoczyna się trójwersową prezentacją tytułowego wnętrza. Wypowiedź lirycznego „ja” przedstawia je jako przestrzeń z jednej strony surową (skromnie wyposażoną), z drugiej zaś akcentuje jego obcość. O takim konceptualizowaniu pokoju na wstępnym etapie jego opisu świadczy użycie zaimka wskazującego „tym/ten”, odnoszącego się do rzeczy lub zjawisk „obcych” w stosunku do wypowiadającego. Świadczy o tym również określenie „nie moje”, użyte w odniesieniu do łóżka.
Na całe wyposażenie pokoju składają się trzy walizki (choć te, jak możemy przypuszczać, są własnością mówiącego/opisującego), łóżko i „szafa z pleśnią lustra”. Wprawdzie lustro obecne jest w poezji Herberta niemal od samego początku i opatrywane jest w jego utworach najrozmaitszymi dodatkowymi znaczeniami
Rozpoczynające drugą strofę stwierdzenie „kiedy otwieram drzwi / sprzęty nieruchomieją” można potraktować jako poetycki zapis gry wyobraźni rozgrywającej się w głowie człowieka naciskającego klamkę nieznanego pomieszczenia. Do momentu otwarcia drzwi może on sobie wyobrażać zarówno samo pomieszczenie i jego wyposażenie, w tym i sposób ustawienia mebli, na bardzo wiele sposobów. Z chwilą przekroczenia progu i pierwszego spojrzenia na wnętrze następuje swoiste ukonstytuowanie się jego wystroju. Wprawdzie w rzeczywistości poszczególne meble znajdują się po prostu na swoich miejscach (i nigdy się z nich nie ruszały), jednak moment spostrzeżenia raz na zawsze przecina wszelkie domysły, a miejsce niepewności i przypuszczeń zajmuje pewność.
Warto przy okazji zaznaczyć, że ta niepozorna informacja o nieruchomieniu sprzętów wpisuje się w całości w Herbertowy sposób mówienia o przedmiotach. Autor Pana Cogito konceptualizuje je z jednej strony jako obdarzone (przynajmniej potencjalnie) pierwiastkiem życia (animizacja), z drugiej natomiast – jako nieruchome (a przez to i w pewnym sensie niezmienne) są w jego systemie poetyckim „ucieleśnieniem” wierności. Przykładem doskonale ilustrującym takie widzenie przedmiotów w twórczości Herberta jest proza poetycka Przedmioty z tego samego co Pokój umeblowany tomu Hermes, pies i gwiazda:
Przedmioty martwe są zawsze w porządku i nic im, niestety, nie można zarzucić. Nie udało mi się nigdy zauważyć krzesła, które przestępuje z nogi na nogę, ani łóżka, które staje dęba. Także stoły, nawet kiedy są zmęczone, nie odważą się przyklęknąć. Podejrzewam, że przedmioty robią to ze względów wychowawczych, aby wciąż nam wypominać naszą niestałość
Cyt. wg: Z. Herbert, Wiersze zebrane…, s. 173. [7].
Tytułowe przedmioty zostały już w pierwszym zdaniu nazwane martwymi. Jednak taka kategoryzacja jeszcze nie oznacza dla podmiotu lirycznego, że są one pozbawione możliwości ruchu (przemieszczania się). Stwierdza on jedynie, że nie udało mu się tego zaobserwować. Co do samych potencjalnych możliwości, jakie przypisuje się tu poszczególnym meblom, sformułowania, które pojawiają się w ich opisie jednoznacznie, wskazują, że są one antropomorfizowane lub/i animizowane
Z momentem otwarcia drzwi w proces poznawczy włączone zostają inne zmysły. Po wzroku, który niejako „konstytuuje” wnętrze, uaktywnia się również węch, który pełni w pewnym sensie funkcję identyfikatora (rozpoznaje znajome zapachy). Zakwalifikowanie wnętrza otwieranego pokoju jako „zapachu znajomego” i rozpoznanie składających się nań elementów („pot bezsenność i pościel”
Warto zwrócić uwagę na rozpoznane przez mówiącego składniki przepełniającego otwierany pokój „zapachu znajomego”. Ich zestawienie ma charakter synestezyjny – w zasadzie tylko „pot” (a w znacznie mniejszym stopniu „pościel”) można „odbierać” za pomocą narządu powonienia. Z całą natomiast pewnością nie da się mówić o zapachowych właściwościach „bezsenności”, która jest zakłóceniem stanu zdrowia objawiającym się najczęściej trudnościami z zasypianiem, wybudzaniem się w trakcie snu lub wczesnym przebudzaniem się
Kolejne strofy odnoszą się już w sposób bezpośredni do wnętrza tytułowego pokoju i zawierają opis dwóch znajdujących się w nim obrazków. Pierwszy obrazek „przedstawia Wezuwiusz / z pióropuszem dymu”. Obrazek ten nie wzbudza zainteresowania w oczach lirycznego „ja” – zostaje niemal automatycznie „zanegowany”. Powodem tego odrzucenia jest sam temat. Można przy tym zakładać, że dzieje się tak również dlatego, iż „obrazek” przedstawia przestrzeń otwartą.
Znacznie więcej miejsca poświęca podmiot liryczny drugiemu obrazowi. Wartościujący charakter ma tu zapewne i samo nazewnictwo. O ile pierwsze ze znajdujących się w pokoju malowideł (a może fotografia?) zostało nazwane „obrazkiem”, to w przypadku drugiego mówi się o „obrazie”. Określenie pierwszego z nich słowem „obrazek”, znaczącym tyle, co ‘mały obraz’ lub ‘ilustracja’ i neutralne językowo, a słowotwórczo będącym zdrobnieniem utworzonym od słowa „obraz”, może w wierszowym kontekście być odbierane jako forma dezawuowania lub lekceważenia. „Obrazek” wszak to nie to samo, co „obraz”. Z kolei słowo „obraz” użyte na określenie drugiego z malowideł (a znając realia – reprodukcji) znajdujących się w pokoju może mieć charakter nobilitujący – nazwanie „obrazem” należałoby odbierać jako równoznaczne z uznaniem drugiego z obrazków za dzieło sztuki. Taka zaś kwalifikacja podkreśla jego wyższą pozycję na kulturowej skali wartości.
Przy tym, w odróżnieniu od pierwszego obrazka, o którym orzeka się, że „przedstawia Wezuwiusz” (= nie jest Wezuwiuszem), w przypadku drugiego następuje bezpośrednia prezentacja świata, a sam „obraz” nie „przedstawia”, lecz „jest wnętrzem” („to wnętrze holenderskie”). Zapewne to właśnie fakt, że drugi z obrazów przedstawia diametralnie odmienny od pierwszego typ przestrzeni (pomieszczenie, a nie przestrzeń otwartą) sprawia, że nie został on automatycznie odrzucony, jak miało to miejsce w przypadku widoczku z Wezuwiuszem. Na poziomie przestrzennym obrazowe „wnętrze” współgra z przestrzenią, w której obraz został ulokowany (tj. obraz przedstawiający „wnętrze” został umieszczony we „wnętrzu”).
Już początkowe wersy tej części opisu pokoju identyfikują temat drugiego obrazu jako „wnętrze holenderskie”. Takie rozpoznanie w sposób niemal jednoznaczny odsyła do określonych konwencji przedstawieniowych, charakterystycznych dla tzw. „złotego wieku” malarstwa holenderskiego (to jest XVII wieku) oraz do określonego kręgu artystów tworzących w tym okresie
Świat opisywanego dzieła skonstruowany jest z szeregu przedmiotów/obrazów (rzeczowników) wywołujących pozytywne konotacje („kobiece ręce”, „warkocz mleka”, „złote światło”, „uchylone drzwi”, „słodycz dnia”) uzupełnionego o elementy neutralne. Określenie „kobiece ręce” w odniesieniu do przedstawienia malarskiego sugeruje, że namalowane dłonie są charakterystyczne dla kobiety, a więc raczej drobne, białe, o wydłużonych (w porównaniu do rąk mężczyzny) palcach. Ale w przypadku komunikacji językowej to samo określenie jest synonimem delikatności. Wyrażenie „widać tu kobiecą rękę”, zwłaszcza jeśli dotyczy domu (co nie pozostaje w kontekście wiersza bez znaczenia), oznaczać może, że w domu takim panuje ład, że wszystko w nim znajduje się na swoim miejscu (zarówno w wymiarze czysto fizycznym, jak też duchowym), że jest to dom w pełnym tego słowa znaczeniu. Z kolei „uchylone drzwi” można odbierać jako oznakę otwartości (przestrzeń domu z obrazu nie jest przestrzenią całkowicie zamkniętą), ale i bezpieczeństwa (kto zostawia uchylone drzwi, ten nie obawia się zagrożenia). „Uchylone drzwi” pomieszczenia przedstawionego na obrazie stanowią też kontrast w stosunku do wnętrza opisywanego pokoju, w którym takich symptomów otwartości przestrzeni nie znajdujemy
Cała prezentacja świata odbywa się w formie czasu teraźniejszego, a mówiący o nim podmiot liryczny zdaje się wcielać w rolę przewodnika oprowadzającego po opisywanym wnętrzu (sugerować to może czasownik „wchodzimy”, stanowiący formę zwrotu do wirtualnego odbiorcy wypowiedzi, a jednocześnie budujący swoiste poczucie jedności pomiędzy nadawcą i odbiorcą tych słów).
Początkowe strofy dotyczące drugiego obrazu wymieniają elementy typowe (przynajmniej z punktu widzenia XX-wiecznego odbiorcy) dla malarstwa holenderskiego – wspomniany zostaje „mrok” (ciemność typowa dla niderlandzkich mistrzów monochromatyzmu) oraz niektóre motywy znane z płócien XVII-wiecznych holenderskich klasyków (kobieta z dzbanem, przedmioty (zapewne jako nawiązanie do malarstwa martwonaturowego, jakkolwiek obraz z wiersza nie przynależy do tego gatunku)). Można przypuszczać, że wierszowy obraz stanowi swoistą kontaminację malarstwa holenderskiego w jego klasycznej (to jest XVII-wiecznej) postaci. Nie chodziłoby tu zatem o prezentację jakiegoś konkretnego dzieła, lecz o jego „holenderskość”, która stanowi wartość opozycyjną dla wierszowego „tu i teraz”.
Ten wyidealizowany świat przegrywa jednak w oczach lirycznego „ja” w konfrontacji z rzeczywistością – zostaje uznany za „nieprawdziwy”. Co ciekawe, dzieje się to niemal automatycznie, wraz z momentem, kiedy w opisie namalowanej przestrzeni następuje prezentacja widocznego przez uchylone drzwi ogrodu, a zatem świata „zewnętrznego”, przestrzeni otwartej. Zmianie typu opisywanej przestrzeni towarzyszy przy tym zmiana na poziomie samego języka opisu, który staje się wyraźnie zmetaforyzowany (upoetyzowany). Podmiot liryczny, demaskując świat obrazu jako „nieprawdziwy”, celowo posługuje się banalnymi porównaniami („ciepły jak chleb / złoty jak jabłko”). Umieszczenie ich w kontekście fałszywości świata, do opisu którego zostały użyte, sprawia, że i same porównania (a nawet szerzej – sposób mówienia/język, jaki reprezentują) opatrywać należy taką samą kwalifikacją. A to oznacza, że w stan podejrzenia postawione zostały w świecie wiersza sztuka i tradycyjne sposoby poetyckiego wysłowienia.
Ich przeciwieństwem jest świat rzeczywisty – „wnętrza prawdziwe” z ich estetyką brzydoty. To on znajduje akceptację w oczach lirycznego „ja”, który przestrzeń pokoju uznaje za „swoją”. Zakończenie utworu świadczy o tym, że bohater (liryczne „ja”) wprowadza się do pokoju – słowa „w pokoju moim / i trzech walizek” znaczą ni mniej, ni więcej, że całość bagażu znalazła się w środku, to zaś oznacza decyzję o (czasowym) zamieszkaniu. Ostatnie dwa wersy można uznać za ostateczny dowód „zadomowienia” – sen w nowym miejscu. Jednocześnie nazwanie tego snu „kałużą” świadczy o jego wątpliwej „jakości”, wynikającej z warunków, w jakich się odbywa.
Całość utworu można rozpatrywać jako zapis pierwszego oglądu wynajmowanego pokoju i towarzyszących mu odczuć opisującego. Przebieg tego oglądu ma charakter stopniowego oswajania się z przestrzenią pomieszczenia. Przy czym proces ten odbywa się z jednej strony przez poznawanie wystroju wnętrza, z drugiej zaś – przez określanie własnego stosunku do tematyki znajdujących się w nim obrazów. To ostatnie odbywa się przede wszystkim na zasadzie przeciwstawienia „otwarte – zamknięte” i „odległe” (Wezuwiusz, Holandia) – „tu i teraz”, ale w szerszym planie można w nim dostrzec i przeciwstawienie na osi: „sztuka” – „życie/rzeczywistość”. Przy czym aktywizuje się tu etymologiczne pokrewieństwo „sztuki” i „sztuczności” – zabieg dość charakterystyczny dla poetyki Herberta
Artykuł opublikowany w:
Od Lema do Sienkiewicza (z Ingardenem w tle). Prace literaturoznawcze ofiarowane Profesorowi Andrzejowi Staffowi w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, pod red. Marzenny Cyzman, Anny Skubaczewskiej-Pniewskiej i Dariusza Brzostka, Toruń 2017, s. 361–372.